niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział 19


Dwa tygodnie później

Do tego czasu nastolatek cieszył się, że będzie miał wolne w trakcie lekcji. Jednak poinformowano ich, że każdy kto zwieje z zajęć dostanie po dwie jedynki z opuszczonych przedmiotów i naganne zachowanie. Nie podobała mu się ta perspektywa, tym bardziej, że jego średnia się obniżyła. Nie miał wyjścia. Najbliższe dwie godziny miał spędzić na auli, pełnej zmęczonej, a zarazem zniechęconej młodzieży. Rzadko kiedy młodsze roczniki interesowały się takimi zajęciami, a co dopiero na nie przychodziły. Fakt, dla maturzystów, takie zajęcia były bardzo pomocne, poznawali oni techniki funkcjonowania na zajęciach uniwersyteckich. On sam nawet nie wiedział, czy pójdzie na studia. A nawet jeśli, to na co powinien iść? Cholera! Mógłby te zajęcia poprowadzić jakiś młody człowiek, a przypuszczalnie będzie to jakiś stary piernik. Na dodatek przynudzający, jak nie wiadomo co.
- Czy wam też się tak nie chce iść na te zajęcia? – zapytał znajomych. Zbiorowe westchnięcie uświadomiło mu, że ma rację.
- Wymusili na nas przyjście. Ja rozumiem, że to jest w trakcie lekcji, więc tak naprawdę mamy wolne. Czemu te zajęcia nie są dobrowolne dla młodszych roczników? – spytała Nicola, niska brunetka z kręconymi włosami i urodą przybliżoną do latynoskiej.
- Teoretycznie wszystko jest dobrowolne. Gorzej z praktyką – dodał Farid, po czym chcąc, nie chcąc wszedł na aulę. Usiadł z grupką znajomych, z którą od zawsze najlepiej mu się rozmawiało. Po śmierci rodziców odrzucił ich wsparcie, nie chciał nikogo widzieć. Zrozumieli to i dali mu czas. Okazali się na tyle rozsądni, że wybaczyli mu porzucenie. W rzeczywistości chcieli dać mu jeszcze dwa tygodnie wolności, gdyby nie wrócił do szkoły, a po tym czasie wbić się do niego do domu, nie dając się wyrzucić. Gdy w końcu nauczycielom udało się uspokoić salę, głos zabrała dyrektorka szkoły.
- Dzisiejsze spotkanie jest mniej standardowe. Zazwyczaj zapraszaliśmy studentów, by prowadzili z wami krótkie zajęcia albo też wykładowców uczelni wyższych. Jednak tym razem zaprosiliśmy młodego biznesmena. Wprowadził on jedne z największych innowacji w swoich firmach. Zapraszamy pana Josha Sherman
- O kurwa. – Farid nawet nie uświadomił sobie, co powiedział, dopóki jeden z jego przyjaciół nie parsknął śmiechem.
- Dobrze myślisz.
Nagle za ich plecami zjawiła się zgorszona nauczycielka.
- Faridzie, zachowuj się. Gdyby nasz gość cię usłyszał, jak myślisz, co by sobie o tobie pomyślał? - Chłopak wolał nie uświadamiać nauczycielki, co myśli o nim ten seksowny brunet. Wolał jej nie zgorszyć, a poza tym Josh był jego małą tajemnicą. Zresztą nie był w wieku, w którym można by go było łatwo zawstydzić, tym bardziej, że po prostu przeklął.
- Przepraszam pani profesor, to już się nie powtórzy. - Znajomi popatrzyli na niego chwilę. Pamiętał,  że trzy dni temu Josh wspominał coś o jakimś wykładzie w szkole, jednak on myślał wtedy o sprawdzianie, który musiał zaliczyć i nie miał do tego głowy. To, co mówił mu jego chłopak, wlatywało przez jedno ucho, a wylatywało drugim nie pozostawiając po sobie prawie żadnego śladu. Nie wiedział, jak ten młody mężczyzna prowadzi wykłady, jednak w tym wypadku będzie tym bardzo zainteresowany. Będzie miał czym go szantażować. Dla żartu, ale jednak. Wydawało mu się, że to dobra karta przetargowa.
- Witam was. Nazywam się John Sherman. Opowiem wam dzisiaj… - Farid doskonale zdawał sobie sprawę, że gdyby ktoś go zapytał o czym był wykład, miałby problem z opowiedzeniem go. Jednakże Josh bardzo przystępnie omawiał trudne zagadnienia. Najpierw wymawiał pełne nazwy przedstawianych rzeczy razem z jakimiś pierdołami, na których Farid w ogóle się nie skupiał, a następnie tłumaczył to wszystko bardzo przystępnym językiem. Miał ciepły ton głosu, nie narzucający się, ale przyciągający uwagę słuchacza, cała jego aparycja biła pewnością siebie i powagą. Przypuszczalnie właśnie w tym momencie nie jedna koleżanka zastanawiała się, jak można zdobyć tego faceta albo co prędzej, jak go uwieść. Nie raz słyszał takie wypowiedzi na korytarzu, jeżeli tylko jakiś chłopak spodobał się ładnym, ale dość pustym dziewczynom.
W pewnym momencie jednak Farid wyłączył swoje myślenie, nie skupiał się ani na mężczyźnie, ani na niczym konkretnym. Jego myśli płynęły swobodnie, a on sam czuł się, jakby miał włączoną opcję czuwaj. Dość specyficzny stan istnienia, ale jednak dość pomocny. Sam nie wiedział, czemu w pewnym momencie się tak zachował, jednak było mu to dość mocno potrzebne. W dziwny sposób jego całe ciało się zrelaksowało, a mimo wszystko wiedział, że gdyby była taka potrzeba, zareagowałby całkiem przytomnie. Kiedyś jego rodzice zastanawiali się, czy to nie jest coś groźnego dla jego zdrowia, jednak lekarz wytłumaczył im, że to nie jest wcale niebezpieczne. Tak, jak wszystkim zdarza się zamyślić i nie reagować na nic, tak Farid po prostu izolował się od bodźców.
- Ej, księżniczko nie śpij. Za chwilę wszystko się kończy i będziemy mieć długą przerwę. – Farid spojrzał na swojego znajomego z politowaniem.
- Książę, zamiast gadać, to może byś ruszył swoje dupsko i wstał, bo jakoś nie uśmiecha mi się siedzieć tutaj przez kolejną godzinę, bo szanownemu książątku nie chciało się ruszyć swoich zwłok.
- No dobra, dobra. Ogarnijcie się – upomniała ich Nicola i pogoniła do wyjścia, przy okazji jej chłopak podążał za nią.
- Ej, Mark, coś ty taki markotny? – Odkąd zaczęli liceum stali się zgraną paczką, od tak po prostu. Z czasem Nicola i Mark stali się parą, ale nadal zachowywali się, jakby byli tylko dobrymi przyjaciółmi. Mieli umiar, nie całowali się po kątach, a jedyną oznaką ich związku, przynajmniej na terenie szkoły, było trzymanie się za ręce, a to nawet nie za często oraz od czasu do czasu krótki buziak w policzek lub usta. Nic nachalnego, gorszącego, a jednak ukazywało, że jest im dobrze ze sobą.
- Bo moja szanowna dziewczyna mówiła mi przez ostatnie pół godziny, że facet przed nami jest interesujący w niezbyt nachalny sposób. Mówi ci to coś? – Ernest uniósł ramiona w niemym geście. Każdy zrozumiał jasny przekaz ja się nie wtrącam. Po wyjściu z Sali, nie zdążyli dobrze odejść, gdy Farid poczuł wibrowanie telefonu w kieszeni swoich spodni. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, kto dzwoni, dlatego też zastanawiał się, czy w ogóle sięgnąć po komórkę. Jakoś nie uśmiechało mu się spotykać się z Joshem w jego szkole. W końcu z westchnieniem sięgnął po komórkę i odebrał połączenie, dając znajomym znać, że zaraz będą mogli dokończyć rozmowę.
- Hej, kochanie. Gdzie jesteś? – Farid sam nie wiedział, czemu się zarumienił. Czy przez to, że Josh nazwał go kochanie, czy raczej dlatego, że jego głos był kuszący. A może to była świadomość, że mężczyzna jest niedaleko i nie wiedział, czy ktoś inny go nie słyszy.
- Hej. Czemu nie wiedziałem, że masz zajęcia? – Tekst był zwyczajny, krotki, a jednak jego znajomi w sposób automatyczny zwrócili na niego. Kurde, no! Nawet spokojnie pogadać nie można. Odwrócił się do nich plecami, żeby się nie krępować.
- Mówiłem ci, nawet potakiwałeś i stwierdziłeś, że zapamiętasz. – Nastolatek podrapał się krótko po głowie, co było nieodłączną oznaką tego, że poczuł się lekko zirytowany.
- Miałem na głowie zaliczenie. Szkoda, że mi o tym nie przypomniałeś.
- Wybacz skarbie. – Ton Josha był zadowolony i wesoły. Farid zdawał sobie sprawę, że mężczyzna zrobił to specjalnie. – To gdzie jesteś? Nie chciałbym przeszukiwać całej szkoły, żeby cię znaleźć, chociaż to mogłoby być interesujące. – Po ciele Farida przeszedł dreszcz. Czemu wyłapywał jakieś seksualne podteksty, tam gdzie ich nie było?
- Musisz iść na dół i w prawo – westchnął. Wiedział, że i tak Josh nie wyjdzie bez pożegnania z nim, ale jak to powinien wytłumaczyć przyjaciołom. Ci patrzyli na niego z jakimś podejrzeniem. Myśl Faridzie, myśl. Co powinieneś zrobić, sam się wkopałeś tym, że nie odszedłeś w porę, to teraz wysil tę swoją mózgownicę. No dalej.
- Farid, czy chcesz nam coś powiedzieć? – Nicola chwyciła się za biodra i popatrzyła na niego uważnie.
- W sumie to nie. – Kurde, kurde, kurde! Co robić? Przecież oni go zabiją i znienawidzą.
- Farid, ty ściemniaczu jeden. Nie okłamuj nas. To, że udajesz, nie oznacza, że my nie znamy o tobie prawdy. – Farid popatrzył na nich dużymi oczami.
- No, kurwa mać. Czy ja jestem aż tak przewidywalny, że wszyscy wszystko wyłapują?
- Nie. Po prostu jesteśmy twoimi przyjaciółmi, a ja jestem kobietą i widzę o wiele więcej rzeczy, niż wy trzej razem wzięci. Mark i Erni też o tym wiedzą, więc nie masz się czym przejmować. No chyba, że to ci przeszkadza, że mamy świadomość twojej orientacji, to wtedy możemy udawać, że nic nie wiemy. – Szeroki uśmiech przyjaciółki pozwolił Faridowi się zrelaksować. Zaraz po tym, poczuł dłonie Josha obejmujące go od tyłu, a jego klatkę piersiową zaraz za sobą. Poczuł się bezpieczny, a zarazem strasznie wkurwiony. Może i Josh nie krył się z tym, kim jest, ale on nie miał odwagi, by przed chociaż część jego znajomych wiedziała o tym, że jest gejem, a co dopiero cała szkoła, do jasnej cholery! Josh za dużo sobie pozwolił.
- Hej kochanie – wiedział do czego odnosi się to stwierdzenie i niekoniecznie podobało mu się, że mężczyzna zwraca się tak do niego w szkole. Jego przyjaciele stali zszokowani. Jakoś im się nie dziwił. Co innego wiedzieć o wszystkim, a co innego widzieć całą tę cholerną sytuację.
Obrócił się do mężczyzny, jednak zanim zdążył w ogóle jakoś zareagować, poczuł na swoich ustach lekki pocałunek. Czy ten dorosły facet nie wiedział, jak się zachować? No, kurwa mać! Nie całuje się chłopaka, gdy jest się u niego w szkole i na dodatek jest się starszym o dziesięć lat. Już to mówi o ich dziwnej relacji dość dużo, chociaż mogło mu się tak tylko wydawać. Ostatnio w jego głowie, dużo rzeczy było przerysowanych. Nie chciał być ostentacyjny, nie o to mu chodziło, dlatego tylko nie wyrwał się z ramion kochanka. Kurwa! To, że raz byli ze sobą i było im dobrze, nie oznacza, że może się tak zachowywać. W tym momencie, to on czuł się w tym związku bardziej dojrzale. Położył dłonie na klatce piersiowej mężczyzny, po czym dał mu sygnał, żeby się odsunął. Jego ruch był prawie niewidoczny, tylko jego przyjaciele mogli dowiedzieć się, że coś jest nie tak.
- W tym momencie, nie chcę cię tu widzieć – wysyczał mu wściekły do ucha. Jego głos był tak cichy, że gdyby nawet ktoś stał blisko nich, nic by nie usłyszał. Po tym krótkim komunikacie zobaczył zaskoczoną twarz mężczyzny. Już normalnym tonem powiedział. – Zobaczymy się dzisiaj o siedemnastej. Mam nadzieję, że pamiętasz o swojej obietnicy złożonej Biance. – Tylko ich dwójka mogła wiedzieć, o co chodzi. I wcale nie chodziło o to, że miał w czymś pomóc nastolatce. Obiecał jej, że nigdy nie skrzywdzi Farida, a właśnie tym krótkim czynem złamał swoją obietnicę.
            - Dzisiaj miałem ją spełnić – powiedział lekko.
            - Nie. Dzisiaj ją złamałeś. Miałeś być dwa dni temu. – Wyraz twarzy mężczyzny był dość wstrząsający. Zorientował się, jaki błąd popełnił. Kurwa. Czyżby wszystko zepsuł? Cholera! – Zobaczymy się później. Mam lekcje. – Zaraz po tym odwrócił się od Josha i nie patrząc na przyjaciół i ciszę na korytarzu ruszył do Sali. No co, kurde? Geja nie wiedzieli? Niech się wszyscy odwalą. Miał ogromną ochotę chwycić się mocno za włosy tak, by je powyrywać z głowy. Nie rozumiał, co się właśnie stało, a raczej starał się nie dopuszczać do siebie tej myśli. Teraz tylko musiał wytrwać do godziny siedemnastej.

