niedziela, 31 marca 2013

Rozdział 7


            Josh nie miał świadomości jaką burzę wywołał w sercu chłopaka, ani jak on się z tym czuje. Nie miał pojęcia o tym, że główną myślą nastolatka było to, że będzie musiał się oddać komuś innemu. Teraz myślał tylko o tym, by porozmawiać z Diego i Aralielem o swoim zwariowanym pomyśle. Mogli się nie zgodzić, wiedział o tym. Chciał jednak zaryzykować wiedząc jakie podejście do chłopca mają jego przyjaciele. Postanowił to wykorzystać. Zazwyczaj planował swoje działania, jednak w tym przypadku nie mógł sobie na to pozwolić. Za dużo czasu by mu to wszystko zajęło. Musiał zaryzykować i zawalczyć. Wyciągnął komórkę i zadzwonił do Araliela z prośbą by ten pojawił się u Diego.
            - Już u niego jestem. Co się stało? – Jednak Josh nie odpowiedział tylko od razu się rozłączył. Po chwili wszedł do gabinetu Diego i trzasnął drzwiami. Pierwsze słowa jakie skierował do mężczyzn były trochę niefortunnie dobrane.
            - Chcę go kupić. Tylko dla siebie. – Najmłodszy z mężczyzn nie przypuszczał, że jego stwierdzenie bardzo źle zabrzmiało. W ogóle nie to miał na myśli. Zaraz po wypowiedzeniu tych słów poczuł mocny prawy sierpowy na swoim policzku. Z zaskoczeniem patrzył na rozwścieczonego Araliela.
            - Co ty sobie kurwa wyobrażasz?! Że sprzedamy ci chłopaka, żebyś miał jakąś pierdoloną seks zabawkę? Władzy ci się zachciało debilu jeden? Możesz o tym kurwa zapomnieć! On ma uczucia i wolną wolę do kurwy nędzy! Mam ochotę jeszcze raz ci przypierdolić żebyś miał ładnie podbite limo. Może wtedy kurwa zmądrzejesz. – Diego widząc co się dzieje wyskoczył zza biurka i chwycił kochanka za ramiona. Doskonale wiedział czemu ten jest taki przewrażliwiony na punkcie kupna człowieka. W końcu ten delikatny mężczyzna został kiedyś sprzedany przez ojca alkoholika. Musiał radzić sobie sam. Diego sprzedawał się jako nastolatek za pieniądze na jedzenie. Araliel był zmuszany do seksu ponieważ został sprzedany za kilkaset złotych, które ojciec i tak przeznaczył na alkohol. Ktoś był tak dobry, że zafundował mu kulkę w serce po tym jak zaczął rozpowiadać o tym jak to się pozbył niepotrzebnego gówniarza z domu. Czasem jedno, prawie nic nie znaczące wydarzenie potrafi obrócić los człowieka o sto osiemdziesiąt stopni pogrążając go lub wybawiając z opresji. Po uderzeniu Josh wolał nie wstawać z podłogi. Oparł się o powierzchnię drzwi.
            - Kurwa, Araliel uspokój się. Źle się wyraziłem. Nie chcę by był moją zabawką. Chcę przejąć jego kontrakt by nie musiał z nikim sypiać. Oprócz mnie. A i to nie teraz, tylko dopiero jak się we mnie zakocha. Na górze… nic się nie stało. Tylko go pocałowałem. Nie mogłem się z nim kochać. Nie chciałem tego w taki sposób. Nie tutaj, nie teraz i nie pod taką presją. Nie za pieniądze! – Wyznanie było tak gwałtowne, że sam Josh zdziwił się ekspresją w swoim głosie. Pozostali dwaj mężczyźni popatrzyli na niego w szoku z otwartymi ustami. – Zamknęlibyście te pyski bo brzydko wyglądacie i jeszcze mucha wam wpadnie. – Po tym jak zobaczył ich miny zaczął się śmiać. Mimo cholernego bólu w policzku śmiał się. Zastanawiał się czy nie ma czasem złamanej kości jarzmowej.
            W tym też momencie Araliel dopadł do niego i delikatnie, samymi opuszkami dotknął twarzy mężczyzny. Gdy ten zasyczał przeprosił go cicho za ten cios.          
            - Zasłużyłem. Źle określiłem swoje myśli. Chcę z wami uzgodnić nowy kontrakt. I poznać ten, który macie podpisany z chłopakiem. Może to nam dużo ułatwić.
            - Zakochałeś się w nim. – Rudowłosy popatrzył na młodego biznesmena z uśmiechem. Nie był on ironiczny, tak jak spodziewał się tego Josh, tylko ciepły i wspierający.
            - Zauroczyłem. Nie można tego nazwać zakochaniem przecież. Prawie go nie znam. Może się okazać zupełnie inny niż mówiliście choć szczerze w to wątpię. Chcę go poznać. Zaprzyjaźnić się z nim. Rozkochać go w sobie. Nie kochałem się z nim, a to chyba o czymś świadczy. Wiecie, że jakbym nic do niego nie czuł albo czuł tylko sympatię zrobiłbym to bez wahania.
            Diego i Araliel spojrzeli na siebie. Mężczyzna, którego mieli przed sobą w końcu zdecydował się i postawił wszystko na jedną kartę. Wydoroślał. Jeszcze rok temu, mimo że nastolatek by mu się podobał i tak zaciągnąłby go do łóżka, a dopiero potem myślał o wszystkim innym. A dokładniej o firmie. Na pewno nie o tym jak zdobyć chłopaka. Pod tym względem się zmienił. Chciał dokładniej poznać Farida, a dla nich znaczyło to bardzo dużo.
            - Chcę się z nim spotykać, rozmawiać, zabierać na randki do małych knajpek, restauracji czy do kina. Nie chcę seksu za pieniądze, chociaż jeżeli podpisze ze mną umowę to za jakiś czas tak to będzie wyglądało. Nie wiem czemu tak się dzieje i czemu tego chcę. Jednak… coś mnie do niego ciągnie. Wiele pozytywnych rzeczy o nim usłyszałem od was.To, że jest tak zadziwiająco szczery i nie kłamie w ważnych sprawach jest dla mnie naprawdę istotne. Znam go od dobrej strony, ale teraz chcę poznać także te złe. Chciałbym kiedyś poznać jego siostry i bywać od czasu do czasu w jego domu, o ile się na to zgodzi. Chcę żeby on bywał u mnie, a także zostawał na noc. Ale tylko dlatego, że tego chce. Jeżeli to można nazwać zakochaniem to nie jestem zauroczony tylko zadurzony jak głupi szczeniak.
            - Czyli w końcu trafiła cię strzała Amora. – Araliel zaśmiał się na widok miny przyjaciela po czym podciągnął go tak by stał na dwóch nogach. Podprowadzili chwiejącego się mężczyznę do fotela przed biurkiem. Jego błędnik musiał wrócić do normy po szoku jaki zafundował mu Araliel dlatego jeszcze chwilę potrwa zanim będzie mógł chodzić prosto.
Obaj mężczyźni doskonale wiedzieli, że Josh nigdy nie był zauroczony, a co dopiero zakochany. Na początku nie byli w stanie w to uwierzyć, ale z czasem przyjęli to jako normę i nie wnikali dlaczego tak się działo. Każdy posiada jakieś tajemnice, o których nie chce mówić, a ta informacja była powiązana z inną, jeszcze głębiej skrywaną tajemnicą. Zauważyli wahanie w tym co mówił mężczyzna, a zarazem jakąś ukrytą siłę.
            - Śmiej się głupku. Ja tu się staram jakoś dbać o młodego, a ty szczerzysz zęby. Chcę po prostu ustalić z wami ten kontrakt i wrócić do niego.
            Po tym jak w końcu przestali się przekomarzać zajęli się poważna rozmową i ustalaniem, który z nich czego chce dla chłopaka, a także rozmową nad tym czego Josh oczekuje. Po dość długiej debacie, ustaleniu i spisaniu warunków nie było innej możliwości - któryś z nich musiał pójść po Farida. Ze względu na to, że ta noc powinna należeć do Josha to on otrzymał to odpowiedzialne zadanie. Wchodząc po schodach zastanawiał się czy nastolatek czasem nie zasnął. Było już po godzinie dwudziestej czwartej, a na dodatek chłopak zapewne był wymęczony emocjami. Dlatego też mężczyzna po cichu otworzył drzwi i gdy zobaczył, że miał rację równie cicho zamknął je za sobą.
            Farid spał na brzuchu w bardzo niewygodnej pozycji. Josh zdziwił się jak mógł w niej zasnąć - jego by wszystko bolało. Prawa ręka chłopaka znajdowała się pod brzuchem, a koniuszki palców wystawały od strony lewego boku. Lewa ręką natomiast znajdowała się pod głową, która była obrócona w prawą stronę. Nogi nastolatka znajdowały się w linii prostej. Do kolan leżały na łóżku, zaś łydki i stopy wisiały w powietrzu lekko wygięte ku dołowi. Oprócz tego nastolatek nie miał na sobie nic prócz bokserek. Szlafroczek leżał powyżej jego głowy co mogło świadczyć o tym, że chłopak najpierw rzucił go na łóżko, a dopiero później na nie padł. Dosłownie rzecz ujmując. Mężczyzna widząc go takim uśmiechnął się pod nosem zadowolony po czym napisał do Diego, że będzie z chłopakiem u niego dużo później niż planowali bo młody śpi, a on nie chce go budzić. Niebieskooki nawet nie czekał na odpowiedź od przyjaciela tylko ułożył się wygodnie na łóżku w pewnej odległości od chłopaka tak, by ten nie wyczuł uginającego się materaca. Josh od razu obrócił się na bok, by móc w miarę możliwości obserwować twarz i ciało siedemnastolatka. Wiedział, że młody skorzysta z jego oferty. Była bardzo korzystna. Jednak najważniejsze w niej było to, że nie musiał z nikim sypiać. Nawet z nim jeżeli nie wyrazi na to zgody. Mężczyzna chciałby się z nim spotykać dwa, trzy razy w tygodniu by móc się lepiej poznać. Nie to było jednak najważniejsze. Chłopak będzie musiał normalnie skończyć szkołę. Miał go informować o postępach w nauce i sprawdzianach po to wiedział jak umawiać i nie umawiać ich spotkań. Uważał, że nauka była najważniejsza, a to że nie spotka się z nastolatkiem przez tydzień… W niczym to nie przeszkadzało. Tak samo brał pod uwagę choroby. Zdawał sobie sprawę jak wielu ludzi woli spędzać ten czas w swoim własnym towarzystwie. Często nie dopuszczali do siebie nawet rodziny, a co dopiero obcych ludzi. Postanowił w umowie napisać, że nie będą się kochać przez minimum pół roku, jednakże była to tylko kwestia umowna. Wszystko będzie zależeć od tego czy nastolatek go zechce. Jeżeli młody będzie chciał wcześniej się z nim przespać nie będzie mu tego utrudniał. Oprócz tego postanowił założyć konto oszczędnościowe dla jego sióstr tak, by te w przyszłości miały możliwość pójść na dobre studia. Mogły też oczywiście zrobić z nimi coś zupełnie innego jeśli tylko miałyby na to ochotę i o ile będzie to racjonalne. Oprócz tego zadeklarował się, że miesięcznie chłopak będzie dostawała okrągłą sumkę, nieco większą niż u Diego, którą będzie wydawał według własnego uznania. Umowa zobowiązywała Josha do tego nawet jeśli chłopak nie wypełniłby swoich zobowiązań. Przecież zawsze mogą się pokłócić i nie widzieć przez tydzień. Brał to w końcu po uwagę. Zapewni mu także możliwość dalszej edukacji, za którą miał zamiar zapłacić. Jeżeli Farid zostałby przez niego skrzywdzony będzie miał prawo ze swojej strony zerwać umowę, jednak nawet w takim przypadku Josh zamierzał go utrzymywać, o ile chłopak nie będzie w stanie sam tego robić. Będą musieli to wszystko wyjaśnić nastolatkowi. Oni wszyscy już podpisali umowę w trzech egzemplarzach. Teraz jeszcze musiał to zrobić nastolatek spoczywający na łóżku obok niego. Tak niewiele, a zarazem tak dużo. W tym momencie zauważył, że nastolatek przygryzł wargę i mruknął coś przez sen. Widząc kosmyk włosów opadający chłopcu na oko postanowił go delikatnie poprawić. Mężczyzna zauważył także, że Farid ma kilka piegów na policzkach. Były one tylko o ton ciemniejsze niż skóra nastolatka i ciężko je było na początku zauważyć. Od razu mu się spodobały. Dziwnym trafem podobali mu się piegowaci mężczyźni.

