niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział 21

            Farid obudził się cały obolały. Ostatnie, co pamiętał, to rozmowa z Aralielem i płacz na jego ramieniu. Tylko… Co później? Nie pamiętał. Przecież nie pił alkoholu, więc co mogło być przyczyną? Całe ciało miał obolałe, a głowa mu pękała, jednocześnie czuł się dziwnie zrelaksowany i spokojny. Otworzył oczy. Leżał w swoim łóżku, obok na ziemi spały dwie nastolatki i były opatulone kołdrami. Na fotelu drzemał Araliel. Ile był nieprzytomny? Co mu się stało? Gdyby to było coś groźnego, na pewno leżałby w szpitalu. Miał pustkę w głowie, myśli i pamięć jakimś dziwnym trafem mu uciekały. Po lekkim spięciu jego ciało się rozluźniło. Już dawno nie czuł się tak dobrze. Jaki był tego powód? Pamiętał, że Araliel przycisnął go do siebie. Najprawdopodobniej ucisnął na bolący mięsień. Pewnie dlatego znalazł się w takim położeniu. Z drugiej strony, gdyby nie to, wszystko nadal by go okropnie bolało.
            Sięgnął pod poduszkę, ale nie było tam jego komórki. Wygiął rękę do tyłu i sprawdził, czy nie ma jej na szafce nocnej. Oczywiście była. Siostry zawsze kładły komórki na niskich stoliczkach, więc nie zdziwił się, że i jego komórkę tam położyły. Gdy przyciągał rękę do siebie, jęknął. To obudziło mężczyznę siedzącego na fotelu. Jego sen był płytki, więc zareagował na ten specyficzny dźwięk. Widocznie stał się bardziej czujny po wczorajszym incydencie.
            Srebrnowłosy podszedł do chłopaka, sprawdził mu ręką temperaturę i po chwili przyłożył szklankę z wodą do jego ust. Mógł tylko przypuszczać, jak czuje się Młody. Miał tak raz, ale to dlatego, że się nienaturalnie wykręcił podczas ćwiczeń i upadł na ziemię całym ciałem. Pewnie nawet nie było porównania.
            - Jak się czujesz? – Wolał szeptać, by nie obudzić jego sióstr. I tak dużo wycierpiały, słysząc krzyki brata podczas masażu. Nie wiedzieli, czy był wtedy przytomny, czy nie. Trudno to było ocenić. Jednak jego krzyki przypominały obdzieranie zwierzęcia ze skóry. Zdziwili się, że nikt nie wezwał do nich policji.
            - Jakby mnie przeżarł, przetrawił i wypluł Kraken, a zaraz po nim Godżilla. – Cichy śmiech jeszcze bardziej rozluźnił młodzieńca.
            Opis jego samopoczucia fizycznego i psychicznego był bardzo dokładny. Araliel wcale się nie dziwił. Chłopak obudził się o czwartej nad ranem, więc starszy mężczyzna mógł już pójść do domu, jednak Farid wyglądał jak dziesięć nieszczęść, dlatego postanowił zostać z chłopakiem, dopóki ten nie będzie się czuł lepiej. Jego siostry miały iść do szkoły, więc wolał się nim zająć i nie zostawiać samemu sobie. Diego się o to nie pogniewa, zresztą był tu i sam kazał mu zostać tyle, ile będzie uważał za słuszne. Miał szczęście, że był z takim partnerem, który rozumiał jego potrzeby, jakby dziwne nie były. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jest opiekuńczy, więc nie krytykował jego postawy.
            Gdy nastolatek ponownie zasnął, sam ułożył się w fotelu. Było mu w miarę wygodnie, chociaż jutro będzie cierpiał z powodu bólu karku, jak nie czegoś więcej.