***

            Godzina siedemnasta nastała bardzo szybko. Farid chciał wyjaśnić całą tę sytuację z Joshem. Chciał po prostu zrozumieć to, co zrobił. Chociaż w tym momencie miał serdecznie dość mężczyzny. Jak tak dalej pójdzie, to zerwie tę umowę. Nie chciał się zadawać z człowiekiem, który nie szanuje jego wyborów. Usłyszał dzwonek do drzwi, a po chwili stał razem z mężczyzną w salonie.
            - Dlaczego to zrobiłeś? – Nie zamierzał być miły. To, że zauroczył się w mężczyźnie wcale nie oznacza, że pozwoli mu na wszystko, co ten zechce z nim zrobić.
            - Ja... Sam nie wiem. Po prostu uznałem to za słuszne. – W tym też momencie coś pękło w nastolatku i nie zważał już na to co mówi.
            - Czy Ciebie, kurwa, pogięło? Nie uważasz, że może nie miałem ochoty cię całować? Tym bardziej, że byłem w szkole. Ty się tam pojawiłeś tylko na dwie godziny, a ja muszę zjawiać się tam codziennie przez kolejny rok. Nie wiem, jak ty sobie to wyobrażasz? Myślisz, że teraz będzie mi tak zajebiście łatwo się tam pojawić, po tym, jak mój starszy facet, dodajmy do tego multimilioner, o czym także wie cała szkoła, pocałował mnie na oczach wszystkich, bo miał taki kaprys? Nie, jest zajebiście. Miałeś zapewne pieprzoną satysfakcję, że mnie całujesz, co? – Josh patrzył na niego bez słowa. Pozwalał nastolatkowi na wyżycie się. O wiele łatwiej będzie mu to wszystko wytłumaczyć, gdy ten się uspokoi. Ale najpierw najwyraźniej musiał się wykrzyczeć.
            - Jak mogę cię…. – Farid przerwał mu od razu.
            - Czy ty masz świadomość tego, że nikt wcześniej o tym nie wiedział. Moi przyjaciele wiedzieli tylko ze swoich przypuszczeń. Dzisiaj im to potwierdziłem. Ale wcześniej wiedziały o tym TYLKO cztery osoby. A ty nagle wyskakujesz z całowaniem przy całej szkole. Popierdoliło cię? – Mężczyzna próbował zbliżyć się do nastolatka, ale z każdym jego krokiem Młody odsuwał się od niego. Poza tym ten mały dystans fizyczny był niczym w porównaniu z tym psychicznym, utworzonym przez chłopaka.
            - Faridzie… - Niewiadomo skąd, nagle po policzkach chłopaka potoczyło się kilka łez.
            - Nie mogę tak Josh. Nie mogę na tobie polegać. Podejmujesz decyzję za mnie, a ja tego nie chcę. Nie o to mi chodziło. Nasz kontrakt jest nie ważny. Znajdę sobie jakąś pracę, ale ciebie nie chcę tu widzieć. Nie dam rady z tym wszystkim. Szkołą, tobą, ze świadomością, że Bianka o wszystkim wie. Może przepiszę się do szkoły wieczorowej i tam mi będzie lepiej, będę mógł pracować. Ale w tym momencie…
            Josh w ogóle się tego nie spodziewał.
            - Przykro mi. Nie wiedziałem, że nikt nie wiedział, a nie pomyślałem o tym, by cię o to zapytać. Dla mnie to było zawsze normalne i nie wziąłem pod uwagę, że możesz się ukrywać. Faridzie. Przykro mi. Proszę…
            - Ja już podjąłem decyzję, Josh. Nie chcę cię więcej widzieć w moim domu. Nie teraz ani w najbliższym czasie. Wyjdź stąd, proszę.
            Po całej postawie nastolatka można było zauważyć, że czuł się zraniony, ale mimo to był pewny swej decyzji. Ramiona były lekko zgarbione, jednak jego broda była uniesiona do góry i patrzył Joshowi prosto w oczy. Nie bał się konfrontacji. A mężczyzna nie zwracając uwagi na to, że nastolatek się przed nim cofa, zgarnął go w ramiona i pocałował mocno. Farid nie opierał się prawie w ogóle. Może na początku, dla proformy, ale po bardzo krótkim czasie porzucił ten pomysł. Gdy tylko zdołał odsunąć się od nastolatka, nie wiedział, co zrobić. Dawno nie czuł się tak niepewnie i niekomfortowo.
            - Przepraszam – powiedział w usta nastolatka, po czym odwrócił się i wyszedł.
            Farid usiadł na fotelu. Poczuł się cholernie przytłoczony. Może to nie była najlepsza decyzja, jaką mógł podjąć, ale nigdy nie żałował tego, co postanowił. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, przestał ufać Joshowi, a nie mógł sobie na to pozwolić. Chciał mu ufać. Cholernie chciał, jednak to, co zrobił mężczyzna zraniło go i nadszarpnęło tą wątłą nić, jaką między sobą stworzyli. Za szybko chciał mu się oddać. Prawie to zrobił…  Cholera jasna, ale się wszystko pokomplikowało. Z jego, czy mężczyzny winy… Nie ważne, ale to wszystko było za trudne do udźwignięcia.


niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 18.

Na początku tylko siedzieli i rozmawiali. Farid czuł się z tym komfortowo tym bardziej, że spodziewał się po mężczyźnie innego zachowania. Może to jednak jego wyobraźnia podpowiedziała mu błysk w oczach Josha? Może widział to, co chciał, a nie to, co było rzeczywiste? Czasem tak się zdarzało. I wcale by się nie zdziwił, gdyby tak było i tym razem. W jakiś dziwny sposób ich rozmowa przeszła na zupełnie inny tor, niż zamierzali. Farid nie umiał powstrzymać pytania, które cisnęło mu się na język.
- Ilu miałeś partnerów, a może też partnerek? – Mężczyzna popatrzył na niego ze śmiechem na ustach.
- Bardzo potrzebujesz tej wiedzy, co? – Lekkie kiwnięcie głową tylko potwierdziło jego pytanie. – Jest ci to niezbędne do życia?
- Tak. – Krótkie, ale szczere.
- Miałem jedną partnerkę, ale to była głupia próba udowodnienia sobie, że nie jestem gejem. Zresztą bardzo nieudana próba.
- A ilu miałeś męskich partnerów? – Krótkie spojrzenie mężczyzny dało mu do zrozumienia, iż sam uważał, że za dużo. – Dobra. Nie wnikam, chyba jednak wolę nie wnikać w twoje rozległe doświadczenie.
Nawet nie patrzył na mężczyznę mówiąc to, jednak był cholernie ciekaw. Jako, że nie byli wtedy ze sobą, nie musiał tego wiedzieć. Poczuł palce Josha na swoim podbródku, więc obrócił do niego głowę. Zobaczył w oczach mężczyzny pragnienie, głód. Nie wiedział, jak się zachować. Nie był pewien, czy dobrze zinterpretował wyraz jego twarzy. Jednak to, co widział, wydawało mu się jednoznaczne.
- Co… - nie było dane mu dokończyć. Mężczyzna musnął jego wargi swoimi, za chwilę ponownie wykonał ten sam gest i znów. Ciało nastolatka zaczęło się rozpalać od tak delikatnego dotyku. Sam przyciągnął mężczyznę bliżej, pogłębiając swój pocałunek. Było mu przyjemnie, bezpiecznie, więc dlaczego miałby z tego rezygnować? Lubił tego mężczyznę, więc nie miał powodu by go odrzucać.
Nawet, jeśli był zaskoczony poczynaniami Młodego, nie dał tego po sobie poznać, a przynajmniej miał taką nadzieję. Nie byłoby mu to na rękę, gdyby nagle nastolatek odsunął się od niego. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Farid jest niedoświadczony, więc chwilę zawahania mógłby odebrać, jako odrzucenie. A to nie wchodziło w rachubę. Czuł jak ciało chłopaka rozgrzewa się, zwraca w jego kierunku, więc wykorzystując tę chwilę zapomnienia przysunął go troszkę bliżej. Zaraz potem wziął go w ramiona, przyciągając do siebie całkowicie tak, że stykali się klatkami piersiowymi. Widząc, że chłopak poddaje się bez problemu jego zabiegom, postanowił go mieć jeszcze bliżej. Tak blisko, jak tylko mu się uda, na ile wyrazi zgodę nastolatek. Przerwał pocałunek, by przesunąć się na żuchwę, a następnie szyję chłopaka. Polizał ją delikatnie, po czym przyssał się do jego skóry. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że malinka będzie doskonale widoczna, jednak w tej chwili nie dbał o to za bardzo. Nie zważał na to tylko dlatego, że Farid sam odsuwał swoją szyję, dając mu do niej dostęp. Widać było, że jego zabiegi przynoszą odpowiedni skutek. W jego dżinsach widać było lekkie wybrzuszenie, a sam nastolatek zaczął delikatnie ruszać biodrami, najprawdopodobniej nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Ponownie polizał delikatnie fragment szyi nastolatka, na której doskonale widoczny był jego znak. Przesunął się na widoczną część obojczyka chłopaka, gdy jego usta musnęły kawałek podkoszulka miał ochotę warknąć ze złości. Ponownie przemieścił chłopaka, usadzając go na swoich kolanach, a jego usta w owym momencie obejmowały w posiadanie te drugie, tak chętne i uległe. 
Farid nigdy nie przypuszczałby, że te wszystkie zabiegi będą tak cudowne. Josh całował go delikatnie, przy okazji wsuwając od czasu do czasu ręce pod koszulkę, a gdy umieścił go na swoich kolanach, palcami zaczął drażnić całe jego plecy. W pewnym monecie nastolatek wygiął się do tyłu i zajęczał. Otworzył szybko oczy. Cholera! Tak chyba nie powinno być. Jednak, gdy mężczyzna ponownie musnął ten sam fragment skóry na jego plecach, nie potrafił powstrzymać reakcji swojego ciała.
Josh zauważył rumieńce chłopaka, jednak czując, że ten próbuje się odsunąć, ponownie złapał go w swoje ramiona i zaczął delikatnie całować.
- Nie wstydź się swoich reakcji – popatrzył uważnie w oczy Farida, a widząc w nich lekki błysk, a zarazem jak gdyby oddalony wzrok chłopaka, nie czekając na jego potwierdzenie chwycił za brzeg jego koszulki. Młody doskonale zorientował się, o co chodzi mężczyźnie. Mimo początkowego zawahania podniósł swoje ręce, by mężczyzna mógł go rozebrać. Gdy tylko to się stało, podniósł niepewnie wzrok na mężczyznę. Widział jego zadowolony uśmiech, co mile połechtało ego nastolatka. Ponownie poczuł pocałunki na swojej szyi, Josh przesuwał się delikatnie na jego obojczyk, podskubując go zębami. Jego biodra same zareagowały wypchnięciem do przodu, bez udziału jego woli. Silny dreszcz przeszedł przez jego ciało. Było mu dobrze i nie chciał w tym momencie, żeby tylko na tym się wszystko zakończyło.
- Czy powinniśmy… - Jego usta nie miały możliwości dokończenia wypowiedzi. Jednak jakoś szczególnie mu to nie przeszkadzało. Przez jego ciało coraz częściej przechodziły dreszcze.
- Tak. Powinniśmy o ile chcesz. – Głos Josha był ledwie słyszalny. W przypływie odwagi, przysunął się ponownie do mężczyzny, sam podniósł jego głowę do pocałunku, a gdy już uzyskał to, czego chciał, zaczął rozpinać guziki w koszuli mężczyzny. Nie raz czytał o tym, jak to zazwyczaj trzęsą się wszystkim ręce podczas tej czynności, on jednak nie miał z tym problemu. Jego ręce były sprawne, nie drżały ani trochę, a półprzymknięte oczy śledziły coraz bardziej widoczne połacie skóry. Powinien czuć się skrępowany tym, że mężczyzna będzie widział jego ciało po raz pierwszy, jednak w rzeczywistości czuł się zadowolony, podniecony i chciał więcej, niż mógłby oczekiwać. Nie chciał dzisiaj uprawiać seksu, na to było jeszcze za wcześnie. Tylko, jak mu to powiedzieć.
- Dzisiaj nie… - Lekkie muśnięcie ust na policzku samoistnie powstrzymało go przed wypowiedzeniem tych słów.
- Wiem. Ale zrobimy coś miłego.
Lekkie kiwnięcie głowy nastolatka, dało mu pozwolenie na dalsze czynności sprawiające im przyjemność. Przygryzł delikatnie ucho Młodego. Gdy poczuł, jak erekcja chłopaka ociera się o jego, sam nie potrafił powstrzymać jęku. Napięcie kumulowało się w jego jądrach. Chciałby mieć Farida już dzisiaj, całego tylko dla siebie, jednak po wcześniejszych słowach chłopaka, wiedział, że nie ma na co liczyć. Kiedyś nie czekałaby na pozwolenie, w końcu płacił, to żądał. Jeżeli jakaś prostytutka nie chciałaby uprawiać z nim seksu, wziąłby z przybytku Diego i Araliela innego chłopca. W jakiś dziwny sposób Farid był dla niego wyjątkowy. Fakt, faktem płacił mu, jednak nie chciał na nic naciskać, nie oczekiwał tego. Można powiedzieć, że wykazywał się wyjątkową cierpliwością. Gdyby jego ojciec widział go takim, byłby z niego dumny.
Farid nie mógł się powstrzymać, jego biodra, co rusz ocierały się o Josha. Dreszcze raz po raz przechodziły po jego ciele, kumulując się w jednym miejscu. Jego penis zaczynał boleć, tym bardziej, że uciskały go dżinsy, jednak nie miał w sobie na tyle odwagi, by samemu się rozebrać ani też, by prosić mężczyznę o to, by to zrobił. Przy każdym ruchu wyczuwał erekcję Josha, wiedział, że jemu podoba się to wszystko równo mocno. Cholera, co powinien zrobić? Tym razem to on zsunął się trochę z ud mężczyzny na jego kolana, zaczął całować jego szczękę, następnie skierował usta na jego grdykę, gdzie zassał się delikatnie. Cichy jęk mężczyzny potwierdził, że to była dobra decyzja. Ucałował wgłębienie między szyją, a obojczykiem, by zaraz po tym językiem wytyczyć sobie ścieżkę do sutka mężczyzny. Nie wiedział, skąd w nim takie pragnienia, czy była to kwestia jego natury, czy może raczej blogów, jakie czytał, ale widząc przed sobą sutki mężczyzny pocałował jeden z nich, by zaraz potem zassać się na nim. Nie wiadomo skąd w jego głowie pojawiła się rozmowa z Aralielem, co i jak powinie zrobić. To dodało mu pewności siebie. Przejechał samym czubkiem języka po wrażliwej brodawce, po czym przygryzł ją delikatnie. Drugą ręką uciskał delikatnie brzuch mężczyzny, dzięki czemu mógł czuć pracę jego mięśni.
- Kurwa. Jesteś… - Farid jakby kierując się instynktem położył gorącą dłoń na kroku mężczyzny i ścisnął go lekko. W ten właśnie sposób nie doczekał się dokończenia wypowiedzi, a jedynie długiego, przeciągłego jęku. Przejechał delikatnie dłonią po wybrzuszeniu, by zaraz ponownie je ścisnąć.
Josh nie wiedział skąd u nastolatka taka odwaga, jednak podobała mu się jego inicjatywa. Nie jeden doświadczony partner nie odważyłby się na to, co zrobił chłopak, nie przy pierwszym kontakcie seksualnym, gdzie miał być osobą uległą. W pewnym momencie położył prawie całe ramiona na plecach Młodego i nie bacząc na to, że ten całuje jego sutek obrócił ich na łóżku tak, że chłopak leżał pod nim. Cudowny był widok dużych oczu, zarumienionych policzków i rozsypanych na poduszce włosów. Widać było jednak w spojrzeniu chłopaka jakby nagłe zdenerwowanie całą tą sytuacją, nie wiedział on, jak się zachować.
- Teraz ja dbam o ciebie. Odpręż się – musnął palcami kark chłopaka, by zaraz potem pocałować lekko jabłko Adama i szyję. Zaczął wycałowywać sobie drogę do prawego sutka chłopaka, by ledwie musnąć językiem  jego zarys i skierować się na drugi. Nagłe wypchnięcie bioder pokazało mu odczuwaną przyjemność partnera. Młody był słodki w swych reakcjach, a zarazem przyciągał jak magnes, uzależniał, chciało się go więcej i więcej.
- Co ja mam z tobą zrobić? – Biodra nastolatka drgały pod nim nerwowo. Nie chcąc się nad nim pastwić, przysunął do jego erekcji swoją dłoń i potarł mocno. Głośny jęk, który usłyszał cholernie mu się spodobał. – Oj, tak. Dobrze ci prawda?
 Chłopak otworzył oczy słysząc głos przy swoim uchu. Chyba nigdy nie czuł się tak podniecony. Fakt, robił sobie czasem dobrze, ale nigdy nie czuł się tak, jak teraz. Może to przez obecność mężczyzny, a może przez to, że zdawał sobie sprawę z tego, iż jest zakochany. Chciał już dojść. Jądra paliły go jakby żywym ogniem, a mimo całej tej rozkoszy nie mógł się do końca zrelaksować.
- Proszę, już nie mogę. Proszę. – Ponowny jęk wydobył się z jego ust, gdy poczuł mocne pocieranie.
- Chcesz dojść? Chcesz być nagi? – Myśli chłopaka rozpierzchły się na wszystkie strony, gdy tylko poczuł, że Josh odpina guzik jego spodni, by zaraz po tym rozsunąć zamek i umieścić dłoń w jego bokserkach.
O kurwa. To było dobre. Szalenie dobre, czuć jak ten facet dotyka go, delikatnie, jakby niepewnie, by zaraz po tym mocno chwycić jego trzon i potrzeć ręką w górę i dół na tyle, na ile pozwalały na to jego spodnie. Nie chciał powstrzymywać ruchu bioder.
W końcu Josha zirytowały te warstwy ubrań, pociągnął za materiał spodni, a także bokserek i zsunął je z nóg chłopaka. Miał o tyle szczęścia, że nastolatek po domu chodził na bosaka, więc nie musiał zajmować się niczym innym. Widząc erekcję Młodego, oblizał się. Rzadko kiedy robił swoim partnerom dobrze ustami, jednak zanim to nastąpi sam musiał pozbyć się swoich ubrań. Gdy tylko zsunął się z chłopaka, ten jęknął z niezadowoleniem. Nagle delektując się tą chwilą, nie rozebrał się szybko tak jak planował, jednak jego ruchy, nie były też spowolnione. Mógł patrzeć, jak oczy Młodego podążają za jego rękoma, gdy rozpinał dwa guziki, rozsuwał rozporek, a następnie ściągnął spodnie, pod którymi nie miał bielizny. Nosił ją tylko do pracy, a gdy nie musiał, wolał jej nie ubierać. Widząc wzrok nastolatka na swojej męskości, poczuł się w głupi sposób dumny. Rozsuwając delikatnie uda nastolatka ponownie zaczął całować jego usta. Nie chciał stresować Farida. Może i chciał się z nim przespać, jednak w tym momencie liczyło się dla niego, by doprowadzić tego chłopca do orgazmu. Cholernie mocnego, podniecającego orgazmu. Ponownie badał całe jego ciało. Najchętniej obróciłby go na brzuch, by wycałować także jego plecy i pośladki, jednak na to miał jeszcze czas, dużo czasu. Także na to, by zagłębić język między tymi półkulami. Gdy tylko był na wysokości pępka, Farida musiał trzymać dłońmi jego biodra. Pocałował czule okolice jego pępka, przejechał po jego biodrze językiem, by po chwili podgryzać jego podbrzusze. Czuł jak chłopak wije się pod nim, przestał się hamować i jęczał, gdy tylko coś sprawiło mu trochę więcej przyjemności. Jego ciało zaczęły pokrywać kropelki potu, biodra drgały kurczowo, nawet przy jego silnym uścisku. W końcu pocałował główkę penisa chłopaka. Ochrypły okrzyk był dla niego jak muzyka. Zsunął się pocałunkami po całym jego trzonie, za chwilę polizał jego jądra, które skurczyły się mocno. Widać, że chłopakowi nie wiele brakuje do spełnienia. Nie bacząc na silne ruchy bioder chłopaka, chwycił go mocno w dłoń i pocierał dopóki nie poczuł nadchodzącego orgazmu. Gdy tylko wyczuł drgania mięśni chłopaka, coraz szybsze ich zaciskanie, przerwał tę rozkoszną torturę. Jęk protestu wypłynął z ust chłopaka, zanim zdążył go opanować.
- Chcesz dojść? – Kiwnięcie głowy nie wystarczyło mu. – Musisz to powiedzieć. – Jego szept był zmysłowy, kojący i rozpalający zarazem.
- Tak. Proszę. – Głos chłopaka był zachrypnięty, słychać w nim było pożądanie.
- Nie kochanie. Musisz mi to powiedzieć.
- Chcę dojść. Proszę. Muszę. – Ponowny ruch bioder został powstrzymany przez jego dłonie. Farid do tej pory przez te wszystkie zabiegi miał przymknięte oczy, jednak gdy tylko mężczyzna kazał mu patrzeć, nie mógł się go nie posłuchać. Patrzenie, jak ten gorący facet brał go w usta, było wstrząsającym przeżyciem. Czuł już zbliżający się orgazm, jego biodra znajdowały się w silnym uścisku mężczyzny, a mimo to jakimś cudem udało mu się delikatnie pchać je do przodu. W pewnym momencie poczuł jednak, jak jego penis wchodzi głębiej w usta mężczyzny, a ten liże go i ssie zarazem. Doświadczenie to było tak silne, tak upajające, że nawet gdyby chciał, gdyby miał możliwość ostrzec Josha przed swoim orgazmem, nie zdążyłby wysunąć się z jego ust zanim by doszedł. Jego spełnienie oznajmił zachrypły okrzyk i wygięcie pleców w łuk.
Josh doskonale zdawał sobie sprawę, że chłopak za kilka sekund dojdzie, dlatego też zignorował jego palce w swoich włosach i polizał małą dziurkę na czubku chłopaka. Widok nastolatka, który przeżywał orgazm był wart każdej ceny i wszystkich dóbr tego świata. Był w tym tak niewinny, zmysłowy i upajający zarazem, że gdyby nie jego bardzo silna wola, wziąłby chłopaka tu i teraz. Cholera, musiał sam doprowadzić się do orgazmu. Nagle w jego głowie zaświtała pewna myśl. Mimo ledwie co przeżytego przez chłopaka orgazmu, ponownie wsunął się na jego klatkę piersiową i zaczął go całować. Jego prawa ręka oparła się na boku chłopaka, a lewa ponownie zjechała na jego pół-twardego penisa. Wiedział, że Farid będzie teraz znacznie wrażliwszy, dlatego też chwycił trzon chłopaka i zaczął powoli ruszać ręką. Nastolatek wymruczał coś w jego usta, zaczynając ponownie ruszać biodrami.
Był młody, nie wiele było mu potrzebne do tego, by znów się podniecić, na dodatek jego nadwrażliwość po orgazmie tylko wszystko przyspieszyła. Silny uścisk i mocne ruchy dłoni mężczyzny ponownie powodowały silne dreszcze przyjemności. Gdy tylko mógł zaczerpnąć oddechu z jego ust wydobył się przeciągły jęk. Było mu dobrze, po pierwszym orgazmie czuł się lekko ospały, jednak Josh nie dał mu czasu na odpoczynek, jego krew ponownie zaczęła szybciej krążyć.
- Po co? – Udało mu się wydyszeć. Przyjemność rozlewała się w nim jak gorąca czekolada.
- Zaraz się dowiesz – docisnął swoje biodra do bioder chłopaka, ocierając się swoją główką o brzuch nastolatka. Ten wydał z siebie zdziwione, a zarazem podniecone sapnięcie. Chciał by doszli razem, chciał trzymać oba penisy w jednej dłoni, jednak Młody pokrzyżował jego plany, gdy tylko chwycił jego trzon przesuwając po nim delikatnie, z wahaniem ręką. Jego całe ciało zatrzęsło się od rezonansu, który odczuł. Z jego ust wydobył się jęk. Cholera, ten chłopak go zaskakiwał i rozpieszczał.
Widząc reakcje mężczyzny dociskał raz za razem swoimi biodrami do jego, by zarazem pieścić jego erekcję dłonią. Gdy musnął niechcący nadgarstkiem główkę, ruch bioder Josha był znacznie intensywniejszy. Nie zastanawiając się ani chwilę otoczył prącie mężczyzny ręką, a kciuk skierował na wrażliwy czubek. Roztarł palcem preejakulat, by zaraz potem docisnąć mocniej palec i masować główkę mężczyzny milimetr po milimetrze. On sam kiedyś odczuł niesamowitą przyjemność z tego płynącą. Na początku uczucie to jest drażniące, nieprzyjemne, jednak za chwilę przemieniało się w rozkosz, palącą potrzebę, a zarazem można było dzięki temu osiągnąć naprawdę silny orgazm.
Josh nie mógł złapać oddechu. Kurwa, skąd chłopak znał takie techniki? Czuł się jakby przepływał przez niego ogień. Chociaż nie. Lawa. To o wiele bardziej pasuje. Gorąco kumulowało się w jego jądrach. Paliło żywym ogniem, powodowało ból, a zarazem nieziemską rozkosz. Nie mógł opanować dyszenia, jego płuca potrzebowały oddechu, a hamowane krzyki niczego nie pomagały. Jeszcze trochę i dojdzie. Chwycił ponownie penisa Farida, którego nie wiadomo kiedy wypuścił i zaczął robić mu dokładnie to samo. Widać było, że nastolatek rozproszył się na chwilę, jego ciało zatrzęsło się od tego wszystkiego. Jednak po chwili wrócił do wykonywanej wcześniej czynności. Poczuł, jak Młody muska opuszkiem jego dziurkę i właśnie w tym momencie nie mógł już powstrzymać orgazmu. Swój krzyk zagłuszył w pocałunku z chłopakiem. Jego biodra drgały kurczowo, a zarazem poczuł, jak nastolatek dochodzi w jego dłoni. Oj tak. Było dobrze. Opłacało się tu przyjść.
Farid wyczuł ostatnie drgania bioder mężczyzny, sam był tak zmęczony, że nie marzył o niczym innym, jak o przyłożeniu głowy do poduszki. Gdy tylko Josh zsunął się obok niego, poczuł, jak jest przygarniany w ramiona mężczyzny i całowany w skroń. Może i nie miał dużego łóżka, ale obaj się na nim mieścili, a to było dla niego tym lepsze, że mężczyzna nie musiał go teraz zostawiać. W jednej krótkiej chwili zapadł w sen.

