niedziela, 18 sierpnia 2013

Epilog

Statystyki:
Opowiadanie ma w sumie 178 stron. Powiem szczerze, że jestem zszokowana. Nigdy nic tak długiego nie napisałam.
Stan na godzinę 23.40 dnia 17.08.2013r.
Łączna liczba wyświetleń to 31920. Powiem krótko WOW. Jesteście wielcy! 

Najwięcej osób przeczytało/zobaczyło rozdział 1, bo aż 1175. Na drugim miejscu rozdział 20, który przeczytało/odwiedziło 586 osób.
Więcej statystyk chyba nie jest potrzebnych. Muszę się przyznać, że dopiero w tym tygodniu skończył się u mnie remont, więc moje możliwości organizacyjne skończyły na poziomie "zero". 

Chwila podziękowań :)

        Muszę podziękować Rerget za to, że sprawdzała opowiadanie oficjalnie od 10 rozdziału. Po pewnym czasie poprawiła też rozdziały 8 i 9 za co jestem jej wdzięczna.
Dzięki należą się Luanie oraz Do_ris za podtrzymywanie mnie na duchu, kiedy miałam ochotę wrzucić opowiadanie do kosza, a dokładniej usunąć je całkowicie z dysku. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczyło że obie służyłyście ramieniem, gdy wyklinałam wszystko na czym los stoi.. W szczególności w trakcie sesji, kiedy miałam ochotę umrzeć z wyczerpania zasobów poznawczych. Z tego też powodu podziękowania należą się Rer. 

Dziękuję Nyu za to, że poświęciła swój czas na pierwsze siedem rozdziałów opowiadania.
Podziękowania należą się także Alexowi Silverowi za to, że zdarza mu się być dupkiem kiedy trzeba, by dać mi siłę do tego co powinnam zrobić i za to, że na swój własny, pokręcony sposób mnie motywuje, chociaż sam o tym do końca nie wie.

Pięć lat później

            Farid pędem wybiegł z budynku. Wiedział, że Josh będzie na niego czekać przed uczelnią. Nie zważając na to, co ludzie powiedzą, zeskoczył z najwyższego stopnia na ziemię i rzucił się w ramiona partnera. Od razu poczuł wargi kochanka na swoich. Tyle czasu byli ze sobą, a on nadal rozpływał się pod jego dotykiem. To było dziwne. Wiedział o tym, a zarazem cieszył się z tego. W końcu nie jedna para rozstawała się przez to, że nie potrafili się już sobą cieszyć. Dobrze się dogadywali, a jego siostry go uwielbiały. Mieszkali razem od czterech lat, razem z młodymi, jednak one planowały wyprowadzić się z powrotem do ich starego domu. Miały taką możliwość, skończyły osiemnaście lat, więc nie chciał ich na siłę zatrzymywać. Po rozmowie z Joshem stwierdziły jednak, że przeprowadzą się dopiero po maturze. W końcu miał im kto gotować, a gdyby się przeniosły, jadłyby tylko szybkie dania. Gdy cztery lata temu przeprowadzili się do nowego lokum, dał siostrom wybór, czy tego chcą, czy nie. On je poinformował o takiej możliwości, ale one podjęły decyzję. Przeżyli tam dużo chwil radości i szczęścia, a już za rok będą mieli całą tę przestrzeń tylko dla siebie. Będzie cicho, a tego nie chciał. Czuł się, jakby wyprowadzały się na drugi koniec świata, a nie dwadzieścia minut drogi od nich. Cholera! Odnosił wrażenie, jakby wypuszczał swoje własne dzieci z gniazda, a nie dwie młodsze siostry. Przez cały wiek nastoletni, były dla niego utrapieniem. Nie dość, że zdarzało im się sprawiać dość duże problemy – każda innego rodzaju, to jeszcze były tak ironiczne, wredne i uszczypliwe, że czasami miał ochotę je zabić. Może nie dosłownie, ale jednak było to stwierdzenie bliskie prawdy.
            - I jak? – Po krótkim pocałunku, mężczyzna w końcu zadał dręczące go pytanie.
            - Dobrze. Obroniłem się! Na piątkę! – Głośny śmiech rozniósł się po prawie pustym parkingu. Ponownie poczuł czuły uścisk w pasie i dotyk warg kochanka na swoich.
            - Gratuluję! Zapraszam cię na kolację. – Josh sięgnął do kieszeni spodni, odblokował komórkę i bez patrzenia, wcisnął przycisk wyślij.

***

            Bianka odebrała sms-a od Josha. Głośny śmiech i pisk rozniósł się po domu. Sekundę później poinformowała wszystkich w budynku o tym, że jej brat się obronił. Byli u nich  Diego i Araliel, przyjaciele Farida, a także Elliot i Michael. Gdy wyjechał była na niego wściekła. Miała niewiele lat, ale zauroczenie nie wybiera. Nie wiedziała jednak o jego umowie z Joshem. Miał skończyć liceum, mieszkając z rodzicami, a później jeżeli będzie chciał wrócić, to będzie miał zapewnione lokum na studia. Podobno w trakcie tamtej rozmowy wcale o niej nie rozmawiali. Jakoś w to nie wierzyła. A jednak, gdy miała osiemnaście lat, znów się z nim związała. Na początku, widząc walkę Anne i Elliota odechciało jej się związków. Przez kilka lat miała święty spokój. Jej siostra i jej partner to zupełnie inna historia. Oni są tak porąbani, że trudno byłoby znaleźć drugich takich, chociaż parą byli uroczą. Czasami. Rozstawali się i kłócili regularnie co dwa miesiące. Z czasem, Farid i ona przestali reagować na płacz Anne. Jednak od półtorej roku żyli ze sobą w zgodzie, co było wyczynem olimpijskim dla tej dwójki. Cała ta sytuacja stała się najzwyczajniej w świecie nudna. Nawet dla nich. Anne wbiegła do salonu
            - Na co zdał? – Jej szeroki uśmiech udzielał się dzisiaj każdemu.
            - Nie wiem. Josh miał chyba gotowego sms-a. Przecież wiesz, że Farid nic nie wie o niespodziance. – Dziewczyna pokiwała głową na to stwierdzenie. Pamiętała o tym drobnym szczególe. Zaraz jednak rozległ się telefon domowy. Zazwyczaj najmłodsze rodzeństwo jest najbardziej upierdliwe i porywcze, dlatego też Bianka nawet nie ruszyła się, żeby odebrać. Anne była zawsze pierwsza przy domowym.
            - Tak? Gratuluję! Jesteś wielki! Piątka?! Geniuszu! Super! Ej no, czemu on cię porywa? To święto rodzinne! No, ok. Rozumiem. – Osiemnastolatka powinna zostać aktorką. Jej ukrywanie emocji było doskonałe i zajmowało jej to tylko chwilę. Ułamek sekundy, a ona z podekscytowania potrafiła być spokojna, a wręcz smutna. Oczywiście wszystko mieli ukartowane, więc nie musiały się niczym martwić. Wystarczyło poczekać dwadzieścia pięć minut.

***

            Farid pracował u Josha, zaraz po tym jak, odkrył pewną zależność, podczas testowania produktu. Tylko dzięki niemu mogli postarać się o patent. Starszy mężczyzna siedział nad tym problemem trzy miesiące, tak samo, jak jego zespół analityczny. Żaden z nich nie wiedział, co jest nie tak. Nie mogli zauważyć błędu. W końcu zły i sfrustrowany zostawił papiery na biurku i poszedł do swojego kochanka, prosząc go wzrokiem o pocieszenie. Znali się wtedy dwa i pół roku, więc Młody doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że coś jest nie tak. Nastolatek podszedł wtedy do niego pocałował go głęboko i nie zważając na proszące spojrzenie, gotował dalej obiad. Po godzinie był gotowy pomóc swojemu partnerowi. Ich wieczór był dość owocny w jęki i spełnienie. Była to jednak jedna z nocy, gdy młody mężczyzna nie mógł zasnąć. Po krótkim prysznicu, udał się do gabinetu trzydziesto dwu latka, by wziąć książkę. Nie spodziewał się stosu, dosłownie stosu papierów na biurku i podłodze, jednakże wszystkie były odpowiednio posegregowane i spięte. Przejrzał kilka, były to zwykłe umowy, a dokładniej ich kserokopie, bez podanych nazwisk, sum, Josh doskonale wiedział, co jest mu potrzebne do rozpoznania najważniejszych kontrahentów. W końcu zobaczył to, czym zajmował się jego kochanek. Dokumenty były najbardziej wymiętoszone, popodkreślane ołówkiem i pomarańczowym markerem. Spróbował to wszystko rozszyfrować, rozeznać się. Porównując ciągi liczb wydawało mu się, że zauważył błąd. Mogło to być tylko przeczucie, bo nigdy się czymś takim nie zajmował. Mimo chwilowego zwątpienia, zapisał na karteczce numer strony, linijki, a następnie przepisał ciąg liczb z błędem zaznaczonym w kółko. Wiedział, że może się ośmieszyć przed kochankiem, jednak zostawił mu karteczkę z wiadomością, by to sprawdził. Z samego rana Młody miał mieć zajęcia, a wtedy zdarzało się, że Josh jeszcze spał.
            Następnego dnia Farid wrócił po całym dniu wykładów cholernie zmęczony, ale nie spodziewał się zobaczyć romantycznej kolacji dla dwojga. Praktycznie, gdy tylko zamknęły się za nim drzwi, został przyciągnięty do pocałunku.
            - Rozumiem, że się witasz, ale z jakiej okazji ta kolacja? Przecież nic nie zrobiłem.
            - Jak to nic nie zrobiłeś? Nawet nie wiesz, co znalazłeś! Twoja karteczka, z nocy! Tego szukaliśmy. Dzięki temu zdobędziemy patent na tę technologię. Cały zespół analityków przez prawie dwa miesiące szukał tego błędu. Znalazłeś go tylko ty. – Ponowny pocałunek i powolne pieszczoty rozleniwiły go. Lubił być rozpieszczany.