***

            Josh obudził się rano z ogromnym bólem głowy. Dobrze, że mógł zadzwonić do Sandy i powiedzieć, iż go nie będzie. W tym momencie cieszył się, że jest prezesem. Mógł sobie na spokojnie pofolgować i poleżeć w łóżku. Z tego, co się orientował nie było dzisiaj niczego ważnego do zrealizowania. Miał spotkać się z pracownikami jednego wydziału, ale mógł to odwołać. Sięgnął po komórkę. Migający od czasu do czasu ekran, dał mu jasno znać, czego może się spodziewać. Nie słyszał dźwięku SMS-a, czyli był wtedy bardzo pijany. Jęknął, gdy się zorientował, jak sucho miał w ustach. Głowa chciała mu pęknąć i właśnie w tym momencie dziękował Diego za zostawienie mu dwóch tabelek, szklanki z wodą i wiaderka. Nie spojrzał na wiadomość. Wziął lekarstwo na kaca, popił wodą i ponownie położył głowę na poduszkę.
            Wstał po dwóch godzinach z o wiele mniejszym bólem, ponownie napił się wody. Dopiero po tych czynnościach mógł zebrać się w sobie i wstać. Nie kręciło mu się za bardzo w głowie, więc mógł też pójść do łazienki. Czuł się w końcu zrelaksowany. Nie chodziło tu o alkohol i o to, że się upił. Wiedział, że w dniu dzisiejszym był w stanie skonfrontować się z Faridem. Jego nerwy się uspokoiły, wyparowały. Nadal czuł złość, ale teraz była ona w stopniu umiarkowanym, umiał sobie z nią radzić. Sam się dziwił, że nie poszedł do przybytku przyjaciół, że sam zwalczył swój nawyk i dał sobie radę ze swoimi problemami. Wcześniej już dawno byłby po dość ostrym seksie. A teraz czuł się zobowiązany do tego, by nie zdradzać Młodego. To było cholernie dziwne, nigdy nie czuł takiej potrzeby. Miał już innych partnerów, którzy nie akceptowali tego, jak się zachowuje w chwilach złości oraz tego, że z czasem jego frustracja tak narastała, iż zaczął ich zdradzać. Tym razem było inaczej. Dość specyficzne uczucie.
            Gdy wypił kawę i stanął jakoś na nogi po wieczorze pełnym alkoholu, w końcu sięgnął po komórkę. Po przeczytaniu krótkiej wiadomości od przyjaciela, praktycznie biegiem ruszył do swojej sypialni, ubrał się szybko i wyszedł z domu. Gdy był już na ulicy, zorientował się, że coś jest nie tak. Musiał się wrócić, bo nie zamknął drzwi od domu, a poza tym szedł w kapciach i dresach. O ile w dresach czuł się swobodnie i dobrze, tak kapcie jakoś nie pasowały mu do chodzenia po mieście. Po chwili biegł do domu nastolatka. Był zaniepokojony, przestraszony i jak najszybciej chciał się dowiedzieć, co mu się stało. Diego nie dawał mu znać, nie reagował na dzwonek komórki, a u Araliela włączała się poczta głosowa. Bardzo go to rozwścieczyło.
            Po dosłownie dziesięciu minutach walił do drzwi małego domku. Otworzył mu zaspany Araliel w samych spodniach, bez koszuli. Jego reakcja była automatyczna. Przyparł starszego mężczyznę do ściany całą siłą, jaką w sobie posiadał. Był tak wkurwiony, że prawdopodobnie miał jej dziesięć razy więcej, niż zazwyczaj.
            - Ty skurwielu. Zająłeś moje miejsce, tak? Ja odpadłem na jeden dzień, a ty już chciałeś się do niego dobrać? I co, zrobiłeś to? Tym razem to ty zdradziłeś Diego? – Jego wrzaski było słychać w całym domu. Przynajmniej tyle dobrze, że zamknęli drzwi, wszystko było stłumione. Josh, chcąc nie chcąc, obudził Farida, ten jęknął sfrustrowany i podniósł się do siadu. Jego siostry zapewne przeniosły się już do siebie, co znaczyło, że Araliel zapewnił je o dobrym stanie brata. Przynajmniej tego się spodziewał.