            Gdy Josh rozmawiał ze swoimi przyjaciółmi, a zarazem szefami nastolatka, ten próbował sobie całą sytuację przetworzyć w głowie. Było to dla niego cholerne dziwne i niepokojące. Chciał temu mężczyźnie oddać swoje ciało. Jako pierwszemu z wielu. A on go nie chce. Powinien się z tego powodu cieszyć, a poczuł się odrzucony. Poczuł się brzydki i niechciany. Jego samoocena chwilowo spadła do poziomu mułu na dnie oceanu. Wiedział, że stało się tak na krótko, ale jednak czuł się niepewnie. Mimo słów mężczyzny o szacunku… Może rzeczywiście mu się nie spodobał. Może był dla niego odpychający? Zwinął się na łóżku w pozycji embrionalnej. Spod półprzymkniętych powiek pociekły pierwsze łzy. Po chwili przetarł pięściami oczy. Przecież jego zachowanie było głupie. Powinien się cieszyć, że nic z tego czego się bał nie wydarzyło się. Tylko dlaczego do jasnej cholery poczuł się tak okropnie? Bo ktoś nie chciał się z nim kochać? Nie, nie ktoś. Josh. To jedno słowo oznaczało wszystko. Musiał w końcu zebrać się w sobie. Zachowuje się jak rozhisteryzowana trzynastolatka po zerwaniu z chłopakiem. Po chwili jego oddech unormował się, myśli zaczęły płynąć swobodnie, a ciało samo się odprężyło. Po niecałych trzydziestu minutach od wyjścia klienta Farid bez skrępowania zasnął.
            Przez sen wydawało mu się, że poczuł ruch obok siebie. Jego ciało było dziwnie ciężkie i obolałe. Prawie w ogóle nie czuł ręki chociaż nie wiedział dlaczego. Będąc wciąż we śnie zaczął się orientować, że to wszystko co odczuwa to tak naprawdę rzeczywistość. Zaczął się powoli wybudzać, a wcale tego nie chciał. Nie miał ochoty być sam w tym pokoju, tym bardziej że i tak nie może na razie z niego wyjść. Mruknął coś niewyraźnie i spróbował obrócić się na plecy. Jednak jego ciało w połowie drogi zatrzymało się na czyjejś ręce, a na dodatek druga go przytuliła. W głowie od razu pojawiło mu się ulubione zdanie z różnych filmów What  the hell…?
            Josh czując jak ciało nastolatka się spina od razu postanowił temu zaradzić.
            - Nie uciekaj. Nic ci nie zrobię. Chcę cię tylko przytulić. Nie bój się. – Mówił tak, jakby miał do czynienia z przestraszonym zwierzątkiem. Sam nie wiedział czemu gdy miał do czynienia z Faridem od razu włączał się w nim jakiś instynkt opiekuńczy. Gdy tylko widział tego nastolatka chciał go chronić, zapewniać mu bezpieczeństwo, a zarazem mieć go tylko dla siebie. Cała umowa między nim i Diego dotycząca chłopaka była tak skonstruowana, że w rzeczywistości to on jako osoba przejmująca kontrakt, a także Diego, nie mieli z niego żadnych korzyści. Tylko chłopak na tym zyskiwał. W tym akurat przypadku obaj uważali, że jest to naprawdę dobre rozwiązanie. To, że nastolatek sam z siebie obrócił się w jego ramionach i wtulił w niego delikatnie sprawiło mu cholerną radość i poczucie satysfakcji. Tak powinno być już zawsze. Młody chroniący się w jego ramionach. Kurwa, ależ go wzięło. Postanowił zaryzykować i sięgnął dłonią do brody chłopaka po czym podniósł ją tak, by te piękne oczy patrzyły na niego. Widział speszenie nastolatka i to jak jego policzki pokryły się delikatnym rumieńcem. Nie jego winą było to, że usta chłopaka przyciągały go do siebie jak magnes. Musiał je nakryć swoimi, chociażby dlatego, że były tak kusząco otwarte. Skoro nie chciał kochać się z nim wcześniej teraz też tego nie zażąda, ale… Chłopak naprawdę nie wiedział jaki jest ponętny. Miał delikatnie umięśnione nogi co oznaczało, że albo dużo nad nimi ćwiczył, albo dużo chodził. Pośladki, które na chwile poczuł na sobie były dość twarde więc zapewne jędrne. Barki chłopak miał ni to szerokie, ni wąskie. Dla niego w sam raz. Tym bardziej, że ogólnie był dość szczupły. Gdy zaczął całować Farida zauważył na jego rzęsach kropelkę. Czyżby chłopak płakał? A jeśli tak to dlaczego? Czy ktoś mu coś… Nagle Josh uświadomił sobie jak się zachował. Zapłacił za spotkanie z nim, a później po banalnym tłumaczeniu wyszedł i kazał czekać. Sam w takiej sytuacji poczułby się podle, a co dopiero chłopak.
            Farid wstydząc się tego, że leży przy mężczyźnie prawie nagi, przytula się do niego i jeszcze oddaje pocałunek. Nagle otworzył przymknięte do tej pory oczy. Cholera! Co on robił? Nie powinien… Ale było mu miło. Więc w sumie dlaczego nie? I tak Josh zapłacił za jego ciało. Całe. A chciał tylko się całować. To tak niewiele. Czy kiedykolwiek pozbędzie się tego sposobu myślenia? Myślenia o swoim ciele jak o towarze? Tak szybko sobie je przyswoił. Ponownie opuścił powieki przykrywające swoje oczy, które tak przyciągały mężczyznę leżącego przy nim. Poza tym krępowało go, że gdy tylko je otwierał, Josh tak intensywnie się w nie wpatrywał nie przestając go całować. Czuł się pobudzony, a to go przeraziło. Nie świadczyło o niczym dobrym. Przynajmniej tak sądził. Cholera jasna! Szlag by to wszystko… Zaczął pożądać tego mężczyzny. Kurwa mać! Zajebiście!
            Josh odsunął się od nastolatka gdy poczuł, że ten nagle zaczął się spinać. Musiał mu wszystko wyjaśnić. Miał to zrobić Diego, ale wolał jednak najpierw sam porozmawiać z chłopakiem. Jeżeli będzie rozumiał jego motywy w całości to powinno mu być łatwiej podjąć decyzję, Chciał by miał pełny ogląd sytuacji, a nie żeby patrzył tylko przez pryzmat tego co powie jego rudowłosy przyjaciel. Poza tym chciał jeszcze pobyć z nim sam na sam.
            - Powinienem ci wyjaśnić dlaczego poszedłem do Diego. – Podniósł się z posłania, a zaraz za nim zrobił to nastolatek. Ciało Farida skierowane było w jego stronę, jednak twarz obrócił w stronę ściany. Josh nie wiedział czy to dlatego, że się obraził, czy też po prostu wolał na niego nie patrzeć bo był skrępowany. Nawet nie zauważył kiedy chłopak założył szlafroczek, jednak pozycja w której siedział dawała mu świetny widok na całe jego uda. Były smukłe i starszy mężczyzna chciał je lizać i całować. Potrząsnął głową starając się wyrzucić te myśli z głowy. – Przysłoń swoje uda, bo nie mogę się skupić. – Mruknął do nastolatka, a ten z rumieńcem spełnił polecenie biorąc do rąk jedną z poduszek. Czy ten chłopak wiedział jak jego nieśmiałość, skromność i wygląd na niego działają? W momencie kiedy z niego zrezygnował na niewiadomo ile miał ochotę rzucić się na niego i kochać się do utraty tchu. Gdyby  po przyjściu do pokoju zobaczył chłopaka w takiej pozycji od razu zapewne nie cofnąłby się przed niczym. A teraz? Musiał dotrzymać danego słowa by się nie zhańbić. Poza tym wątpił by akurat w tej chwili chłopak wyraził zgodę na seks, a on nie zamierzał mieć w papierach sprawy za gwałt.
            - Po wyjściu z tego pokoju rozmawiałem z Diego na temat twojej umowy z nim. Nie mogłem się wtedy z tobą kochać, ale nie dlatego, że nie chciałem. Po prostu z tyłu głowy cały czas miałem, że będziesz to robił także z innymi.
            - O co panu dokładnie chodzi? Przecież przychodząc tutaj miał pan świadomość, że jestem prawiczkiem, że będę pracować w burdelu. I nagle zaczęło to panu przeszkadzać? Gdybyś się ze mną przespał nie musiałbym się, do cholery, bać tego co mi przyniesie następny dzień. Kogo będę musiał obsłużyć jako pierwszego? Czy będzie dla mnie delikatny, czy też nie? Byłem przerażony, a teraz czeka mnie przeżywanie tego całego gówna od nowa. – Farid zdawał sobie sprawę, że były to bardzo odważne słowa. Na dodatek skierowane do klienta. Jednak nie żałował ich. Patrzył mężczyźnie prosto w oczy. Był zły. W końcu odreagował te wszystkie emocje. Tego mężczyzna się nie spodziewał. Patrzył na niego zdezorientowany, ale chłopak uważał, że to dobrze. Nie był ciągle grzeczny i ułożony. Nie mógł taki być. Życie by go zniszczyło. Był prawdomówny, dlatego miał mało przyjaciół.  Czasem nie umiał pohamować złości. Po chwili na twarzy mężczyzny siedzącego przed nim zagościł uśmiech. Chyba go totalnie pojebało. On mu tu robi wyrzuty, a ten się uśmiecha jak skończony kretyn.
            - Złość piękności szkodzi, ale tobie z nią do twarzy. – Joshowi co raz bardziej podobał się ten chłopak. Jednak miał pazurki. – Tak wiedziałem. I nie dawało mi to spokoju. Powiem krótko - chcę żebyś był mój. Tylko mój. Diego już doskonale wie o co mi chodzi i zgodził się pod warunkiem, że to ty podejmiesz decyzję. W jego biurze na dole jest spisana umowa. Brakuje tylko twojego podpisu. – Miał satysfakcję widząc rumieniec ponownie wypływający na twarz chłopaka. Chciał  zawsze widzieć go takim. Przynajmniej gdy on jest blisko. Przecież nie każdy musi widzieć zawstydzenie chłopaka.
            - Araliel o tym wie? – Ręce zaczęły mu się trząść. Bał się. Cholernie się bał. Znowu. Mógłby się już opanować. Nie był dzieckiem. Był dorosłym mężczyzną odpowiedzialnym za swoją rodzinę. Kurwa mać! Wcale nie pomagało mu to, że nie znał warunków tego popierdolonego paktu. Nie wiedział jak to inaczej nazwać. Czuł się, jakby występował w jakimś powalonym filmie akcji połączonym z thrillerem psychologicznym. Był tylko siedemnastoletnim chłopakiem, ale udźwignie cały ten popierdolony biznes i nie da się złamać.
            - Tak. I to on ustalił połowę warunków, żeby o ciebie zadbać. – Szybki obrót głowy chłopaka oznaczał, że trafił w sedno. Ari był dobrą duszą dla wszystkich i na dodatek wziął tego chłopaka pod swoje skrzydła. Zresztą on i Diego nie odważyliby się podjąć tak ważnej decyzji bez mężczyzny. Pourywałby im głowy przy samej dupie. Jeżeli się o kogoś zatroszczy wtedy nie ma zmiłuj. Zauważył także, że dla młodego bardzo mocno liczyło się zdanie jego przyjaciela. Przynajmniej ktoś będzie miał na niego wpływ jeżeli pomyśli o zrobieniu czegoś głupiego. Dzięki tym słowom Faridowi zrobiło się ciepło na sercu. Ktoś o niego dbał i walczył o jego dobro mimo, że prawie wcale go nie znał i nie musiał tego robić. – W umowie wyraźnie jest zaznaczone, że nie będziesz sypiał z nikim oprócz mnie. I też nie nastąpi to teraz. Minimalny czas określony jest w umowie i wynosi pół roku. Jeżeli będziesz chciał wcześniej się ze mną kochać jestem jak najbardziej za, jeżeli później - także się na to zgodzę. – Słowa mężczyzny jednak nie zagłuszyły głównej myśli nastolatka. Skoro może kochać się tylko z nim, to oznacza że nawet jeżeli zakocha się w kimś innym to nie będzie się mógł z nim spotykać, a co dopiero kochać. No i powstała mu zagwozdka, którą nie wiedział jak rozwiązać. Nie miał na to czasu.
            - Dziękuję. – Tak niewiele, a dzięki temu jednemu słowu Josh poczuł się szczęśliwszy. Na dodatek nastolatek wypowiadając te słowa głos miał cichy i niepewny.
            - To nie wszystko co mam ci do powiedzenia. – Nieświadome wziął dłoń młodego w swoją i zaczął kciukiem gładzić jej wnętrze. – Postanowiliśmy wiele innych rzeczy, o których powinienem ci powiedzieć. – Podczas słuchania tego wszystkiego, z każdym wypowiedzianym słowem oczy chłopaka stawały się coraz większe. Nie mógł w to wszystko uwierzyć. Poza tym doskonale zdawał sobie sprawę z często niepisanej zasady coś za coś. Tylko co on będzie musiał poświęcić wzamian?
            - Chciałbym się widywać z tobą dwa razy w tygodniu. Minimum. Jeżeli będziesz chory wtedy ty zadecydujesz. Będziesz mnie informował o sprawdzianach, ale tylko po to żeby spotkania nie kolidowały z nauką, która w twoim przypadku jest najważniejsza. Nie zamierzam kontrolować ci ocen, chyba że będziesz się bardzo źle uczył. Mówimy oczywiście o samych jedynkach. Chciałbym uczestniczyć w twoim życiu, a w praktyce także w życiu twoich sióstr. Jednak musisz na to wyrazić zgodę. Nie zamierzam robić niczego na siłę.
- Czym jest ten kontrakt jeżeli nie przywiązaniem na siłę? – Owa myśl przemknęła przez głowę Farida i ten nie potrafił się jej tak po prostu pozbyć.
- Chciałbym, żebyś m ufał i w razie jakichkolwiek problemów mówił mi o nich. Nie chcę zdobyć twojego uczucia przez zastraszanie czy też przemoc. – Chłopak spojrzał na niego szybko. No cóż. Końcówka nie była może zbyt udana, jednak udało mu się przekazać ogólny zarys. – Wiem, że niektórzy tak robią dlatego wolałem o tym wspomnieć. – Po tym jak skończył mówić zapadła dość krępująca cisza. Nie wiedział co jeszcze dodać od siebie, a młody nie wiedział jak ma zareagować na te wszystkie informacje.
- Nie wiem co mógłbym ci powiedzieć. Dziękuję. Chyba nic innego na tą chwilę nie mogę zrobić. – Czy ten mężczyzna aż tak się w nim zauroczył, że był w stanie dla niego tyle zrobić? Przecież to nielogiczne. Ale w końcu mówią, że miłość jest nielogiczna, szalona i ślepa. Ciekawe zestawienie. Jeżeli Josh się w nim zakochał to on nie ma najmniejszego pojęcia dlaczego tak się stało. Nie znali się. Widzieli się kilka razy w gabinecie Araliela czy Diego i to też tylko przez krótką chwilę. Ta sytuacja była dziwna i skomplikowana.
- Dzisiaj dostaniesz umowę, którą zabierzesz na spokojnie do domu. Za dwa dni chciałbym poznać odpowiedź. Jeżeli ją podpiszesz chciałbym żebyś przywiózł mi ją do domu. Zgadzasz się na to?
- Tak. Tylko będę musiał cię poprosić o adres. – Farid ponownie miał buńczuczne spojrzenie. W takich chwilach pojawiała mu się w oczach jakaś iskierka. Może częściowo wiązało się to z tym, że sam z siebie, nie pytając o zgodę, zaczął mówić do niego na ty.
- Wyślę ci sms-em. Mam już twój numer komórki. – W tym też momencie nastolatek zastanawiał się czy najpierw ma zabić rudowłosego szefa, czy też może srebrnowłosego. Jego spojrzenie się zwęziło. Był poirytowany i doskonale było to widać, jednak pan szanowny biznesmen od siedmiu boleści nawet na to nie zareagował. – Po za tym chcę dodać coś czego nie ma w umowie. Będzie to porozumienie między nami. – Gdy nastolatek potwierdził, że usłyszał jego słowa cichym pomrukiem ponownie zaczął mówić. – Podczas naszych spotkań będę cię całować i przytulać. Od czasu do czasu będę chciał się z tobą pieścić. Chcę by pod tym względem wszystko było przejrzyste. – Cała ta wypowiedź brzmiała źle, ale nic nie mógł na to poradzić.
Farid pomyślał, że rozumie postawę mężczyzny. Będąc w kimś zakochanym chce się przebywać w towarzystwie tej osoby, dotykać jej, całować. Zastanawiał się jednak czy on będzie w stanie pokochać tego mężczyznę? Wydawał mu się rozpieszczonym dupkiem, który może sobie kupić co tylko zechce. Także ludzi. Uszanował jego ciało i jego wybory, ale mimo to nie wiedział jak potoczy się ich dalsza relacja. Nie chciał być do niczego zmuszany, bo to wprost prowadzi u niego do czystej nienawiści, a gdzieś na dnie swojego serca czy też umysłu nie chciał nienawidzić tego mężczyzny. Po co miałby to robić? Z drugiej jednak strony facet sam ustalił zasady, a nagle chce czegoś więcej. Chyba był niezdecydowany.
- Czemu to robisz? –Proste pytanie, jednakże kluczowe dla całej ich relacji. Farid nie zamierzał pytać o to, ale samo mu się wymsknęło. Nie pojmował zachowania tego mężczyzny choć jakimś cudem nabierał przy nim dawnej pewności siebie.
- Bo chcę. I mogę wam pomóc. Zauroczyłeś mnie.
Krótkie, proste wyznanie spowodowało u Farida szybsze bicie serca. Nie wiedział czy chciał być w związku z tym mężczyzną, jednak… Gdyby go spotkał w innych okolicznościach, gdyby wtedy go zainteresował w jakiś nieznany mu sposób… Może to by miało jakieś szanse, ale w tej sytuacji to co ich czekało wydawało mu się czymś wprost z kosmosu. Niestosownym i nienormalnym, ale mimo tego zamierzał się na to zgodzić. Nie miał wielkiego wyjścia. Warunki były korzystne. Dla sióstr mógł zrezygnować z posiadania partnera, którego by pokochał. Sprzeda duszę diabłu. A nawet jeśli nie duszę to wolność. Chyba całkowicie postradał rozum. Jednak dziś nie zamierzał się tym martwić. Nie teraz, nie w takiej sytuacji. Nie w ciągu tej popierdolonej nocy.