***

            Młody studiował zaocznie, dlatego też jego egzamin z obrony pracy licencjackiej odbywał się w weekend. Mieli czas na świętowanie, skoro nie wybierali się do pracy. Prócz Sandy, nikt w firmie nie wiedział, co ich łączy. Został zatrudniony za to, że znalazł błąd w ich pracy. Jak i kiedy to zrobił – nie zostało nikomu powiedziane, ale to działało na jego korzyść. To, że nikt nic nie wiedział równało się z tym, że nikt go nie napiętnował i nie umniejszał jego zdolnościom. W końcu jego mężczyzna zawiózł go pod ich wspólny dom.
            - Czyżby kolacja tylko we dwoje? – Lekki śmiech zabrzmiał w jego głosie.
            - Można tak powiedzieć. – Uśmiech Josha nadal przyprawiał go o drżenie serca.
            Po chwili obaj znajdowali się w salonie, a ich uszu dobiegło głośne „GRA – TU – LU – JE – MY!”. Zaraz po tym został wyściskany i wycałowany przez wszystkich swoich bliskich. Stracił rodziców, ale zyskał nową rodzinę. Od swoich przyjaciół z liceum dostał dobrej jakości pióro z długopisem oraz oficjalnymi gratulacjami, podpisanymi przez nich wszystkich. Od Araliela i Diego dostał pojedynczy kluczyk. Popatrzył na nich zdziwiony.
            - Co to jest?
            - Wspominałeś, że po ukończeniu studiów, będzie ci potrzebny gabinet do pracy. Kupiliśmy dwu pokojowe mieszkanie na parterze, które możesz przeznaczyć na co tylko chcesz. Wiemy, że musisz obronić magistra, ale w tym czasie możesz je wynająć. Klucze od skrzynki pocztowej i zapasowe znajdziesz w mieszkaniu. – Farid nie czekając na ich reakcję, rzucił im się ze szczęścia na szyję. Po dość długich podziękowaniach, został przejęty przez siostry.
            - W porównaniu z ich prezentem, nie mamy dla ciebie nic wartościowego, jednak… - Podały mu ładnie zapakowaną paczkę. W środku zobaczył ręcznie robiony album ze zdjęciami ich oraz rodziców z dnia ślubu, kartkę z gratulacjami oraz pióro. Roześmiał się z tego zbiegu okoliczności.
            - Jaki prezent dać za obronę pracy licencjackiej lub magisterskiej? Pióro! – Uśmiechnął się szeroko. – W końcu mam czym pisać. Od roku narzekam, że chcę dostać chociaż jedno porządne. Dzięki! A album jest śliczny. Doceniam waszą pracę, tym bardziej, że nasz rodzinny album zabieracie ze sobą – powiedział, a zaraz po tym został przyciągnięty w ramiona Josha.
            - A ode mnie nic nie chcesz? – Wymruczał mu przy uchu. Młody obrócił się do niego z uśmiechem.
- To chyba już za dużo? Chociaż rzeczywiście nie mogę się już doczekać. – W zamian za te słowa otrzymał długi pocałunek, który przerwał im Araliel chrząkając.
- Nie dawajcie nam aż tyle słodyczy, bo się od niej porzygamy. Też chcemy zobaczyć, co mu kupiłeś. Ruszcie się. – Po chwili chłopakowi zostały przewiązane oczy krawatem, który do tej pory miał na szyi. Śmiał się przy tym, że jest to tak tandetne, że aż go kości bolą ze śmiechu.  Szli dość wolno i krótko. Gdy się zatrzymali, nastolatek wiedział, że są jeszcze w domu. W końcu zobaczył swój prezent.
- O ja pierdole. Przegiąłeś. – Farid nie mógł tego inaczej powiedzieć. Przed sobą widział Mazdę CX-5, którą sobie wymarzył. Po tym, jak znał egzamin na prawo jazdy dwa lata temu, zaczął przeglądać samochody. Nie miał wtedy żadnych funduszy, więc nawet nie myślał o kupnie pojazdu. Kurde, ten samochód był cholernie drogi! Zresztą pokazał go Joshowi, żartując, że chciałby taki kiedyś. Nie spodziewał się tego. Chciał zainwestować i  kupić coś do piętnastu tysięcy, ale to dopiero za rok. A tu takie coś. Jejku. To było cudowne. Cacuszko. Już chciał poczuć, jak się nim jeździ.
- Co ty na to, by się przejechać? Tak na dziesięć minut, a oni dokończą wszystko szykować. Może tak być? – Tak naprawdę nie chciał się przyznać, że wolał nie wpuszczać chłopaka do samochodu, którym nigdy nie jeździł. On sam go testował na dość długim odcinku, więc wiedział, jakie problemy może sprawić nastolatkowi. Ilość koni mechanicznych pod maską była dość duża, więc nie mając za dużej praktyki w jeździe, samochód będzie szarpał.
Młodemu oczy świeciły się od emocji. O to chodziło Joshowi.

***

            Owe pięć lat minęło bardzo szybko. Nim się obejrzał, jego siostry dorosły i stały się młodymi kobietami. Jednakże ich cechy charakteru się nie zmieniły. Bianka nadal była spokojna i rozważna, a Anne zwariowana i roztrzepana. Znalazł pracę, fakt miał to ułatwione. Oprócz tego skończył liceum, zdał maturę, dostał się na studia i je skończył. Wszystko zaczęło się układać. Przeprowadził się do Josha, mógł spokojnie żyć.
Przeżyli też chwilę grozy. Trzy lata temu Araliel miał wypadek samochodowy. Wjechał w niego samochód. Do tej pory nikt nie wiedział, jakim cudem złamał tylko nogę. Prócz kilku siniaków i rozciętego łuku brwiowego nic mu się nie stało. Większość uczestników takich wypadków albo tego nie przeżywa, albo przez pół roku jest w gipsie od obojczyków po palce u stóp.

***

Faridowi wydawało się, że w krótkim czasie po obronie nic ciekawego mu się nie przydarzy. Jednak los często kpi z naszych planów.
- Josh jesteś? - Mężczyźnie nikt nie odpowiedział. Zaniepokoił się lekko, tym bardziej, że wiedział, iż jego partner powinien być w domu. Wrócił później z pracy, ponieważ musiał dokończyć projekt, ale został zapewniony przez Josha, że będzie on na niego czekał. - Kochanie?
Jakie było jego zdziwienie, gdy na stole w salonie odkrył małą złożoną kartkę ze swoim imieniem.

Kochanie, wiem, że zapewne miałeś bardzo ciężki dzień w pracy, jednak bardzo cię proszę byś przyjechał pod podany na drugiej stronie adres.
      Kocham cię,
Josh

        Na przedostatnie zdanie, nie mógł nie zareagować uśmiechem. Jedyną sytuacją, gdy nie mógł wywołać uśmiechu na twarzy, była ogromna wściekłość na kochanka. Zastanawiał się, gdzie ostatnio położył kluczki od swego samochodu. Mężczyzna zawsze się z niego śmiał,  że zamiast dać wszystkie ważne dokumenty i przedmioty w jednym miejscu, by mieć je zawsze pod ręką, on rzucał owe rzeczy tam, gdzie popadnie. Dopiero po dłuższej chwili przypomniał sobie, że jego ostatnia jazda skończyła się dość namiętnie w domu, więc... Zapewne kluczyki były za szafką. Po piętnastu minutach od przeczytania wiadomości mógł wsiąść w samochód i wybrać się w dwudziestominutową podróż.
Gdy dojechał na miejsce zaskoczyło go to, że jest to dróżka prowadząca do polanki, a całość okalały małe lampki. O co w tym wszystkim chodziło? Może powinien zwiewać, gdzie go nogi poniosą? Ruszył przed siebie. Niebo było granatowe, wręcz grafitowe, a rozstawione wzdłuż ścieżki lampki, dawały mało światła. Było uroczo i klimatycznie.
        - Cześć kochanie. - Josh ubrany był tak, jak on lubił najbardziej. Zwykłe, proste dżinsy i lekka koszula. Dwudniowy zarost znaczył jego szczękę.
        - Hej. Znowu coś wykombinowałeś. - Uśmiech wpełzł mu na usta. Chociaż mężczyzna by się do tego nie przyznał nawet pod groźbą tortur, to jednak był romantykiem, a to z kolei rozmiękczało mu serce. Zdarzało im się kłócić, ale nie były to okresy długie i męczące. Przez pierwszy rok związku docierali się, jakby to określiła jego mama, ale nie było to nic złego.
        - Trochę. Nie wiem, czy ten pomysł ci się spodoba. - Dawno nie widział Josha, który byłby skrępowany i zawstydzony. Było to dla niego dziwne, rzadkie i nie wiedział, jak na to zareagować.
- Nie dowiemy się, o ile nie spróbujesz. - Podszedł bliżej do kochanka i przytulił go. Dane mu było jeszcze trochę urosnąć, więc nie był dużo niższy od swego partnera. Oczy miał na wysokości jego ust, co czasem dawało mu usprawiedliwienie, gdy go obserwował. Tego, co miało nastąpić za kilka chwil się nie spodziewał. Josh ukląkł przed nim z małym pudełeczkiem w dłoni. Zaniemówił z wrażenia. O cholera!
       - Wiem, że związki partnerskie nie są unormowane prawnie w naszym państwie, ale co powiesz na to, żeby za mnie wyjść, kiedy już będziemy mogli to zrobić?  - Farid roześmiał się na jego oświadczyny. Nie było to złośliwe, czy nie miłe,  ale z pełnym uczuciem i oddaniem. Zresztą Josh wiedział,  że jego reakcją na stres jest śmiech, więc nie działał pochopnie.
       - Tak, zgadzam się. - Jego usta nakryły te partnera, chociaż ich małżeństwo może nigdy nie dojść do skutku, to jednak cieszył się, że mężczyzna zaryzykował owym pytaniem.
Nie przyzna mu się, że były to chyba najgorsze oświadczyny w historii, które zarazem wydawały mu się najwspanialszymi. A to dlatego, że to wszystko dotyczyło właśnie ich związku. Był cholernie szczęśliwy, zakochany w tym mężczyźnie, a zarazem kochany przez niego.
        - Kocham cię.  - Josh ponownie go pocałował.