            Słysząc oskarżenie padające z ust jego byłego/teraźniejszego kochanka w stosunku do jego przyjaciela, fala złości wzrosła na nowo. Co on sobie wyobrażał? Przychodził do jego domu i obrażał bliskie mu osoby. Na to nie mógł pozwolić. Nadal ubrany we wczorajsze ubranie zszedł na dół po schodach.
            - Josh! – Jego głos był jednak za cichy. Mężczyzna nie słyszał go, tylko nadal całym ciężarem ciała przyciskał przyjaciela do ściany. Był tak ogłupiony swoją złością, że nie docierało do niego nic, co się wokół niego działo. – Josh, do jasnej, pierdolonej cholery, ogarnij się ty tępy dzieciaku. Zachowujesz się jak skretyniały idiota i w tym momencie zastanawiam się, co w tobie widzę, ty parszywy gnojku! – Na ten wrzask obaj mężczyźni zamarli. Josh obrócił się do niego. Na jego twarzy widać było obraz ulgi, radości, ale też smutku.
            - Jesteś zdrowy? – Złość na twarzy nastolatka wskazywała na to, że tak. Jego niania zawsze mówiła, że człowiek jest w stanie się złościć tylko wtedy, gdy ma na to siły.
            - Tak, ale stwarzasz mi tyle problemów, że jak nie przestaniesz, to będę chory. To tylko zesztywniałe mięśnie, idioto. To one spowodowały ból w moim ciele i omdlenie. Ale ty najpierw oskarżasz, potem pytasz! Araliel się mną opiekuje! Okazał mi tyle serca, a w zamian został oskarżony o zdradę swojego partnera. Czy ty jesteś aż tak głupi? – Bianka i Anne wyszły z pokoju, patrząc na wściekłego brata. Na ich twarzach pojawił się uśmiech. Farid był w swoim żywiole, chociaż nigdy by się do tego nie przyznał.
            Tak właśnie reagował na stres i złość. To była jego forma obrony. Tylko przy rodzicach się hamował, ale już nie raz widziały go w akcji. Złość była dobrą oznaką. Wracał ich czuły, ale i gniewny brat. Radził sobie wtedy znacznie lepiej, funkcjonował inaczej. Araliel zerknął zdziwiony, ale i z uśmiechem na ustach. W końcu ktoś utemperuje tego dupka, mógł się tego spodziewać po Młodym, ale dziwnym trafem nie brał takiej ewentualności pod uwagę. On, zazwyczaj taki spostrzegawczy, nie zauważył tej iskry. Może to dlatego, że do tej pory zachowywał się tak spokojnie i był nieco zgaszony. Teraz można było zobaczyć jego pazurki. I nie mógł zareagować inaczej, niż śmiechem. Josh znów na niego spojrzał i w końcu go puścił.
            - Przepraszam. Nie chciałem. Czemu jesteś bez koszulki?
            - Bo nie jestem u siebie i wylałem kawę? Zahaczyłem łokciem. Więc wolałem ją od razu przeprać. Ja nie wiem, co ty masz w głowie. Wiem, zareagowałeś instynktownie, chociaż czasem powinieneś POMYŚLEĆ zanim coś zrobisz. Takie bezpodstawne oskarżanie, nie jest fajne.
            Farid nadal stał wkurzony, jednak widząc, że przyjaciele już się pogodzili był skłonny porozmawiać z tym imbecylem. Przewrócił oczami na ich uścisk. To była bardzo szybka kłótnia. Przynajmniej tyle dobrze. Teraz tylko musiał sobie wyjaśnić wszystko ze swoim kochankiem. Chyba mógł go tak nazwać. Młode poszły już do kuchni, omijając ich małym łuczkiem.