            W czasie gdy Josh leżał przy Faridzie Araliel postanowił na spokojnie porozmawiać z Diego. Rudzielec od kilku dni namawiał go by ze sobą ponownie zamieszkali. Jak na razie nie zamierzał się na to zgadzać. Chociażby ze względu na to, że jego mieszkanie bardzo mu się podobało, było urządzone tak jak chciał i nikt mu nie sprawiał problemu jeżeli nie umył od razu kubka po wypiciu kawy, czy też nie wstawił go do zmywarki. Po pięciu latach samotności był przyzwyczajony do samodzielności, wolności i samotności. Te przywileje istniały w jego życiu już długo i czuł się z nimi komfortowo. Nie wyobrażał sobie ponownego wspólnego mieszkania, zderzania się w drzwiach łazienki czy kłótni o to kto zmywa po obiedzie. Czy może raczej kto spakuje naczynia do zmywarki. Nie chciał tego bo wciąż bał się, że rudzielec ponownie zacznie go zdradzać. Gdy jeszcze byli ze sobą wierzył, że mężczyzna może się zmienić jednak rzeczywistość obdarła go ze złudzeń. Teraz wolał być czegoś pewny niż iść w zaparte, że nic złego się nie stanie. Kochał Diego, ale zarazem go nienawidził za to co wydarzyło się w przeszłości. Nie zamierzał podejmować decyzji na szybko i pod wpływem emocji, tylko dlatego że rudzielec tego chciał. Kiedyś może by tak zrobił jednak teraz był mądrzejszy. Przeszedł swoją szkołę życia i nie zamierzał dać się omamić mimo, że rudzielec ponownie zawrócił mu w głowie. Czuł się tym wszystkim znużony. Sytuacja Farida dodatkowo obciążyła go psychicznie. Brał ją zbyt osobiście. W chłopaku widział siebie, a to wcale nie pomagało mu być obiektywnym. Oprócz tego ponowne starania Diego, jego wyznanie i zarazem lęk związany z przeszłością – to wszystko razem całkowicie wytrąciło go z równowagi. Czasem miał ochotę przespać na spokojnie dwa dni by uporać się z tym wszystkim. Nie raz mówi się, że sen jest najlepszym doradcą i lekarstwem. Także na zmęczenie psychiczne.
            - Zamieszkasz ze mną? – Diego nie zważał na protesty kochanka i nadal zamierzał codziennego go o to pytać. Z drugiej strony nie chciał by mężczyzna wprowadził się do niego tylko dlatego by mieć święty spokój. Mógł zaryzykować, ale wtedy ich związek byłby spisany na niepowodzenie. Nie mógł go do niczego zmuszać.
            - Udzielam ci jednej i tej samej odpowiedzi od kilku dni. Nie. Diego zrozum, że na razie nie jestem w stanie z tobą zamieszkać. Przeszłość jest już za nami, ale nadal wszystko mam w sercu. Nie rozumiem czemu mnie zdradzałeś. Nie mam pojęcia czego ci brakowało. Nie jestem w stanie ci od tak zaufać. Nie po tym wszystkim. Jestem przyzwyczajony do mieszkania samemu i wiem, że trudno będzie mi się przestawić. Nie po tym co razem przeszliśmy, a raczej co ja przeszedłem z tobą. Moje mieszkanie jest hmmm… Miejscem, w którym czuję się najbezpieczniej. Jest moim azylem. Dlatego też na razie nie mogę się zgodzić na zamieszkanie z tobą. Jestem zmęczony całą tą teraźniejszą sytuacją. Potrzebuje tego co miałem kiedyś. To wszystko mnie przerasta. W szczególności przeraża mnie to, że nadal mi na tobie zależy, chociaż byłeś dla mnie takim skurwysynem. Wiem, że teoretycznie ci to wybaczyłem, ale to wszystko… Jest we mnie i nie potrafię tego całkowicie wymazać.– Diego w końcu miał możliwość spojrzeć na to wszystko oczami kochanka. Mimo, że przebywali ze sobą jakiś czas w ciągu każdego dnia nie było to to czego potrzebował. Chciał mieć Araliela tylko dla siebie. Dlatego denerwowało go, że ten opiera się przed ponownym mieszkaniem ze sobą. Teraz jednak pojął o co dokładnie chodziło. I od teraz nie zamierzał już naciskać. Musiał dać czas mężczyźnie, którego tak bardzo kochał i uwielbiał. Jego uczucie się pogłębiało. Sam nie wiedział czemu. Wstał ze swojego miejsca i usiadł na kolanach młodszego kochanka okrakiem.
            - Dopiero teraz mogę uszanować twoją decyzję, bo wiem czemu tego nie chcesz. Proszę jednak byś przeniósł chociaż kilka ubrań do mnie. Chciałbym też zrobić to ze swoimi ciuchami. Zróbmy pierwszy krok. Jeżeli zostaniemy u siebie na całą noc nie będziemy musieli jeździć ponownie do domu by się z samego rana przebrać. Jak będę chodził z torbą zgorszę twoich sąsiadów. – Po tych słowach obaj mężczyźni zaśmiali się cicho. Diego przyłożył czoło do czoła kochanka i delikatnie przejechał swoim nosem po nosie Araliela. – Chcę cię takiego jakim jesteś i dopiero teraz jestem w stanie dać ci tyle czasu ile potrzebujesz. Kocham cię Arii. I nie zamierzam robić tego samego co kiedyś. Nie chcę ponownie cię stracić. – Po tych słowach nie dał srebrnowłosemu szansy na odezwanie się tylko wpił mu się w usta. Mimo wszystko nie zamierzał dominować w tym pocałunku. Po pierwszym ataku poddał się lekkiemu naciskowi ust kochanka i otworzył swoje. Lubił kiedy młodszy mężczyzna nad nim dominował, nawet w tak delikatnej pieszczocie jaką był ich pocałunek. Był wtedy odważniejszy i bardziej pewny siebie, a Diego po prostu uwielbiał podnosić jego samoocenę. Na co dzień jego kochanek wszystkie te cechy ukrywał w sobie. Były one zredukowane. Czasem się zastanawiał czemu kiedyś był takim dupkiem i sam nie mógł tego pojąć. Sam nie wiedział czemu szukał więcej, gdy miał obok siebie takiego mężczyznę. Araliel dawał mu z siebie wszystko, a często nawet więcej. Robił to czego pragnął, a on dalej był niezadowolony. Mężczyzna go kochał, mógłby za nim w ogień wskoczyć, a on tego nie doceniał. Chciał coraz więcej nie dając nic w zamian. Dopiero po rozstaniu docenił to co stracił. A w tamtym czasie jego były wtedy kochanek wyjechał na trzy miesiące. Przynajmniej wiedział tyle, że był bezpieczny i że po tym czasie zamierzał się stawić w pracy. Czasem też zastanawiał się ile jego partner miał do niego cierpliwości. Arii bardzo rzadko wybaczał. Robił to tylko wtedy kiedy kogoś bardzo kochał lub szanował. Każdy z nas może czasem zboczyć z obranej przez siebie drogi, jednak jego kochanek wybaczał tylko dwa razy. Może ze względu na to, że on wyczerpywał normy za wszystkich innych? Całkiem możliwe. A to, że wybaczył mu już kilkanaście, a raczej kilkadziesiąt razy świadczyło tylko o jednym. Araliel kochał go tak jak on jego. I właśnie dlatego tak bardzo chciał z nim być. Nie jeden stwierdziłby, że jest naiwny. Co on sobie myśli? Przecież ten dupek i tak go zdradzi, a on i tak go przyjmie z otwartymi ramionami. To prawda. Mogło tak być. Kiedyś tak było. Teraz jednak się zmienił. Przynajmniej miał taką nadzieję. Cała ta praca nad sobą, którą przeszedł pomogła mu zrozumieć wcześniejsze błędy i to, że inni także mają uczucia.
            Po dość długim pocałunku, a raczej kilku rudowłosy w końcu zeszedł z kolan Araliela i usiadł na swoim miejscu. Po chwili drzwi jego gabinetu otworzyły się i wszedł przez nie Farid. Jego kochanek nie potrafił ukryć zaniepokojonego spojrzenia. Jednak nastolatek to zauważył i postanowił ich uspokoić.
            - Wszystko jest w porządku. – Nie pytany od razu wyjaśnił dlaczego Josha przy nim nie ma. – Josh wiedział, że zapewne będziecie woleli ze mną porozmawiać sami. Odprowadził mnie pod drzwi i postanowił jechać do domu. Powiedział, że w kwestii umowy, a raczej jej ewentualnych aneksów spisuje się na was. I poprosił żebym sam przyjechał za dwa dni wręczyć mu podpisane dokumenty o ile się zgodzę. Już mi wszystko wyjaśnił, chociaż i tak tego nie rozumiem, i pewnie długo nie zrozumiem. – Nie licząc dwóch płytkich oddechów nastolatek mówił z taką szybkością, że trudno go było na początku zrozumieć. Araliel uśmiechnął się słysząc to, bo wiedział co to wszystko znaczy. To, że Farid podobał się Joshowi to jedna sprawa. Drugą jest to, że Josh podobał się Faridowi, a chłopak usilnie starał się chronić samego siebie przed tą wiedzą. Zdenerwowanie tylko to wszystko odkrywało. Szczerze wątpił by to nowa umowa aż tak wyprowadziła chłopaka z równowagi skoro była korzystniejsza niż ta, którą podpisał z Diego. Oprócz wszystkich zysków chłopak nie będzie miał wielu partnerów seksualnych. Jedyne co martwiło mężczyznę to fakt, że w umowie nie było nic wspomniane o ewentualnym zakochaniu się nastolatka w innym mężczyźnie. Skoro nie jest to uwzględnione młody nie ma do tego prawa. Każdy z nas jest tylko człowiekiem. Zastanawiał się czy nie zadzwonić i nie porozmawiać o tym z przyszłym kochankiem Farida. W końcu Josh zapewne by się na to zgodził. Z drugiej strony lepiej nie ingerować w ich sprawy skoro podobają się sobie nawzajem.
            Diego wskazał chłopakowi miejsce i wyciągnął jedną z umów by nastolatek mógł ją w spokoju przeczytać. To czy ją podpisze teraz, czy za dwa dni to już zależało od niego. Ważne jednak było żeby w razie ewentualnych wątpliwości mógł się o wszystko zapytać. Dokument był dość krótki jak na cały szereg zawartych w nim warunków, korzyści i informacji. Dwie strony w takim przypadku doprawdy nie wiele miejsca. Chłopak siedział zapatrzony w tekst gdy nagle do gabinetu wpadł rozgniewany młodzieniec.
            - Czy was totalnie popierdoliło? Jakich wy przyjmujecie klientów? Ten facet powinien być bardziej rzetelny. Nie pojawił się skurwiel jebany, a upominał się o numerek przez tydzień. – Wściekły Asmodeusz chodził po gabinecie i wyzywał kogo się dało nie zważając na nic. Nie było dla niego ważne czy osoba siedząca w fotelu naprzeciwko biurka to klient czy pracownik. Chociaż sądząc po tym, że był zaczytany w dokumentach to był on przyszłym klientem.
            Araliel wstał po tym jak krótka tyrada chłopaka została przerwana na zaczerpnięcie oddechu. Zazwyczaj ów mężczyzna był bardzo spokojny jednak dwudziestolatek doprowadzał go do czystej furii samym swym istnieniem na tym padole łez. Tym bardziej, że był ich pracownikiem. Chwycił go za ramię i obrócił w swoją stronę. Po chwili w pomieszczeniu rozszedł się dość głośny dźwięk uderzenia. Mogłoby się wydawać, że to srebrnowłosy oberwał za to, że przerwał chłopakowi tyradę jednak było zupełnie na odwrót. Diego spojrzał zszokowany na kochanka. Farid tylko zerknął i znów wsadził nos w dokumenty nie chcąc się wtrącać. Asmodeusz natomiast zrobił wielkie oczy i zaniemówił. Po krótkiej ciszy pierwszym słyszalnym odgłosem był cyniczny, stanowczy i ociekający jadem głos Araliela.
            - Kochany. To, że klient się nie pojawia to nie nasza wina. Szczególnie, że i tak płaci za wizytę. Równie dobrze mógł ci przysłać jakiegoś pieprzonego typa spod ciemnej gwiazdy i, uwierz, kazałbym ci go obsłużyć. Jesteś za bardzo roszczeniowy. Dbamy o swoich pracowników, ale żądamy S-Z-A-C-U-N-K-U! Nie chodzi mi tu o to, że masz być miły dla Diego. To, że czasem cię wynajmował nie ma najmniejszego znaczenia kochanieńki – zasyczał Araliel, a Asmodeuszowi zmroziło to krew w żyłach – Nie zapominaj, że ja także jestem tutaj szefem. I jeżeli będę miał taki kaprys to cię wypierdolę na zbity pysk w samych stringach. A nawet i bez. Więc jeżeli coś ci się nie podoba to spierdalaj i więcej się tutaj nie pojawiaj. A jeżeli chcesz nadal tu pracować dostaniesz tej nocy dodatkowych czterech klientów i nie będziesz miał z tego żadnych dodatkowych funduszy. Tak za karę. A teraz wypierdalaj zanim się totalnie wścieknę.
            Rozszerzone oczy dwudziestolatka świadczyły o totalnej panice. Nie wiedział jak się zachować. Chyba nikt nigdy nie zdenerwował Araliela. On jako jedyny zalazł mu za skórę. Może mieć totalnie przejebane, a tego nie chciał. Nie chciał mieć tej nocy dodatkowych klientów, ale wiedział że będzie musiał wykonać polecenie. I widząc tą nienawiść w oczach łagodnego zazwyczaj mężczyzny zorientował się w końcu, że ten wcale nie żartuje. Cały czas go prowokował i w końcu się doigrał. Chciał odbić mężczyznę szefa. Patrząc z tej strony ten i tak łagodnie go potraktował. Wyrwał swoje ramię z uścisku srebrnowłosego i szybko udał się do pokoju, w którym przyjmował klientów. Nie wiedział na kogo dzisiaj trafi i czy rzeczywiście będzie ich tylko czterech więcej. Był przerażony i jak nigdy przydałoby mu się odrobinę czułości. Nikt nigdy o niego nie dbał. Co z tego, że miał bogatych rodziców skoro go nie wychowywali. Seks był jego rozrywką. Postanowił czerpać z niego korzyści materialne skoro aż tak go lubił. Ale coraz bardziej się pogrążał. Lubił seks, ale tylko dlatego, że dostarczał ciepła innej osoby. Nawet jeżeli był to stosunek bez uczuć, tylko w charakterze zarobku, nie miłości. Kurwa, ależ się wpakował. Ten facet mu nie odpuści.

            Po tym jak chłopak wybiegł Diego nadal nie mógł się z tego wszystkiego otrząsnąć. Farid czując całe to napięcie w powietrzu stwierdził, że najwyższy czas się ewakuować. Przypuszczał, że między mężczyznami albo zacznie się wojna, albo gorący, namiętny seks. Nie chciał być świadkiem którejkolwiek z tych rzeczy. Dlatego też podniósł się powoli, tak by nie sprowokować żadnej reakcji i popatrzył na rudowłosego.
            - Wszystko co przeczytałem rozumiem. Jeżeli byłby pan tak miły to podpiszę pana kopię dokumentu natomiast, tak jak obiecałem, Joshowi dostarczę je osobiście za dwa dni. Byłbym jedynie wdzięczny gdyby podał mi pan jego numer komórkowy bo zapomniał to zrobić, a chcę udzielić mu odpowiedzi szybciej niż za te dwa dni.
            Po tym jak otrzymał kartkę z numerem telefonu złożył podpis na trzech dokumentach, dwa wziął ze sobą wsadziwszy je w teczkę otrzymaną od mężczyzny, po czym żegnając się wyszedł szybko z pomieszczenia. Coś przypuszczał, że między dwoma mężczyznami będzie ciekawie. W którymkolwiek kontekście.




niedziela, 24 marca 2013

Rozdział 6

Mogłoby się wydawać, że po spotkaniu Araliel powinien spotkać się z siostrami Farida w drzwiach, jednak w rzeczywistości bliźniaczki dały bratu znać, że będą godzinę później ze względu na dodatkowe zajęcia, które miały im pomóc zaliczyć sprawdzian. Zdarzało się to już nie pierwszy raz więc nie reagował. Ufał swoim siostrom na tyle, że nie kontrolował ich pod tym względem. Po naprawdę długim spotkaniu srebrnowłosy postanowił w końcu iść do domu i wypocząć. Ten dzień był stresujący także dla niego. Może było to związane z tym co sam przeżył, a może czuł się tak przez to, że od razu zaufał temu nastolatkowi co bardzo rzadko mu się zdarzało. Umiał się poznać na ludziach, więc zazwyczaj do każdego zachowywał dystans. Jednak widząc pewne gesty i zachowania chłopaka podświadomie czuł, że nie jest to typ człowieka oszukującego innych by coś zyskać. Był prawdomówny przez co mógł dość często obrywać. Bardzo prawdopodobne, że będzie się tak działo przez resztę jego życia. Ludzie nie lubią szczerości. Często oczekują kłamstwa, które podniesie ich samoocenę. Tacy ludzie często niszczą ludzi gorszych od nich, którzy w rzeczywistości są bardzo wartościowi.

Farid po odprowadzeniu gościa do drzwi przestał myśleć. Dosłownie. Robił wszystko automatycznie. Posprzątał ze stołu, popakował wszystko do zmywarki, usiadł przy stole i zawiesił się. Patrzył tępo w blat stołu i prawie w ogóle się nie ruszał. Jednymi oznakami życia były oddechy i palce uderzające o kolano. W takim też stanie zastały go siostry, ale nie skomentowały tego. Po prostu weszły do salonu co obudziło chłopaka z zamyślenia. Anne zarejestrowała, że jej brat jest bardzo blady. Jej siostra także zwróciła na to uwagę.