***

Tak, można powiedzieć,  że pomimo różnych nieprzyjemnych i stresujących sytuacji, lata, które już ze sobą przeżyli były dobre i wartościowe. 

niedziela, 11 sierpnia 2013

Rozdział 23


Farid nie wiedział, jak powiedzieć siostrom, że idzie na randkę. Taką z romantyczną kolacją i nie tylko. No właśnie. Nie tylko. I w tym tkwił szkopuł. Jak miał im powiedzieć, że zamierza zostać u mężczyzny na noc. Nie dość, że on będzie się czuł skrępowany, to jeszcze wprawi w taki stan siostry, a tego nie chciał. Cholera, cholera, cholera! A tak chciał spędzić noc z Joshem. Zresztą, nawet on o tym nie wie. Cały plan miał w głowie. A raczej zarys planu. Tylko nie wiedział, jak z realizacją. Skrzywił się brzydko. Co teraz? Za godzinę wychodził, a naprawdę nie wiedział, czy znajdzie w sobie odwagę, by poprosić mężczyznę o to, czego pragnął. Kurde! Co on miał zrobić? Nie wspominając nawet o rozmowie z siostrami. Bianka weszła do kuchni, w której siedział jej starszy brat.
- A ty nie idziesz na randkę? - Jak zwykle, zawsze zorientowana dziewczyna, spojrzała na niego.
- Właśnie w tym rzecz, że nie za bardzo mi się chce. - Nie musiał informować młodszej od niego dziewczyny, że jest podjarany jak nigdy.
- Skoro nie chce ci się iść na randkę, to on chyba nie za bardzo o ciebie dba. - Bianka puściła mu oczko. Reakcja chłopaka była dość adekwatna do jej wypowiedzi. Na początku tylko prychnął, by zaraz potem dać młodej kuksańca w bok. Ona natomiast zaczęła się śmiać na jego zachowanie i próbowała uciec przed łaskotkami serwowanymi przez jej przez brata. - Ej, przestań, hahaha, koniec, proszę. - Chłopak jednak nie zamierzał dawać siostrze forów.
- Coś sugerujesz? Wiesz, że nie powinno cię to interesować? - Widząc uśmiech na ustach swojej siostry, zorientował się, że się wygadał. Dość niepostrzeżenie, nie chcąc tego, a jednak zrobił to nieświadomie.
- Kochasz go, prawda? Patrząc na was z boku, widać, że jesteście sobie oddani.
- Kocham go, ale... - Farid zawahał się na chwilę. Czy powinien mówić takie rzeczy młodszej siostrze? Raczej nie, ale to właśnie ona najbardziej go rozumiała. Mieli dużo cech wspólnych, podobne charaktery i podobnie patrzyli na świat. Mimo różnicy wieku, wiedział, że może jej zaufać. - Nigdy mu tego nie powiedziałem. Nie wprost. Czekam aż on pierwszy to zrobi, ale w pewnym sensie... Nie sądzę, że to nastąpi.
- Z Anne stwierdziłyśmy, że praktycznie nie macie czasu dla siebie. Chciałyśmy w jakiś dzień przyszykować wam coś dobrego i wyjść na kilka godzin, ale mógłbyś się na nas wkurzyć. Nie lubimy, gdy wrzeszczysz. Jednak - nastolatka wzięła głęboki oddech - Josh ma dom. W sumie to pomyślałyśmy, że co jakiś czas, mógłbyś zostawiać nas same. – Jak gdyby automatycznie podniosła dłoń na wzór zachowania swojej zmarłej mamy. Wiedziała, że Farid prawie od razu zacznie protestować, więc wolała go za w czasu uciszyć. - Jednak wiedząc, że się na to nie zgodzisz, po wielu kłótniach stwierdziłyśmy, że możesz wynająć niańkę - na to słowo sama się skrzywiła - ale tylko po to, byś miał spokojne sumienie, że nie zostawiasz nas samych. - Szczęka chłopaka zapewne, znajdowała się na poziomie podłogi. Nie miał pojęcia, jak zareagować na takie słowa. - Wiedząc, że masz dzisiaj randkę, złożyłyśmy się w dwie i przyjdzie do nas dziewiętnastoletnia kuzynka Michaela. - Właśnie w tym momencie chłopak zorientował się, że jego młodsze siostry, wysyłały go do domu, a dokładniej do łóżka jego partnera. Co za wstrętne, kochane, małe żmije. Ułatwiły mu wszystko. Wyszczerzył się do Bianki
- Dzięki młoda. To ja lecę się przebrać. - Mina nastolatki wyrażała zdziwienie. - Nie spodziewałaś się, że tak łatwo się zgodzę? - Po ich domu rozszedł się śmiech. - Nie mam po co się upierać, że wrócę. Przyda nam się trochę odpoczynku od siebie.
Zaraz po tym, gdy znalazł się w swoim pokoju, odtańczył dziki taniec radości. Nawet nie musiał się wysilać z wymyśleniem usprawiedliwienia. Dobrze mieć domyślne siostry, które chciały dla niego jak najlepiej. W pewnym sensie, uratowały mu skórę. Teraz jednak musiał wziąć krótki prysznic. Miał całe pół godziny na doprowadzenie się do porządku. Zajmie mu to dziesięć minut. Podrapał się po brodzie. Jednak dłużej. Nie golił się od dwóch dni i najwyższy czas, by zredukować owłosienie na policzkach do minimum.

***

            Mimo początkowej radości Młody czuł się zawstydzony, siedząc z Joshem w miłej, przytulnej knajpce. Niektóre osoby znajdujące się na sali zerkały na nich co chwilę, ponieważ mężczyzna trzymał swoją dłonią jego rękę i gładził ją delikatnie kciukiem. Wcześniej byli na fajnym filmie, komedia połączona z kinem akcji, jak dla niego zestawienie idealne. Na seansie czuł ramię mężczyzny na swoim karku, jednak było to całkiem wygodne, czego wcześniej nigdy by nie powiedział. Zawsze wydawało mu się, że taka pozycja jest idealna dla całkowitego bólu tego małego fragmentu kręgosłupa.
- Nad czym myślisz? Pytałem cię o jedną rzecz trzy razy, a ty nadal milczysz. - W tonie głosu mężczyzny było słychać śmiech. Farid zarumienił się delikatnie, nie wiedząc, jak wybrnąć z tej niekomfortowej dla niego sytuacji.
-Wybacz, zamyśliłem się. Co mówiłeś? - Policzki paliły go żywym ogniem. Nie było to związane z ową sytuacją, no może w pewnym sensie.
Wzrok mężczyzny skupiony na nim był bardzo intensywny, płonący. A on domyślał się, dlaczego. Josh wiedział, że zostaje u niego na noc, a to go podekscytowało. Faktem jest, że dwudziestosiedmiolatek w ogóle się tego nie spodziewał. Zaproponował mu to, ale nie przypuszczał, że się zgodzi. Od tej pory ciężko mu było wysiedzieć w kinie, czy tak jak teraz w knajpie. Jednakże wiedział, że to wyjdzie mu na dobre. Po przekazaniu mu tej informacji, Farid zachowywał się tak, jakby popełniał najpoważniejsze przestępstwo, a tak przecież nie było. Chciał mu się oddać, okazać całkowite zaufanie, bo to właśnie z tym wiązał się pełnowartościowy seks. Przypuszczał, jak dla nastolatka musi to być stresujące, dlatego też nie skrócił swojego planu do kina i wylądowania u niego w łóżku. Obserwując przez pół wieczora chłopaka, wiedział, że dobrze zrobił, ponieważ stawał się on coraz bardziej odprężony. Nawet teraz, gdy zarumienił się pod jego spojrzeniem był uśmiechnięty i zrelaksowany. Araliel ostrzegł go, na co powinien zwracać uwagę w postawie Młodego i to też robił.
Gdy wszedł do niego do domu przywitać się z jego siostrami, tak jak to zawsze robił, Farid mimo uśmiechu na ustach, ramiona miał bardzo spięte. Nie dziwił się tym, jak zobaczył w salonie na oko dwudziestoletnią dziewczynę, typ profesorki, która patrzyła na nich z pogardą. To Anne wyjaśniła mu, co ta antypatyczna kobieta robiła u nich w domu. Może nie dokładnie, ale już po tym wiedział, jaka była decyzja nastolatka. Patrząc na Madeline, stwierdził, że za nic w świecie nie zgodzi się, by ta zła, młoda kobieta, została z siostrami jego partnera.
- Wie pani, co, zaszła jakaś pomyłka, ponieważ z dziewczynami nikt nie musi zostać na noc.  Z moim partnerem zmieniliśmy plany co do naszego wyjścia, więc niestety musimy pani podziękować. Oczywiście zapłacimy za taksówkę oraz połowę dzisiejszego wynagrodzenia za stratę, jaką jest pani czas. - Wzrok dziewczyny stał się nagle pseudo przyjazny i chciwy zarazem.
- Oczywiście, nie ma problemu. W każdej chwili proszę do mnie dzwonić, gdyby pan czegoś potrzebował. - Oblizała swoje usta. Josh siłą woli powstrzymywał dreszcze obrzydzenia. Wyciągnął z portfela podaną przez kobietę kwotę i pożegnał ją. Ta baba była ohydna. Głupia dziewuszka, która myślała, że może mu się spodobać. Nienawidził takich babsztyli. Gdy już zostali sami, wszyscy wspólnie odetchnęli.
- Nigdy więcej. Co ona sobie myślała? Przychodzi do czyjegoś domu i jeszcze wzrokiem oskarża właścicieli, jakby byli jakimś nic nie wartym gównem. Przykro mi Josh, ale nie zostawię ich samych na noc. Jakby im się coś wydarzyło nie wybaczyłbym sobie tego. Zresztą sam powiedziałeś, że zostajemy.
- Kochanie, moja sekretarka ma małego syna, który jest dość ciekawski. Ale jeżeliby ci to nie przeszkadzało, to jestem z nią już ugadany, że przyjedzie do was. Miałem plan awaryjny, gdybyś się zgodził. Ale trochę mnie wyprzedziliście.