            - Dobra. Skoro już się pogodziliście, to zapraszam na śniadanie, bo chyba żaden z was nie miał do tego głowy. Zero kłótni, nerwów, stresu. Musimy wszyscy odpocząć. Ale najpierw wybaczcie, idę wziąć prysznic.

***

            Po krótkim prysznicu i rozluźnieniu całego ciała, Farid zszedł wszystko przygotować. Był bardzo zaskoczony, widząc śniadanie na stole. Zmarszczył brwi.
            - Ja wszystko szykowałem, kiedy spaliście. Myślałem, że nie będziesz wstawał. Przepraszam, że trochę tu pogrzebałem – powiedział Araliel.
            Na twarzy nastolatka zagościł uśmiech. Nikt nigdy, prócz rodziców, się nim nie zajmował. Mógł wprawdzie liczyć na siostry. A jednak… Miło było poczuć, że komuś zależy. Przy śniadaniu trochę rozmawiali, jednak ogólnie atmosfera była drętwa. W pewnej chwili Araliel nie wytrzymał i przewrócił oczami prychając pod nosem.
            – Doprawdy zachowujecie się, jakbyście mieli po dwanaście lat i obrazili na siebie o to, że jeden wziął zabawkę drugiego. Ja lecę do Diego, bo się niecierpliwi. A wy sobie na spokojnie pogadajcie. Bianka i Anne poszły do szkoły, nie wiem, czy to słyszeliście. – Mężczyzna ze śmiechem wyszedł z kuchni.
            Farid spojrzał niechętnie na Josha. Nie wiedział, jak ma się zachować.
            - Przepraszam. Gdy mam się z kimś kłócić, to wychodzę. To taki nawyk. Wolę ochłonąć, niż powiedzieć za dużo.
            - Byłeś wczoraj w ich przybytku? – Pytanie było zadane cicho, niepewnie. Josh uświadomił sobie, że pewne jego tajemnice zostały odkryte, ale nie był o to zły. Jeżeli ich relacja miała być zdrowa, to musieli zbudować ją na wzajemnym zaufaniu, poznać sekrety drugiej osoby.
            - Nie, nie byłem. Upiłem się. – Przypominając sobie wczorajszy wieczór, głowa zaczęła go znowu boleć. No to ma za swoje. Do tej pory nie zauważał lekkiego ćmienia w skroni.
            - To dobrze. A zarazem źle. Nie pij, gdy się pokłócimy. Bo może się to często zdarzać na początku. – Josh zastanawiał się, dlaczego nastolatek jest taki poważny. Rozumiał, że różne sytuacje życiowe kształtują charakter, ale aż tak? Widać było, że jest nad wyraz poważny, tak samo Bianka. Tylko Anne zachowywała się jak postrzelona.
            - Nie wiedziałem, że twoja szkoła nie wie. Nie pomyślałem nawet o tym. To był impuls. Przepraszam. – Zdawał sobie sprawę, że zawalił, więc nie zamierzał tego ukrywać. Zależało mu na tym chłopaku, więc miał zamiar przepraszać go z tysiąc razy, byleby mu wybaczył.
            Farid wstał, krzywiąc się lekko, co nie uszło uwadze Josha. Nie spodziewał się jednak, że Młody podejdzie do niego i go pocałuje. Przy okazji podrapał go delikatnie po karku. Zapamiętał, że lubi być tam dotykany. Jego myśli uciekły. Na początku nie wiedział z jakiego powodu. Po chwili jednak zdał sobie sprawę, co jest powodem jego roztargnienia i chciał jeszcze więcej. W tym wszystkim chłopak był tak… uroczy. Tak. To było dobre określenie. Był subtelny, ale dziwnie śmiały.