Farid czy ty nie będziesz chory? – Bianka podeszła do niego i położyła mu rękę na czole, a następnie przytknęła policzek do tej samej części ciała. Temperatura była na pewno podwyższona. Mama nauczyła ją, że ręka nie zawsze jest odpowiednim narzędziem pomiaru temperatury. O wiele wrażliwszy był policzek i to dzięki niemu, matki dość szybko wykrywały choroby u niemowląt. – Cholera jasna bracie. Masz gorące czoło. Zaraz ci przyniosę termometr, a ty się nawet nie ruszaj. – Anne się wkurzyła. Przecież widać było, że jej brata coś zżera od środka. Na dodatek on sam o tym nie mówi. Rozumiała, że nie miał komu... Nie, nie rozumiała tego. Miał przecież siostry i to z nimi powinien rozmawiać. Nie powinien ukrywać rzeczy, które są dla niego tak ważne i stresujące zarazem. Niestety nie brała pod uwagę tego, że o pewnych rzeczach nie mówi się nikomu. Lepiej zachować je dla siebie chociaż by się z nimi gryzło już od jakiegoś czasu. Dlatego też organizm nastolatka bronił się przed burzą w nim za pomocą choroby. Przedłużający się stres wyniszcza, a hamowanie go i nie mówienie nic nikomu jest jeszcze gorsze. Po zmierzeniu temperatury, okazało się, że jednak Bianka miała rację. Termometr wskazywał gorączkę - trzydzieści osiem i pół stopnia.
            - Nie czułeś tego wcześniej? Nie bolało cię nic? – Farid od razu wyjaśnił siostrom, że musiał się zaziębić w nocy gdy zostawił na noc uchylone okno. Bianka tym bardziej się zdenerwowała. W dzień było ciepło, ale w nocy temperatura dość znacznie opadała. Po wrzeszczeniu na brata przez dobre dwadzieścia minut postanowiła mu w końcu odpuścić. Kazała mu położyć się do łóżka i przyszykowała tabletki na gorączkę, szklankę wody i gorącą herbatę. Pieprzony szpital na peryferiach. W czasie gdy ona zaniosła bratu tabletki i coś do popicia, Anne zajęła się obieraniem ziemniaków. Podzieliły się z siostrą zajęciami, by szybciej zrobić obiad. Po chwili obie szykowały już rosół i ziemniaki z mięsem. Rosół umiały zrobić. Przyprawić mięso i wrzucić na patelnie także, więc wszystko powinno im się udać.

            Po przespaniu kilku godzin młody postanowił w końcu zejść do kuchni by coś zjeść. Bliźniaczki zjadły już drugie danie, ale czekały aż rosół dokładnie się ugotuje. Wolały poczekać niż jeść niedogotowany, czy też po prostu bezsmakowy. Jednak widząc w drzwiach brata wymizerniałego, bladego i ledwo trzymającego się na nogach znów wygoniły go do pokoju, z informacją, że jeżeli jeszcze raz zejdzie to go przywiążą prześcieradłami do łóżka. Chcąc nie chcąc Farid musiał im uwierzyć. Kiedyś nie uwierzył w inną ich groźbę i skończyło się tym, że z pełną premedytacją ją spełniły. Gdy tylko zagrzebał się w ciepłej pościeli wziął na kolana laptopa i włączył internet. Chwilę porozmawiał z przyjacielem studiującym na drugim krańcu państwa, po czym zaczął przeglądać informacje z kraju. W pewnym momencie oczy rozszerzyły mu się w szoku. O kurwa! Wiedział, że w burdelu, w którym miał pracować obowiązywały pewne zasady, ale nie przypuszczał, że chodzą do niego aż tak bogaci ludzie. Niby był o tym poinformowany i podpisał dokumenty o poufności, ale jednak nie wierzył w to do końca. Uwierzył dopiero teraz, gdy miał przed sobą twarz swojego pierwszego partnera seksualnego wpatrującą się w niego bezczelnie ze zdjęcia na głównej stronie. Tytuł artykułu też był dość interesujący: Trzeci najbogatszy człowiek kraju. Do jasnej pierdolonej cholery! W co on się wpakował?! Przecież to nie możliwe, żeby… Zrobiło mu się słabo i niedobrze. Co jeżeli on wcale nie chciał być jego partnerem dlatego, że mu się spodobał? Mógł sobie to wyobrazić, wymyślić... To nie mogła to być prawda. On go chciał, bo było go stać na setki takich jak on. Chciał po prostu przelecieć kolejną niedoświadczoną dupę. Na pewno tak było. Wyłączył stronę jednym kliknięciem po czym biegiem ruszył do łazienki. Kwas żołądkowy w niebezpiecznym tempie zbliżał mu się do ust. W ostatniej chwili zdążył pochylić się nad muszlą klozetową i zwymiotował do niej. W co on się wpakował, przecież on nie może… Zapłakał gorzko. Kurwa! Wszystko się spierdoliło!

            Araliel nie spodziewał się dzwonka do drzwi, ale widząc za nimi przyjaciela postanowił jednak go wpuścić. Diego nie fatygowałby się i otworzył je kluczem. Musiał poważnie porozmawiać z Joshem o szanowaniu czyjejś prywatności i o tym, że nie kradnie się kluczy jeżeli dana osoba nie wyraża na to zgody.
            - Cześć Ari. Przyniosłem ci twoje ulubione tiramisu. – Josh wyszczerzył swe piękne, proste zęby nastawiając je na szwank. Jednakże skoro jeszcze nie poczuł na sobie pięści raczej już nie dostanie lania.
            - Łapówki są karalne. – Mruknął pod nosem srebrnowłosy po czym wpuścił młodszego mężczyznę do domu i poszedł zaparzyć jego ulubioną kawę. Nie musiał już o to pytać - Josh zawsze prosił o to samo. Przynajmniej nie było z nim żadnego kłopotu pod tym względem.
            Obaj mężczyźni usiedli naprzeciwko siebie. Napięta cisza, która zapadła między nimi została przerwana cichym pomrukiem aprobaty dla smaku tiramisu.
            - Powiedzmy, że nie wezwę policji. To ciasto jest zbyt dobre. A gdyby cię przymknęli już bym go nie miał jak zjeść. Tym bardziej, że nie chcesz mi powiedzieć gdzie je kupujesz. – Spojrzenie Araliela było pełne oburzenia. Tracił tyle okazji na zjedzenie tego ciasta tylko dlatego, że ten bubek nie chce mu podać nazwy cukierni. We wszystkich innych jego ulubione ciasto było za sztuczne, za mało kawowe. W ogóle za bardzo lub za mało. Po wypowiedzeniu tych słów Josh odetchnął z ulgą. Sytuacja całkowicie zażegnana. Denerwował się trochę chociaż wiedział, że wspomniane wezwanie policji było żartem.
            - Wiem, że nie powinienem był dorabiać kluczy bez twojej zgody. A tym bardziej dawać ich Diego. Ale sam powiedz czy to wszystko nie wyszło Wam na dobre? – Araliel natychmiast skierował widelczyk prosto w jego stronę. Znajdował się bardzo blisko oczu więc automatycznie zaczął na niego zezować.
            - O tym co jest dla mnie dobre zadecyduję sam. Ale fakt faktem trochę się gniewałem. Teraz nie mam ci tego za złe. – Pod czujnym, zezującym spojrzeniem prychnął poirytowany. – Dobra, jeszcze trochę mam, ale w sumie dobrze że to zrobiłeś.
            - Wiesz coś? – Araliel spojrzał na przyjaciela. Tego się nie spodziewał. Myślał, że Josh chce tylko przespać się z chłopakiem. Niekiedy, gdy bardziej mu zależało, dowiadywał się o nich czegoś więcej, ale nigdy aż tyle i nie dopytywał o nic więcej po umówieniu spotkania.
            - Wiesz dobrze, że spotkacie się w niedzielę. – Jego spojrzenie przy wypowiadaniu tych słów stało się twardsze. – Nie skrzywdź go. Bo wtedy nie zważając na naszą przyjaźń obiję ci mordę. – Josh popatrzył na przyjaciela zdziwiony. Po pierwsze ze względu na jego stwierdzenie o skrzywdzeniu. Nie umiałby tego zrobić, a starszy mężczyzna dobrze o tym  wiedział. A po drugie przez to, że mógłby mu obić za to twarz. Wiedział od zawsze, że starsi od niego mężczyźni są dość niestandardowymi pracodawcami, ale nigdy nie usłyszał od nich takiej groźby.
            - Coś kryje się pod twoimi słowami. Przypuszczam co, jednak nie do końca rozumiem. Wiem też, że oczekujesz pewnych słów. Jakich? Że go nie skrzywdzę w ogóle? Czy może, że nie skrzywdzę go w łóżku? – Wiedział, że Araliel doskonale czyta z ludzi, ale nie wiedział, że z niego także dało się czytać. Jak zwykle starał się sądzić mnie to nie dotyczy. A jednak. Chwilowe napięcie przerodziło się w co raz dłuższe i bardziej drażniące. W końcu jednak to Araliel wstał by włączyć jakąś muzykę. To ona zawsze pozwalała mu opanowywać nerwy.
            - Sam nie wiem czego oczekuję. Tak, nie chcę byś go skrzywdził. Jednakże chodzi mi o łóżko. Czy ten chłopak się w tobie nie zakocha? Nie wiem. Czy ty w nim się nie zakochasz? Nie wiem. Muszę ci jednak powiedzieć, że darzę tego nastolatka dużą sympatią. Można wręcz powiedzieć - ojcowskim uczuciem. Nie wiem dlaczego. – Usiadł na fotelu, pochylił delikatnie głowę i chwycił rękoma włosy. – Może dlatego, że przypomina mi mnie gdy wszystko się zaczęło? Nie mam pojęcia.
            Josh poklepał go po ramieniu. Nie mógł nic innego zrobić. Araliel musiał sam poradzić sobie z tym co przeszedł, być może nawet iść na jakąś terapię. Biznesmen sądził, że to mogłoby mu pomóc. Po tym wszystkim co zostało powiedziane mogli w spokoju i bez nerwów porozmawiać. W końcu Josh wyszedł od Araliela z nowym nabytkiem do czytania. Mógłby sam kupować książki, ale wolał zlecić to przyjacielowi. Mieli podobny gust, więc srebrnowłosy zawsze miał na koncie jakieś pieniądze od niego gdyby trafił na interesującą pozycję do czytania. Rzadko kiedy miał na to czas, ale jak już go znalazł nie mógł się od tego oderwać.

            Ten tydzień minął wszystkim nadzwyczaj szybko. Farid siłą woli starał się spowolnić czas, jednak nie miał nad nim żadnej władzy. Jak na ironię wydawało mu się, że płynął on znacznie szybciej niż powinien. Tak to już niestety jest. Gdy chcemy by coś odwlekło się w czasie dziwnym zbiegiem okoliczności następuje szybciej. Nastolatek wchodząc do kuchni jak zwykle spojrzał na kalendarz. Jego wzrok stał się spanikowany, a plecy znacznie przygarbione. Ze smętnym spojrzeniem nastawił wodę na kawę, po czym wziął kubek z szafki i wykonał wszystkie potrzebne czynności by otrzymać kawę taką jaką lubił. Nawet nie wiedział, o której dokładnie ma spotkanie. Szef miał do niego dzisiaj zadzwonić i go o tym poinformować. Stresował się, ale wiedział, że w tym przypadku jest to lepsze uczucie niż strach. Strach, który próbował złamać go już od kilku dni.

            Josh po raz pierwszy czuł się niepewnie przed spotkaniem ze swoim… Właściwie nie wiedział jak mógłby nazwać nastolatka. Kochankiem? Trochę prawdy w tym było. Nie chciał szybkiego seksu, nie chciał by nastolatek go obsługiwał. Chciał się z nim kochać. Dawać i brać. Ale cholera jasna! Przecież w sumie go nie znał, a zachowywał się jak jakiś rozpieszczony, rozhisteryzowany gówniarz. Bo co? Chłopak mu się spodobał? Dlatego też kupuje jego usługi. Bo go zainteresował? Chyba byłby debilem sądząc, że też może się spodobać nastolatkowi. Ale nadal miał cichą nadzieję na to. Tylko, że chłopak zawsze widząc go, sztywniał na początku, a później opuszczał wzrok, mówił to co potrzebował i wychodził. No i jak on miał to zinterpretować? Jako podobasz mi się, czy może raczej jestem zawstydzony bo wiem, że będziesz moim pierwszym klientem? Kurwica by to wszystko wzięła. Na dodatek był człowiekiem, który nawet kupując dziwkę nigdy nie kończyła na jednym razie z nią. Zazwyczaj było to kilka spotkań, jednak pilnował by nie dawać chłopakom żadnych nadziei. Ale ten nastolatek nie pasował mu do tego biznesu. Diego i Araliel zatrudnili go tylko przez to co przydarzyło się rodzinie chłopaka. On był zbyt… niewinny. Tak. To było dobre określenie. Kojarzy mu się z jakąś słodkością i urokiem, chociaż może nie powinien tak myśleć o młodym mężczyźnie. Diego przekazał mu informację, że Farid jest prawiczkiem. Zrobił to tylko dlatego, że wiedział jak bardzo jest zainteresowany chłopakiem. Cholera! Pierwszy raz zastanawiał się czy na pewno chce spać z chłopakiem, za którego usługi zapłacił. I nie chodziło tu o sam fakt płacenia, a o pewnego przystojnego nastolatka, który zawrócił mu w głowie. Naprawdę w tym momencie Josh czuł się jakby miał te naście, a nie dwadzieścia siedem lat. Czasem zdarzało mu się, że jego szósty zmysł włączał się w stresujących dla niego sytuacjach. Porównywał to do dźwięku wydawanego przez muchę - ciągłego bzyczenia, którego nie mógł się pozbyć. W zależności od jego decyzji, albo bzyczenie cichło zupełnie, albo wybuchało z informacją alarm, alarm, zła decyzja. No dobrze. Może nie dokładnie tak, ale znał sam siebie na tyle dobrze, że wiedział co pewne sygnały jego organizmu oznaczają. Wszystko zaczęło się gdy był mały. Jego ojciec nie popierał okazywania emocji, co niestety nie miało dla niego pozytywnych konsekwencji. Teraz radził sobie tak jak umiał najlepiej, ale dopiero teraz poznawał swoje ciało i zachowania w pewnych sytuacjach. Taka samoświadomość znacznie ułatwiała mu funkcjonowanie. Coraz częściej okazywał też emocje i wyszło mu to na dobre. Jednak na niektóre nawyki nie miał wpływu. Pod wpływem większego stresu same się uaktywniały. Pewne rzeczy kiełkowały w nim przez lata. Wystarczyło, że na początku ktoś zasiał w nim ziarno, które przez lata rozrastało się. Na początku nie zauważamy tego. Uważamy, że nasze zmienione zachowanie jest całkowicie normalne, że po prostu dorastamy do pewnych ról i zachowań. Jednak tak naprawdę nie wiemy czemu dokładnie to robimy i gdzieś z tyłu głowy pojawia nam się myśl  To jest złe, dlaczego ja tak postępuje. Jednak szybko zamykamy ową myśl pod kluczem, nie chcąc dopuścić do siebie wątpliwości. Niestety nic nie jest takie proste - emocje i pomysły są jak kapryśne dzieci: pojawiają się, budują, niszczą i znikają, by za chwilę zabawić się od nowa w budowanie świata. Josh uświadomił sobie właśnie, że nigdy nie był zauroczony. Nie mógł. Nie miał na to czasu. Zawsze był szkolony by sprawować odpowiedzialne funkcje w firmie ojca. Zawsze posiadał czas na szkołę, zajęcia dodatkowe, które w rzeczywistości były obowiązkowe, oraz na malutką chwilę przyjemności. Może dlatego też nigdy nie pozwolił sobie na zauroczenie. Fakt podobali mu się pewni koledzy. Niektórzy także byli nim zainteresowani. Jednak nie posiadał wolnego czasu, a wolał nie krzywdzić innych ludzi przez swój brak zaangażowania. Nienawidził oficjalnej wersji swego życia, którą podał nawet Diego i Aralielowi. Po pewnym czasie już nie korygował tych wszystkich informacji, które o nim posiadali. Wszystkim wydawało się, że jego ojciec był idealny, zapewniał mu czas na rozrywkę i dał wybór czy chce przejąć firmę. W rzeczywistości jego idealny rodzic wściekał się o każdą niesubordynację, nie mówiąc już o ustawianiu całego jego życia prawie od chwili narodzin. Nigdy nie miał wyboru. Niestety wpojone kiedyś zasady nie pozwalały mu do teraz wyjawić nikomu tej nieoficjalnej wersji.