- Dziękuję – wyszeptał w jego włosy Josh, zdając sobie sprawę z tego, że nastolatek duchem znajduje się zupełnie w innym miejscu. Po chwili sam pozwolił sobie na krótki odpoczynek.

niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 17

- Sądzę dodatkowo, że powinieneś nam opowiedzieć, jak poznałeś Josha. Jesteśmy tego bardzo ciekawe.
Farid zerknął niepewnie na młodego biznesmena. No to się doigrali. Obaj  nie pomyśleli o tym, by uzgodnić wspólną wersję wydarzeń. Cholera.
- Musisz to wiedzieć? – Nastolatek próbował się jeszcze jakoś wymigać od odpowiedzi. Dodał swojemu głosowi zaczepny, przekomarzający ton. Jego młodsza siostra zawsze na taką zagrywkę reagowała śmiechem.
- Tym razem mnie nie spławisz. Tak, chcę wiedzieć, jak się poznaliście, ponieważ na mnie wymusiłeś odpowiedź. Nie dam się tak łatwo spławić. – Młody jęknął cierpiętniczo, na co cała grupka wybuchła śmiechem.
- No dobrze. Niech wam będzie. Jest jeden warunek. Anne obiecaj, że nie obrazisz się na Josha. – Dziewczynka spojrzała na nich krzywo, wcale jej się to nie podobało, ale niech im będzie.
- Obiecuję – skrzyżowała palce u rąk. Przecież nie musi być aż taka uczciwa.
- Pamiętasz, jak na zeszłe urodziny chciałaś ten przeklęty wazon, o którym tyle mówiłaś? Kupiłem ci go. Jednak wtedy miałem kilka rzeczy na głowie i nie patrzyłem, jak idę, Josh też był nieuważny, miał jakieś problemy w firmie. Zderzyliśmy się. Jako, że jestem mniejszy i lżejszy, poleciałem na ziemię razem z twoim wazonem. Ten pan, obecny tutaj obok, chciał go odkupić, ale to był ostatni egzemplarz dostępny w sklepie, a sieć już zamykano. Nie mieli go, jak sprowadzić, chociażby chcieli. Po części, to dzięki Joshowi dostałaś swój wymarzony odtwarzacz. – Mógł skłamać w tej sprawie. W rzeczywistości sam dołożył dość dużo gotówki, by spełnić marzenie siostry. Jego druga siostra dostała równowartość prezentu Anne. Było to uczciwe i sprawiedliwe. – Wtedy nie chciałem go widzieć, spotkaliśmy się ponownie jakieś dwa tygodnie przed... – musiał przełknąć ślinę, gardło zaczęło go palić od wstrzymywanego drżenia głosu – śmiercią rodziców. Spotykaliśmy się dwa razy w tygodniu i dlatego też siedzimy tu wszyscy razem. – W rzeczywistości dwa razy w tygodniu wychodził z domu, żeby pomyśleć i odpocząć. Nie kłamał w tej sprawie rodzicom, chociaż teraz jego siostry mogły tak to odebrać.  
Tajemniczy i irytujący uśmiech Bianki dał mu do myślenia. Młoda na pewno coś wiedziała. Najlepszym rozwiązaniem w jej przypadku będzie pytanie wprost, chyba, że sama pierwsza o tym wspomni. Bian nigdy nie zachowywała się w ten sposób, jeżeli nie wiedziała o tym, co ktoś ukrył. Cholera! Jak dużo wiedziała, a ile przypuszczała.
- No w końcu! Aż tak bolało. – Uśmiech młodszej z sióstr rozpromienił jej twarz. Zwróciła się do Josha. – Już cię chciałam nie lubić. Ale w sumie ten piękny wazon chciałam tylko dlatego, że podobał się moim koleżankom, a odtwarzacz jest o wiele lepszy. Dzięki.
Josh poczuł się skrępowany. Nastolatek wybrnął z tego rewelacyjnie, jednak żadna w tym jego zasługa. Wiarygodna, prosta i komfortowa historyjka. Teraz tylko musiał ją zapamiętać, by niczego nie pomylić.
- Nie ma za co. Farid strasznie się opierał przed trochę większą rekompensatą strat. – Doskonale zdawał sobie sprawę, jak to dwuznacznie zabrzmiało. – Ale udało mi się go w końcu na to namówić. W większości to była moja wina.. Pisałem wiadomość do mojej sekretarki i tak jakoś wyszło – posłał całej piątce ładny uśmiech, który spowodował wgłębienie kilku, niewidocznych do tej pory, zmarszczek. Bianka podniosła się leniwie i zwróciła do siostry.
- Chodź pomożesz mi w kuchni, a oni niech chwilę posiedzą sami. Muszę ci coś powiedzieć. – Doskonale zdawała sobie sprawę, że takie zachowanie jest nietaktowne, jednak zaraz po przyjściu do salonu miała to wytłumaczyć. Zrobiła lody, nie wiedziała, czy się udały, więc chciała, by to jej bliźniaczka obiektywnie stwierdziła, czy jej mały eksperyment się udał. Jeżeli tak, będzie je mogła podać gościom i powiedzieć, że nie chciała mówić o zrobieniu tego pysznego deseru, gdyby nie wyszedł.