            To było dziwne, że w tak szybkim czasie zżył się z nim. Do tej pory nie miał z tym problemu. Nawet, jeżeli spotykał się z kimś, nie czuł się zobowiązany do tego, by coś czuć, prawie nigdy nic nie czuł do drugiej osoby. Z czasem plasowało go to na miejscu całkowitego skurwysyna, ale teraz było jakoś… inaczej. Nie wiedział, co się zmieniło w jego życiu, ale czuł się z tym komfortowo. Po głośnym odchrząknięciu, nastolatek oderwał od niego usta i zarumienił się na widok ich przyjaciela. Araliel roześmiał się głośno.
            - Zapomniałem komórki i kluczy. Zostawiłem je u ciebie w pokoju, a nie chciałem tam wchodzić od tak. – Młody praktycznie biegiem ruszył do siebie, przynieść zapomniane rzeczy.
            - Dzięki za przerwanie. – Josh mruknął z irytacją. Starszy mężczyzna popatrzył na niego z uniesionymi brwiami.
            - Zapomniałem rzeczy. Możliwe, że specjalnie. Zapamiętaj sobie. Jesteś moim przyjacielem, ale jeżeli go skrzywdzisz, nie omieszkam skopać ci dupy. Wolę, żebyś o tym wiedział. – Młodszy z mężczyzn przytaknął jego słowom.
            Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak to wszystko wygląda, szanował go i wolał z nim nie zadzierać. Jeszcze by mu się dostało. A na to jakoś nie miał ochoty. Wystarczyło, że Diego podeptał wczoraj jego ego. Uważał, że był już wystarczająco pijany, żeby spamiętać cokolwiek. A jednak, nie miał racji. Akurat to, jak powiedział przyjacielowi o tym, że jest zakochany w nastolatku pamiętał doskonale. Był całkowicie zalany. Nie jego wina, że pierdzielił takie głupoty. Potem miał czarną dziurę w umyśle, przez którą przedzierał się jedynie śmiech przyjaciela.
            – To dobrze, że rozumiesz, co chcę przekazać. Zresztą Diego powiedział mi, co z ciebie wyciągnął. – Słysząc bieg Młodego po schodach, urwał temat, samo spojrzenie Josha dawało do zrozumienia. Ha, miał go w garści.
            Uwielbiał takie uczucie. Może było to nie fair, ale lubił mieć na kogoś haka. Nie, żeby go wykorzystać, ale sama świadomość tego była piękna. Wiedział, że jest to chamskie i niesprawiedliwe, ale taki już był. Wykorzystywał to raz na dziesięć lat. Dosłownie. Działo się tak jednak w stanie wielkiej, niepohamowanej złości. Nastolatek, jak gdyby nigdy nic, nadal zarumieniony, wszedł do kuchni. Nie było go zbyt długo, jak na zwykłe przyniesienie rzeczy.
            Farid czuł się zażenowany tym, że został przyłapany na całowaniu mężczyzny. Do tej pory nikt tego nie widział, zresztą rzadko się całowali. A raczej, on starał się tego unikać, by nie pogłębiać swojego uczucia. Teraz jednak zamierzał korzystać do woli. Może brzmiało to dość… prostacko. Wiedział, że niektórzy mogą tak to określić, jednak… Do tej pory nie chciał się angażować, uważał, że się nie zauroczył, jednak wraz z uświadomieniem sobie tego wszystkiego, pomyślał, że nie ma sensu tego odrzucać. Faktem jest, że Josh czasem go denerwował. Co z tego, że miał pieniądze, skoro zachowywał się jak skretyniały pajac? Jednak tak naprawdę polubił go. Zresztą Anne i Bianka też go dobrze przyjmowały.
            Mężczyzna, mimo umowy, do tej pory bywał u niego rzadko. Jego praca aktualnie była dość ciężka i stresująca. Kończyli w firmie jakiś projekt, mieli prezentacje, a oprócz tego rozliczenia i coś jeszcze, o czym mężczyzna wolał nie mówić, dopóki tego nie rozwiążą. Można to określić jako miesiąc wycięty z życiorysu. Jemu było to na rękę, mógł się przyzwyczaić do tych wszystkich zmian bez jakichś rażących zaniedbań z jego strony. W szkole też szło mu całkiem dobrze, więc nie miał się czym stresować.