Poczuł, jak Farid szczypie go w rękę. Kurde, bolało.
- Ależ ty nie delikatny. Coś się stało?
- Kochanie, próbowałem mówić do ciebie przez ostatnie dziesięć minut. A ty się wyłączyłeś. W końcu musiałem zastosować brutalne środki. - Śmiech chłopaka był uroczy. Chociaż, gdyby mu to powiedział, zapewne zwątpiłby w to, co mówi. Jego kochanek był czasem dość drastyczny w wpajaniu mu pewnych rzeczy. Farid prawie niedostrzegalnie zaczął przysuwać swoje krzesło do jego, gdy odległość wydała mu się odpowiednia uścisnął pod serwetką jego kolano. Cholera, kto mógł wiedzieć, że ten chłopak, gdy przełamie swoje wewnętrzne opory potrafi być taki namiętny. Gdyby nie wiedza, że jest prawiczkiem, czasem byłby skłonny stwierdzić, iż jest inaczej. Jednak nie wątpił w słowa nastolatka. Poczuł na swym uchu jego oddech, a zaraz potem lekki pocałunek w małżowinę uszną.
- Chcesz iść do domu? - Nie mógł nie wypowiedzieć tego pytania. Cisnęło mu się na usta, odkąd kelnerka przyjęła ich zamówienia.
- Tak. Za chwilę, chcę najpierw skończyć swoje danie. - Josh zdziwił się lekko. Nie wolał jego? Mógłby zostać jego deserem.
Farid, jak na złość jadł powoli, delektując się posiłkiem. Po kolejnych piętnastu minutach, był najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, gdy Młody skończył się pożywiać. Przywołał kelnerkę by zapłacić za rachunek, po czym wstał i podał rękę swojemu partnerowi. Kto by przypuszczał, że wielki pan prezes Josh Sherman wejdzie pod pantofel osiemnastolatka. A jednak pasowało mu to. Najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Nie chciał wyjść na jakiegoś zboczeńca, czy niecierpliwca, ale pragnął właśnie w tym momencie całować usta chłopaka, rozbierać go powoli, by zaraz potem skosztować całe jego ciało. Dosłownie i w przenośni.  Do tej pory, nastolatek pozwalał mu na wiele, jednak zabraniał tylko jednej rzeczy: nie mogli uprawiać seksu. Nigdy. Aż do dzisiejszego dnia. Mógł go przygotowywać, ale nic więcej. Farid zawsze miał opory przed oddaniem mu się, a gdy był blisko zgody... Zawsze coś się wydarzało, więc musieli przerywać swoje pieszczoty albo, jak było w większość przypadków, przyspieszyć je, by osiągnąć spełnienie.
Młody nie chciał przyznać się mężczyźnie, że tylko trochę boi się ich stosunku. Dzięki ich wcześniejszym zachowaniom, w większości wiedział, czego się spodziewać. A to pozwalało mu odetchnąć, odstresować się. Jego przedłużenie kolacji było celowe. Wiedział, że Josh jest typem człowieka niecierpliwego, dlatego wolał delikatnie go pobudzić i opóźnić wszystko. Widząc, w jaki sposób prowadzi, mógł tylko przypuszczać, że będzie on dzisiaj bardzo aktywny w zaspokajaniu go. Zawsze brał to sobie za punkt honoru. W pewnym momencie zaczęło go to bawić, jednak nie wykorzystywał tego. Przynajmniej nie świadomie. Wiadome w końcu, że posiadając pewną wiedzę o czyichś zachowaniach, wykorzystujemy ją dla własnych celów, ale bez pełnej świadomości owego czynu. Na początku ich znajomości, gdy Josh wychodził i otwierał mu drzwi od samochodu z jego strony, zawsze był podenerwowany, teraz jednak polubił to. Nie czuł się przez to mniej męski. Po prostu jego kochanek potrzebował zachowywać się w stosunku do niego szarmancko. Wpajano mu to w domu, więc nie zamierzał mu tego zabronić. Gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi od domu Josha, poczuł na swych ustach pocałunek mężczyzny. Był on namiętny, pełen niewyjaśnionej tęsknoty, a zarazem to wszystko było bardzo czułe.
Josh nie wiedział, co się w nim zmieniło. Wcześniej nie patrzyłby na uczucia kochanka, czy partnera tylko chodził nadal do burdelu Diego i Araliela. Jednak w przypadku chłopaka przed nim... Nie mógł mu tego zrobić, a najlepsze w tym wszystkim było to, że nawet nie chciał.
- Pragnę cię. Chcę się z tobą kochać. - Usłyszał w swoim uchu szept nastolatka. Jak powinien zareagować na te słowa?.
- Kocham cię. Też cię pragnę. Jesteś dla mnie cholernie ważny. - Poczuł, jak pod jego rękami całe ciało Farida stężało.
- Kochasz mnie, bo chcę ci się oddać? - Głowa chłopaka była opuszczona, głos cichy i niepewny. Czy on dobrze usłyszał? Czy nie udowadniał mu ostatnio, że naprawdę go kocha?
- Chyba zidiociałeś. - Podniósł palcem podbródek Młodego. - Uwierz, że w tej sprawie nigdy bym cię nie okłamał. Ciebie ani żadnej innej osoby. Ale jeżeli chcesz dowodu to musisz mi dać pięć minut. Muszę iść do swojego gabinetu po jedną rzecz.
Farid patrzył niepewnie na oddalającego się mężczyznę. Wiedział, że go zranił, ale on zniszczył już swoją umowę, a mężczyzna nadal posiadał ją w swoich dokumentach. Poszedł sam do kuchni. Czuł się tu jak w domu, więc nie obawiał się wziąć sobie samemu coś do jedzenia, czy do picia. W tym przypadku wziął z lodówki zmrożony sok jabłkowo-miętowy. Słyszał, jak Josh schodzi ze schodów, a po chwili kieruje się w stronę kuchni. Co powinien mu powiedzieć, przeprosić?
Przypuszczał, że nie uwierzy w jego kocham. Dlatego też na całej stercie papierów umieścił ich umowę. Miał ją dzisiaj spalić, ale po ich wspólnej nocy. Plany trochę się pozmieniały, ale dobrze się stało. Właśnie teraz uświadomił sobie, że już po ich stosunku, Farid mógłby odebrać jego czyn, jako zerwanie umowy, bo osiągnął to, co chciał. Czemu wcześniej o tym nie pomyślał.?
- Miałem to dzisiaj zrobić. - Pokazał mu umowę i wziął z szafki zapałki. Widząc minę nastolatka miał ochotę się roześmiać. - Kochanie, chciałem zrobić to już wcześniej, ale prawie nigdy nie było okazji. Częściej bywaliśmy u ciebie, niż u mnie, dlatego nie miałem jak tego wykonać. Skoro ty zniszczyłeś umowę u siebie w domu, ja chcę to zrobić u siebie. - Zaraz po tych słowach podpalił dokument i trzymał nad zlewem. Gdy ogień prawie sięgnął jego palców wyrzucił go do zlewu i zalał resztki popiołu wodą. - Mam nadzieję, że teraz mi wierzysz, bo naprawdę cię kocham.
- Ja ciebie też. - Tym razem to Farid pierwszy pocałował Josha.
Czuł się szczęśliwy. Wiedział, że mężczyzna naprawdę dba o niego i mimo wszystko szanuje. Nie ze względu na umowę, a na niego. Właśnie teraz mógłby góry przenosić. Chociaż lekkie pocałunki i jego nogi oplecione na biodrach tego faceta też były ciekawą opcją. Tym bardziej, że Josh właśnie zabierał go do swojej sypialni. Poczuł się niepewnie. Powinien to zrobić? Musiał mu zadać jedno pytanie.
- Czy jeżeli poproszę, żebyś przerwał, zrobisz to?
- Oczywiście, że tak. W każdej chwili możesz się wycofać. Musisz tylko powiedzieć. - Gdy drzwi sypialni zamknęły się za nimi, Farid był już podniecony dotykiem i ich pocałunkami. Poczuł za swoimi plecami ścianę, więc opuścił spokojnie nogi. Josh otarł się o jego biodra, dociskając swój wzwód do jego. Nie mógł powstrzymać jęku, choćby chciał.
- Pragnę cię Faridzie. Uwielbiam, gdy jesteś pode mną i pozwalasz mi się kochać.
Sam nie wiedział, czemu mówi to wszystko. Czuł, że powinien, a lekkie westchnienie i całus na szczęce tylko potwierdził jego przypuszczenia. Schylił się lekko i musnął wargami, płatek ucha chłopaka. Zadrżał na to. Uwielbiał każde z erogennych miejsc na ciele Farida. Zawsze, gdy je uciskał, dotykał, muskał palcami, czy też całował, mógł poznać każdą reakcję Młodego na konkretny rodzaj pieszczot. Uwielbiał odkrywać i testować owe miejsca. Nastolatek wtedy często wił się, wzdychał, jęczał, krzyczał. Nie wstydził się reakcji swego ciała, co go jeszcze bardziej podniecało.
Całując lekko grdykę, ściągnął z niego koszulkę. Sam czuł, jak chłopak zajmuje się  guzikami jego koszuli, odpinając cztery pierwsze, muskając jego klatkę piersiową, by następnie skierować dłonie na guzik przy mankiecie. Uwielbiał, gdy Młody chwytał czule jego nadgarstek. Jego dotyk tam był... inny. Nie potrafił tego sprecyzować, ale zawsze mu się to podobało. Gdy tylko został uwolniony od lekkiego nacisku na nadgarstkach Farid podciągnął dość mocno jego koszulę do góry, po czym ściągnął mu ją przez głowę. Gdy tylko wylądowała na podłodze, wilgotny język prześlizgnął się po jego sutku. Jak mógł zapomnieć, że Farid także lubił odkrywać wrażliwe miejsca na jego ciele, co niekiedy zdarzało mu się wykorzystywać? Nie mógł się na niego o to gniewać, bo zawsze po takim wyczynie, dostawał głęboki pocałunek.
- Nie kochanie, dzisiaj ja prowadzę. Ty zrobisz to, kiedy indziej. - Jak mógł aż tak obniżyć głos mówiąc do nastolatka? Tego nie wiedział, ale podobały mu się dreszcze w ciele Farida. Oj tak, to było seksowne.
Jak ktoś, tam na górze, nie patrząc na nazwę nadaną przez ludzi, mógł stworzyć tak skromnego, seksownego mężczyznę o charakterze diabełka? Cud nad cuda? Sandy śmiała się z niego, gdy opowiadał jej o Młodym. Raz z łaską powiedziała mu, że widać, jak go wzięło, dlatego nie może się powstrzymać od śmiechu, a nie z powodu tego, co opowiada. Chociaż czasem i tak się zdarzało, gdy mówił, co Anne i Bianka wykombinowały. Kobieta zawsze wtedy wyobrażała sobie, że jej syn będzie zachowywał się podobnie. Wiedział też, co jego słowa wywołały w ciele chłopaka. Ponownie lekko się pochylił, by ucałować te kuszące wargi. Były teraz krwistoczerwone, a oczy jego kochanka przysłonięte powiekami. Cholera, czysty obraz rozpusty. Zawsze, gdy zauważał przymknięte oczy Farida, sam obserwował go bez skrępowania. Nie wiedział, czy Młody tego nie wyczuwa, czy też nie zwraca na to uwagi. Chwycił go pod pośladkami, a on oplótł go swymi nogami. Chciał go mieć w łóżku, teraz, zaraz. Nie mógł czekać dłużej. Słyszał krótki krzyk nastolatka, gdy opuścił go na posłanie. W końcu nagle stracił przyczepność i była to reakcja instynktowna. Widział jego wzrok na sobie, dlatego nie wstydząc się swego ciała, najpierw ściągnął ze stóp buty i skarpetki, by zaraz potem odpiąć guzik spranych dżinsów. Farid oblizał się na ten widok, jednak nie ruszył w jego stronę. Czekał na niego, samemu powtarzając po chwili jego ruchy. Z tym, że dodatkowo rozpiął on zamek w swoich spodniach, ukazując kawałek bokserek i robiąc więcej miejsca swojej erekcji.
- Czemu jesteś tak seksowny? Można dostać orgazmu od samego patrzenia na ciebie. - Uwielbiał wywoływać na jego twarzy rumieńce. Był wtedy jeszcze przystojniejszy. Zawstydzony, ale i pewny siebie.
- Skoro jestem seksowny, to dlaczego jeszcze cię nie ma przy mnie? - Musiał mu przyznać rację.
Wsunął się na jego ciało, muskając je lekkim dotykiem warg. Gdy całował udo chłopaka, w końcu otrzymał taką reakcję, jakiej oczekiwał. Młody jęknął gardłowo i pchnął biodra do góry. Widać było, że nawet nie zorientował się, kiedy ściągnął mu bokserki razem ze spodniami. Gdy na początku wiązał się z nim umową, sądził, że jest on raczej spokojny w charakterze i łóżku. Okazało się jednak, że był w dużym błędzie. Kto mógłby przypuszczać, że po chwilowym wypaleniu emocjonalnym, Farid okaże się takimi ogniem? I chyba za to go tak kochał.
Nie mógł już tego wytrzymać. Josh całował powoli całe jego ciało. Sęk w tym, że robił to stanowczo za wolno. Chciał poczuć cały jego ciężar na sobie. Móc go dotykać, drapać krótkimi paznokciami po jego ciele, by jęczał z przyjemności. Cholera, czy był zboczony? Czuł się pewnie z mężczyzną, mógł sobie na wiele pozwolić, a to nakręcało go jeszcze bardziej. Zachowywał się jak dziwka? Nie czuł się tak i nie zamierzał. Trwał w dziwnym, popierdolonym związku, ale podobało mu się to.
- Chodź do mnie. Chcę cię bliżej. Proszę.  
Gdy o coś prosił, Josh rzadko mu tego odmawiał. Może, dlatego, że działo się to dość rzadko? Jeżeli już to robił, to praktycznie tylko w sypialni. Tak było i tym razem, gdy poczuł męskie ciało na swoim. Kochał się całować z tym facetem. Wzbudzało to w nim jeszcze większą pasję i pragnienie. A Josh zawsze mu ofiarowywał swoje usta. Lubił się z nim droczyć, że jest tulaśny. On? Na pewno nie! No może troszeczkę. Ale to chyba nikomu nie szkodziło. Kurde, czemu zawsze jęczał, gdy mężczyzna lizał jego jabłko Adama? Nigdy nie umiał powstrzymać owej reakcji. Lepiej by mu było, gdyby wyłączył myślenie, ale sam chciał wiedzieć, na co reaguje jego organizm. Oby tylko...
- Och. - Uwielbiał, gdy po tym drobnym zabiegu Josh dmuchał na mokre miejsce. - Chcesz mnie dzisiaj doprowadzić do szaleństwa?