            Przy śniadaniu Farid postanowił poinformować siostry, że wychodzi na całą noc. Zaczęły go wypytywać gdzie i po co, ale poprosił by w to nie wnikały. Musiał coś załatwić, a żeby to zrobić musiał wyjść. Najbardziej zdziwiło go to, że pod czujnym spojrzeniem sióstr mógł je spokojnie okłamać. Nie powiedział nic ponad to co potrzebowały wiedzieć.
            - Wychodzę o dwudziestej pierwszej. W domu będę zapewne jak wy już pójdziecie do szkoły. Napiszę wam w sms-ie czy wszystko jest w porządku.  – Nieważne, że w rzeczywistości jeszcze nie wiedział kiedy dokładnie ma się pojawić w burdelu. Godzina, którą podał siostrom wydawała mu się najbardziej prawdopodobna.
            Chcąc nie chcąc trzynastolatki musiały się zgodzić na taki układ. Przecież ich brat nie musiał się im ze wszystkiego spowiadać, a po za tym był dorosły. Informacja wychodzę na noc była dla nich równoznaczna z Idę się spotkać z moim facetem, a wam nic do tego. W tym stwierdzeniu prawie wszystko było poprawne. Jedyną rzeczą, którą powinny wykreślić to słowo moim. Od tego momentu zaczynała się walka z czasem i nie myśleniem o tej całe sytuacji, która była bardziej niż niekomfortowa. Farid nie wiedział w co się ubrać skoro i tak będzie rozebrany. Nie wiedział czy ma ze sobą wziąć coś konkretnego. Najgorsze było w tym wszystkim to, że w nocy przespał tylko dwie godziny i czuł się dosłownie jak żywy trup. Dlatego też poinformował bliźniaczki, że bierze tabletkę na sen i wstanie za minimum cztery do sześciu godzin. Poprosił je także by w tym czasie coś ugotowały. Wytłumaczył im, że chce się wyspać bo od tygodnia śpi po dwie godziny, co zresztą wcale nie mijało się z prawdą. Po krótkim czasie spał już zawinięty w pościeli w swoim pokoju.
            Gdy w końcu wstał wydawało mu się jakby sen nie trwał dłużej niż pięć minut. Zerknął na wyświetlacz komórki i zobaczył dziesięć nieodebranych połączeń od Araliela. Postanowił od razu oddzwonić by zorientować się czy nic poważnego się nie stało. Zawsze klient mógł odwołać spotkanie.
            - Aralielu, bardzo cię przepraszam, że nie odbierałem komórki jednak… Od kilku dni mało śpię i jak tylko zjadłem śniadanie połknąłem tabletkę na sen, więc nawet jakbym chciał nie miałbym jak z tobą wcześniej porozmawiać – Srebrnowłosy słysząc głos nastolatka zaczął chichotać pod nosem. Fakt dzwonił do niego dziesięć razy, ale działo się to w odstępach co pół godziny i to tylko z tego względu, że nie miał pewności czy chłopak ma doładowane konto na komórce. W rzeczywistości po ostatnim telefonie godzinę temu zorientował się, że albo chłopak gdzieś wyszedł i nie wziął komórki, albo odsypia co zdarza się dość często przed pierwszą nocą w burdelu. Zresztą będąc pod wpływem takiego stresu, człowiek ma prawo do różnych, dziwnych zachowań o ile nie ingerują one w życie innych ludzi.
            - Nie musisz przepraszać. Każdemu z nas może się zdarzyć coś takiego. Dzwoniłem po to by poinformować cię, że… Spotkanie z Joshem masz umówione na dwudziestą drugą, jednak wolelibyśmy mieć cię u nas o dwudziestej pierwszej, by na spokojnie cię do wszystkiego przygotować.
            - Oczywiście. Nie ma problemu, będę. – Po dość krótkiej rozmowie pożegnali się i rozłączyli. Jednak miał rację. Szacując czas spotkania dużo się nie pomylił. Będzie musiał wyjść dziesięć minut wcześniej niż planował, ale to i tak mało. Po zejściu na dół i zjedzeniu pysznego obiadu zrobionego przez siostry musiał porozmawiać z nimi o sprawdzianach. Kiedyś próbowały się migać od nauki, ale przyjaciel rodziców polecił im by spisywali codziennie w kalendarzu zapowiedziane sprawdziany. W ten sposób siostry nie mogły wymigać się od odpowiedzialności. Nie raz zdarzało się, że razem symulowały chorobę, jednak wcześniej czy później kłamstwo wychodziło na jaw. Nie chciał stosować metody rodziców, którzy pisali e-maile do nauczycieli o to, by podali im terminy sprawdzianów, zapowiedzianych kartkówek czy referatów. Postanowił uzgodnić z siostrami, że jeżeli będą zapisywać wszystko w kalendarzu i się do tego stosować to nie będzie na nie zły nawet jeżeli zawalą sprawdzian. Jednak jeżeli dowie się, że nie zdały sprawdzianu, którego nie zapisały to będzie codziennie kontaktował się z ich wychowawczynią. Po przedstawieniu warunków dziewczynki prawie zasztyletowały go spojrzeniami, po czym bez słów porozumiały się między sobą. Po pięciu minutach ciszy postanowiły zgodzić się na ten układ. Zawsze lepiej było samemu wpisać sprawdzian, niż być spalonym u wychowawcy. A nie daj boże jakby dowiedzieli się o tym znajomi. Wstyd murowany.

Dla Farida wieczór nadszedł stanowczo za szybko. Krzątał się po domu w nerwach nie wiedząc czym by się tu zająć by przestać myśleć. Mimo co raz to nowych zajęć myślenie było nierozłączną jego częścią. Mimo wszystko godzina dwudziesta pięćdziesiąt nadeszła szybko i musiał zebrać się do wyjścia. Życzył siostrom miłej nocy i prosił by poszły normalnie spać, a nie czekały na niego. Po chwili uściskał je jeszcze i życzył miłego dnia w szkole. Bliźniaczki próbowały wyciągnąć od niego dokąd się wybiera, ale nic im nie powiedział. Za bardzo chciały o wszystkim wiedzieć i nie zważały na jego protesty. Czasem nie potrafiły uszanować jego decyzji. Czasami miał tego serdecznie dosyć i mówił im o tym, a dokładniej grzecznie prosił, żeby się od niego odwaliły. Wiedziały, że muszą się zająć same sobą. Tak naprawdę, nawet gdyby całą noc oglądały telewizję i tak musiałyby iść do szkoły i jakoś tam funkcjonować. Dlatego też popatrzyły na siebie zaraz po wyjściu brata z chytrymi uśmieszkami.
            - Oglądamy całą noc telewizję? – Anne wyartykułowała ich wspólne myśli. Bianka uśmiechnęła się idąc do kuchni zrobić popcorn w mikrofali, a oprócz tego wyciągnęła z zamrażarki lody. Wchodząc do salonu zobaczyła pięć filmów wybranych przez siostrę. W tej kwestii także się zgadzały.

            W momencie, gdy Anne i Bianka puściły pierwszy film tej nocy Farid dotarł już pod drzwi burdelu. Wziął bardzo głęboki oddech i nacisnął klamkę. Araliel już na niego czekał. Wiedział, że nastolatek czuje się niepewnie dlatego też postanowił powitać go w drzwiach.
W tym momencie młody zorientował się, że jego życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. A mimo to radził sobie z tym wszystkim najlepiej jak umiał. Dzięki temu poczuł się w tej trudnej sytuacji trochę lepiej. Wiedział, że da sobie jakoś radę mimo tych wszystkich trudności. Podczas krótkiej drogi do tego miejsca, mógł swobodnie pooddychać świeżym powietrzem. Było ono chłodne, wręcz lodowato zimne, ale pozwoliło mu oczyścić umysł. Myśli powoli się uporządkowały, zmysły wyostrzyły. Do tej pory czuł się tak jakby jego mózg przykrywała ciepła pierzyna, która nie pozwalała się strząsnąć. Na szczęście gdzieś z tyłu głowy wiedział, że po dzisiejszej nocy będzie miał długi czas na poukładanie sobie wszystkiego co doświadczył i doświadczy. Widząc jak bardzo spacer oczyścił jego umysł, postanowił robić to codziennie. Pierwsze co musiał zrobić po przyjściu do lokalu to porządna kąpiel. Robił to samo co w domu. Mechanicznie, ale bez pośpiechu. Postanowił, że nie będzie wykonywać nic szybko, chciał jak najbardziej opóźnić spotkanie z Joshem. Po chwili do jego drzwi zapukał Araliel i wszedł do pomieszczenia. Dla nich obu było to krępujące, ale i tak szef musiał mu przekazać pewną informację.
            - Josh spóźni się pół godziny, więc nie musisz się spieszyć. – Farid uśmiechnął się delikatnie do Araliela i opuścił głowę kładąc czoło na kolana. Napiął ramiona, jakby miało mu się coś stać. Opanował drżenie, jednak czuł w głowie chaos. Po chwili poczuł na głowie dłoń Araliela, która roztrzepała mu włosy.
            - Będzie dobrze. Będziesz bezpieczny i nic ci się nie stanie. Musisz jednak przez to przejść. – Głos mężczyzny był cichy, kojący. I to dało mu nadzieję. Dzięki temu czuł, że ma szansę na porządne życie. Ma szanse spełnić swoje marzenia. Pewnym kosztem, który jednak jest niczym w porównaniu z tym czego pragnie. Coś za coś. Marzenia za ciało. Marzenia były dla niego więcej warte. Po krótkiej chwili został sam. Musiał umyć głowę, a potem oddać się w ręce kosmetyczek? Stylistek? Nie wiedział jak je nazwać. Po krótkim zapoznaniu z nimi, dostał od nich czarne bokserki i atłasowy szlafroczek. Przed ubraniem się został zanurzony w wodzie pachnącej olejkiem pomarańczowym z jakąś domieszką. Nie był jednak pewny jaką.
            - Czy druga nuta tego zapachu to mięta czy się mylę? – Karin i Sophia spojrzały na niego z uśmiechem.
            - Masz rację. Chociaż jest tak wkomponowana, że dość trudno ją rozpoznać. – Po zanurzeniu musiał wyschnąć w sposób naturalny, olejek dodany do wody miał się w niego wchłonąć. Zaraz po tym ubrał ciemne bokserki, dziewczyny wysuszyły mu włosy i ubrały w szlafroczek. Po tym został zabrany do przeznaczonego mu na dzisiaj pokoju. Najbardziej cieszył się z tego, że nikt go nie próbował malować, chociaż widział u dziewczyn przygotowane kosmetyki. Wolał się jednak nie zastanawiać czemu tak się stało.  Czuł się już wyjątkowo skrępowany, więc dodatkowy wstyd nie był mu potrzebny. Pokój był pomalowany na jasny kolor, jednak łóżko, na którym miał się kochać, było w ciemnym kolorze. Mahoniowe drewno, do tego granatowe prześcieradło i poduszki. Obok łóżka stała szafeczka z wysuwaną szufladą. Była na takiej wysokości, że nikt nie mógł się o nią uderzyć, a łatwo było po wszystko sięgnąć. Trochę dalej powieszono lustro, które nie krępowało nikogo leżącego na łóżku, ale przy odrobinie chęci mogło zostać dobrze wykorzystane dla wzmocnienia emocji. Oprócz tego praktycznie zaraz przy drzwiach była mała wnęka, w której znajdowała się szafa na rzeczy klientów. Spokojne mogła pomieścić gruby płaszcz i trzyczęściowy garnitur wraz z koszulą. Po chwili młody usiadł na łóżku sprawdzając jego miękkość. Odruch z dzieciństwa dający największy komfort. Chcąc nie chcąc ukrył twarz w dłoniach. Ten mężczyzna mógłby już tutaj przyjść. Nie musiałby na niego czekać. Powiększało to tylko stres, a zarazem zniecierpliwienie. Pewne obrazy w głowie przekształcały się w karykatury. Do cholery! Nie wiedział jak nad tym zapanować! Po za tym w jego głowie co chwile przewijało się jedno durne słowo: prostytutka. Sprzedał się! Sprzeda swe ciało za pieniądze na jedzenie i życie! Ale to wcale mu nie pomagało. Usłyszał szelest przed sobą. To Araliel kucnął tak by być na wysokości jego oczu.
            - Faridzie spójrz na mnie. – Po tym krótkim poleceniu nastolatek podniósł głowę, ale jego oczy uciekły gdzieś w bok. – Na mnie. Nie na ścianę. – Głos mężczyzn był ciepły, ale zarazem zmartwiony. Przecież doskonale widział jaki był przerażony. Araliel musiał się kiedyś nauczyć odczytywać zachowania ludzi poprzez ich postawę. Dlatego też było mu żal chłopaka. Robił coś wbrew sobie. Cholernie mu współczuł. Nie mógł na to spojrzeć z obiektywnej strony, a nawet jakby potrafił to ona wcale nie była taka kolorowa. Wiedział jednak, że jeżeli chłopak przeżyje swój pierwszy raz z Joshem później będzie mu dużo łatwiej radzić sobie z tym co teraz czuje. Ciemne spojrzenie powędrowała na twarz mężczyzny, a temu zaparło dech. Teraz już wiedział co przyciągało Josha do tego chłopaka. Oczy. Niesamowite ciemne spojrzenie. Oczy okalane długimi rzęsami, które dawały piorunujący efekt. Nie wiedział czemu wcześniej nie zwrócił na to uwagi. Tym razem cieszył się, że dziewczyny nie wymalowały chłopaka. Nie było mu to potrzebne. Najśmieszniejsze było to, że młody w ogóle nie miał świadomości jak pociągająco wygląda. Nie wyglądałby tak gdyby posiadał niebieskie oczy czy też zielone. Kolor jego oczu był trudny do nazwania. Nie były ani piwne, ani brązowe. Ciemny brąz także nie pasował. Po chwili Aralielowi skojarzenie nasunęło się samo. Ciemna, gorzka czekolada. W zależności od padania światła źrenice chwilami były niedostrzegalne. Nawet posiadając dobre oświetlenie trzeba się było chwilę przyjrzeć by je dostrzec. Starszy mężczyzna zerknął na zegarek. – Za chwilę będę musiał stąd wyjść. Proszę cię żebyś nie uciekał. Nie chcemy cię do niczego zmuszać, jednak Josh zapłacił już za twoje usługi i nie ma odwrotu. – Poklepał chłopca po ręce po czym wstał. – On za chwilę tu będzie. Niestety od tej chwili musisz radzić sobie sam. Mogę cię tylko zapewnić, że będziesz bezpieczny.
            Farid uśmiechnął się do mężczyzny z wdzięcznością. I tak nie miał zbyt dużego wyboru. Wierzył jednak w swoją szczątkową odwagę i w to, że da sobie radę. Po krótkiej  chwili starszy mężczyzna wyszedł, zamknął drzwi po czym westchnął. Cholera. Nie powinien się tak czuć. Ruszył w kierunku swego gabinetu. Mimo, że się tego nie spodziewał spotkał się na korytarzu z przyjacielem. Obaj przystanęli.
            - Nie bój się. Zadbam o niego i nie zrobię mu krzywdy. – Josh wiedział, że przyjaciel oczekuje od niego tych słów. Miał świadomość tego, że Araliel odbiera tą sprawę zbyt osobiście, co nigdy mu się nie zdarzyło. Jednak dwudziestosiedmiolatek uważał, że to dobrze. Starszy mężczyzna potrafił pokazać serce tam gdzie nikt się tego nie spodziewał. W sprawach, którymi wszyscy gardzili on zawsze potrafił znaleźć promyk nadziei i ciepła. Nie odwracając się Josh ponownie ruszył przed siebie. Zatrzymał się przed drzwiami i odetchnął głęboko. Dawno już nie czuł się tak niepewnie i sam nie wiedział z czym to dokładnie jest związane. Nie wiedział co w tej sytuacji będzie odpowiednie. Wejść bez pukania czy jednak lepiej zapukać i wejść bez czekania na odpowiedź? Po dość szybkiej kalkulacji  postanowił wybrać drugą opcję. Zamykając od wewnątrz drzwi zauważył jak szybko chłopak wstał. Po odwróceniu się przedstawili się sobie, ale Josha zaniepokoił strach w oczach nastolatka. Zresztą czego on się spodziewał… Tyle czasu chciał go spotkać, mieć tego chłopca przed sobą, a najlepiej też pod sobą, ale teraz nie był już taki pewny swojej decyzji. Do tej pory wystarczyło mu, że się przedstawiał i od czasu do czasu po seksie rozmawiał z chłopakami o pogodzie. Jednak widząc tego chłopca przed sobą nie wiedział czy będzie w stanie się z nim kochać.
            Farid patrzył na niego niepewnie. Josh mu się podobał. Był przystojny i w jego typie, ale tak na prawdę nie chciał tego wszystkiego. Nie wiedział jakby mógł się od tego wymigać. Widział, że człowiek przed nim mimo doświadczenia także nie wiedział jak się zachować. I to wywołało nieśmiały uśmiech na jego twarzy.          
            Josh widząc delikatny uśmiech na twarzy nastolatka sam się uśmiechnął. Tyle się nasłuchał o młodym, że teraz chciał wiedzieć o nim jeszcze więcej. Wiedział, że ma się z nim pieprzyć, a nie rozmawiać, ale ta myśl jakoś mu przeszkadzała. To dziwne uczucie, bzyczenie, pojawiające się, gdy myślał o chłopaku nie dawało mu spokoju. Było coraz głośniejsze. Sam nie wiedział jaki ruch ma wykonać. Przecież nie powinien tylko stać i obserwować nastolatka bo jest to cholernie zawstydzające. Miał zacząć rozmowę? Zacząć wydawać polecenia? Zabrzmiałoby to zbyt grubiańsko, a wiedział przecież że nastolatek był prawiczkiem. Te oczy, wpatrzone w niego, nie dawały mu szansy na zebranie myśli. Jego uwaga rozproszyła się całkiem gdy chłopak opuścił oczy, a po chwili spojrzał na niego spod rzęs. Czy on do jasnej cholery miał pojęcie jak teraz wygląda? Najprawdopodobniej robił to całkowicie nieświadomie. Często można było zauważyć, która z prostytutek odgrywa powierzone im role. Jednak teraz w ogóle nie miało to miejsca. Farid posiadał wrodzony urok, seksapil, niewinność i erotyczność w jednym. Jak to wszystko mogło się tak bez problemu w nim łączyć? Jasna cholera, skaranie boskie! Przynajmniej dla niego, bo pragnął tego młodego mężczyzny. Robił się powoli twardy od samego patrzenia na niego, a takie okazy trafiają się doprawdy bardzo rzadko. Informacje w tym środowisku bardzo szybko się roznoszą. Wielu mężczyzn będzie chciało skorzystać z takiej okazji. Często okazywało się, że owi uroczy nastolatkowi czy też młodzi mężczyźni, doskonale grali swoje role i trudno to było rozpoznać. Z powodzeniem umieli wykorzystywać swe wdzięki wiedząc jak działają na innych. Mężczyźni odchodzili od kochanków, którzy grali z jednego względu. Widzieli ludzi pracujących dla nich, którzy specjalnie się do nich dostosowywali nie mając własnego zdania tylko po to by nie stracić pracy. Ich żony przebierały się w różne stroje by urozmaicić życie seksualne, które i tak było na niskim poziomie. Nikt nie potrafił im dać odrobiny rzeczywistości. W momencie gdy pojawiał się taki mężczyzna jakim był Farid, Josh mógłby dać sobie rękę uciąć, że jeżeli tylko informacje o nim poniosą się między klientami, nastolatek nie będzie mógł się od nich opędzić. Oczywiście klienci czasem żądali odegrania roli w stroju pielęgniarki czy sprzątaczki, ale działo się to sporadycznie. W łóżku chcieli autentyczności, której nie potrafiły im dać żony i kochanki.
            Farid pod bacznym spojrzeniem mężczyzny miał ochotę uciec gdzie pieprz rośnie. Powinien rozwiązać szlafrok i zrzucić go z siebie, czy też pozwolić na to mężczyźnie? Podejść do niego, czy pozwolić się mu dalej obserwować? Cholera! On mu nie pomagał. Czuł się źle. A mężczyzna nawet go nie dotknął. Jasna cholera by to wzięła!
            Josh w końcu zbliżył się do nastolatka. To dziwne uczucie, które odczuwał od kilku dni stawało się co raz bardziej uciążliwe. Jednak na razie nie zwrócił na to większej uwagi. Podniósł głowę Farida tak by ten patrzył mu w oczy.      
            - Mogę cię pocałować? – Tego nastolatek się nie spodziewał. Dlaczego on się go pytał o takie rzeczy? No tak, słyszał gdzieś informacje, że prostytutki się nie całują, ale jak miał się zachować? Gardło miał ściśnięte i zaschło mu w ustach od tych wszystkich emocji.
            - Tak. – Wyszeptał. Wiedział, że jeżeli powiedziałby to głośniej jego głos mógłby zadrżeć. Oprócz tego byłby zachrypnięty.
            Po tej krótkiej odpowiedzi Josh nakrył swoimi wargami usta chłopca. Nie spieszyło mu się. Miał go dla siebie na całą noc, jednak gdzieś z tyłu głowy formowała się pewna myśl. Była tam już od jakiegoś czasu, ale Josh nie mógł jej jeszcze zrozumieć. Po chwili wysunął delikatnie koniuszek język, by dotknąć nim dolnej wargi młodzieńca. Gdy to zrobił, ten nieświadomie uchylił usta wpuszczając jego język do środka. Cholera! Był słodki. Nie umiał tego inaczej określić. Chłopak miał przymknięte oczy i zaróżowione policzki, ale mimo wstydu dał się całować. A może to były pierwsze objawy pożądania? W tym momencie w jego głowie otworzyły się pewne drzwi. Przerwał pocałunek i odsunął się od chłopaka. Pragnął go. Chciał go. Ale nie teraz. Nie tutaj. Nie w ten sposób.
            - Faridzie, nie mogę się z tobą kochać. – Oczy nastolatka rozszerzyły się w szoku.
            - Czy zrobiłem coś źle? Nie podobam się Panu? – Jego powieki przymknęły się gdy opuścił oczy na panele.
            - Właśnie nie. Nie mogę tego zrobić z szacunku do Ciebie. I proszę nie nazywaj mnie Panem. Wiem, że to co teraz zrobię może wydawać się Ci dziwne, jednak muszę natychmiast iść do twojego szefa uzgodnić z nim coś. Prosiłbym cię jednak żebyś tu na razie został.
            Farid był w szoku. Nie wiedział jak się zachować. Co się stało skoro ten mężczyzna cały czas pytał o niego Araliela i Diego, chciał się z nim spotkać by się kochać, a teraz nagle, w ostatniej chwili się z tego wycofuje? On już się przygotował na to wszystko psychicznie, a ten… Siadł na łóżku opierając łokcie na kolanach i schował twarz w dłoniach. Mężczyzna zdążył go już zostawić samego, a on nie zważając na nic zaczął po prostu płakać. Czuł się cholernie źle. Może gdyby cokolwiek mu wytłumaczył... Ale co to oznacza „z szacunku do ciebie, nie mogę się z tobą kochać”? W ten sposób spowodował, że będzie musiał przechodzić przez to wszystko jeszcze raz z innym mężczyzną. Cały ten stres i nerwy, a wtedy nie będzie miał jak od tego wszystkiego uciec. Szlag by to trafił! I tego całego pierdolonego Josha. Miał cichą nadzieję, że spodobał się mężczyźnie, a ten od tak po prostu wyszedł. Kurwa!