            Wiedział, że dziwne będzie dla niego, jak pójdzie do sióstr na wywiadówkę za tydzień. Jakoś nie mógł sobie tego wyobrazić. Będą tam sami rodzice, a on będzie jedynym nastolatkiem. Dziwna sytuacja, która wcale mu się nie podobała. Jednakże jak mus, to mus. Nic nie mógł na to poradzić, tym bardziej, że nie chodziło tu o oceny, a o wyjazd bliźniaczek na tydzień w maju. Już się nie mógł doczekać całego wolnego tygodnia, bez obowiązków, na luzie. Nie będzie musiał gotować, sprzątać, prać, prasować, nic. Czuł się z tym wspaniale, zrelaksowany, sama świadomość tego wszystkiego była piękna.
            Po wyjściu Araliela obaj zamilkli na chwilę. Było to krępujące. Farid nie wiedział, co powiedzieć, co zrobić. A Josh nie wiedział, jak ma przeprosić. Teoretycznie chłopak mu wybaczył, w praktyce jednak wiedział, że nim odzyska zaufanie Farida, będzie się musiał napracować. Nawet dość sporo. Jednak ta myśl wyjątkowo mu nie przeszkadzała. Wiedział, że na to zasłużył.
            - Nie idziesz dzisiaj do pracy? – Nie chciał, by mężczyzna miał przez niego kłopoty. To, że jest prezesem nie oznacza, iż nie może ich mieć.
            Chociaż? Kto wie. Nigdy nie miał jakichkolwiek kontaktów z osobami na wysokich stanowiskach, nie mówiąc o spotykaniu się z kimś takim. Wiedział, że ta sytuacja jest pokręcona i zagmatwana, a jednak czuł się w niej coraz pewniej.
            - Nie. Dałem znać mojej asystentce, że mnie nie będzie. Zresztą, nie miałem na dzisiaj żadnych ważnych planów, których nie mógłbym odwołać. Sądzę, że pokazanie się w biurze, w stanie wskazującym na spożycie, nie jest dobrym pomysłem. Sandy zorientowała się, o co mi chodzi. Nie miałbym problemów w firmie. Jednak mając spotkania z pracownikami, sam czułbym się niekomfortowo.
            Była to prawda, czasem wolał odwołać spotkanie, niż pojawić się w takim stanie. Zresztą upijał się dwa razy do roku i to zawsze w towarzystwie przyjaciół. Nie czuł się z tego powodu skrępowany. Był człowiekiem jak każdy inny i też miał prawo do popełniania błędów.
            - To dobrze. Nie chciałbym, żebyś miał przeze mnie problemy. – Zaraz po wypowiedzeniu tych słów poczuł się skrępowany. Może nie powinien tak mówić.
            - Cieszę się, że się o mnie martwisz. A tobie, co dokładnie się stało? Przestraszyłem się, jak przeczytałem wiadomość od Diego. To tylko ból mięśni, czy coś jeszcze? – W jego głosie słychać było zaniepokojenie, to nie tylko jego wyobraźnia. Ten cholernie przystojny facet martwił się o niego, dbał. Sam do końca nie wiedział, jak się z tym czuć, jednak w pewnym sensie był zadowolony, że ktoś się nim opiekuje.