 - Oczywiście. Nie wiedziałeś? Miałem to w planach od samego początku. Nie moja wina, że jesteś tak mało spostrzegawczy, kochanie.
- O kurwa. Tak, proszę, zrób tak jeszcze raz. - Usłyszał w uchu cichy śmiech partnera. Kiedy zamknął oczy? Pewnie wtedy, gdy ten niewyżyty zboczeniec ugryzł lekko jego bok. Otworzył powieki i zobaczył czujny wzrok partnera na sobie. - Czemu jeszcze masz na sobie spodnie? Cholernie mnie drażnią. - I z czego ten idiota się śmiał? Jego ciało było wrażliwe na każdy najmniejszy dotyk.
Jądra zaczynały go boleć i sądził, że zamiast krwi ma w żyłach czysty ogień. Josh zsunął się z niego i ściągnął dżinsy opinające mu tyłek. Chciał mieć dłonie na tym seksownym, twardym tyłku. Czasem pojawiało mu się w głowie pytanie, czy kochanek też kiedyś mu się odda. Jednak wolał o to nie pytać ani nie prosić. Jeżeli będzie chciał to zrobić w taki sposób, to sam mu to powie. Nie zamierzał go naciskać. Chciałby, ale nie wymusi tego.
Po rozebraniu się, ponownie położył się na swym kochanku. Fakt, faktem podpierał się na przedramionach, by go nie zgnieść, ale dociskał do niego swe biodra i od czasu do czasu tarł. Farid szukał ciągle kontaktu między ich ciałami, on jednak nie miał zamiaru pozwolić mu dojść w ten sposób. Lizał i podgryzał obojczyk chłopaka, ten jednak nie pozostawał mu dłużny masując delikatnie jego plecy, czy też drażniąc je paznokciami. Doskonale zdawał sobie sprawę, że Młody co jakiś czas zsuwa swoje dłonie na jego pośladki, by je ugniatać, ale także wsuwał palec między dwie półkule drażniąc najwrażliwszą część jego ciała. Wiedział, że on chciałby się kiedyś między nimi znaleźć i zapewne sam mu to zaproponuje, ale nie dzisiaj i na pewno nie w trakcie najbliższego tygodnia, czy dwóch. Zsunął się w stronę sutka i polizał lekko. Chłopak znów wypchnął biodra, ocierając się o niego, a on w zamian za to obniżył jeszcze bardziej swe wargi i zaczął ssać tę małą kuleczkę. Wyciągnął rękę w bok praktycznie po omacku szukając małej półki. Gdy tylko jego dłoń trafiła na kant, zsunął ją kawałek i wyciągnął z szafki lubrykant. Nie chciał kochać się z chłopakiem z założoną prezerwatywą. Właśnie dlatego zdecydował się na badania. Chciał mieć pewność, że niczym go nie zarazi. Wylał trochę zimnej mazi na palce, gdzie trochę ją roztarł. Nie próbował odciągać uwagi nastolatka od drapania go po głowie i karku, dlatego też nie przerywając ssania drugiego już sutka, pomasował opuszkiem palca wejście Farida. Na jego reakcję nie musiał długo czekać, całe ciało chłopaka spięło się, a on sam otworzył oczy.
- Nie bój się. Muszę cię przygotować. Na początku może ci się to nie podobać, ale postaraj się zrelaksować. - Za odpowiedź musiało mu wystarczyć kiwnięcie głową. Obniżył się jeszcze bardziej i polizał główkę penisa Farida.
Instynktownie na to zachowanie ze strony mężczyzny, wypchnął biodra do przodu. Stresował się. Jasne, posiadał wiedzę teoretyczną, w końcu miał dużo czasu, by się jakoś na to wszystko przygotować. Działania Josha odwróciły jego uwagę od jednej, natrętnej myśli. Czy będzie bolało? Wcześniej mężczyzna też go przygotowywał, ale nigdy nie zdarzyło się nic więcej.
Oddech nastolatka przyspieszał gwałtownie, coraz częściej mógł usłyszeć jego jęki. Wsunął głębiej w usta jego erekcję i przełknął. Z ust Farida wydostał się krzyk. Podobało mu się doprowadzenie go do dreszczy i krzyków. Najwyraźniej Młody nie zdawał sobie sprawy z tego, że nadal muskał i głaskał jego wejście, zagłębiając co chwilę opuszek palca. Jego jądra bolały od napięcia. Widzieć Farida tak chętnego i otwartego na niego, dającego mu władzę nad swoim ciałem... Wszystkie jego starania i zabiegi były tego warte. Pomasował dłonią swoją erekcję by ulżyć trochę bólowi. Nie przypuszczał, że zareaguje na to głośnym jękiem i odrzuceniem głowy do tyłu. Jednak razem z tym ruchem, dał dość sporą dawkę przyjemności swojemu kochankowi. Spod przymkniętych powiek zauważył, jak Młody wygiął plecy w łuk.
- Obróć się do mnie.
Zachrypnięty głos Farida nie pozostawiał za wiele do wyboru. Podniósł się na początku do siadu, by zaraz potem umieścić uda nad głową chłopaka. Gdy obniżył się do męskości swojego partnera, poczuł krótkie pocałunki na trzonie swojej erekcji. Jednak zagłębienie się w te chętne usta było doznaniem elektryzującym. Szarpnął biodrami do przodu, wchodząc coraz głębiej w ciepłe i wilgotne wargi. Odwzorowywał ruchy chłopaka na jego penisie, zarazem przygotowując go na penetrację. Zagłębił w ciele nastolatka jeden palec, jednak on jakby tego nie zauważył, jedyną reakcją, jaką zauważył, a raczej usłyszał było dość głośne westchnienie, które odczuł też na swoim fiucie. Kurwa, to było dobre. Nie czując oporu ze strony Farida, wsunął w jego wnętrze drugi palec i zaczął nimi delikatnie ruszać w przód i w tył, naśladując ruchy, które będzie wykonywał. Gdy przy tej czynności nastolatek się rozluźnił, powoli zgiął palce i zaczął je krzyżować.
- Co ty? Och. - Tak. W końcu znalazł ten malutki splocik nerwów. - Dobrze. Och. Proszę. Och. Rób tak dalej nie przestawaj. Och - Biodra nastolatka nabierały na jego dłoń.
Chciał doprowadzić go do orgazmu. Teraz. Przesunął swoim językiem po całym trzonie penisa Farida, spróbował objąć go lekko śliskim organem i metodycznie przesuwał się do góry. Młody jęczał i wił się, wszczepiając palce w pościel. Jego plecy wygięły się w łuk i jak na razie nie miały w planie opaść do poprzedniej pozycji. Drugą ręką sięgnął do jąder chłopaka i pomasował je lekko.
- Och. Przestań. Zamęczysz mnie. - Krzyk nastolatka rozszedł się po pokoju. - Nie chcę teraz. Nie. Jeszcze. Och. - Całą powierzchnią języka przesunął po wrażliwej główce, smakując preelakujat, na sam koniec zahaczając czubeczkiem o wrażliwą dziurkę. Gdy w tym samym czasie ugniótł delikatnie jego jądra, a trzema już palcami trafił w splot nerwów, Farid jęknął gardłowo, podkurczył palce stóp i doszedł w jego usta.
Nie wiedział, co się z nim dzieje, czuł się, jakby go stratowało stado rozpędzonych koni, a zarazem ktoś rozlał lawę w całym jego ciele. Zabrakło mu oddechu, a pod zaciśniętymi powiekami zrobiło się jasno. Chyba nie stracił przytomności? Miał taką nadzieję. To byłoby dla niego zbyt zawstydzające. Ten orgazm był chyba najsilniejszym, jaki przeżył.
Josh w czasie, gdy Farid zaczął dochodzić do siebie, zdążył podnieść się do siadu i usiąść na nogach obok niego. Obserwował, jak chłopak wraca do siebie. Rozchylone, karminowe wargi, łapiące z zachłannością powietrze. Czoło i szyja skroplone spływającym już potem. Ręce powoli puszczające materiał kołdry. Dotknął jego policzka, by zaraz po tym musnąć go w delikatnej pieszczocie.
- Jezu, co ty ze mną robisz? - Młody przysłonił przedramieniem oczy. Jego penis zaczął powoli mięknąć, na co on nie zamierzał pozwolić.
Farid odsłonił z niedowierzaniem oczy, gdy w jego tyłku ponownie znalazły się palce szukające jednego punktu. To, dlatego odczuwał pewnego rodzaju dyskomfort, tak, jakby był pusty w środku. Nie był nawet do końca świadom, że mężczyzna zdążył go przygotować. U podstawy jego półtwardego penisa wylądowała dłoń Josha. Gdy poczuł na wrażliwym jeszcze członku tak intensywny dotyk, zadrżał z powodu ponownego podniecenia. Jego partner jedną dłonią pieścił jego odbyt, a drugą fiuta. Cholera. To było zbyt dobre. Rozsuwając jeszcze szerzej nogi, podniósł się lekko tak, by Joshowi było wygodnie go masować i pieścić, a zarazem, by mógł namiętnie całować jego usta. Dużo nie było mu potrzebne, by stać się ponownie twardym. Był młody, a młodość rządzi się swoimi prawami.
- Oj, nie ładnie kochany. Posuwasz moją rękę zamiast nabijać się na coś innego. - Jego palce działały cuda. Nagle zgiął je, zaplótł ze sobą by wsunąć głębiej i już nie muskać, a uderzyć w ten magiczny punkt wewnątrz jego ciała.
- To może byś się tak przesunął, wtedy byłbym w stanie się na niego nabijać.
- Obróć się na brzuch. Będzie ci łatwiej i będzie mniej bolało.
- Nie chcę tego. Mogę kontrolować teraz sytuację, tylko chwilę. - Wiedział, że Joshowi zależy na jego komforcie, dlatego też postanowił to wykorzystać. Mężczyzna usiadł na swoich nogach, a on zaparł się na kolanach i zaczął powoli obniżać na jego główkę. Gdy dotknął nią delikatnie swojego wejścia, zawahał się. Jego kochanek nie dał mu jednak wyboru i przytrzymując tak jak wcześniej jego biodra, pchnął lekko do przodu.
Widział owe zawahanie i doskonale zdawał sobie sprawę, z czego ono wynika. Pchnął swymi biodrami, by pokazać nastolatkowi, że ból w większość jest w jego głowie. Młody zdążył tylko sapnąć z wrażenia na tę ingerencję, ponieważ nakrył jego wargi swoimi i wsunął w jego słodkie usta język. Przejechał nim lekko po podniebieniu nastolatka, by zaraz zassać się na jego śliskim organie. W czasie, gdy pogłębiał ich pocałunek, jego ręka ponownie wylądowała na penisie chłopaka, głaszcząc jego trzon i co chwilę zacieśniając uchwyt, trąc w górę i dół. Czując jego rozluźnienie, ponownie pchnął biodrami, tym razem mocniej i szybciej. Prócz krótkiego ściśnięcia jego ramion, Farid nie pokazał, że czuje jakiś dyskomfort. Za trzecim ruchem udało mu się wejść całemu. Czuł gorące i wilgotne mięśnie, zaciskające się na nim, a zarazem, jak gdyby wpychające go głębiej. Odsunął się trochę od Młodego.
Zaczęło mu brakować tchu. Josh oderwał jego uwagę od tego, co robił w jego ciele. Dziwnie się czuł tam na dole. Rozpychanie było dość specyficznym odczuciem. Nie wiedział, czy mu ono pasuje, czy też nie. Uniósł się lekko, wysuwając delikatnie penisa mężczyzny ze swego ciała, by zaraz po tym opaść z lekkim skrzywieniem.
Widząc, że jego kochanek źle znosił wybraną przez siebie pozycję, chwycił go pod kolanami, wysunął się lekko z jego wnętrza i rzucił chłopaka plecami na łóżko. Widział niepewny wzrok Farida na sobie, więc nie czekając dłużej wsunął się na jego ciało, główką swego penisa muskając wejście chłopaka.
- Proszę. Nie mogę już dłużej. - Farid musnął nadgarstkiem swego penisa i zadrżał. Chwycił za przegub jego dłoni, a drugą chwycił delikatnie jego plecy.
Wsunął się w to chętne ciało. Pchnął biodrami, jednak nie znalazł jeszcze tego, czego chciał. Zmienił lekko kąt uderzeń, a krzyk Farida był najlepszą nagrodą.
- Czemu nie mówiłeś, że to takie dobre. Och. - Uczepił się jego ramion, drżąc gwałtownie. Młody nie mógł powstrzymać krzyków i jęków wychodzących z jego ust.
On sam czuł coraz bardziej rosnące podniecenie. Stale starał się uderzać w wybrane przez siebie miejsce. Jego dłonie błądziły po ciele chłopaka, masując, ugniatając je, a wargi całował nagi obojczyk. Kochał pieścić to konkretne miejsce na jego ciele. Skupiał na nim dużą część uwagi. Farid gładził jego plecy, ugniatał dłońmi pośladki, od czasu do czasu sięgając jąder i pieszcząc je delikatnie. Właśnie wtedy, za każdym razem miał ochotę eksplodować w jego ciele, a zaciskające się na nim mięśnie tylko ułatwiały mu drogę. On jednak starał się blokować orgazm najdłużej, jak się dało. Jego jądra były już obolałe, a lekki dotyk Farida powodował ukojenie. Penis nastolatka ocierał się o jego brzuch, sącząc na niego preelakujat. Było mu tak dobrze, że nie mógł powstrzymać swoich jęków. Jego ruchy stały się bardziej chaotyczne, płytkie i szybsze. Ciało nastolatka mówiło mu, że ten jest już bliski orgazmu. Jego mięśnie drgały mocno, ciało było mokre od potu, a stopy Farida znajdujące się na jego tyłku, dociskały go mocniej do jego ciała. Obaj dążyli do spełnienia. Nakrył swą dłonią erekcję Farida, dzięki temu z każdym ruchem, jego czubek wbijał się w jego dłoń. Tylko kilku sekund brakowało im obu, aby dojść. To Farid pierwszy wystrzelił w dłoń swego partnera, ogłaszając to zachrypłym jękiem. Chwilę po nim dołączył do niego jego kochanek. Josh nie pilnował się i opadł na gorące i spocone ciało Młodego. Gdy zdążył złapać jakoś oddech, podniósł się na łokciach. Nastolatek patrzył na niego z lekkim, zadowolonym uśmiechem. Nie chciał z niego wychodzić, a najwyraźniej i Faridowi nie przeszkadzał jego penis wewnątrz ciała. Czuł, jak powoli mięknie w tym słodkim ciałku.
- Kocham cię. - Pocałował jego usta przewracając się razem z nastolatkiem. Przytulił go mocno do siebie, kładąc mu pod głowę ramię.
- Ja też cię kocham.