      

niedziela, 17 marca 2013

Rozdział 5

           Po krótkiej rozmowie z siostrami Farid napisał swojemu szefowi, że będzie u niego o dwudziestej pierwszej. Otrzymał potwierdzenie i miał w końcu czas by zająć się sobą. Wyjątkowo musiał się zdrzemnąć popołudniu. Ostatniej nocy nie spał dobrze, można wręcz powiedzieć, że spał źle – przespał tylko godzinę. W końcu jednak znalazł siły by wstać po drzemce, która przedłużyła się do prawie trzech godzin. Na szczęście siostry, wiedząc o jego planach, obudziły go w porę dając jeszcze czas na zebranie się w sobie i krótki prysznic. W końcu jednak musiał wyjść. Nie chciał podejmować decyzji jednak tak naprawdę nie miał wyboru. Nadal nie zdecydował, ale czasem najlepszą odpowiedzią jest ta udzielona bez zastanowienia. Jest wtedy spontaniczna i najczęściej najbardziej prawdziwa.
            Po dość krótkiej drodze Farid ponownie stanął przed drzwiami gabinetu szefa. Zastukał w nie chociaż i tak wiedział, że nie ma to sensu. Po chwili, gdy usłyszał pomruk brzmiący jak wejść, otworzył drzwi. Czuł się cholernie skrępowany. Miał omawiać z obcym człowiekiem swój pierwszy raz. Gdy wcześniej wyobrażał go sobie miał być czymś miłym, przyjemnym, bezpiecznym, ale przede wszystkim... Przede wszystkim miał się wydarzyć z osobą, którą będzie kochał, a przynajmniej ufał. A tak... jego marzenia poszły się pieprzyć. Dosłownie i w przenośni. Czuł się sponiewierany emocjonalnie. Najchętniej zamknął by się w pokoju i nie wychodził z niego przez tydzień. Miał już serdecznie dość całej tej sytuacji. Po prostu sobie z nią nie radził i wiedział, że ma do tego zasrane prawo. Nie jeden dorosły by już odpuścił chociaż oni przynajmniej mają tą zasraną, normalną pracę. A on musiał radzić sobie sam! Nie miał w nikim oparcia. Nie mógł nikomu powiedzieć nic więcej o swoim życiu. To było tak cholernie okropne uczucie, że miał ochotę coś rozwalić, stłuc w drobny mak, a najlepiej jeszcze komuś z całej siły walnąć w twarz. Natomiast w tej chwili musiał opanować swoje emocje i nerwy, bo miał o wiele większe problemy niż własne humorki. Postanowił w końcu nacisnąć klamkę. Mogło mu to tylko pomóc.
            - Dzień dobry panu. – Mówiąc te słowa, nieświadomie kiwnął głową. – O czym chciał Pan ze mną rozmawiać?
            Diego popatrzył na młodego uważnie. Widać, że chłopak czuł się niepewnie. Jego postawa wskazywała, że nie chce rozmawiać, ani drążyć żadnego z tematów. Jednak dzisiaj było to konieczne. Nie mogli postąpić inaczej. I tak dawali mu bardzo dużą szansę. Mimo wszystko zastanawiał się czy chłopak przyzna się do tego, że sąd zezwolił na jego usamodzielnienie.
            - Chciałabym wiedzieć czy podjąłeś decyzję. Jak wiesz jest to bardzo ważne. Wolałbym przyspieszyć termin twojej inicjacji… - wypowiadając te słowa sam się skrzywił. Źle to zabrzmiało. Ale nie mógł tego inaczej określić – Ale tylko dla twojego dobra. – Westchnął widząc niepewną minę chłopaka. – Wiem, że jest to dla ciebie bardzo stresujące doświadczenie, tym bardziej, że nigdy wcześniej nie miałeś żadnych kontaktów seksualnych z mężczyznami i nie wiesz na czym to się wszystko opiera. – Widząc spojrzenie chłopaka sam się poprawił. – Oczywiście w kontekście praktycznym, bo w teoretycznym nie wątpię, że jakąś wiedzę masz. Chciałbym ci to jakoś ułatwić. Jeżeli zgodzisz się na swój pierwszy raz z Joshem w najbliższym czasie będę mógł zapewnić ci miesięczne wolne żebyś się z tym uporał. Zapewne Araliel postara ci się w tym pomóc. Niestety, w późniejszym terminie nie będę mógł już na to pozwolić. I tak jesteś przyjęty na szczególnych warunkach, a inni pracownicy mogą mieć o to żal. – Mężczyzna popatrzył uważnie w oczy chłopca. Starał się nim opiekować jakby był jego synem. Wzbudził w nim jakiś instynkt opiekuńczy, którego nie potrafił zwalczyć i w sumie sam nie wiedział dlaczego. Było to zarazem pomocne i krępujące. Jego sumienie żądało by odsuwał od chłopca pewne rzeczy  na co jako pracodawca po prostu nie mógł się zgodzić. Był między młotem a kowadłem i chyba właśnie to go najbardziej w tym wszystkim stresowało. Sam się pogubił w tym co robił. Chyba pierwszy raz w życiu. Co raz częściej zastanawiał się nad swoimi wyborami. Wiedział, że nie ma sensu wszystkiego żałować bo tylko zniszczy swoje podejście do świata, a czasu i tak nie cofnie. Mimo to postanowił sobie, że postara się naprawić wiele z błędów, które popełnił. Jednym z nich były zdrady Araliela. Dziwił się, że ten mężczyzna mu wybaczył. Miał prawo zamknąć mu drzwi przed nosem, a tym bardziej mógłby go sprać na kwaśne jabłko. Mimo to przyjął go z powrotem. No może jeszcze niekoniecznie tak jakby chciał, ale pozwolił mu być ze sobą, spędzać czas w jego świecie. Nie mógł tego inaczej określić i był mu za to wdzięczny. W końcu zrozumiał jak wielkim dupkiem kiedyś był. Co zaś się tyczyło Farida... W pewnym sensie starał się naprawić błędy młodości. Był wtedy głupi i nierozważny. Bawił się uczuciami. I zupełnie niepotrzebnie zniszczył człowieka.
            Po wypowiedzi mężczyzny zapadła krótka cisza. Nie była ona krępująca. Można wręcz stwierdzić, że koiła zmysły, ale tylko dlatego, że obaj mieli czas na przemyślenie pewnych rzeczy. Diego swojej przeszłości, a Farid tego co ma nastąpić w przyszłości. A ta była dla niego wciąż niepewna i chwiejna jak pijaczka.
            - Muszę Panu coś powiedzieć. – Nastolatek spuścił wzrok na swoje dłonie. – Dzisiaj miałem rozprawę w sądzie. Za około trzy tygodnie dostanę odpowiednie dokumenty, potwierdzające że jestem osobą samodzielną. Od tego czasu będę mógł… będę mógł… - gula w gardle nie pozwalała mu mówić – pracować u Pana. Jednak miałbym wielką prośbę. Będę potrzebował zaświadczenie o stałym zatrudnieniu i zarobkach. Ułatwi mi to adoptowanie sióstr. Bez tych dokumentów nie mam w ogóle szans.
            Diego popatrzył na niego zaskoczony. Mimo że trochę już go znał  nie spodziewał się, że chłopak już dzisiaj przyzna się do tego wszystkiego. Dokumenty mógł bez problemu wypisać na zmywak w nocnym klubie. Zarobki też. Szczerość tego chłopaka go zainteresowała. Mógł ich okłamywać jeszcze przez długi czas, a on wolał od razu powiedzieć i wyjaśnić wszystko. Tym bardziej zasłużył na szacunek starszego mężczyzny.
            - Moja propozycja jest nadal taka sama. Jeżeli w najbliższym czasie przejdziesz inicjację seksualną z Joshem będziesz miał miesiąc wolnego. Jeżeli podejmiesz się  pracy po tych trzech tygodniachnie będę mógł Ci zagwarantować tego samego. – Chłopak popatrzył mu hardo w oczy.
            - Zgadzam się. I tak wielkiej różnicy nie ma między dziś a za trzy tygodnie. Byłbym jednak wdzięczny gdybym wiedział o terminie chociaż dzień wcześniej. Potrzebuję przygotować się do tego psychicznie. – Policzki chłopaka zarumieniły się ze wstydu. Nie wiedział jak to inaczej określić. Że potrzebuje czasu by oswoić się z myślą o tym wszystkim, a dwadzieścia cztery godziny mu to zapewnią?
            - Skoro tak… Twój klient zaproponował przyszły tydzień. Niedzielną noc. Całą. Wie, że twoje siostry chodzą do szkoły i w ten sposób będzie ci łatwiej. – Rudowłosy nie spuszczał z niego wzroku. Widział jak dłonie chłopaka drżą ze stresu chociaż starał się to ukryć trzymając je założone na piersi. Uśmiechnął się do niego lekko. – Oprócz tego Araliel przeprowadzi z tobą hmm… szkolenie. Teoretyczne. Zazwyczaj praktyczne przechodzą osoby już doświadczone w pewien sposób. U ciebie niestety nie mogę się na nie zgodzić.
            Farid kiwnął głową na znak, że rozumie. Nie wiedział, czemu akurat ten mężczyzna go chce. Czyżby aż tak mu się spodobał? A jeżeli tak to było to tylko zauroczenie wizualne. Nie znał go przecież. Nie wiedział jaki jest, co lubi robić a czego nie lubi. Nie wiedział, że rano jest najgorszym osobnikiem na świecie, który jak nie wypije kawy zaraz po przebudzeniu to ma ochotę komuś przywalić. Mimo to wolał przespać się z kimś komu chociaż się podoba. Może dzięki temu będzie dla niego delikatniejszy? I tak wcześniej czy później musiałby się z kimś pieprzyć. Nie umiał tego inaczej określić. Wiedząc już to czego musiał się dowiedzieć, chociażby z samej umowy, nigdy nie przypuszczał, że akurat TEN mężczyzna będzie chciał być jego pierwszym. Nic nie mógł poradzić na to, że on też mu się spodobał. Był w jego typie, chociaż starał się tego nie okazywać. Wiedział, że to on powinien świadczyć usługi, ale miał cichą nadzieję, że mężczyzna podczas seksu o niego zadba. Nie będzie brutalny i będzie szanował jego ciało. Nie sądził jednak by Josh, bo chyba tak mu było na imię,  się w nim zauroczył. Zapewne spodobał mu się tylko wizualnie i dlatego chce go kupić. Zakazany owoc najlepiej smakuje. Gdyby się nie zgodził, zapewne ten mężczyzna poczekałby trzy tygodnie i był jego pierwszym tak czy owak.
            - Kiedy miałbym odbyć to szkolenie? – Głos miał niepewny, policzki zarumienione, a oczy spuszczone. Nawet nie był świadom tego jak wygląda. Nie jeden gej chciałby go wziąć tu na miejscu nie zważając na otoczenie. Młody był ponętny, pociągający i do na dodatek całkowicie tego nieświadomy. Taka postawa niestety powoduje jeszcze silniejsze przyciąganie. Oprócz tego mężczyzna zauważył, że w nastolatku istnieją dwie skrajności. Ta niepewna siebie, wycofująca się i ta, która wie czego chce i próbuje to jakoś osiągnąć. Jednak najważniejsze było to, że jego dążenia były racjonalne, a sam chłopak brał pod uwagę innych i ich uczucia.
            - Jak najszybciej. Najlepiej by było gdybyś sam się umówił z Aralielem. Wtedy wam obu będzie pasował dzień i godzina spotkania. Pod tym względem wolę się nie wtrącać. – Szeroki uśmiech wpłynął na twarz mężczyzny, jak gdyby nagle przypomniał sobie coś bardzo przyjemnego. Po kilku chwilach nastolatek pożegnał się z szefem i od razu poszedł piętro wyżej do gabinetu Araliela.