            - Od śmierci rodziców nie mogłem się rozluźnić, cały czas byłem spięty. To powodowało ciągły ból mięśni, ale cały czas to ignorowałem. W końcu byłem od niego odrętwiały. Tak naprawdę czułem go, a zarazem przyzwyczaiłem się do niego i nie reagowałem. Wczoraj, jak Araliel mnie przytulił – na złość mężczyzny zareagował krótkim śmiechem – poczuł, jak sztywne mam mięśnie i je ucisnął. W ten sposób zemdlałem. Ból był dość… silny. Tak, to chyba dobre określenie. No i skończyłem tak, a nie inaczej. Teraz już tego nie czuję. Przynajmniej nie aż tak. Araliel wspomniał, że był u mnie jakiś lekarz, jak zemdlałem, a że jest fizjoterapeutą to miałem dzięki niemu doskonały masaż każdego napiętego mięśnia. Teraz boli, ale od ucisku lekarza. W ten sposób mi wszystko przeszło. Chociaż dobrym masażem to bym teraz nie pogardził. – Westchnienie nastolatka powiedziało Joshowi wszystko. Chłopak był typem, który lubił przytulanki. Zdążył to zauważyć, dlatego też był jak najbardziej skłonny spełnić jego prośbę.
            - Chcesz, to mogę cię wymasować. Może nie jestem w tym mistrzem, ale może uda mi się ci pomóc. – Śmiech Farida był ciepły, a zarazem radosny.
            Młody nie poszedł do szkoły, więc przynajmniej miał jakąś perspektywę na mile spędzony dzień.
            - Dziękuję, chociaż… - Pociągnięcie za rękę, przerwało jego wypowiedź. Już po chwili poczuł na swych wargach, pocałunek Josha.
            Na początku było to delikatne ocieranie warg, subtelne, wysyłające delikatne dreszcze po całym ciele. Mógłby na tym poprzestać, jednakże, jakby pod wpływem impulsu, rozsunął swe wargi, chcąc pogłębić pocałunek. Nie musiał długo czekać. Josh wsunął swój język w jego usta. Przycisnął się do ciała kochanka przed sobą, dłonie umieścił na karku i jakby instynktownie przejeżdżał po nim palcami. Młody nawet nie wiedział, kiedy usiadł okrakiem na kolanach Josha. Sam fakt, że to zrobił, zaskoczył prezesa. Jednakże sam przyciągnął go jeszcze bliżej. Pożądał tego chłopaka i nic nie mógł na to poradzić. Czuł na swoich udach delikatne, prawie niewyczuwalne ruchy chłopaka, co znaczyło, że ich stan jest podobny.
            Ryzykując dość dużo chwycił wzwód Młodego przez spodnie i zaczął poruszać dłonią. Jęk nastolatka tylko potwierdził, że to była dobra decyzja. Nie wiedział, jakby się poczuł, gdyby został odrzucony, a fakt, że chłopak coraz mocniej naciskał swoją erekcją na dłoń był rewelacyjny.
            Mimo lekkiego otępienia Farid wiedział, a raczej czuł, że jego partner także jest podniecony. Otworzył oczy, chcąc zobaczyć reakcję Josha na jego dotyk. Przycisnął dłoń do podbrzusza mężczyzny i ucisnął je mocno. Po chwili zsunął dłoń pod spodnie Josha i ujmując jego erekcję w dłoń. Poczuł pierwsze kropelki podniecenia na penisie mężczyzny, a jego oczy rozszerzyły się nagle. Przerwał pocałunek, sycząc mu w usta. Cholera. Jeszcze trochę i mu się odda. Czuł, że jest tego bliski. Jeszcze nie dzisiaj, ale wkrótce. Chciał wiedzieć jak to będzie, poza tym niepewność go zabijała. Pragnął tego człowieka. A wiedział, że może mu być przyjemnie. Po chwili sam także poczuł dłoń mężczyzny na swojej erekcji. Nie dotykał go przez materiał, wsunął rękę pod bieliznę, delikatnie muskając jądra. Aż zadrżał z przyjemności. Było mu gorąco, dreszcze przechodziły przez całe