Wkrótce obaj odpłynęli do krainy Morfeusza, jednak  ich drzemka nie trwała długo. Po owym odpoczynku byli gotowi, by dać sobie jeszcze trochę przyjemności. Pierwszy raz wymęczył ich fizycznie i emocjonalnie. Teraz mogli zdziałać więcej.

niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział 22


            Kolejne dwa tygodnie minęły wszystkim spokojnie. Araliel otworzył swoją firmę. Na początku nie prosperowała zbyt dobrze, zajmowała się tylko obsługą biznesu jego i Diego. Jednakże wciąż miał nadzieję, że uda mu się rozwinąć skrzydła. Anne i Bianka nadal spotykały się ze swoimi chłopkami, jednak były coraz bardziej zdenerwowane.
            Ten krótki okres dwóch tygodni był dla trójki rodzeństwa naprawdę męczący, stresujący i nie do wytrzymania. Wiedzieli, że po tym czasie będą ze sobą, jak dawniej jako rodzina albo ich rozdzielą. A żadne z nich tego nie chciało. Cholera! Dzień przed rozprawą sądową był najgorszym zaraz po śmierci rodziców. Wszyscy nie mogli spać, czuli się zmarnowani, niewyspani, jednakże ciągle mieli nadzieję. Wiedzieli, że następny dzień będzie drogą przez mękę, ale dawali sobie radę. Najgorzej było opanować stres.

***

            Dzień rozprawy nastał zarówno za szybko, jak i za wolno. Rodzeństwo mimo posiadania dobrego adwokata, czuło się dość niepewnie. W końcu rzadko kiedy nastolatkowie znajdują się w tak dziwnej sytuacji. Zazwyczaj to osoby dorosłe kogoś adoptują, dzieci mniejsze, czy większe, ale dzieje się to wtedy, gdy są na to gotowi. Gdyby ktoś powiedział Faridowi rok temu, że tego dnia będzie stał w sądzie, by zyskać prawo do opieki nad rodzeństwem, wyśmiałby go i wyzywał od wariatów i szubrawców, którzy chcą go naciągnąć na kasę. W rzeczywistości jednak przekonałby się, że ten ktoś miał rację. Jeszcze przed wejściem na salę rozpraw trzymał drżące siostry w ramionach, pocieszając, że wszystko będzie dobrze, obiecując im opiekę do końca życia. Obietnica bardzo ogólnikowa. Gdyby coś poszło nie po ich myśli, nadal by się nimi opiekował. Najbliższe dwie godziny miały być decydujące…