Faridowi coś nie grało w tej sytuacji. Czuł się, jakby o czymś zupełnie zapomniał, jakby coś ważnego uleciało mu z głowy. W głowie zrobił przegląd kalendarza, przecież nie zbliżało się nic… O cholera! Urodziny bliźniaczek. Całkiem o tym zapomniał. Fakt przypomniałby sobie o tym wszystkim za jakiś tydzień, ewentualnie dwa, ale nie wcześniej. Zaniepokoiło go jednak jedno. Znaczące spojrzenia między dwójką nastolatków dały mu dużo do myślenia. Tu nie chodziło o jakieś uczucie między nimi. W końcu Elliot był chłopakiem Anne, a Bianka nie byłaby zdolna rozwalić związku siostry. Coś razem kombinowali i chcieli to z nim uzgodnić. Skoro Bianka na niego zerknęła, oznaczało to, że była we wszystko wtajemniczona, ale nie dotyczyło jej. Ta sytuacja zapaliła mu czerwoną lampkę w głowie. Cokolwiek planował Elliot, już mu się to nie podobało.
            - O czym chciałeś ze mną porozmawiać? – wiedział, że jego głos nie był miły, ale jakoś nie dbał o to. Cokolwiek tyczyło się jego sióstr, musiał być ostrożny. Cholera nigdy się nie spodziewał, że będzie się musiał opiekować dwoma nastolatkami, które go szanują, ale jak się na coś nie zgodzi, to się obrażą. Cholera. Nie miał cierpliwości i uporu rodziców, był TYLKO ich starszym bratem.
            - Wiem, że Anne i Bianka mają urodziny w środku tygodnia i znam wasze zasady w piątek, czy sobotę wyjścia do dwudziestej pierwszej trzydzieści. Szanuję to. Jednak… Chciałbym wziąć Anne na wieczorny seans filmowy. Film zaczyna się o dziewiętnastej trzydzieści i kończy po dwudziestej pierwszej trzydzieści. Film jest w sobotę i wróciłaby do godziny dwudziestej drugiej. Gdybyśmy się mieli spóźnić pięć, czy dziesięć minut, dałbym znać. Cholernie mi na tym zależy. W sumie to będzie ostatnia szansa na obejrzenie tego filmu. Już się o to dowiadywałem, premiera jest półtorej tygodnia wcześniej. Od czwartku seanse będą tylko wieczorem, a w poniedziałek wycofują film.
            - Pierwszy warunek, chcę twój numer telefonu – warknął, nie będąc tego w pełni świadomy. – Drugi, chcę wiedzieć, jakie to kino i jaki seans. Uwierz, że jestem w stanie sprawdzić, czy tam byliście. Po trzecie, żeby sprawa była jasna. Jeżeli prześpisz się z młodą, utnę ci jaja i zgłoszę na policję, że jesteś pedofilem. Rozumiemy się? – wiedział, że to było nie miłe i ordynarne, ale musiał pokazać nastolatkowi, że oprócz tego, że jest rok starszy i jest bratem jego dziewczyny, to jest także jej opiekunem i nie pozwoli jej skrzywdzić. Za dobrze wiedział, co się działo w głowie takiego nastolatka. Kiedy stał się takim starym tetrykiem? Widział, jak Elliota i Michaela zamurowało, szok na ich twarzach był doskonale widoczny. Tę napiętą atmosferę przerwał Josh, wybuchając śmiechem.
            - No kochanie, udało ci się nastraszyć biednych chłopców, chociaż jesteś od nich niewiele starszy. Gratuluję. – Farid popatrzył na niego wkurzony.
            - Czy jesteś pewien, że właśnie w tym momencie chcesz ze mną zadzierać? – Jego głos był ironiczny i chłodny, jednak na mężczyźnie nie zrobiło to większego wrażenia.
            - Miałbym stracić taką okazję? – Nagle chwycił szyję Młodego i przyciągnął go do szybkiego pocałunku. Zarejestrował, jak dwóch młodzieńców siedzących niedaleko sapnęło z wrażenia. Tego się na pewno nie spodziewali. Ale wkurzony Farid był tak seksownym widokiem, że nie mógł się powstrzymać, by tego nie zrobić. Młody jednak wyrwał się szybko i wstał. Czuł się zażenowany. Cholera jasna. Widać to było po jego czerwonych policzkach, zdenerwowanych, a zarazem smutnych oczach. Kurwa! Źle zrobił, ale chłopak tak go pociągał, że nie mógł się powstrzymać.
            - Idę zobaczyć, czy nie trzeba pomóc dziewczynom. – Słychać było jaki był zły. Oj, nie dobrze.
            Farid po wyjściu z salonu, oparł się o ścianę prawie przy drzwiach. Nogi mu zmiękły od tak drobnego gestu, ale nie chciał, by widzieli to chłopcy jego sióstr. Kurwa! Czuł się cholernie niekomfortowo. I co miał na to poradzić. Wszedł do kuchni, a na widok lodów prawie pociekła mu ślinka.
            - Kiedy to zrobiłaś? – Uśmiech rozpogodził jego twarz. Jego pytanie było uzasadnione, nastolatka wzięła dość duże opakowanie na ten smakołyk. – Powiedz, że są cytrynowe. – Na prośbę w jego głosie Bianka się roześmiała.
            - Zrobiłam je, jak ty leżałeś sobie wygodnie na trawie, a Anne się myła. Odpowiadając na twoje drugie pytanie, tak, są cytrynowe. Wszyscy je lubimy, więc nie mogłabym wybrać innego smaku.
            - Dobry wybór – wyszczerzył zęby na widok takiej pychotki. Nie jego wina, że aż tak lubił sorbet cytrynowy.
            - Dzięki za pomoc Anne. Jak chcesz, to idź do salonu, my to wszystko z Faridem zaraz zbierzemy i przyniesiemy. Muszę tylko zrobić jeszcze jedną rzecz i przyjdziemy. – Młodsza z sióstr wyszła o kulach, wymachując jedną nogą w górze. Młody wolał nie wiedzieć, co by się stało, jakby się przewróciła. Bianka spojrzała na niego.
            - Męczy cię jedna rzecz, prawda?
            - Tak. Aż za bardzo – wolał jednak nic nie dodawać, chcąc się dowiedzieć, czy jego siostra pierwsza wyjdzie z większą inicjatywą. Zaskoczyło go to, jak ta niepozorna trzynastolatka jest wyważona, zorientowana we wszystkim i potrafiąca wczuć się w czyjąś sytuację.
            - Wiem wszystko. Znalazłam umowę. Zasnąłeś na stole, a ona leżała obok. Gdybym nie zobaczyła słowa umowa zapewne nawet bym tego nie tknęła, a tak to… Faridzie, tak mi przykro. – Nagle twarz jego małej siostry postarzała się o dziesięć lat, gdy patrzyła na niego smutna i przygnębiona, widać było, że wszystkie rzeczy, które ostatnimi czasy się wydarzyły także i na niej odcisnęły swoje piętno. Na co dzień nie ukrywała tego, a raczej nie robiła tego świadomie. Natomiast właśnie teraz można było zobaczyć całą jej rozpacz. – To przez nas. Gdybyś nie musiał nas utrzymywać… - załkała, przytulając się do niego. Potrzebowała ciepła i wsparcia, a on wcale jej się nie dziwił. – Próbowałeś wszystkiego, szukałeś wszędzie pracy? Faridzie nie ma innego wyjścia? – Nastolatek przytulił mocno do siebie siostrę. Co miał jej powiedzieć? Powinien ją okłamywać, czy lepiej powiedzieć jej prawdę? A co jeśli przez to znienawidzi Josha? Nie mógł na to pozwolić. Mimo teoretycznych relacji zawodowych, zaczynał czuć coś do tego mężczyzny. Przerażało go to, ale zarazem cieszył się, ponieważ będzie mu z tym wszystkim łatwiej.
            - To nie przez was, a dla was. A dokładniej dla nas wszystkich. Zapamiętaj to sobie. Różnica pomiędzy tym, co ja sądzę o tej sytuacji, a tym, co ty sądzisz jest bardzo duża. Kocham was, chcę was chronić, nie powinnaś wiedzieć o tym wszystkim. Czy Anne wie? – Dziewczyna zaprzeczyła ruszając na jego ramieniu głową. – To dobrze. Nie mów jej proszę. – Lekkie kiwnięcie musiało posłużyć mu za potwierdzenie. – Gdyby was zabrakło, nie poradziłbym sobie z tym wszystkim. Walczę dla naszej trójki. Wolę oddać swe ciało obcemu mężczyźnie, niż oddać moje siostry. Kto, jak kto, ale wy jesteście warte wskoczenia w ogień, a co dopiero czegoś takiego. Rozumiesz? – Siostra popatrzyła na niego jak na wariata, a zaraz potem ponownie się w niego wtuliła. Farid stwierdził, że chyba do końca życia będą go prześladować jej zapłakane, smutne oczy. Cholera! Kurwa mać! To nie tak miało być. – Nie mam możliwości innej pracy przez kolejne pół roku. No już trochę mniej.  Walczę dla nas wszystkich. Szukałem w każdym możliwym miejscu, ale przepisy to przepisy, a nikt nie chce ich łamać. – Wolał nie wspominać siostrze, jaki był o to zły. – Tylko Diego chciał mnie zatrudnić. A właściwie to jego partner Araliel. – Słysząc parsknięcie dziewczyny, sam się uśmiechnął. – Masz rację, to jest cholernie zabawne. Oni chcieliby was poznać kiedyś. Może ich zaproszę. Jednak Anne nie będzie wiedzieć, o co dokładnie chodzi. – Dzięki nim poznałem Josha – szepnął cicho. – W sumie jestem mu wdzięczny. Nie naciska na mnie, więc ty nie musisz się tym martwić. – Poczuł jak ramiona nastolatki się rozluźniają. Znał ją, znał jej zmartwienia, ponieważ była bardzo podobna do niego. – Poza tym… – musiał to komuś powiedzieć, a skoro i tak jego siostra o wszystkim wiedziała. – Nie muszę sypiać z wieloma facetami, a Josh mi się podoba. Wiesz, że nie chodzi tu o jego wygląd. Dzięki niemu mogłem wrócić do szkoły, opiekować się wami. Spodobałem mu się i wykorzystałem to. Fakt, faktem umowę ustalił z Aralielem oraz Diego. Jednak nie czuję się fajnie z tym, że tak go potraktowałem, a on nie jest tego świadom. – Czuł się okropnie. Tu nawet nie chodziło o Josha, jego siostra nie powinna widzieć tej umowy. Gdyby wtedy nie zasnął! Cholera jasna! Przez jego głupotę jego mała siostra miała o wiele więcej zmartwień, nie musiałaby się tym wszystkim zadręczać. – Chyba się w nim zauroczyłem, więc jest mi łatwiej, niż na samym początku znajomości. Nie zamartwiaj się. Wszystko jest dobrze. – W tym momencie dotarł do nich głos Josha. Cholera, kiedy on wszedł?
            - Nie wykorzystałeś mnie. Byłem w pełni świadom, jak wygląda twoja sytuacja i sam się na to wszystko zdecydowałem. Cieszę się, że się we mnie zauroczyłeś, chociaż wolałbym się tego dowiedzieć w innych okolicznościach, niż podsłuchana rozmowa. Wybaczcie – spojrzał na zszokowane twarze rodzeństwa. W ogóle nie słyszeli, jak wchodził. A pierwsza płytka w kuchni wydawała charakterystyczny dźwięk. Dość dawno coś się w niej ukruszyło. Cała rodzina przechodziła nad nią, ale ktoś nowy nie miał prawa o niej wiedzieć. Wniosek był jeden. Josh zatrzymał się w progu. – Wszystko dobrze, Bianko? – Głos mężczyzny był ciepły, nie nachalny, nieprzymilający. Była to rzeczywista troska o jej samopoczucie, co zdziwiło nastolatkę. Tak naprawdę nie znała tego mężczyzny, a mimo to, on już o nią dbał. O nią oraz o jej młodszą siostrę, a w szczególności o starszego brata, który dla nich był w stanie poświęcić wszystko.
            - Patrząc na tę całą, popierdoloną sytuację? Nie, nie czuję się dobrze. Patrząc na to, że mimo wszystko mój brat cieszy się, że cię poznał. Tak, czuję się dobrze. Jednakże jeżeli go skrzywdzisz, obiecuję ci, że to ja zrobię ci krzywdę. Szanuj go i dbaj o niego. – Obaj mężczyźni zdziwili się poważnym tonem nastolatki oraz jej podejściem do tej sytuacji. Niejedna osoba na jej miejscu nie dość, że nie ukrywałaby wszystkiego, co wie, to jeszcze zapewne popadłaby w histerię. A ona, gdy tylko usłyszała wyjaśnienie, w pewnym sensie się uspokoiła. Może to przez to, że tak naprawdę całą tę sytuację przetrawiła wcześniej, jej reakcja była o wiele łagodniejsza.
            - Nie wiem, czy powinienem powiedzieć, że mi przykro, czy, że to dobrze. – Josh podrapał się palcem wskazującym po nosie. – Przysłali mnie, żebym wam pomógł, bo za długo tu jesteście, a Anne bardzo chciała wypytać Elliota i Michaela, o czym rozmawialiście wcześniej. – Zadziwiające było to, jak dobrze w tej sytuacji radził sobie dwudziestosiedmiolatek. Farid spodziewał się jakiejś wyższości, nie miłego tonu, który słyszał dosłownie raz, odkąd poznał mężczyznę, chociaż ten okres czasu nie był długi. Zazwyczaj ludzie, którzy byli tak cholernie bogaci wywyższali się, gnoili innych, nie dbając o to, że inni także mają swoje uczucia. Dlatego też nastolatek był niepewny, jak w tym wszystkim zachowa się jego partner. Jednak w rzeczywistości Josh był miłym, sympatycznym człowiekiem, który dbał o innych. A cała ta sytuacja przyprawiła go o dobry humor.

            Po kolejnej półgodzinie czwórka nastolatków wyszła do wspólnych znajomych oglądnąć jakiś super rewelacyjny film, który jest polecany nawet przez krytyków filmowych. Oczywiście Faridowi nic to nie mówiło. Do tej chwili czuł się dobrze w towarzystwie mężczyzny, jednak po chwili, która minęła od czasu wyjścia nastolatków, zdążył poczuć się skrępowany.   

            - Wolisz siedzieć tutaj, czy u mnie w pokoju? – Teoretycznie było to normalne pytanie. Chłopak nie wyłapał w nim żadnej dwuznaczności. Jednak dla Josha, to krótkie zdanie było nadzieją na mały sukces dnia dzisiejszego.


niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 16

   Araliel przebudził się zrelaksowany. Często słyszał, że ludzie, nawet śpiąc po sześć do ośmiu godzin, budzą się niezadowoleni i nieszczęśliwi. Nie potrafili docenić tego, co mają. On długo nie potrafił spać normalnie, a raczej wysypiać się. Dopiero po pewnym czasie potrafił zrozumieć, jaki popełnia błąd. Nauczył się żyć samotnie, ale to, co teraz zyskał... Tęsknił za tym, było mu dobrze, przyjemnie, ciepło. Lubił być oplatany przez Diego ramieniem, budzić się w niego wtulony i czuć jego ciało, gorąco i ciężar. Brakowało mu tego. Mruknął cicho pod nosem i powoli oswobodził się z uścisku. Oj tak, seks był dobry. Zmęczenie może przejść później, chociaż jakby nie patrząc, na dwie godziny snu czuł się całkiem dobrze. Powinien przygotować się do pracy, zrobić śniadanie, ale jakoś nie miał na to ochoty. Ponownie przytulił się delikatnie do Diego.
            - Hmm? Co? – Zaspany głos kochanka brzmiał dla niego cudownie.
            - Nic. Tylko się przytulam. – Powiedział cicho, a zaraz po tym został mocno przyciągnięty do klatki piersiowej partnera.
            - No to po przytulamy się razem.