            Zaraz po wyjściu chłopaka Diego zaczął myśleć zupełnie o czymś innym. Jego fotel był stary i wysłużony. Stał się twardy i niewygodny. A teraz coraz częściej marzył o super miękkim, najlepiej skórzanym, wygodnym siedzisku. Przy okazji mógłby mieć funkcję masażu. Włączałaby jeden pstryczek czy jak to się tam robi i odpoczynek w pracy gotowy. Myślał o tym najczęściej gdy jego kark był cały spięty od ciągłej pracy. Tak jak teraz. Jeden z pracowników zawalił. Nie zjawił się na umówione spotkanie z klientem, a został wykupiony na całą noc. Teraz musiał to jakoś odkręcić i zafundować następne spotkanie za darmo. Zastanawiał się tylko jaką dokładnie karę z regulaminu dla niego wybrać. Wiedzieli od początku na co się piszą i wyrażali świadomą zgodę. Tu już nie chodziło o to, że zawalili. No może w połowie. Po prostu mężczyzna nie lubił dorzucać olanych klientów innym pracownikom. Oni i tak mieli już zapełnione grafiki. Przez to wszystko chodził struty od północy. Dosłownie. Nie mógł spać tak bardzo się wkurzył. Bo godzinnej drzemki nie można nazwać spaniem. Rozluźnić mógł się tylko w towarzystwie Araliela, a tego jak na złość gdzieś wcięło. Przypuszczał, że jest on w swoim gabinecie, jednak nie chciał go gnębić. Zresztą gdy nie był mu potrzebny to wpadał do gabinetu co chwilę, a w momencie gdy Diego tak usilnie chciał go zobaczyć tego nie było widać na horyzoncie. Było to doprawdy irytujące uczucie. Był świadom tego, że srebrnowłosy po prostu testuje jego cierpliwość. Zaczął wyklinać wszystko na czym świat stoi. Ostatnio był ciągle zmęczony, rozdrażniony i aktualnie najchętniej poszedłby spać. Może powinien iść do którejś sypialni dla gości i przespać się tam chociaż godzinę. Ewentualnie trzy lub pięć. Przez te wszystkie rozważania nie usłyszał kroków swojego mężczyzny. Araliel widząc postawę Diego od razu zorientował się co mu dolega. Zawsze gdy miał spięty kark zachowywał się tak samo. Głowę chował w ramiona jakby to mogło uśmierzyć ból. Dlatego też wchodząc do gabinetu od razu skierował swe kroki do fotela kochanka po czym zaczął masować mu kark zimnymi palcami. A Diego od razu zaczął się wyginać w kierunku dotyku.
Ból mieszał się z przyjemnością tym bardziej, że akurat kark był jego sferą erogenną i tylko Araliel od zawsze miał prawo go dotykać w tym delikatnym miejscu. Uwielbiał być tam masowany. Uważał to za niezwykle erotyczne zupełnie nie zważając na początkowy ból. Chyba coś z nim było nie tak. Po dość krótkim spięciu mięśni i pierwszej fali bólu jego ramiona opadły luźno, delikatnie rozluźnione. Zaśmiał się pod nosem jak dzieciak.      
- Hm? – Araliel popatrzył na niego z góry łaskocząc go włosami.
- Pomyślałem, żejuż niedługo przykurczone ramiona będą moim znakiem firmowym, a wtedy już mnie nie będziesz chciał. Będę stary, skurczę się i nie będę ci się podobał. – Podniósł głowę do góry i zobaczył zdziwione oczy kochanka. – No co?
- Czy ty musisz być aż takim idiotą? – Młodszy z mężczyzn westchnął i pocałował partnera lekko w usta. – Umówiłem się z Faridem, że jutro spotkamy się u niego. Tam powinien się czuć bardziej komfortowo, a jego siostry w tym czasie będą w szkole. Chociaż chętnie bym je poznał. Muszą być fajne skoro mają tak mądrego i rozsądnego brata.
-  Zapewne masz rację, ale wiesz, że nie ma się co spieszyć. Ty też zachowujesz się jak opiekuńczy ojczulek. – Diego przymknął zmęczone oczy. – Przyszedłeś chyba na wezwanie moich myśli. Cały dzień cię w nich przywoływałem.
- Oj, chyba tego nie słyszałem. – Araliel zaśmiał się krótko. Przecież nie przyzna się kochankowi, że zainstalował w jego gabinecie kamerę by dowiedzieć się czy jest mu wierny tak jak mówi. Nie potrafił mu całkowicie zaufać. Potrzebował jakiegoś dowodu, ale coraz bardziej się do niego przekonywał. Jeszcze niedawno rudzielec wzywał do swojego gabinetu któregoś z ich chłopców co tydzień. Odkąd dał mu drugą szansę nie wezwał żadnego. Aralielowi to pochlebiało. Właśnie w kamerze zauważył gest kochanka, który zawsze świadczył u niego o bólu. Pocierał swój kark nawet nie będąc tego świadomym. Działało to na korzyść młodszego z mężczyzn. Bez słów ewiedział kiedy może go pomasować. Znali się już tyle czasu, że pewne mało ważne dla innych gesty, dla nich były jak wielka żarząca się tablica z napisem Wiesz co zrobić! Miało to swoje plusy i minusy. To właśnie dzięki takim małym gestom Araliel kiedyś rozpoznawał kiedy rudzielec go zdradzał, a ten zawsze zastanawiał się skąd on wie. Było to powodem licznych kłótni - Araliel wściekał się o zdrady, a Diego o to, że jest śledzony. Nie wiedział, że sam do wszystkiego się przyznawał.
            - Myślisz, że poradzi sobie z tą sytuacją? – Araliel wyszeptał te słowa we włosy kochanka. Obydwaj mieli swoje demony, których nie potrafili się pozbyć.
            - Sądzę, że tak. Jest silny chociaż sam o tym nie wie. Każdy w jego sytuacji byłby niepewny. Zresztą może twoje przeszkolenie coś mu pomoże.
            - My go nie mieliśmy. Po prostu wyszliśmy na ulicę… I stało się. Będę musiał zapoznać go z ochroniarzami i pracownikami. – Gdy młodszy z mężczyzn już prawie nacisnął klamkę przy drzwiach powstrzymało go ramię kochanka. A właściwie to przyciągnięcie do klatki piersiowej mężczyzny. Zaraz po tym Araliel mógł poczuć ulotny pocałunek na skroni, by następnie zostać odwróconym przodem do mężczyzny, a jego wargi spotkały te drugie. Ich pocałunek był delikatny, subtelny, pocieszający.
            - Nie myśl o tym. Przyjdę dzisiaj wieczorem do ciebie, dobrze? – Po chwili srebrnowłosy już uspokojony wychodził z gabinetu. Po ustach błąkał mu się delikatny uśmiech. Obydwoje wiedzieli, że muszą okazać sobie trochę czułości. Obaj tego oczekiwali. I nie było to związane z seksem.

            Całe popołudnie Farid chodził tam i z powrotem po domu. Nie mógł zebrać myśli, ręce mu się trzęsły przez co rozbił kubek, a przy okazji krzyczał na siostry. One jednak znając go wiedziały, że jest czymś zdenerwowany. W pewnym momencie bliźniaczki zamknęły się w pokoju by omówić plan działania.
            - Jezu Bianka, daj mi linijkę, bo mi skóra odpadnie tak mnie swędzi. – Młodsza z sióstr pokiwała z rozbawieniem głową po czym podała wspomniany przedmiot. Nieopisana ulga na twarzy Anne spowodowała u niej wybuch śmiechu. Przynajmniej miały jakieś zajęcie.
            - Jak myślisz o co mu chodzi? Chodzi i wrzeszczy tylko wtedy gdy jest naprawdę wyprowadzony z równowagi. Tylko cholera wie co go gnębi. – Bianka zamyśliła się na chwilę. Stracili rodziców. To właśnie mogło trapić jej brata. Jednak podskórnie wiedziała, że chodzi o coś innego. Zupełnie jak wtedy gdy widzimy czyjeś zachowanie i jesteśmy prawie pewni, że wiąże się z czymś zupełnie innym niż twierdzi  sama osoba zainteresowana.
            - Nie mam pojęcia. Ale powinnyśmy… - Anne popatrzyła na swoją nogę i zorientowała się jakie ma tempo w chodzeniu z nogą w gipsie. – Powinnaś iść po jego ulubione lody. Posadzimy go przed telewizorem z jego ulubionym filmem, łyżką, lodami i popcornem. Może to mu pomoże się jakoś oderwać… - Po chwili zastanowienia obie stwierdziły, że to doskonały pomysł, Bianka zgarnęła wspólne pieniądze po czym wyszła do sklepu. Anne miała zająć się szukaniem filmu. Farid popatrzył na młodszą siostrę gdy ta wychodziła, ale nic nie powiedział. Znał je. Gdyby wychodziłyby na dłużej powiedziałyby mu gdzie się wybierają, albo chociaż, że wrócą później. Jeżeli tak się nie działo miały w planach krótki pobyt poza domem. Zazwyczaj chodziły wtedy do sklepu. Po tym jak posprzątał już kuchnię, salon i poukładał książki na regałach postanowił w końcu pooglądać telewizję. Nie przypuszczał żeby było w niej coś ciekawego. Rzadko kiedy trafiał na prawdziwie, dobre filmy puszczane w kablówce. Dlatego też nastawił się na jakiś typowy odmóżdżacz. Dosłownie mówiąc. Gdy skakał po kanałach Anne stanęła na środku ekranu po czym zaczęła włączać stary odtwarzacz DVD.
            - Co ty robisz? – Farid był zły. Naprawdę zły. Chciał się wyluzować, odprężyć, a ona mu w tym przeszkadzała.
            - Dowiesz się za chwilę. Eliot przychodzi za dwadzieścia minut. – Jej wypowiedź specjalnie zabrzmiała tak jakby to dla swojego chłopaka wybrała film i ustawiła popcorn i colę na stole. Za chwile jednak pojawiła się także Bianka niosąc pojemnik jego ulubionych lodów i łyżeczkę do nich. Młodsza z sióstr wyszczerzyła do niego zęby.
            - Weź się ogarnij bracie bo aż przykro na ciebie patrzeć. Salon jest twój na dzisiejszy wieczór. Pooglądaj swoje cztery ulubione filmy, najedz się lodów i popcornu. Wypij colę. Ale jak będziesz rzygać to nie zamierzam ci pomagać. Lepiej dobrze to sobie zapamiętaj. – Jej uśmiech stał się jeszcze szerszy o ile tylko było to możliwe. Nastolatek patrzył czy gdzieś jej skóra nie pęka, tak bardzo było to nienaturalne.
            - Bian, nie szczerz tak swojego uzębienia bo aż MNIE czaszka boli. – Brat spojrzał z wdzięcznością na Anne. Wyszło na jaw, że mieli podobne odczucia co do tej dziwnej sytuacji.
            - No dobra. Przyznaję się. Mnie też już boli. – Jej uśmiech zelżał, a na twarz wystąpiła ulga.
            - Debil. – Anne i Farid wykazali się nadzwyczajną synchronizacją wypowiadanych słów i po raz drugi w ciągu zaledwie dwóch minut zgadzali się ze sobą. Trzeba to było zanotować w kalendarzu.
            - To ty kochany, złośliwy, niemiły bracie oglądaj sobie w spokoju, a my twoje najukochańsze, wredne siostry idziemy oglądać serial u siebie. Jak coś to wpuścimy Eliota. – Bianka nie patrząc już na niego wyszła z pokoju, a jej bliźniaczka pokuśtykała za nią. Będąc już u siebie wyszczerzyły zęby. Miały piętnaście minut świętego spokoju. Zawsze to coś.

Następnego dnia młody obudził się pięć minut po budziku sióstr. Po tym jak roztrzaskały kilka o podłogę przez przypadek rodzice zamontowali im małą półeczkę po przeciwnej stronie pokoju. Chcąc go wyłączyć musiały wstać, co było całkiem dobrą taktyką na rozbudzenie. Jeżeli już jedna wstała to nie dawała spać drugiej. Chyba, że któraś z nich była chora. Dziś, wyjątkowo, nastolatek postanowił nie wstawać o tej samej godzinie. Leżał po cichu czekając aż jego siostry wyjdą do szkoły. Nie miał ochoty z nimi rozmawiać, a tym bardziej nie chciał by widziały jego, opuchniętą od płaczu, twarz i oczy podkrążone po ponad połowie nieprzespanej nocy. Dzisiejszy dzień miał być cholernie ciężki dlatego musiał się jakoś zrelaksować. Najlepiej z samego rana. Po wyjściu sióstr umył się i ubrał, oporządził cały dom, po czym zrobił sobie kawę w kubku i siadł w salonie z książką na kolanach. Miał jeszcze dwie godziny do przyjścia Araliela. Wiedział, że w ciągu pół godziny zdąży przyszykować jakieś ciastka czy cukierniczkę. Zajmie mu to góra dziesięć minut, ale wolał nie zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę. Siedząc w fotelu podkulił nogi pod siebie po czym zajął się lekturą. Lubił czytać, może nie jakoś szczególnie dużo, ale w ten sposób odstresowywał się  i uciekał na jakiś czas od problemów. Po krótkiej chwili relaksu mógł wrócić z nowymi siłami do walki, bo z tym ostatnio kojarzyło mu się wszystko co się wokoło niego działo.