***

            Rozprawa w rzeczywistości trwała tylko pół godziny. Wszystkie złożone dokumenty wpływały na korzyść Farida. Był zatrudniony na stałe na zmywaku w lokalu Diego i Araliela, zarobki miał takie, że był w stanie utrzymać siostry. Poza tym tydzień temu dostali odszkodowanie z polisy ubezpieczeniowej rodziców, przez co spłacili dziewięćdziesiąt pięć procent kredytu hipotecznego, oprócz tego pospłacał całą resztę kredytów, mniejszych i większych. Taka niewielka kwota hipoteki, która została do spłacenia, pozwalała mu na zaopiekowanie się siostrami. Gdyby kredyt był większy, nie mógłby ich adoptować. Jednak udowodnił niezależność finansową oraz to, że może zapewnić siostrom bezpieczną przyszłość. Dlatego wszystko potoczyło się szybko, można to było określić jako sprawę czysto formalną. Przynajmniej z tego powodu się cieszyli.
            Po tym, jak już usłyszał, że jego poświęcenie jest godne podziwu i że może zająć się siostrami, odetchnął głęboko. Miał ochotę się rozpłakać. Siostry rzuciły mu się na szyję ze śmiechem i płaczem jednocześnie. Nie mógł nic powiedzieć, w gardle miał gulę. Cholera, czuł się szczęśliwy. W końcu mogli legalnie razem mieszkać. Do tej pory niby też tak robili, ale siostry musiały pojawiać się u ciotki, czasem tam spać. Nie pasowało mu to. Ale teraz w końcu mieli z tym spokój. Farid podziękował swojemu prawnikowi. W rzeczywistości jednak wiedział, że wyrok będzie na jego korzyść. Araliel i Diego rozmawiali z nim o tym. Problem polegał na tym, że mimo tej wiedzy nadal był niepewny sytuacji. W końcu każdy ma prawo zmienić zdanie. Był typem człowieka, który musiał coś zobaczyć lub usłyszeć, by uwierzyć. Była to jego wada i zaleta jednocześnie. Będzie musiał się jakoś odwdzięczyć przyjaciołom, tylko, na tę chwilę nie miał pojęcia, jak to zrobić.
            Jak nigdy bliźniaczki stały grzecznie obok niego. Chyba nie zdarzyło się, by zachowywały się tak dobrze, przez co chciało mu się śmiać. Kto by pomyślał, że są uosobieniem niewinności. Już to widział. Jasne. Mimo to doceniał ich starania. Po krótkiej rozmowie umówił się dokładnie z prawnikiem co do terminu zapłaty i dopiero wtedy wyszedł z sali rozpraw. Gdy zobaczył na zewnątrz swoich przyjaciół ze szkoły, Diego i Araliela oraz Josha, nie mógł powstrzymać śmiechu. Cieszył się, że ma ich blisko siebie w tak ważnej chwili. Wiele to dla niego znaczyło. Na Biankę i Anne czekali Elliot i Michael. Mimo straty rodziców zyskał nową rodzinę, która kochała go takim jakim był bez ukrywania różnych rzeczy. Fakt, miał zamiar powiedzieć o wszystkim swojej kochanej familii, ale dopiero wtedy, gdy byłby pewny, że jest w stanie sam się utrzymać. Byłby to jego środek zaradczy. Został przyciągnięty w ramiona partnera.
- Gratuluje kochanie. Wiedziałem, że wszystko ci się uda. - Poczuł czuły pocałunek na swoim policzku. To było urocze. Nie mógł, tego inaczej określić.
Mógłby ze śmiechem stwierdzić, że ich dobrymi fluidami można by obdzielić piętnaście osób, a jeszcze by ich zostało. Kochał tych ludzi. No, może niekoniecznie chłopaków swoich sióstr, ale jednak zapunktowali u niego. Sam fakt, że czekali na nie w tak ważnej dla nich chwili. Widać było, że im na nich zależy.
- Zapraszamy was na obiad, trzeba uczcić tak ważne wydarzenie.

***

Po kolejnej pół godzinie siedzieli w małej knajpce. Całkiem możliwe było, że ich dłuższy pobyt w lokalu może się przysłużyć właścicielom. Nie dość, że jedli dużo, zamawiali także dość sporo, to jeszcze zrobili mały tłum, który przywołał kolejnych gości. Jedzenie było tam bardzo dobre, odpowiednio doprawione i pożywne, a to dla większości osób liczy się najbardziej. Będąc głodnym, nie mamy ochoty jeść minimalnych racji żywieniowych. Tak też było w przypadku wesołej gromadki, siedzącej przy złączonych stolikach. Jedli tyle, ile zmieściły ich żołądki, chociaż nie robili tego na umór. Mogliby pić alkohol, ale z drugiej strony, nie było im to potrzebne. Rozmowy przy stole były dość głośne, jednak działo się tak tylko dlatego, że jeden mówił przez drugiego, a to stwarzało duży harmider. W końcu jednak rozmowy powróciły do tematu rodzeństwa.
- Oj, Faridzie, musisz być zadowolony mając całkowitą kontrolę nad siostrami? - Ton wypowiedzi Diego był ironiczny, co z kolei spowodowało dwa krótkie, pełne oburzenia parsknięcia ze strony Anne i Bianki i gwałtowny, udawany kaszel ich chłopaków oraz Araliela, który jednak nie chciał aż tak zamaskować śmiechu.
- No tak. Będę je karał za wszystko, co zrobią źle. Już nawet obmyśliłem kary doskonałe. - Widząc wzrok sióstr na sobie nie mógł powstrzymać śmiechu. - Dobrze wiecie, że żartuję, więc nie patrzcie na mnie takie przestraszone. Będzie jak zwykle. Na takich samych zasadach, jakie były z rodzicami. Nie chcę niczego zmieniać na siłę, skoro jest dobrze, tak jak jest. Zmiany nie miałyby sensu o czym wy dwie dobrze wiecie.
Reszta popołudnia upłynęła im w lekkiej, można by powiedzieć sielskiej atmosferze. Josh co chwilę ściskał dłoń Farida, a gdy tego nie robił, pomimo początkowych oporów nastolatka, trzymał ją w swojej, pieszczotliwie masując ją kciukiem. Z daleka można było zauważyć, że są ze sobą związani. Wystarczyło popatrzeć na ich wzajemne gesty względem siebie. Najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że obaj sobie tego do końca nie uświadamiali. Były to dla nich zachowania instynktowne, bardzo naturalne, tak jakby coś innego niż ludzie, chciało ich złączyć. Ludzie wierzący w przeznaczenie, zapewne stwierdzą, że to właśnie ono chciało, by ta dwójka była razem. Równie dobrze inna osoba może zanegować ową opinię i przypisać ją zupełnie innym czynnikom.
Araliel otwarcie patrzył na swojego przyjaciela i podopiecznego. Właśnie w tej chwili, widząc ich szczęście, mógł powiedzieć, że podjęli z Diego dobrą decyzję co do losu chłopaka. Mimo początkowych oporów i ograniczeń, odnalazł się w tym związku, a także w roli przypisanej mu przez czynniki zewnętrzne. Widać było na jego twarzy radość i zadowolenie. Także po całej postawie ciała można było zobaczyć jego odprężenie. Gdyby ktoś powiedział mu, że taka zmiana postawy i nastawienia jest możliwa w ciągu dnia, wyśmiałby ową osobę. A jednak miał przed sobą żywy przykład takiego zachowania.

***

Po pięciogodzinnym obiedzie, a dokładniej przystawce, zupie, drugim daniu oraz podwójnym deserze w końcu zebrali się do wyjścia. Bianka wychodziła z Michael’em do kina, Anne i Elliot do domu chłopaka, Araliel i Diego wyszli trochę wcześniej ze względu na pracę, a przyjaciele Młodego musieli iść zająć się swoimi obowiązkami. Farid został sam z Joshem. Nie miał ochoty wracać do domu. Fakt, miałyby tam ciszę i spokój, jednak w dniu dzisiejszym nie chciał tego. Po tak intensywnym i głośnym popołudniu, nie podobała mu się myśl o siedzeniu samemu w pustym i cichym domu. Było to dla niego dość dziwne odkrycie, ponieważ zawsze preferował ciszę i spokój. Jednak nie tym razem.
- Dziękuję za to wszystko. Chyba wszyscy spędziliśmy miło dzień. Jestem ci za to wdzięczny. Tego mi było trzeba. Razem chyba przekroczyliśmy ilość dopuszczalnych decybeli w pomieszczeniu. - Uśmiechnął się do mężczyzny przed sobą.
Nie spodziewał się jednak, że zostanie przyciągnięty do pocałunku na środku chodnika. Tym razem jednak nie poczuł się tym urażony. Josh przyzwyczaił go do swojego dotyku i myśli, że nie wszystkim musi się podobać jego życie. Teoretycznie, zdawał sobie z tego sprawę, jednakże w praktyce jakimś dziwnym sposobem, nie udawało mu się tego zrozumieć. Zawsze komuś nie będzie się podobał nasz styl ubierania, zachowywania, manier (nawyków), sposób na życie, czy też poszczególne wybory, jakimi się kierujemy. Nie jesteśmy w stanie wszystkim dogodzić. Najważniejsze jest to, by kierować się własnym dobrem. Czasem warto posłuchać rad najbliższej rodziny, ponieważ to oni, jako jedyni, nie życzą nam źle. Gdybyśmy mieli słuchać stu pięćdziesięciu doradców, moglibyśmy skończyć na równi pochyłej naszego życia. Dzieje się tak niestety zbyt często. Słuchamy osób, które chcą dla nas jak najgorzej, udając zarazem przyjaciół. Jesteśmy tylko ludzi, dlatego też zdarza nam się popełniać błędy, które dają bardzo potrzebne doświadczenie życiowe.
Niestety bardzo rzadko potrafimy przyznać się do tego, że czegoś nie potrafimy, nie wspominając nawet o błędach, które popełniliśmy. W momencie, gdy Młody zaczął wprowadzać owe teorie w życie, poczuł się o wiele lepiej w swojej skórze. Wprowadzenie teorii do praktyki spowodowało u niego też to, że zaczął pozwalać Joshowi na dotyk w miejscach publicznych. To, co kiedyś było dla niego nie do pomyślenia, aktualnie stało się normą. Idąc ulicą, nie bał się trzymać mężczyzny za rękę, czy też oprzeć się na jego ramieniu. Jednakże tak namiętnego pocałunku, jeszcze nie miał. Nie chodziło mu tu o jakiekolwiek złączenie warg i języków, ale o to, że prawie bez skrępowania całował się z tym mężczyzną w miejscu publicznym. Na początku, gdy umawiał się z młodym prezesem co do jego szkolenia z otwartości dotyczącej orientacji homoseksualnej, śmiał się z całego zamysłu, teraz jednak czuł, że wyszło mu to na dobre. Josh wiedział, jaki jest w tym wszystkim niepewny, dlatego zaproponował przyzwyczajenie go do pewnych zachowań, gdy gdzieś razem wyjdą. On sam nadał temu procesowi nazwę szkolenia, jednak wyszło to w trakcie ich dogryzania sobie nawzajem. Namiętny pocałunek był ostatnim z etapów. Przynajmniej on tak przypuszczał. Zaczynało się od trzymania za ręce.
Kochał tego pedantycznego, trochę zapatrzonego w siebie bubka, który mimo posiadania tak negatywnych cech, posiadał wiele innych, pozytywnych, takich jak dbanie o przyjaciół i szanowanie ich, ludzi bliskich. Był skory do pomocy, ale posiadał też wiele innych dobrych cech. Najlepsze, a zarazem najgorsze w tej całej sytuacji było to, że mężczyzna nic nie wiedział o tym, że skradł serce Młodego. Nie chciał mu tego na razie mówić. Mógł tylko przypuszczać, ale nie być pewnym. Nigdy się tak nie czuł, więc wolał upewnić, niż rzucić tak ważnymi słowami na wiatr. Przy Joshu szybciej biło mu serce, czuł radość i podniecenie przed każdym spotkaniem, a zarazem jego potrzeba bezpieczeństwa była zaspokojona... Dla niego o czymś to świadczyło. Nie zależało mu na pieniądzach, pomyślałby wtedy o sponsoringu jako pierwszym. Szukał pracy, jednak niesprzyjające okoliczności, nie pozwoliły mu jej uzyskać. Nie miał też szans na spokojne życie przez kolejne dwa, czy trzy miesiące, gdyby nic nie znalazł. Patrząc teraz z danej mu perspektywy, nie miał szans na znalezienie innej pracy. Najwyraźniej taka ścieżka była mu pisania. Starał się, walczył, szukał, a jednak to nie poskutkowało.