            Farid wstał w sobotni poranek wyspany jak nigdy. Dzisiaj miał poznać Michaela, chociaż zastanawiał się czy nie zaprosić także Josha. Czułby się skrępowany, ale przynajmniej miałby to za sobą. Tylko nie wiedział, jakby miał o to poprosić mężczyznę, a tym bardziej nie był pewny czy ten by się zgodził. Wiedział, że Bianka miała upiec ciasto, Anne miała zrobić jakąś sałatkę coś z niczego, chociaż sam nie wiedział, co to jest. Jemu pozostało sprzątanie większej części domu. Jakoś nie miał siły się do tego zebrać. Po za tym, Bianka powinna posprzątać łazienkę. Teraz już rozumiał podział obowiązków, bo gdyby miał zrobić to wszystko sam, to byłoby mu cholernie ciężko, a tak mógł coś zwalić na dwie nastolatki. Pierwszy tydzień był stresujący, musiał od razu zaliczyć kilka rzeczy, ale było to na tyle proste, że udało mu się dostać czwórki i piątki. Stresu się najadł dużo, ale wszystko poszło dobrze. Wziął telefon do ręki, ale zaraz go odłożył. Nie wiedział czy dzwonić czy nie. Cholera jasna. Ponownie powtórzył czyn sprzed chwili, jednak w końcu sam się na siebie zdenerwował, postanowił zająć myśli czymś innym. Wziął się za przygotowanie śniadania, zalał kawę gorącą wodą, a po chwili zastanowienia dodał do niej mleka. Po spożyciu lekkiego, ale pożywnego posiłku położył głowę na stole. Nie mógł się zdecydować czy powinien zadzwonić.
            - Farid, zapomniałam ci się zapytać, ty dzisiaj przyprowadzasz swego lubego? – Anne wyszczerzyła do niego swoje zęby.
            - To nie jest mój luby tylko partner, jeśli już. Właśnie nad tym myślę, bo nie wiem. – Roztrzepał włosy palcami. Czuł się sfrustrowany i było to dla niego cholernie dziwne. Nie miał w końcu powodu, by mieć tak zmienny nastrój. Zresztą sam nie zorientował się w tym, co powiedział. Nie zauważył, że jego słowa są prawdą. Traktował Josha jak partnera, chociaż prawie go nie znał.
            - To nie myśl bracie, tylko zrób to. Im nas więcej tym weselej. Zresztą Eliot też będzie. Polubił cię. Śmiałabym się, gdybyśmy urządzali małe, rodzinne randki. – Po wyobrażeniu sobie tego wybuchała śmiechem, natomiast na twarzy Farida wymalowało się czyste przerażenie.
            - Jezu, nie. To. Byłby. Koszmar. Z wami. Dwoma. Bliźniaczkami. Gorsze. Niż.
Najgorszy. Koszmar. – Mówiąc każde słowo zacinał się na chwilę, a Anne śmiała się z niego w najlepsze.
            - Wiem bracie, ale lubię cię straszyć. Dzwoń, a ja zrobię sobie śniadanie.
Nastolatek wyszedł z kuchni i skierował swoje kroki do salonu. W dłoni przewracał komórkę tak by robiła koło w jego palcach. Jego myśli można było porównać do tworu Shakespear’a. Jednak sławetne być albo nie być zostało zastąpione przez zadzwonić albo nie zadzwonić. Namyślając się nie zauważył, że wybrał przycisk szybkiego wybierania, pod którym krył się numer Josha.
            - Halo? Halo? Farid? To nie jest zabawne. Farid? – Chłopak z paniką przyłożył telefon do ucha.
            - Przepraszam przez przypadek wybrałem twój numer. – Głos drżał mu lekko, ale działo się to samo z siebie. – Klawisz szybkiego wybierania. – Dodał w formie wyjaśnienia.
            - Nic się nie stało. Chciałeś coś konkretnego czy tylko komórka ci się odblokowała? – Josh tak naprawdę ucieszył się, że młody sam do niego zadzwonił. Był to dla niego sygnał, że nastolatkowi zaczyna na nim zależeć.
            - Czy miałbyś ochotę poznać dzisiaj moje siostry. – Wypowiedział to zdanie jednym tchem. – Bianka przyprowadza swojego przyjaciela i pomyślałem, że może chciałbyś… mógłbyś…ale jeśli nie to rozumiem. – Po wypowiedzeniu tych słów nastała niezręczna cisza, którą po chwili przerwał śmiech starszego z mężczyzn.
            - Oczywiście, że miałbym ochotę poznać twoje siostry i ich chłopaków. Nawet, jeśli jeden z nich jeszcze nim nie jest. Będzie mi miło, że mogę z wami spędzić to popołudnie.
            - Cieszę się. Umówiliśmy się na siedemnastą, ale jeżeli będziesz później, bo masz inne plany to rozumiem. – Starał się jakoś wybrnąć z tej sytuacji. Cholera!
            - Kochany, mam cały dzień wolny, będę o siedemnastej. Do zobaczenia później. Dobrze? – Nastolatek słysząc pierwsze słowo zarumienił się. Nie powinien, kurde nie powinien się rumienić, tym bardziej nie jest to pożądane, gdy będzie miał przed sobą wścibskie siostry i ich chłopaków. Po co ma twierdzić, że Michael jest tylko przyjacielem Bianki? Anne już dość sporo mu o nim mówiła, więc nie ma sensu cały czas wspominać o przyjacielu.
            - Tak. Dziękuję.
            - Nie, to ja dziękuję, że pozwalasz mi uczestniczyć w waszym życiu. Wiele to dla mnie oznacza. Muszę kończyć, bo idę na zakupy. Nie mam nic w lodówce. – Farid ze śmiechem na ustach rozłączył się. Dobrze się czuł z myślą, że nie będzie ukrywał mężczyzny przed siostrami, wszystko będzie o wiele prostsze, chociaż nie będą wiedzieć, jakie relacje ich łączą. Będą posiadały tylko ogólne wyobrażenie, zaufają temu, co zauważą, co dopowie im umysł, ale nie będą znać prawdy. Ale to dobrze. Tak będzie o wiele lepiej. Nie będą miały poczucia winy, że zrobił to przez nie. Bo zrobił to dla nich. A to znaczna różnica.

            Całodzienne obowiązki minęły im bardzo szybko, oprócz tego, co zaplanowali, nastolatek skosił jeszcze trawę, siostry plewiły mały ogródek kwiatowy, a później nożyczkami przycięły trawę przy pięciu małych drzewkach, tam gdzie on nie mógł sięgnąć kosiarką. Obiektywnie można stwierdzić, że zrobili w trójkę bardzo dużo, ale przez ten czas, gdy byli ze sobą w trójkę, poradzili sobie z tym. W końcu jednak nastolatki zebrały się, żeby na spokojnie wziąć krótki prysznic po całym dniu robienia porządków. W końcu przychodzili do nich chłopcy, którzy im się podobali. Sam zamierzał się wykąpać, jednak dopiero po tym jak zrobią to siostry. Mógł się spodziewać, że godzina czasu jest im potrzebna na wszystkie czynności kosmetyczne. Minimum godzina. Mama nigdy nie pozwalała im się malować. Na nim wybłagały delikatny makijaż, niewidoczny. A że zawsze widział je przed wyjściem na zajęcia… Musiał się zgodzić. Można to uznać za nieodpowiedzialne, ale jeżeli tylko uznał, że siostry mają zbyt prowokujący makijaż, zmywały go bez szemrania. Miał o tyle łatwiej, że nie sprzeciwiały się temu. Położył się na chwile na ostrzyżonej trawie. W około unosił się specyficzny zapach, który uwielbiał. Kojarzył mu się z ciepłem oraz bezpieczeństwem. Wydawało mu się jakby minęło pięć minut, gdy Bianka obudziła go z drzemki.
            - Wstawaj. Za pół godziny będzie Eliot, chce o czymś z tobą porozmawiać. Michael także będzie wcześniej, nie wiem jak twój… jak on ma na imię?
            - Josh. – Jego siostra uśmiechnęła się do niego. Mimo młodego wieku była mądra i ułożona.
            - Nie zaprzeczyłeś, że jest twój. Rano nazwałeś go partnerem, coś jest na rzeczy. – Puściła mu oczko. – Weź prysznic, łazienkę masz wolną. Nawet Anne się sprężyła. Jak coś to przynieś mi do pokoju, co mam ci wyprasować, o ile coś potrzebujesz. Zawsze trochę szybciej. – Chłopak zerwał się szybko na nogi, ucałował siostrę w policzek i pobiegł do domu. Wolał później mieć święty spokój, niż spieszyć się na pięć minut przed przyjściem gości. Po kolejnych dwudziestu minutach wszystko było gotowe, jego siostry ułożyły wszystko na stole, tak by wszystko się ze sobą komponowało. Wyszło im całkiem ładnie, chociaż Farid w ogóle się na tym nie znał. Zapewne, gdyby zobaczyła to jakaś kobieta, mogłaby to jakoś inaczej określić. Młody nagle uświadomił sobie, że za niedługo będzie tu jego chłopak. Jezu, jak to debilnie brzmiało. I co on niby miał zrobić przy chłopakach, których praktycznie nie znał. Równie dobrze mogli nie zaakceptować tego, jaki jest. Tu nawet nie chodził o niego tylko o jego siostry. Stanęłyby między młotem, a kowadłem, gdyby musiały wybierać, a mimo, że je kochał nie wiedział, jaką decyzję by podjęły. Zapewne wybrałyby jego, ale nie miał gwarancji. Żałosne było to jak się postrzegał, przez to brał rzeczywistość inną niż była. W co on się wpakował? Dzwonek do drzwi przerwał jego rozmyślania. Nim zdążył zebrać się z fotela znajdującego się w salonie, starsza z sióstr zdążyła już otworzyć drzwi witając chłopaka siostry. Farid nie miał jeszcze siły wyjść z pomieszczenia, więc dał siostrom pole do popisu. Zresztą po chwili można było usłyszeć śmiechy i chichy. Mimo wszystko nie mógł powstrzymać uśmiechu wpływającego mu na usta, gdy usłyszał wesoły śmiech Bianki i pisk Anne. Wyszedł w końcu do nich z groźną miną, ale widząc swoją młodszą siostrę przewieszoną przez ramię Eliota, nie mógł powstrzymać śmiechu. Dziewczyna, czego można by się było spodziewać, nie zareagowała niczym innym jak chwilowym piskiem, a następnie przyłączyła się do radości słyszalnej w całym domu.
            - Cześć, Elliot. – Farid próbował powstrzymać śmiech, zahamować go jakoś, ale przez to udało mu się tylko parsknąć, wydając przy tym jakiś bulgoczący odgłos. – Zanieś ją do salonu. Za chwile będzie Michael, a później przyjdzie jeszcze jedna osoba.
            - Hej. Oczywiście, że ją zaniosę. Nie powinnam tyle chodzić z tą nogą. Dobrze, że za nie długo zdejmują jej gips, bo za dużo narzeka. Chciałbym z tobą później porozmawiać na osobności, jeśli pozwolisz.
            - Nie ma sprawy. – Po ostatnich słowach wypowiedzianych przez Farida ponownie usłyszeli dzwonek do drzwi. Bianka otworzyła zarumieniona, wiedząc, kto za nimi stoi. Była szesnasta czterdzieści pięć, a Farid zdawał sobie sprawę, że Josh jest bardzo punktualny.
- Cześć Bianka. – Jedną z pierwszych rzeczy, jakie zaobserwował, a w sumie usłyszał młody to ciepły ton głosu Michaela, po za tym jego siostra trzymała w ręku mały bukiet kwiatków. Dopiero po dostrzeżeniu tych dwóch rzeczy, Farid skupił swoją uwagę na postaci młodszego o roku chłopaka. Był wysoki i szczupły, nie jedna dziewczyna zapewne za nim goniła i pisała do niego miłosne wiersze.
            - Dziękuję. – Jego malutka siostra właśnie dawała buziaka w policzek dryblasowi. Nie dość, że musiała stanąć na palcach, to nastolatek jeszcze się do niej pochylił. Po przywitaniu i przedstawieniu grupka młodych osób usiadła w salonie, Farid wymknął się stamtąd do kuchni zagotować wodę na kawę i herbatę, po czym próbował jakoś opędzić się od myśli. Josh nie pasował do całego tego spotkania. Był mężczyzną bliskim trzydziestki, miał własną, dobrze prosperującą firmę, był milionerem bądź też miliarderem, a sobotnie popołudnie miał w planach spędzić z piątką nastolatków. Jest źle. Ten koszmar powinien mu się tylko śnić, ale sam się w niego wpakował. Cholera. Kolejny dzwonek do drzwi przyprawił go prawie o zwał. No to będzie ciekawie. Słyszał, że któraś z jego sióstr podnosiła się by otworzyć drzwi.
            - Ja otworzę. – Krzyknął wychodząc z kuchni. Ręce same mu się trzęsły. Cholera! Nie wiedział, co zrobić. Najchętniej nie otwierałby tych pieprzonych drzwi, ale skoro sam go zaprosił. Stojąc przy drzwiach, zawahał się z ręką na klamce.
            - Farid? – Bianka wychyliła głowę z salonu, jej głos był niepewny. Dziwiła się, czemu jeszcze nie zobaczyła jego gościa. Uśmiechnął się do niej.
            - Spokojnie. Już otwieram. – Siostra ponownie schowała się w salonie mówiąc, że za chwilę poznają chłopaka brata. Farid wolał nie znać reakcji dwóch nastolatków, dlatego też wpuścił Josha. Mogłoby się wydawać, że trwało to bardzo długo, jednak była to chwila, półtorej minuty. Fakt może i długo, ale przecież nie rzuci tacy z napojami, gdy już ją odkładał na stół. Przynajmniej miał wytłumaczenie. Alibi zapewniła mu Bianka biorąc wszystko do salonu.
            - Cześć Faridzie. – Josh stał przed nim z dwoma bukietami kwiatów. Chłopak popatrzył na niego zdziwiony. Po czym bez wypytywania zaprosił go do domu. Kwiaty tylko go upewniły, że mężczyzna został wychowany na dżentelmena.  Młodego mężczyznę podchodzącego na luzie do życia, a zarazem trzymającego się tradycji. Dziwne połączenie, ale całkiem miłe. Gdyby spotkali się w innych okolicznościach zapewne i jego mama dostałaby kwiaty. Byłaby tym zachwycona. O ile zaakceptowałaby syna geja. Czując lekki pocałunek na powitanie, nie mógł się, nie uśmiechnąć. Był zadowolony. Mimo chwilowej paniki, cieszył się, że mężczyzna znalazł czas by się z nim spotkać. Zdawał sobie sprawę, że jego uczucia są skrajnie ambiwalentne, ale wydawało mu się, że jeżeli tylko wszystko się unormuje, będzie żył inaczej, wolniej, spokojniej. Farid zaprosił go do salonu. Gdy weszli jego siostry i dwóch nastolatków zamilkło.
            - O cholera. – Powiedział Elliot. Wszyscy nie wiedzieli jak się zachować, jednak pierwszy z tego otępienia wyszedł najstarszy z nich.
            - Ty zapewne jesteś Anne. – Podał nastolatce kwiaty. – A ty Bianka. – Również otrzymała mały bukiet. Dziewczyny siedziały ze szczękami opuszczonymi w dół, nie wiedząc jak zareagować. Fakt, były rozpoznawalne, ale po dłuższej znajomości, a nie tak od razu dla człowieka, który pierwszy raz ich widzi. Ich brat postanowił im wszystko ułatwić.
            - Anne. Masz gips przez to można was rozróżnić. – Śmiech, który można był usłyszeć po jego słowach, był doskonałym sposobem na odstresowanie.
            - Napijesz się czegoś? – Po otrzymaniu odpowiedzi chłopak ponownie udał się do kuchni zagotować wodę na kawę. Zaraz za nim do pomieszczenia weszła jego młodsza-starsza siostra.
            - Tylko kwiaty czy rozmowa? – mruknął pod nosem.
            - Sądzę, że przyda nam się krótka pogawędka. – Farid westchnął zrezygnowany. – Wcale się nie dziwię, że go przed nami ukrywałeś. Ale czemu? Jest miły, sympatyczny. Lubisz go prawda? Powiedziałeś, że jest twoim partnerem. Zawsze mówiłeś, że nie chcesz mieć chłopaka tylko partnera, mężczyznę, któremu będziesz ufać, który będzie się tobą opiekować. Dobrze myślę?
            - Dam ci znać jak się dowiem.  – Uśmiech rozpogodził jego marsową minę.
            - Braciszku, musisz komuś zaufać i kogoś pokochać. To, że będziesz cieszył się życiem, wcale nie oznacza, że zdradzasz rodziców czy nas. – Przytuliła go mocno do siebie.
            - Od kiedy stałaś się tak cholernie mądra? – Cichy szept wypełnił ciszę.
            - To, że czegoś nie robisz publicznie, nie oznacza, że to nie istnieje. Wiem dużo, jeszcze więcej obserwuję. Nie każdy musi o tym wiedzieć. – Odsunęła się od niego, poklepała po ramieniu i odwróciła się z wazonem trzymanym w dłoniach, do drzwi.
            - Powiem, że musiałeś odebrać telefon od kogoś ze szkoły. Wezmę tę kawę dla twojego lubego. Idź się ogarnij, bo wyglądasz jakbyś się miał rozsypać, a tego przecież nie chcemy. Daj sobie pięć minut na złapanie oddechu. Nie wiem, co was połączyło, mogę przypuszczać, ale zaczyna ci na nim zależeć.
            Młody otworzył szerzej oczy. Miał powód by przypuszczać, że jego siostra wie, co on robi. I nie potępia go za to.
            - Dzięki za wsparcie. – Bianka wyszła szybko z kuchni. Miał chwilę dla siebie.