Araliel przeciągnął się zadowolony na fotelu. Dawno już się tak nie wyspał. Był wypoczęty i zrelaksowany. Wiedział, że czekała go ciężka rozmowa jednak starał się to przyjąć na chłodno. Nieważne, że mu nie wychodziło. Ważne było, że się starał. Zresztą Diego tak jak obiecywał przyjechał do niego wieczorem. Obejrzeli razem „Grease” po czym grzecznie leżeli w jego łóżku rozmawiając o różnych rzeczach. Przy tym wszystkim opierał głowę na ramieniu rudzielca lub na jego klatce piersiowej słysząc przy tym bicie serca. Jego rytm był szybszy niż zapamiętał, ale mogło tak być przez te wszystkie emocje, które im towarzyszyły. W pracy mógł się dzisiaj nie pojawiać. Po rozmowie z Faridem miał cały dzisiejszy dzień i połowę następnego tylko dla siebie. Mogłoby się wydawać, że zawsze pracują w nocy jednak nie była to prawda. Kiedy trzeba było robili tak, ale dużo spraw musieli załatwiać w dzień więc czasami zdarzało się, że Araliel zastępował kochanka w jego obowiązkach, kiedy ten był chory bądź też po prostu nie mógł już funkcjonować psychicznie, a co dopiero fizycznie. Na razie jednak mógł się zrelaksować przy thrillerze psychologicznym. Niekiedy pytano się go jak może tyle czytać… Zazwyczaj robiły to osoby, które książkę widziały tylko na zajęciach szkolnych bądź z odległości minimum dziesięciu metrów. Nie rozumieli czemu książka jest lepsza od filmu, chociaż zdarzały się wyjątki. Nie potrafili pojąć, że wyobraźnia jest lepszym twórcą filmowym niż same Hollywood. Przy okazji zaparzył sobie mocną kawę. Często książka była tak wciągająca, że do przyjazdu straży pożarnej mało brakowało. W końcu kogo by interesowało, że garnek się przypala skoro czyta się o tym, że kogoś porwano/zabito/uratowano/przeprowadzono mu terapię/ktoś ocalił dziecko/ był torturowany psychicznie i fizycznie do małego. Od takich książek rzadko kiedy można się na spokojnie oderwać. Dlatego też Araliel znając swoje zachowanie zawsze miał nastawiony budzik na dziesięć minut od nastawienia ziemniaków,tak żeby podnieść z nich pokrywkę. Nie zawsze zapominał, ale jednak… Wolałby jednak nie spłonąć w pożarze.

Dokładnie o godzinie jedenastej Araliel zapukał do drzwi domu Farida. Miał nadzieję, że ten go usłyszy. Nie lubił używać dzwonka w celu poinformowania właścicieli domostwa, że jest tuż za progiem. Mimo tego już po chwili młody otwierał mu drzwi. Zaprosił go do środka po czym zaproponował herbatę lub kawę. Araliel widząc chłopaka mógł od razu stwierdzić, że nie miał on lekkiej nocy. Przypuszczał, że w chłopaku trwa walka między tym co słuszne, a tym co moralne. Nie życzył nikomu takiej walki. Jeżeli tak się działo to współczuł nastolatkowi, tym bardziej że sam to kiedyś przechodził. I nie były to najlepsze uczucia. Próbowały zepchnąć człowieka na dno, zmieszać z błotem i pozwolić mu się w nim utopić. Ważne było to jak silny jest człowiek by się z nich wywinąć.
            W nocy gry Diego i Araliel rozmawiali całkowicie poważnie o wszystkim co ich łączy, a także o wielu innych rzeczach, obaj stwierdzili, że przeraża ich to jak w dzisiejszych czasach wszystko kręci się wokół tematyki seksualnej. Mimo tego, że byli szefami burdelu mieli poglądy dość konserwatywne. Fakt faktem - seks jest czymś nieodłącznym w dzisiejszej kulturze, jednak najbardziej przerażało ich to, że nie jest on powiązany z tym czym powinien. Ironia losu. Szefowie burdelu wierzyli w romantyczną miłość. Najgorsze było dla nich to, że choć nie od dziś wiadomo o burdelach i nie od parady prostytucja nazywana jest najstarszym zawodem świata, to jednak teraz istniała moda na seks. Inaczej nie mogli tego określić.
            Po czasie potrzebnym na zagotowanie wody, nastolatek postawił przed swoim szefem herbatę, a przed sobą kawę. Wiedział, że Araliel zapewne wszystko mu wyjaśni jednak już teraz czuł się cholernie skrępowany. Upomniał się myślach. I tak będzie musiał przez to przejść więc im wcześniej tym lepiej. Przynajmniej miał taką nadzieję. Araliel musiał wytłumaczyć chłopakowi, że to co dzieje się za drzwiami burdelu… To nie był prawdziwy seks z partnerem. Przynajmniej w dziewięćdziesięciu dziewięciu przypadkach na sto. Prawdą jest, że chłopak, jak każdy nastolatek, interesował się kiedyś seksem. Czytał o tym i oglądał różnego rodzaju filmiki. Jednak pewnego razu trafił na tak niesmaczny film, że odrzuciło go od oglądania czegokolwiek, a tym bardziej czytania. Konsekwentnie trzymał się swojej decyzji. Dlatego właśnie powiedzenie otwarcie, że zgadza się kochać z nieznanym mężczyzną… Było to dla niego zwyczajnie uwłaczające. Przynajmniej tyle dobrego, że Araliel i Diego sami wyszli z ofertą szkolenia dla niego. Nie byłby chyba w stanie o nie poprosić. Ostatnimi czasy zastanawiał się także czemu do jasnej cholery nie przespał się z kimś. Miałby przynajmniej jakieś doświadczenie, wiedzę. Nie skakałby na głęboką wodę. Szlag by to wszystko trafił! Nastolatek cieszył się z tego, że przynajmniej będzie rozmawiał z Aralielem. Od razu go polubił dlatego też sądził, że będzie mu z tym wszystkim łatwiej. Nie będzie się tak krępować pytać o różne rzeczy. Zaufał mu. Od tak. Po prostu. Czuł, że może to zrobić. A najważniejsze w tym było, że starszy mężczyzna poczuł do niego taką samą nić sympatii.
                       
            Farid spędził z Aralielem trzy godziny. Większa część tego czasu upłynęła im na rozmowach na różne tematy. Aralielowi spodobało się to, że nastolatek tak bardzo lubi czytać. Zresztą w trakcie rozmowy okazało się, że mieli podobny gust. Mimo młodego wieku już trochę przeczytał. Więcej niż na to wskazywałaby statystyka. Mimo odsuwania tematu musieli go poruszyć.  Nie mieli innego wyjścia. Dlatego też, po krótkiej ciszy, rozmowę ponownie zaczął srebrnowłosy.
            - Faridzie. Chociażbym nie chciał musimy porozmawiać o tym co najważniejsze. – Poczekał aż chłopak podniesie na niego wzrok. W całej jego postawie było widać niepewność i zwątpienie. Farid gdy tylko zorientował się, że nie interesują go kobiety nie tyle przeraził się co gdzieś w głowie stwierdził, że znalezienie kogoś takiego jak on będzie dość trudne. Dlatego też nie zagłębiał się we wszelakie tematy seksualne. Ignorował coś co mówiło mu kto jest gejem. Nie wierzył w to i nie chciał ryzykować. Oprócz krótkiej edukacji internetowej, nie zainteresował się bardziej sferą seksualną. – Przypuszczam po twojej minie, że naczytałeś się wielu nieprzyjemnych rzeczy na różnych stronach.
            Nagle pojawiający się strach w oczach chłopaka, był wyraźnym sygnałem, że jego przypuszczenia się potwierdzały. Przydało się to, że z Farida można było czytać jak z otwartej księgi. Działało to na plus osoby, która chciałaby go wykorzystać do własnych celów. Nie spodziewał się jednak, że nastolatek powie cokolwiek. Sukces!
            - To co tam ci chłopcy, mężczyźni tam opisywali… Było straszne. Dlatego nie jestem pewien czy jestem w stanie zrobić to co w sumie już obiecałem. – Głos mu drżał i stał się bardziej piskliwy. Jednak Araliel wcale mu się nie dziwił. Doskonale pamiętał, jak się czuł podczas swojego pierwszego razu. Nie twierdził, że zawsze tak jest. To z Diego zaznał zupełnie czegoś innego. Jednak pierwszy raz nadal pozostawał w pamięci. Przytłumiony, znajdujący się gdzieś na skraju świadomości, ale istniał. Podczas pierwszych trzydziestu lat życia miał ciężko. A jego partner nie ułatwiał mu wszystkiego. Ostatnio dużo wspomnień powracało gdy myślał o czymś zupełnie innym, nie powiązanym z tym. Jednak stwierdził, że każdy tak ma, że z czasem wszystko do niego wraca. Jednak najważniejsze by umieć o tym komuś powiedzieć. Ukrywanie przeszłości powoduje jeszcze większy ból. Tym bardziej jeżeli nie była ona jasna i kolorowa.
            - Powiem ci coś, żebyś się nie obawiał. Twój pierwszy klient… Josh, jest delikatnym kochankiem więc nie musisz się aż tak bać bólu. Zapewne się pojawi, zawsze tak jest. Jeżeli chcesz mogę ci powiedzieć jak możesz się do tego przygotować. – Mimo wszystko trudno mu było opowiedzieć przyszłemu pracownikowi o jego pierwszym kliencie, który na dodatek był jego przyjacielem. – Mamy pewną zasadę, której konsekwentnie się trzymamy. Pierwszy raz musi być delikatny tak by nie wiązał się ze złymi przeżyciami i traumą do końca życia. Jak zapewne wiesz Josh jest naszym stałym klientem i przyjacielem. Ale jeżeli by cię skrzywdził zapewne i tak bym mu obił twarz i nigdy nie miałby już do nas wstępu. W późniejszym czasie zapewne też jego byśmy wybrali na twojego pierwszego kochanka gdyby sam się tobą nie zainteresował. A teraz to działa na twoją korzyść. Musisz wiedzieć, że ZAWSZE masz się zabezpieczać. Chociażbyś nie wiem jak ufał klientowi. Mimo tego, że są badani zawsze istnieje ryzyko ponieważ badania zawsze można podrobić. Dlatego najważniejszą regułą jest zabezpieczanie się. Musisz zapewnić sobie bezpieczeństwo i zadbać o to by nikt nie zmusił cię do seksu bez gumki. Przy łóżku zawsze jest szafka, w której znajduje się wszystko czego będziesz potrzebował do danego klienta. Rzeczy te będą wymieniane między klientami bo każdy z nich lubi inny rodzaj prezerwatyw i żelów intymnych. Jeżeli klient każe ci sobie obciągnąć będziesz musiał to zrobić. Większość z nich nie uznaje formy „proszę”. Niestety nie mamy na to wpływu. Jeżeli natomiast ktoś zacznie ci grozić masz od razu uciekać. Przede wszystkim dbamy o pracowników dlatego nie musisz się bać, że jeżeli czegoś nie zrobisz to nie będziesz u nas pracować. - Widział jak rumieniec Farida się pogłębia, ale musiał to wszystko powiedzieć.
- Niektórzy klienci lubią być dopieszczani poprzez dotykanie i lizanie całego ciała, nie tylko penisa. Jednak zazwyczaj mamy taką informację wcześniej i jest to weryfikowane z preferencjami was wszystkich. Gdy będziesz któremuś z klientów obciągał staraj się nie zahaczać o skórę zębami bo to cholernie boli. Niektórzy mogą ci kazać to zrobić, więc wtedy powinieneś wykonać polecenie. W większości to oni dbają o ciebie, ale niektórzy chcą byś to ty dominował mimo bycia pasywem. Gdy będziesz miał jakieś wątpliwości musisz dać nam znać, zapytać. Pewnie chłopcy też ci pomogą pokazując pewne rzeczy na sobie. Chociaż może być to dla ciebie wstrząsające nie raz zdarzało się, że nasi pracownicy sami ze sobą się kochali udając zachowania klientów by nauczyć nowych pracowników pewnych rzeczy. Jeżeli masz jakieś pytania to proszę bardzo, zadawaj je teraz.
Była to dla nich obu krępująca sytuacja, ale nie mieli na to wpływu. Mimo wszystko łączyła ich relacja szef-pracownik, a pewne rzeczy musiały być jasno wytłumaczone. W przypadku seksu lepiej powiedzieć to wszystko wcześniej, niż gdyby miało być za późno. Nastolatek patrzył na swoje palce, które przez zaciskanie się na sobie prawie zbielały.
- Pierwsze co mi się nasunęło na myśl to… Czy jeżeli będę robił klientowi dobrze to czy on powinien mieć założoną prezerwatywę? - Araliel nie zastanawiając się nad odpowiedzią od razu zaczął mówić.
- Tak, powinien mieć ją założoną ponieważ nie raz w jamie ustnej tworzą się mikro urazy, a w momencie gdy klient ma załóżmy AIDS ty także możesz się nim zarazić przez urazy, o których nie masz pojęcia.
- Dziękuję. – Na twarzy nastolatka pojawił się blady uśmiech. Białowłosy nigdy nie dawał nieletnim papierosów. Jednak widząc twarz nastolatka postanowił wyjątkowo zagiąć swoją zasadę, tym bardziej, że strasznie już mu się chciało palić.
- Paliłeś kiedyś? – Słabe kiwnięcie głową, musiało mu wystarczyć na odpowiedź. – Chcesz teraz zapalić? – Ponowne kiwnięcie głową, spowodowało, że wyciągnął do niego paczkę fajek. - To masz. – Za chwilę wyciągnął też ogień i odpalił chłopakowi. A Farid zaciągnął się, trzymając w drżących dłoniach papierosa. Czasem popalał z kolegami, ale nigdy się nie zakrztusił dymem. Tym razem było inaczej, ale mimo tego zaciągnął się ponownie po czym rozchylił wargi wypuszczając dym spomiędzy drżących ust. Drapanie w przełyku i płucach nie było drażniące, a w pewien sposób pomogło mu uspokoić nerwy. Można by się spodziewać, że po wypaleniu jednego papierosa odechce mu się ponownie zapalić jednak było zupełnie inaczej. 
– Wiem, że twoje siostry chodzą do psychologa. Ale czy ty także to robisz? – Pytanie zaskoczyło nastolatka. Wszyscy zawsze pytali go o jego siostry. Jak one się czują, funkcjonują, a jego wszyscy uważali za dorosłego, dojrzałego, który MUSI sobie dać radę. Przecież był mężczyzną. Powinien być odpowiedzialny i dbać o wszystko i wszystkich
- Jestem tam tylko, gdy zaprowadzam siostry do tego psychologa, którego mi poleciliście. Czasem jestem w trakcie wizyty gdy siostry omawiają swoje lęki i chcą, żebym przy tym był. Teraz jestem głową rodziny i tak naprawdę nie mam czasu na słabości. – Niecałe dwa miesiące minęły od wypadku, a on nie miał czasu na żałobę. Musiał się ze wszystkim sam szybko uporać chociaż nie było to wcale łatwe. Nikt nie dawał mu szans na to, że utrzyma siostry przy sobie choć na razie mu się to udawało. Fazy łez i zwątpienia powoli mijały. Na początku był zły, wściekły na kierowcę drugiego samochodu. Jednak teraz dochodził do wniosku, że to nie wina tego, że dostał zawału akurat wtedy gdy jego samochód był dziesięć metrów od samochodu jego rodziców i wjechał właśnie w nich. Cholera! On wtedy nie żył więc nie miał jak zatrzymać samochodu. Był to cholerny, nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Mimo, że mogłoby się to wydawać dziwne godził się już z tym co się stało. Nie mógł cofnąć czasu więc wolał nie przeżywać tego przez kilka lat. Była to dla niego tragedia, ale, z tym co teraz się działo, nie mógł sobie pozwolić na użalanie. Nie jeden człowiek stwierdziłby, że jest zwykłym egoistą. Nie była to prawda.  Poza tym jego siostry nie mogły  wiedzieć, że ich brat przechodzi załamanie nerwowe. Często mówił do siebie w myślach gdy tylko miał chwilę czasu. Był w stanie sobie dużo wytłumaczyć. Nie miał już szans nauczyć się wielu rzeczy od rodziców, ale wiedział, że sobie z tym poradzi. W końcu nie miał innego wyjścia. We trójkę musieli liczyć tylko na siebie. Nie zawsze będzie ktoś kto im pomoże. A nadal będą musieli żyć dalej.
            Araliel popatrzył na niego zaskoczony, ale nie dziwił się temu. Też był z natury praktycznym człowiekiem, nie dającym sobie czasu na rozczulanie się. Zdarzało mu się to, ale rzadko. I przypuszczał, że Farid jest taki sam.