Pół roku później

- Anne, Bianka do mnie. W tym momencie. – Głośny ryk rozniósł się po domu. Osiemnastoletni już Farid znalazł pewną rzecz, o której musiał porozmawiać z siostrami. Josh siedział przy stole, starając się ukryć uśmiech, sięgając po filiżankę. – A ty się nie śmiej debilu. To poważna sprawa – zrzędził dalej chłopak. Na jego czole pojawiła się żyła, twarz poczerwieniała nie z nerwów, a z powodu ich powstrzymywania.
- Kochanie, ja się wcale nie śmieję. Podziwiam tylko twoją furię, która w końcu nie jest skierowana na mnie. – Chłopak pokazał mu swój charakterek, ale dzięki temu się nie nudził. Początkowo przestraszony i niepewny siedemnastolatek, wrócił do formy po całkowitym zaakceptowaniu go przez ludzi mu bliskich. Wzrok, jaki otrzymał powiedział mu, żeby nie igrał.
- Za chwilę. Kończę rozmowę z Elliotem – odkrzyknęła Anne z góry. Bianka nawet się nie pojawiła, czyli wspierała siostrę.
- W dupie mam to, że kończysz rozmowę ze swoim facetem. – Ponowny krzyk rozniósł się po domu. – W tym momencie chcę was tu widzieć. Jasne? – Jako, że zbliżył się do schodów, jego dwie nastoletnie siostry postanowiły nie ryzykować i pojawić się przy jego boku. Bianka spojrzała do niego z ukosa. Nadal była obrażona o to, że dał jej szlaban za półtora godzinne spóźnienie. – Do kuchni.
Dziewczyny weszły i usiadły przy stole. Patrzyły na brata, zajmującego miejsce naprzeciwko nich, jednak centralnie pośrodku. Nie wiedziały, o co mu chodziło. Przecież nic złego nie zrobiły.
- Pamiętacie, co powiedziałem waszym chłopakom, gdy zaczęli się z wami spotykać? Że utnę im jaja, gdy dowiem się, że z wami sypiają. – Wyciągnął z kieszeni dżinsów prezerwatywę. – Która z was to ukryła za drugimi płatkami, do kurwy nędzy? – Bianka zakrztusiła się swoją wodą, a Anne opuściła lekko głowę.
- Nie bójcie się dziewczyny. Przecież nic wam nie zrobi. – Josh musiał się wtrącić. Zauważył, że wtedy uspokaja nastolatka, a jego siostry też inaczej odbierają całą sytuację.
- Anne? Czy chcesz mi coś powiedzieć? – Chłopak spojrzał na najmłodszą z sióstr.
- To nie jest nasze. Już dawno ukryłam to koleżance, bo mnie o to poprosiła i zapomniałam o tym. Ona pewnie też. Chciała się przespać z chłopakiem, ale ukradła prezerwatywę ojcu. – Głos nastolatki drżał. Widać było, że ma poczucie winy. – Miała szlaban, bo rodzice się zorientowali, a oprócz tego jej facet z nią zerwał. I po prostu, o tym zapomniałam. A było to zrobione szybko i jakoś tak… Przepraszam. Nie chciałam. – Starsza z sióstr patrzyła na nią, jakby miała przed sobą kosmitę. Trzęsące się ramiona siostry spowodowały u Farida falę współczucia. Podszedł do Ann i przytulił ją mocno.
- Spoko młoda. Wierzę ci. Po prostu strasznie się wkurzyłem, bo myślałem, że to wy sypiacie z chłopakami. A wtedy… byłoby z nimi ciężko. – Bianka przewróciła oczami.
- Co byś im mógł zrobić? – Ostatnio stała się ironiczna i złośliwa. Niepokoiło to jej brata. Rozumiał hormony i wiek nastoletni, ale zmiana ta następowała zbyt szybko.
- Nie macie ukończonych piętnastu lat. Gdybym zgłosił to na policję, byliby oskarżeni o pedofilię. A w rzeczywistości obita morda, to najmniej, co mógłbym im zrobić. Czemu ostatnio jesteś taka nie miła? Jesteś ironiczna, wredna. Zachowujesz się inaczej.
Nie spodziewając się tego, dwóch mężczyzn w pomieszczeniu zobaczyło nagły atak płaczu. Bianka nie odpowiadając ani słowem zaczęła płakać.
- On wyjeżdża. Michael przeprowadza się z rodzicami o sześćset kilometrów stąd. Nie chcę być z nim na odległość. To za dużo. Gdyby to było chociaż sto kilometrów. – Szloch nastolatki ponownie rozniósł się po pomieszczeniu.
Farid mimo początkowego paraliżu usiadł na stole przed siostrą i wziął ją w ramiona. Pozwolił się jej wypłakać tyle, ile potrzebowała. Wzrokiem pytał Anne, czy wiedziała, ta jednak przecząco pokręciła głową. W trójkę nie wiedzieli. jak się zachować.
- Dlatego się spóźniłaś wtedy? – Kiwnięcie głową tylko potwierdziło jego obawy. – Młoda, trzeba było mi o tym powiedzieć. A nie trzymać to w sobie, warczeć na wszystkich i wszystko. My się martwiliśmy, na dodatek dostałaś szlaban, co cię jeszcze bardziej podminowało. – Bianka jakoś się uspokoiła i odsunęła od brata. – Wiem, że to głupio zabrzmi w tym momencie, ale odpuszczam ci szlaban. – Prychnięcie ze strony Ann tylko potwierdziło jego teorię.
- Nie ma jak zostać? – zapytała najmłodsza latorośl.
- Nie. Jego babcia i dziadek, nie mają warunków. A pieniądze za to mieszkanie, pójdą na nowe. – Ponowny wybuch płaczu Bianka skierowała na ramię siostry.
- Zawsze może wrócić na studia. Nie płacz. – Josh otarł jedną łzę z policzka siostry swojego chłopaka. Farid nawet nie zdawał sobie sprawy, ile razy jego siostry zwierzały mu się. Na początku żałował, że dał im swój numer telefonu, jednak teraz doceniał to, że także do niego zwracały się o pomoc. Oznaczało to, że go zaakceptowały, a to było dla niego bardzo ważne. – Nie będę ci mówił, że wszystko będzie dobrze, bo to tylko denerwuje. Ale jak będziesz tego potrzebowała to daj znać, a ja się wszystkim zajmę. – Jego chłopak (nadal owe określenie go rozśmieszało) popatrzył na niego zdziwiony. Przecież mógł zainwestować w jakąś nieruchomość. A jeżeli to uszczęśliwi tę dziewczynę, jest w stanie to zrobić. – Porozmawiaj z nim o tym. A jak nie będzie chciał, to dopiero wtedy możesz płakać, więc  głowa do góry.
Po kolejnych dwudziestu minutach Anne poszła do Elliota, a Bianka miała się spotkać ze swoim byłym-obecnym chłopakiem.
- Rozpieszczasz mi siostry. – Mimo swoich słów, Farid pocałował Josha. Oplótł jego szyję swoimi dłońmi, delikatnie uciskając jedno miejsce na karku. Był wysoki, ale i tak jego facet – cieszyło go to słowo – musiał pochylić się lekko do pocałunku. Gdy poczuł, że Josh zamierza się odsunąć, chwycił w pięści jego koszulę. Potrzebował jego bliskości. Mimo tego, że jeszcze mu się nie oddał, nie całkowicie, potrzebował tego.
- Kocham cię. – Głos mężczyzny był poważny. Jak zwykle zresztą, gdy wyznawał mu swoje uczucia. Chciał go do tego przyzwyczaić. Nie wiedzieć czemu. Ufał mu, kochał go, więc nie widział, czemu zawsze jest taki… surowy, gdy wypowiadał te dwa słowa.
- Wiem. Ja ciebie też. – Cichy szept wydobył się z jego ust.
- Pójdziesz ze mną na randkę? Za tydzień w piątek? – Po krótkim potwierdzeniu mężczyzna kontynuował. - Może… Może będziesz chciał zostać na noc? – Faridowi nie umknęło zawahanie jego partnera. Wcale mu się nie dziwił. Nigdy nie został u niego, na tak długo, nie pozwolił mu się ze sobą przespać. Pieszczoty, seks oralny, tak, nie ma sprawy, ale nic więcej. Do wszystkiego doszli z czasem. Wiedział, że to głupie podejście, ale mimo zaufania do mężczyzny, bał się samego seksu. Mimo rozmowy z Aralielem i Diego oraz ich zapewnień, że jest to przyjemne, o ile robi się to z odpowiednim partnerem, nadal odczuwał niepokój na samą myśl o tak głębokiej ingerencji w jego ciało. Jednak sam coraz częściej nad tym myślał. Można wręcz stwierdzić, że mężczyzna spadł mu z nieba, dając taką propozycję.
Josh nigdy go nie odrzucał, gdy zabraniał mu się tam dotykać. Był to dla niego jasny  jak słońce znak, że mężczyźnie zależy na nim, a nie na jego ciele. A dokładniej jest to drugi priorytet odnoszący się do niego.

- Nie wiem. Zobaczymy.