            Idąc do salonu był już spokojniejszy. Powinien wyciągnąć z Bian, o co jej chodziło, co o nim wie, co podejrzewa, bo nie spodobała mu się jej wypowiedź. Była zbyt… świadoma. Musiał się tego dowiedzieć, ale to dopiero za jakiś czas. Słysząc żywiołowe rozmowy prowadzone w salonie, pozbył się wyrzutów sumienia, że zostawił niewinnego, nieświadomego mężczyznę z czwórką zwariowanych nastolatków.
            - Przepraszam, kolega informował mnie o dwustu sprawdzianach, które mają się odbyć w przeciągu najbliższego miesiąca. – Skrzywione usta Elliota i Michaela dały mu jasno do zrozumienia, że podchodzą do tego tematu tak jak on. Poza jednym wyjątkiem. Oni nie musieli zdawać tak obszernego materiału w półtorej miesiąca. Usiadł na jedynym wolnym miejscu, w fotelu stojącym obok tego zajmowanego przez starszego mężczyznę. Zaraz potem poczuł uścisk silnej, męskiej dłoni na swojej. Cholera! Jak tak dalej pójdzie to będzie się podniecał od najmniejszego dotyku. Założył nogę na nogę i spróbował się wygodniej ułożyć. Nic na to nie poradzi, że buzują w nim hormony! Odetchnął głębiej. Jak zdążył zauważyć, wszyscy siedzieli skrępowani, nie wiedząc, co powiedzieć.
            - To ja może przedstawię, bo nie miałem czasu zrobić tego bardziej oficjalnie. Josh, to jest... – Zaczął wymieniać poszczególne imiona wskazując konkretne osoby.
            - Em. Miło mi was poznać. – Anne popatrzyła na niego uważniej, mrużąc oczy. A to nie wróżyło niczego dobrego.
            - Jak się poznaliście? – Pytanie nie powinno ich zaskoczyć. Tak samo jak to, które padło, jako następne. – Ile się znacie? – Jednak Farid słysząc słowa siostry, chcąc nie chcąc spanikował. Nie ustalili tego wcześniej z Joshem, a tak to było im łatwiej.
            - Kochana siostro. Odpowiem ci na to pytanie tylko wtedy, gdy ty opowiesz mi jak się poznałaś z Elliotem? Wybacz stary, nie mam nic do ciebie, ale jak wiesz dowiedziałem się o tobie dopiero, gdy moja siostra złamała nogę. Wcześniej nie słyszałem ani słowa i, gdyby nie ten wypadek, zapewne nie dowiedziałbym się o tobie dość prędko. – Elliot podniósł do góry obie ręce, jednocześnie wzruszając ramionami.
            - Et tu Brute contra me? – Młodsza z sióstr oburzyła się na jego zachowanie. Jednak wszyscy zauważyli, że było to zbyt teatralne by mogło być prawdziwe.
            - Nie szpanuj tak młoda. To, że tata nauczył cię trochę łaciny nie oznacza, że jesteś wielkim znawcą.
            - Nie szpanuję. Po za tym, pierwsza zadałam pytanie. – Na chwilę można było wyczuć w powietrzu napięcie, jednak żadne z rodzeństwa nie zareagowało intensywniej na wyznanie starszej z sióstr.
            - I tak się nie wywiniesz. Lepiej żebyś mu powiedziała to, co chce już teraz, niż męczyć nas wszystkich sztywną atmosferą, napięciem tylko, dlatego że nie chcesz powiedzieć. – Bianka puściła jej oczko ze śmiechem na ustach.
            - Macie upartego brata, widać to po nim. Zresztą, kto miał do czynienia z Anne może dowiedzieć się, na co stać jej rodzinkę. – Michael nie mógł zdusić śmiechu. – Zresztą widać po nim większą upartość niż po tobie.
            - Nie mam wyjścia? – Anne zmarszczyła nos z niezadowoleniem.
            - Raczej nie. – Josh nie mógł powstrzymać się przed wypowiedzeniem tych dwóch słów. Zarazem jednak wiedział, że nie powinien się wtrącać by nie narobić sobie wrogów. Cholera ta sytuacja dotyczyła tak Farida jak i jego samego, gdyby był w innej sytuacji postarałby się nie mówić nic. Uważał zresztą, że Araliel dobrze by się przy nich bawił. Ta mała grupka, mimo że ledwie się znała, doskonale się ze sobą dogadywała. Dogryzali sobie, a to oznaczało, że będą bardzo dobrymi przyjaciółmi. W końcu tacy najlepiej się dogadują. Po jego słowach Anne spojrzała na niego niezadowolona. O cholera! Źle zrobił. Wypowiedział się na sam koniec, dlatego cała jej uwaga skupiła się właśnie na nim.
            - Nie obrażę się na ciebie tylko, dlatego, że wszyscy stwierdzili to samo. Ale zapamiętaj sobie, że mam cię na oku. – Puściła mu oczko.
            - Anne, może zamiast na siłę odwlekać swoją opowieść, zaczniesz w końcu gadać? Zaoszczędzisz sobie i nam czasu. – Lekko kwaśna mina nastolatki i filiżanka trzymana mocno w dłoniach, jakoś nieszczególnie spodobała się Faridowi.
            - Co masz mi do powiedzenia? – Anne przygryzła mocno wargę. – Nie podoba mi się to wszystko.
            Elliot patrząc na swoją dziewczynę postanowił jej to wszystko ułatwić.
            - Anne wbiegła na czerwonym świetle na pasy. Tylko trochę brakowało, żeby pozostała z niej mokra plama. Stałem wtedy przy tym przejściu dla pieszych. Wbiegłem zaraz za nią. To były ułamki sekund. Impuls. Popchnąłem ją do przodu, a dokładniej... Tylko się nie śmiejcie. Kopnąłem ją w tyłek. – Na to wyznanie nie mogli pohamować śmiechu. – Wiedziałem, że nie zdążę jej pchnąć i zwiać, to było jedyne wyjście.
            - Gdybyście wiedzieli jak to bolało, to nie byłoby wam tak zabawnie.
            - Dostałaś zasłużoną karę. – Wtrąciła się Bianka.
            - Tak, dziękuję ci za wsparcie. Pamiętasz te otarcia na moich dłoniach? To było wtedy. Poleciałam na dłonie, a po za tym tyłek bolał mnie przez kolejny tydzień.
            - Jakimś cudem zdążyłem się wycofać, ale dostałem lusterkiem po brzuchu. – Potarł nieznacznie klatkę piersiową, jakby to tam go bolało. Całkiem możliwe, że ból promieniował na całe jego ciało i właśnie, dlatego nastolatek zareagował tak a nie inaczej.
            - Anne Marcie czy do jasnej cholery mam ci ponownie skopać tyłek, żebyś się w końcu nauczyła patrzeć na tych cholernych światłach? – Josh przytrzymał mocniej rękę Farida, by ten nie dał się ponieść emocjom. – Gdyby nie on, mogłoby cię tu nie być. Kurwa mać! – Z wrażenia aż mu w oczach pociemniało. Musiał oprzeć ramiona na oparciach fotela i chwycić się za głowę. Czuł, że aż mu słabo. Wszyscy zaczęliby się śmiać, słysząc jego słowa o skopaniu pewnej części ciała siostry, o mało szlachetnej nazwie, jednak sytuacja była na tyle poważna, że nawet nie próbowali tego robić.
            - Dlatego nie chciałam, żebyś wiedział. – Anne mruknęła pod nosem, tak, że ledwo ją było słychać. Widać było, że jest jej głupio i żal, a najchętniej popłakałaby się. – Czy pocieszy cię to, że Elliot nie znając mnie, wrzeszczał chyba dwadzieścia minut, żeby wbić mi do głowy to, co ty, najchętniej byś teraz zrobił? – Głos nastolatki był cichy i niepewny. Zachowywała się jak nie ona. Młody wstał, nie baczą na to, że Josh próbuje go powstrzymać. To nie była jego sprawa, nie w tej chwili. Podszedł do najmłodszego uczestnika ów dziwnego spotkania, który na jego widok skulił się w sobie i jakby nagle zmalał. Widząc to Farid nie miał siły gniewać się dłużej na siostrę i po prostu wziął ją w ramiona.
            - Nie będę wrzeszczał, tylko, dlatego, że Elliot już mnie wyręczył. Zapewne mama też wiedziała, skoro miałaś jakiś czas temu cholernie długi szlaban. Po za tym, jak sama mówiłaś cztery litery dość długo cię bolały, a to chyba wystarczająca kara. Przynajmniej jak dla mnie.  – Bianka także przytuliła swoją siostrę. Josh, Michael i Elliot siedzieli jakby ich sparaliżowało. Jednakże każdy z nich z innego powodu.  Michael czuł się jakby był nie na miejscu. Nie powinien tego wszystkiego widzieć, a jednak został w to wszystko wtajemniczony. Elliot nie mówił mu dokładnie jak poznał młodą, jego opowieść była bardzo ogólnikowa. Jednak jedna rzecz, którą powiedział, była prawdą. Spotkali się przy przejściu dla pieszych. Nic więcej. Nie chciał opowiadać, to go nie naciskał. Elliot siedział jak na szpilkach, ponieważ najchętniej siedziałby zaraz obok swojej dziewczyny i tulił ją do siebie. Niestety nie mógł tego zrobić, była otoczona przez rodzinę. Josh natomiast właśnie w te chwili zrozumiał jak wielką miłością i wsparciem darzy się ta trójka. Zaraz po tym stwierdził, że tym bardziej marzy mu się by on był ich częścią. Chciałby otoczyć ich opieką, wspierać i kochać. Za to, kim są i jacy są oraz za to, co przeżyli. Farid w końcu puścił siostrę i znowu usiadł na fotelu.  Nie spodziewał się tego, że Josh ponownie weźmie go za rękę, po tym jak go odtrącił. Z tym, że zinterpretował gest mężczyzny, jako próbę powstrzymywania go, a przecież mógł to być rodzaj wsparcia.
Bianka widziała jak Elliot kręci się koło Michaela. Doskonale wiedziała, co się dzieje w umyśle chłopaka jej siostry, podniosła się z sofy. On widząc to, wyszczerzył do niej wszystkie zęby.
- Dzięki. – Bianka odwzajemniła jego uśmiech, jednak był on o wiele bardziej delikatny i subtelny. Usiadła obok Michaela i nie patrząc na niego zaplotła swoje palce z jego. Mimo tego śmiałego gestu, nie odważyła się na niego spojrzeć. Czuła się przy nim niepewnie, zresztą przy wszystkich chłopakach, dlatego też zachowywała się tak, a nie inaczej. Chłopak na szczęście doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego przyszła dziewczyna jest nieśmiała, na dodatek już na drugim spotkaniu przedstawiła go bratu do jasnej cholery! To było jakieś powalone, ale w jakiś dziwny sposób cieszyła go ta cała sytuacja. Chociaż teoretycznie powinien być tym przerażonym. Widząc jak jego najlepszy kumpel przytula do siebie płaczącą cicho dziewczynę, sam miałby ochotę zrobić dokładnie to samo. Jednak przypuszczał, że nastolatce mogłoby się to nie spodobać. Nie spodziewał się tego, że ona sama wyjdzie z inicjatywą. Trochę nieśmiało, niepewnie, jakby nie wiedziała czy ją odrzuci, czy nie, oparła swoje ramię o jego, po czym delikatnie odchyliła głowę, jak gdyby chciała ją oprzeć na jego ramieniu. Nie czekając na większą ilość sygnałów, otulił ją ramieniem, przyciągając bliżej do siebie. Chcąc nie chcąc, aby wykonać ten krótki manewr, musiał puścić jej dłoń, ale już po chwili zostało mu to wynagrodzone krótkim buziakiem w policzek. Gdyby siedział przed jej rodzicami, nie miałby odwagi, ani możliwości by zrobić to, co teraz.
- Udaję, że tego nie widzę. – Ironiczny głos Farida spowodował natychmiastową reakcję jego młodszej siostry.
- Pff. To ty jesteś za grzeczny. – Młody chcąc nie chcąc musiał się zaśmiać.
            - Nie wiedziałem, że zamieniasz się w kota. Ale w sumie masz z nimi dużo wspólnego.
            - Zejdź z niej. To na mnie jesteś zły, chociaż udajesz, że nic się nie dzieje. – Czasami Anne także potrafiła zauważyć kilka specyficznych reakcji swojego brata. Wiedząc, jaki jest nerwowy, nie było to zresztą trudne.
            - Sądzę dodatkowo, że powinieneś nam opowiedzieć jak poznałeś Josha. Jesteśmy tego bardzo ciekawe.


Betował(marnie, ale zawsze coś) Alex(to męskie imię)

niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 15

            Tydzień minął bardzo szybko. Nawał obowiązków, szukania informacji, zdobywania wiedzy, załatwiania spraw, od bardzo błahych po bardzo poważne, okazał się dla wszystkich bardzo męczący. Nie wiadomo jednak było, czy ma to związek tylko z pracą, szkołą i obowiązkami, czy także z zimną, deszczową pogodą i dość niskim ciśnieniem atmosferycznym. Jednak dla Araliela piątek nadszedł stanowczo zbyt wolno. Właśnie wtedy miał przeprowadzić się do Diego. Czuł się tym zarazem podekscytowany, jak i zestresowany, a może raczej skrępowany. Od kilku lat mieszkał sam, więc nie wiedział, czy będzie w stanie ponownie dostosować się do życia z kimś. Nie, nie z kimś, z Diego.  A to stanowiło znaczącą różnicę. Jego kochanek pojechał przed chwilą na większe zakupy. Mężczyzna zaśmiał się na samo wspomnienie paniki rudzielca po tym, jak przypomniał sobie, że nie zrobił zakupów. Dlatego też został sam w mieszkaniu rozpakowując swoje rzeczy. Miał się przeprowadzić, gdy tylko obaj będą mieli wspólny dzień wolny. Jednak, jak się w trakcie tygodnia okazało, jego partner zaczął mu robić miejsce w szafkach, a on sam u siebie zaczął wszystko pakować. Wszystko zostało przyspieszone, chociaż zrobili to niezależnie od siebie. Zostało mu tylko wysprzątanie mieszkania i wynajem. Zapewne będzie szukał osoby odpowiedzialnej i niepalącej. Najprawdopodobniej żadnych studentów. Na samą myśl aż się wzdrygnął. Gdy rozkładał już ostatnie ze swoich rzeczy, usłyszał pukanie do drzwi, myśląc, że to Diego otworzył je bez zastanowienia. W końcu mężczyzny nie było już jakiś czas, jednak przed sobą zobaczył zupełnie obcego człowieka.
            - Jest Diego? Muszę porozmawiać z moim kochankiem. – Na te słowa srebrnowłosy wyprostował się jeszcze bardziej, wyglądał, jakby połknął kij od szczotki, a pewny siebie uśmiech mężczyzny przed sobą spowodował, że on sam poczuł się niepewnie. Co za pierdolony skurwiel! Zdradzał go! Znowu, do jasnej, pierdolonej cholery go zdradzał, a on tego nie widział! Kiedy miał na to czas? No tak, w tym tygodniu mało się widzieli, bo każdy z nich pracował na inną godzinę. Co za syn pierdolącej się suki! Nie da się! Nie pokaże swojej słabości.
            - Kim pan jest? – Chciał by zabrzmiało to spokojnie, jednak jego zirytowanie było doskonale wyczuwalne. Nie zirytowanie. Wkurwienie. Pod - na pozór - spokojnym głosem kryło się zimno, zdolne rozszarpać każdego, kto byłby się w stanie do niego w tej chwili zbliżyć. Jego gniew był tak silny, że byłby w stanie zabić kogoś gołymi rękami.
            - Nazywam się George.
Araliel popatrzył na niego opanowując swoje reakcje. Wykaże się klasą, nie da się sprowokować jakiemuś dupkowi. Mężczyzna widząc poskładane pudła uśmiechnął się złośliwie.
            - Diego chyba nie mówił, że się ze mną spotyka? Cóż, lubi kłamać wszystkim kochankom. Kiedyś był z jakimś idiotą, który wybaczał mu każdą odkrytą zdradę, nie wiedział, że w rzeczywistości było ich minimum trzy razy więcej. Dlatego oszczędzę ci upokorzenia tamtego faceta. I poradzę jak najszybszą wyprowadzkę. On nie jest stały w uczuciach. Kochanków traktuje jak zabawki i dobrze robi. Ale tamtym kretynem bawił się bardzo długo. – Mięśnie w szczęce Araliela lekko zadrżały z wysiłku. Srebrnowłosy powstrzymywał się przed uderzeniem George’a. Facet śmiał pojawić się w jego domu, nachodzić jego i Diego, a na dodatek wspominać o nim, jakby był kimś nic nie wartym. – Rozumiem, że nie dostanę nic do picia. Proszę – mężczyzna podał mu zwykłą białą kopertę. – W środku jest kilka zdjęć, które powinny cię zainteresować. Przekaż Diego moje słowa „ostatnie ostrzeżenie, a nawet i on się dowie”.
            - Kim jest on? – Araliel postanowił do końca odgrywać rolę, którą sobie wyznaczył. – Twoje słowa skłoniły mnie do zostawienia tego dupka, ale chcę wiedzieć kim jest on.
            - No cóż. To żadna tajemnica. On to facet, z którym Diego był dość długo, a zdradzał go na prawo i lewo. Trochę zajmie ci pakowanie się z powrotem do siebie. Prawda?
            - Tak. Ale to nie problem. Dzięki za ostrzeżenie, bo wpakowałbym się w niechciany związek. Nie miałem pojęcia, że Diego jest takim skurwysynem. – Rumiane policzki można było dwojako zinterpretować. Jako złość, ale także zawstydzenie. George patrząc na mężczyznę przed sobą miał ochotę się śmiać, co za naiwniak. Rudzielec popełnił jeden błąd. Nie zapłacił mu za te zdjęcia. Nie wiedział, jak wygląda Aralel? Aranael? No nie ważne, jak ten kretyn miał na imię, ale jeżeli rudowłosy usłyszy ostrzeżenie zapłaci więcej, by jego były kochanek nie wiedział za dużo. Po wyjściu z mieszkania zaśmiał się szyderczo. Biedny facet, minę miał, jakby dostał dość boleśnie w szczękę, a zarazem w żołądek. No, ale może to go czegoś nauczy.
            Po wyjściu George'a, Araliel stał, jakby go sparaliżowało. Nie wiedział, czy w to wszystko wierzyć, jednak po słowach mężczyzny wiedział, że ten go nie zna. To działało na jego korzyść. Tylko nie wiedział, jak rozwiązać tę sprawę. Czy wierzyć mężczyźnie, czy Diego. Miał podstawy, by żadnemu z nich nie ufać, jednak jak na razie musiał to przemyśleć. Nie chciał uciekać, bo i tak to niczego by nie rozwiązało. Wyciągnął plik dziesięciu zdjęć z koperty. Cztery z nich były jasno mówiące jakie relacje łączyły mężczyzn. Araliel poczuł jak pieką go oczy, a serce boleśnie trzepocze w klatce piersiowej. Nie przypuszczał, że cała ta sytuacja wzbudzi w nim takie reakcje. Jednak widząc te fotki z jednej strony można było stwierdzić, że obaj mężczyźni o nich wiedzieli, z drugiej takiej pewności nie było. Wywnioskował to po tym, jak odsunął swoje uczucia na bok, nie poddawał się im. Musiał ocenić sytuację na chłodno, by wiedzieć co zrobić. Po przyjrzeniu się fotografiom zobaczył, że jego były, aktualny? kochanek na jednym zdjęciu całuje drugiego mężczyznę po szyi, a ten patrzy wprost w obiektyw, czego Diego nie mógł widzieć. Kolejne sześć zdjęć pokazywało normalne życie. Jakąś imprezę, odpakowany prezent. Czuł w gardle gule. Był dorosłym, odpowiedzialnym facetem! Dlaczego rozwalała go ta sytuacja? Bo jego głupi partner, człowiek, którego kochał całym sercem go zdradzał? Pff, zachowywał się śmiesznie. Diego potrzebny był inny kochanek, nie on. Załamał się na moment. Zajęło mu chwilę, by pozbierać się po całym natłoku uczuć, jakie go ogarnęły. Usłyszał przekręcanie zamka w drzwiach.
            - Hej, wróciłem. Zaraz do ciebie przyjdę i ci pomogę dobrze? Później rozpakujemy zakupy, muszę tylko odłożyć ten stos siatek.. – Głos Diego przytłumiony był przez ścianę, ale słychać w nim było radość. Co mu miał powiedzieć? Jak zareagować? Co zrobić? Kurwa! Znów się wszystko zjebało. Nie wiedział, czy jest w stanie znieść jeszcze więcej upokorzenia, jeżeli to okaże się prawdą. Nie z rąk tego mężczyzny. Już po chwili do pokoju wszedł rudowłosy, gdy zobaczył, co leży na stole oraz co jego kochanek trzyma w dłoniach przystanął z wrażenia.
            - Pozdrowienia od George’a, który uważa mnie za kompletnego debila i kretyna, chociaż nie wie, że ja to ja. Kazał przekazać ci ostatnie ostrzeżenie, ale to chyba już nie aktualne, bo dotyczyło mojej osoby.
            - Kurwa.
            - Rewelacyjna reakcja kochanie, tego się po tobie spodziewałem. – Głos mężczyzny był pełen ironii i nie skrywanej już furii, a zarazem poklepał Diego po policzku jakby z pieszczotą – Dobrze ci się bawiło? Znowu! – Te słowa przelały czarę jego goryczy. - Kurwa człowieku! Czy ty myślisz, że ja mam serce z kamienia! Dałem ci szansę, a ty wszystko spierdoliłeś! Znowu wszystko spierdoliłeś, bo masz jakąś pierdoloną, nie wyżytą chcicę. Ty skurwielu! – chwycił mężczyznę za materiał jego koszuli i zmiął ją w pięściach z całej siły powstrzymując się, by go nie uderzyć. - Czy ty myślisz, że pieprząc się z nimi wszystkimi, ja o niczym nigdy się nie dowiem!? Wiem aż za dużo, ty pierdolony skurwysynie. Wiem za dużo, bo dałeś mi powód do śledzenia cię, a zarazem byłem tak głupi, że nadal cię kochałem. Kochałem i kocham. Jesteś moim nieszczęściem, przyniesiesz mi klęskę – oparł czoło na ramieniu kochanka. Musiał stąd wyjść zanim go walnie, a wiedział, że będzie tego żałował. Nie lubił przemocy, nie sprawiała mu ona satysfakcji. Gdy odszedł o cztery kroki od Diego, został schwytany za nadgarstek i na siłę obrócony oraz przytulony do ciała, które tak kochał, całym sercem, a które raniło go przy każdej możliwej okazji. Uderzył go w klatkę piersiową na tyle na, ile mógł, ale prócz skrzywienia ust, jego kochanek w ogóle nie zareagował, nadal trzymał go mocno i pewnie, jakby… Nie będzie sobie tego wmawiał. Nie był dla niego aż tak ważny, jakby sam tego chciał. Trudno. Nie da sobie ponownie złamać serca. Kurwa, to tylko głupi miesień, tylko dlaczego to tak bolało? Jakby coś od środka rozrywało go na strzępy.
            - Wysłuchaj mnie, a będziesz wiedział wszystko. Daj mi dziesięć minut, a będziesz wiedział to, czego potrzebujesz. A wtedy zdecydujesz, czy ze mną zostaniesz, czy odejdziesz. Dobrze? Jeżeli stwierdzisz, że chcesz mnie zostawić, to postaram się uszanować twoją decyzję. Nie obiecuję niczego, ale postaram się. – Po krótkim potwierdzeniu podjął zaczęty temat. – Tak, zdradzałem cię. Nie tylko z nim, ale o tym doskonale wiesz – przytulił mocniej mężczyznę, dając sobie i jemu oparcie. Poczuł, jak Araliel zadrżał delikatnie w jego ramionach, chociaż obaj udawali, że to nie miało miejsca. Ranił go, wiedział o tym, a mimo to dalej to robił. Młodszy mężczyzna miał rację, był totalnym skurwielem, ale kochał go. Musnął skroń partnera, ale nie puścił go. Nie zamierzał tego robić, dopóki mu wszystkiego nie wyjaśni. – Byłem z nim przez dwa może trzy miesiące ponad pięć lat temu. Nie miałem pojęcia o tych zdjęciach z łóżka, dopóki go nie zostawiłem, a on nie zaczął mnie szantażować. Tak, dobrze słyszysz, pięć lat temu zaszantażował mnie, a ja zacząłem mu płacić, żeby nie wysłał ci tych zdjęć. Pomimo tych wszystkich okropności, które ci robiłem, nie potrafiłem cię zostawić, a zarazem ujawnić prawdy. Kochałem męskie ciała i chciałem poznać ich jak najwięcej, mimo, że było mi z tobą cholernie dobrze. Teraz twierdzę, że się szmaciłem. Nie za pieniądze, ale za to, by poznać coś, czego nie powinienem znać. George postanowił to wykorzystać. Nie mówię, że nie jestem bez winy, jednak nigdy nikogo nie szantażowałem, uprawiałem seks tylko z tymi, którzy tego chcieli. Gdy powiedział mi o zdjęciach… przeraziłem się. W tym czasie też często się kłóciliśmy, a ja chciałem cię mieć tylko dla siebie. I dlatego postanowiłem mu zapłacić. Robiłem to nawet po naszym rozstaniu, ale nie do końca świadomie, przyzwyczaiłem się do tego, że na moim koncie jest mniej o pewną kwotę pieniędzy i nie zwracałem na to uwagi. Cztery miesiące temu wysłał mi nowy numer konta i wtedy uświadomiłem sobie, że cały czas robię coś, na co nigdy nie miałem ochoty. Nie wysłałem mu przelewu w następnym miesiącu. Na początku mnie ostrzegał, teraz zrobił to – wskazał na zdjęcia, ale jego mina wyrażała obrzydzenie. – Po pewnym czasie dałeś mi szansę, a ja postanowiłem ignorować jego ostrzeżenia. Nie przypuszczałem , że zrobi coś takiego. Nie mówiłem ci nic, bo nie byłem pewny, jak potoczą się nasze relacje. Zresztą, on przestał się odzywać. Zbagatelizowałem wszystko, za co bardzo cię przepraszam. Ten drań tylko cię skrzywdził. Nie chciałem tego.
            Araliel słuchał uważnie kochanka, a zarazem obserwował uważnie jego twarz. Diego zawsze, gdy kłamał wyginał jedną wargę do góry, podczas gdy druga zostawała w swoim naturalnym ułożeniu. Robił tak tylko wtedy i nawet nie był tego świadom.
            - Nie zdradziłeś mnie? – Obaj wiedzieli, że pytanie tyczy się tych kilu tygodni, kilkunastu, gdy do siebie wrócili.
            - Nie. Od czasu, gdy zobaczyłeś mnie z Asmodeuszem. Nie. Wtedy zresztą poznaliśmy Farida. Nie zamierzam cię więcej zdradzić i musisz to sobie zapamiętać. Jestem w stanie codziennie cię o tym przekonywać. Wiem, że ciężko będzie ci uwierzyć w moje słowa, jednak proszę cię o to, byś mi zaufał. Będę odbudowywał twoje zaufanie, bo mi na tobie zależy. Jeżeli nie będziesz w stanie, zrozumiem to, będzie nam wtedy ciężko, ale ja się nie poddam. Już nie. Bo cię kocham i w końcu zrozumiałem, co to oznacza.
            W odpowiedzi na swoje słowa, Diego został nagrodzony krótkim pocałunkiem. Jego partner mu wierzył i w tym momencie nie liczyło się nic więcej.
            - Ja też cię kocham. Ale jeżeli jeszcze raz na progu tych drzwi pojawi się jakiś twój kochanek, to zamorduję go gołymi rękami.
            Po kilku minutach nie ważne było to, że pojawił się George, nie liczyło się to, że w kuchni leżą nie rozpakowane zakupy, liczył się żar w dwóch ciałach, ocierających się o siebie. Ich pocałunki były na początku delikatne, wargi ocierały się o siebie w zmysłowej pieszczocie, nadgarstki Araliela były skrzyżowane na karku kochanka, a ręce zagłębiały się we włosach, naciskając lekko głowę. Dłonie Diego błądziły cały czas po bokach kochanka, od czasu do czasu ugniatając pewne fragmenty ciała, co jakiś czas lądowały też na pośladkach mężczyzny, jednak zazwyczaj kończyło się na lekkim dotyku, pobudzającym zmysły. Araliel jednak pragnął więcej, uchylił swoje usta pozwalając, by jego partner zdominował ten pocałunek, jednak, jak to zwykle u nich bywało, nie trwało to długo. Obaj dawali i brali jak najwięcej, od początku ich popieprzonego związku. Instynktownie dawali się zdominować i dominowali, granica ta powstała samoistnie i żaden się na to nie skarżył.
            - Chcę cię dzisiaj. Chcę widzieć twoje ciało prężące się pod moim dotykiem. Uwielbiam, jak jesteś uległy, bo wiem, że jesteś taki tylko dla mnie. – Araliel podgryzł delikatnie płatek ucha rudowłosego. – Uwielbiam patrzeć, jak dochodzisz pod moim dotykiem, kocham oglądać twoje zamglone oczy i przygryzioną wargę. Szaleję za tobą i za tym, że tylko przede mną rozchylasz swoje nogi. Chcę cię Diego, pragnę cię.
            Na odpowiedź nie musiał długo czekać, ich ponownie zaczęty pocałunek był gwałtowny, namiętny, ale tym razem to Araliel dominował. Uciskał ciało kochanka, głaskał, pieścił tak, by doprowadzić je do stanu wrzenia. Nadal byli w ubraniach, co pobudzało ich wyobraźnię do tego, co może się stać. Młodszy mężczyzna sięgnął do koszuli partnera, rozpiął cztery górne guziki pod szyją, następnie nie przerywając pocałunku ściągnął nie potrzebny materiał z klatki piersiowej kochanka. Przejechał delikatnie paznokciami po odsłoniętym fragmencie skóry, na co Diego zajęczał i wypchnął biodra do przodu. Nawet nie zauważyli, jak znaleźli się w sypialni do czasu, gdy rudowłosy stał całkiem nagi przed wciąż ubranym Aralielem.
Diego czuł napięcie kumulujące się w jądrach. Był twardy i chciał ulgi natychmiastowej. Lubił to uczucie oczekiwania, gdy Araliel bawił się jego ciałem. Lizał je, kąsał i całował, zatracał się wtedy w zupełnie innym świecie, nie kontrolował swojego ciała, odruchów, nie wstydził się tego, że jęczy, czy wypycha biodra do przodu. Jego kochanek miał rację, tylko przed nim potrafił rozchylić nogi i to pobudzało go jeszcze bardziej. Chciał poczuć w sobie palce partnera, pieszczące jego wejście, pobudzające go, ale nie dające zaspokojenia. Jego penis był napięty i tylko czekał, by ktoś go dotknął, pobudził jeszcze trochę, by uwolnił swoje soki. Zajęczał, gdy język i usta Araliela zajęły się jego sutkiem, drugi musiał poczekać na uwagę mężczyzny, a on nie mógł, a raczej nie chciał sam go dotykać. Przez ciało raz za razem przebiegały mu dreszcze, a uczucie to dawało mu dziwnego rodzaju rozkosz.
- Ari, weź go w usta, proszę. – Młodszy mężczyzna doskonale wiedział, o co chodzi, jednak postanowił w pewien sposób ukarać kochanka. Przejechał językiem po drugim sutku, a zaraz po tym zaczął go delikatnie ssać i co jakiś czas trącać palcem.
            - Proszę. – Szept Diego był trudny do usłyszenia, bo zagłuszały go jego jęki.
            - Przecież wziąłem w usta twój drugi sutek. Czego chcesz więcej? – Zadziorny uśmiech wpłynął na jego usta. – Musisz mi powiedzieć, inaczej tego nie zrobię. – Łagodne tony jego głosu były przeciwieństwem tego, co w sobie czuł oraz nie oddawał całego jego temperamentu.
            - Weź mojego fiuta w swoje usta, śliczny. Proszę. – Araliel opadł delikatnie na kolana i polizał całą wrażliwą część główki, w odpowiedzi na ten zabieg poczuł drżenie ciała Diego, a to sprawiło mu cholerną satysfakcję. W jego głowie zrodził się plan idealny. Kara idealna. Coś, czego mężczyzna nie lubił robić w niczyjej obecności, a zarazem dawało mu spełnienie. Po tym, jak kochali się w nocy, przygotowanie Diego nie powinno mu sprawić aż takich trudności. Brał i dawał przyjemność, ale podobało mu się to. Położył lewą dłoń w okolicy serca partnera, a druga ręka powędrowała do jego pośladków.
            - O tak. Ari, tak. Dobrze mi. Więcej. – Jakby na te słowa z penisa wypłynęły pierwsze kropelki spermy. Młodszy z partnerów po upewnieniu się, że późniejsze przygotowanie kochanka nie zajmie mu dużo czasu, odsunął się od niego, wcześniej całując go po brzuchu, klatce piersiowej, ustach i dopiero wtedy zdołał oderwać się od Diego. Odszedł od niego cztery kroki. – Co ty robisz?
            - Muszę się przecież rozebrać. – Przewrotny uśmiech pojawił się na jego ustach. – Zresztą można powiedzieć, że to twoja kara. Musisz sam doprowadzić się do spełnienia. Przy mnie. Chcę cię widzieć.
            Diego popatrzył na niego zły. Nie chciał tego, ale łagodny uśmiech kochanka był zarazem groźbą i obietnicą. Obietnicą, że jeżeli to zrobi, wszystko zostanie mu wybaczone i przeżyje rozkosz. Groźba, że jeżeli tego nie zrobi, nie będzie miał czego szukać w łóżku Ariego, ponieważ oznaczać to będzie jego brak zaufania. Kochał go, dlatego też mimo chwilowego zwątpienia wiedział, co zrobić.  Widząc, jak Araliel go obserwuje, a zarazem rozbiera się, chwycił swojego penisa u nasady przesuwając po nim dłonią. Jego ciało zadrżało ponownie tego dnia, chociaż nie wiedział, czy było to spowodowane dotykiem, czy może spojrzeniem ukochanego i tym, że został w samych bokserkach. Ten obraz pobudził jego wyobraźnię i miał ochotę zdjąć je z mężczyzny zębami, by od razu zacząć ssać jego męskość. Jego dłoń przyspieszyła na członku, a biodra podrygiwały do tego rytmu. Wyobraźnia działała mu na pełnych obrotach.
            - Dojdź dla mnie. – Po usłyszeniu tych słów nie wiele mu było trzeba, by osiągnąć z krzykiem orgazm i poczuć silne ramiona zaciskające się wokół jego ciała. Nogi same się pod nim ugięły więc był wdzięczny za tę odrobinę pomocy, jaką otrzymał od kochanka.
            - Kocham cię. – Cichy szept wywołał na jego twarzy uśmiech.
            - Mam ochotę zdjąć z ciebie te bokserki… Zębami. – Radosny śmiech rozniósł się po ich sypialni, jednak Diego miał możliwość zrobienia tego, czego chciał, gdy tylko odzyskał trochę sił. Araliel nigdy mu niczego nie zabraniał. Zdawał sobie sprawę, że nie jedna para kocha się w tylko jeden określony sposób, nie pozwalają sobie na pełne zadowolenie w łóżku, ponieważ jest to nie moralne. Partnerzy nie mówią sobie o swoich pragnieniach, myślach, seks jest rutynowy, przez co z czasem namiętność zanika. Jeden partner dominuje, drugi się podporządkowuje. Ich związek pod tym względem był inny. Obaj podczas jednej gry wstępnej mieli szansę wykazać się tym, co potrafili, dbając o ciało partnera, pobudzając je, a nie tylko biorąc, czy też dając. Zamieniali się i dlatego też stworzyli dobry związek. A przynajmniej on to tak odbierał.  Gdy tylko jego młodszy kochanek położył się na łóżku dając mu dostęp do swego ciała, chwycił zębami kawałek gumki od bokserek, a następnie dość silnym szarpnięciem ściągnął je do wysokości ud partnera. Gdy spełnił swoją chwilową zachciankę, jego ręce pozbyły się ostatniej sztuki odzieży, a on zaraz po tym pocałował kochanka. Dotykał jego ciała, po całowaniu jego ust, przeniósł się na szyję, liżąc ją i lekko podgryzając, głęboki jęk, który usłyszał w odpowiedzi na swoje działania, cholernie mu się spodobał. Zsunął się w dół, całując cały brzuch partnera, a sutki trącił palcami. Nie więcej, nie teraz.
            Gdy Araliel poczuł na swoim członku język partnera, jego biodra wyrwały się do przodu. Gdyby nie przytrzymująca je dłoń Diego, mężczyzna miałby go już głęboko w gardle, a on pieprzyłby jego usta bez żadnego poczucia winy. Oj tak, tego mu było trzeba. Po chwili ciepło owinęło się wokół niego, a następne odczucie było tak niesamowite, że nie mógł powstrzymać jęku. Głośnego, pierwotnego jęku. Mocne ssanie wywoływało w jego ciele dreszcze, a zarazem czuł się tak, jakby to, co robił Diego znajdywało się w całym jego ciele. Kurwa to było dobre, zajebiście dobre. Poczuł w sobie palec kochanka.
            - Ale co? – Nie mógł więcej powiedzieć, ponieważ jego erekcja znalazła się głębiej w ustach partnera. Odrzucił głowę na kark, a jego ciało wygięło się w łuk. Czyli nie tylko on będzie dzisiaj dawał przyjemność partnerowi. Diego nie czekał długo, by wsadzić w jego dziurkę drugi palec i zacząć go nimi pieprzyć. Tak, to było dobre określenie. Wszystkie odczucia w jego ciele były jak huragan. Niszczyły wszystko. Ale zarazem dawały tyle przyjemności, że nie mógł opanować chociaż minimalnych ruchów bioder. Za chwilę wystrzeli w te cudowne usta, a tego nie chciał.
            - Nie. Ja zaraz. Nie. – W jego odbycie znalazł się kolejny palec, a dotknięcie opuszkiem charakterystycznego splotu nerwów, spowodowało u niego głośny krzyk i dojście w ustach partnera. Potrzebował odetchnąć, ale ciągłe ssanie nie dało mu takiej możliwości. Diego nadal go pobudzał, chcąc, żeby był gotowy na dalszą część ich rozkoszy. Po chwili podciągnął mężczyznę do siebie całując jego usta. Kochał go, cholera jak on go kochał. I nie mógł nic na to poradzić, odkąd go spotkał. Obrócił ich w trakcie pocałunku, jedną rękę zsunął na pośladki partnera, szukając wolnej przestrzeni dla swoich palców. Nie czując oporu ze strony partnera wsunął w niego od razu dwa palce, podgryzając lekko jego wargi.
 Diego poruszył biodrami i jęknął cicho. Gdy poczuł w sobie kolejny palec, przestał hamować swoje reakcje i  pozwolił słuchać swojemu kochankowi jęków, które wydawał. Co jakiś czas nie mógł opanować krzyku i jak tak dalej pójdzie, to w dniu następnym nie będzie mógł mówić. Palce, które go rozszerzały były długie i sprawne, a to tylko potęgowało podniecenie. Na dodatek ręka Araliela znalazła się na jego mosznie, delikatnie pieszcząc jądra.
- Ari, nie dam rady. Wejdź we mnie. Już. Chcę. Ciebie. – Jego zdanie na początku pełne ładu, zostało zaburzone przez usta Araliela znajdujące się na jego członku. Cholera, myśli nie mógł skupić, więc słowa tworzyły bezładną całość.
Uwielbiał czuć na sobie ciężar kochanka, jego ciało ocierające się o niego, ciągły kontakt. Uprawiając seks byli całkowitą jednością, nie było w tym nic sztucznego, wymuskanego, byli sobą. Osobno, ale i razem.
Młodszy z mężczyzn nawilżył lubrykantem swojego penisa, Diego sam chwycił swoje nogi pod kolanami, żeby miał na niego pełen widok. Był podniecony i pragnął mężczyzny pod sobą jak chyba nigdy dotąd. Wiedział, że to stwierdzenie jest fałszywe, ale zarazem miało w sobie dużo prawdy. Za każdym razem zaskakiwała go jego skala namiętności i pożądania w stosunku do kochanka. Musnął opuszką kciuka wejście starszego mężczyzny. Dopiero po lekkim pieszczeniu tego otworku, przyłożył główkę erekcji do wejścia partnera. Ciało Diego było cudownie uległe, nie stawiało oporu, gdy się w nim zagłębiał, a po chwili wycofywał. Nie robił niczego szybko. Wchodził kawałek, wychodził, a zagłębiając się następnym razem posuwał się tylko trochę do przodu. Chciał, by ich ciała trawił ogień namiętności, jeszcze większy niż ten który teraz w sobie czuli.  
Diego jednak miał zupełnie inny plan, owinął swoje uda wokół bioder kochanka, dociskając go mocno do siebie. Jęknął, gdy penis Araliela zagłębił się w nim do końca.            
- Jeżeli masz to robić powoli, to teraz. Ale powolne wchodzenie we mnie, jest dla mnie torturą. – Srebrnowłosy obniżył się jeszcze bardziej, całując namiętnie rudzielca, w tym samym czasie odwinął jego nogi z siebie i zaczął się szybko poruszać. Może się z nim kochać całą noc. Chciał tego. Budzić się co jakiś czas i znów się kochać, dopóki starczy im sił. Gdy tylko poczuł zbliżający się orgazm, zmienił swoje tempo na wolne, drażniące, ale nie dające osiągnąć spełnienia. Ręką sięgnął do penisa partnera, drażniąc go delikatnie, pobudzając pragnienie. Gdy ich ciała trochę się rozluźniły, ponownie przyspieszył ruchy swoich bioder. Diego co chwilę jęczał i krzyczał, gdy uderzał w jego prostatę, wyginał ciało w łuk i sam ruszał swoimi biodrami. Ponownie spowolnił ruchy, gdy byli już za blisko orgazmu.
- Kurwa. Bawisz się. – Jęk partnera był przeciągły, pełen napięcia, ale także namiętności. Nie odpowiadając na oskarżenie, wysunął się z kochanka.
- Obróć się na brzuch i wypnij. Będzie nam jeszcze lepiej.  – Diego nie oponował. Uwielbiał tę pozycję, czuł wtedy jeszcze silniej wszystkie ruchy Araliela, jeszcze mocniej i głębiej. Przycisnął swoją głowę do prześcieradła, ramiona dawały mu oparcie, a biodra były uniesione do góry. Był chętny, czuł jak jego dziurka pulsowała, a ciało dygotało od dreszczy rozkoszy.
- Jesteś piękny. – Srebrnowłosy całował go po linii kręgosłupa, nie rozdzielając ich ciał, chociażby na chwilę, dopiero, gdy zaczął całować jego kark, poczuł ponownie erekcję Araliela. Zajęczał gardłowo, gdyż ruchy bioder partnera były szybkie, mocne. Tym razem jednak srebrnowłosy nie zamierzał hamować ich spełnienia. Już po chwili w całym domu można było usłyszeć dwa okrzyki spełnienia.