ciało. Chciał więcej, potrzebował większego tarcia. Przysunął się do swojego mężczyzny i docisnął do niego. Jego jęk rozszedł się po kuchni, biodra zaczęły poruszać się chaotycznie, coraz bardziej intensywnie. Plecy chłopaka wygięły się w łuk i przysunął się bardziej do Josha. Dłoń na członku mężczyzny przyspieszyła. W pewnym momencie przytknął kciuk do malutkiej dziurki i pomasował ją. Poczuł, że kochanek robi mu dokładnie to samo, przez jego kręgosłup przeszedł prąd, krzyknął, a jego ciało przeszył orgazm. Czuł się, jakby każda komórka spaliła się pod wpływem ognia, który czuł do tej pory. Instynktownie przymknął oczy i wtulił się w ciepłe ciało przed sobą. Gdy on dochodził, jego kciuk nadal był dociśnięty na główce mężczyzny, jednak jego palce ścisnęły mocniej trzon, a na palce wydostała się biała, gorąca ciecz. Jego ciało ogarnęło rozleniwienie. Czuł się dobrze w ramionach Josha, jednak nie wiedział, co teraz powinien zrobić. Nadal trzymał rękę w spodniach mężczyzny i w sumie nie był pewien, czy ma ją wyciągnąć i ostentacyjnie wytrzeć, czy co. Cholera! Gdy poczuł, jak mężczyzna delikatnie gładzi jeszcze jego brzuch opuszkami palców, po czym wyciąga pobrudzoną dłoń z jego spodni, postanowił zrobić to samo. Jednak kolejny czyn jego partnera wprawił go w osłupienie.
            Nie patrząc na to, czy jest to odpowiednia pora, bądź też na to, czy zszokuje chłopaka, zlizał kropelki spermy Farida ze swoich palców, patrząc mu w oczy. Miał doskonały widok na jeszcze zamglone, acz rozszerzone w szoku oczy, a także na słodkie rumieńce na jego twarzy. Lekko rozchylone, zaróżowione od pocałunków usta tylko dodawały mu uroku. Tak, tego mu było trzeba. Czuł się całkowicie zrelaksowany, tym bardziej, że chłopak mu na to wszystko pozwolił. Fakt, zapewne miał teraz mokrą plamę na spodniach i niczego na przebranie, ale jakoś nie dbał o to. Widok twarzy Młodego, gdy dochodził, a później podczas tego, co zrobił, był… bezcenny.
            Farid jakby instynktownie chciał zakryć dłonią usta, żeby nie krzyknąć z szoku. Jednak zorientował się, że jego dłoń jest w spermie mężczyzny. Nie był gotowy na to, by zrobić to samo, co on, jednak w dziwny sposób pochlebiało mu to.
            - Przepraszam, nie jestem w stanie zrobić tego samego. – Jego głos był cichy, napięty, głowę miał opuszczoną i doprawdy nie wiedział, jak się zachować. Po wypowiedzeniu tego, krótkiego zdania poczuł pod brodą palec i jego podbródek został podniesiony tak, by patrzył w oczy kochanka.
            - Nie oczekuję tego. – Lekki pocałunek, który poczuł na ustach był zarazem pocieszający, jak i dający znać, że mężczyzna nie jest na niego zły. – To ja czułem taką potrzebę, ty nie musisz robić tego samego. Może kiedyś, jak będziesz gotowy, ale nie teraz. – Wygiął się trochę w bok sięgając po ściereczkę porzuconą na blacie i podał ją chłopakowi. Za chwilę będzie mógł umyć dłoń, teraz jednak potrzebował go do siebie przytulić.
            Chciał tego i wiedział, że Młody nie będzie miał nic przeciw. Przyciągnął drobniejsze ciało do swojej klatki piersiowej, oplótł go swoimi ramionami i pocałował w szyję, kładąc na chwilę głowę na obojczyku chłopaka. Czuł się szczęśliwy. To słowo chyba najlepiej oddawało jego sytuację. Nie dość, że chłopak mu wybaczył, był zdrowy (no, prawie), to jeszcze oddał mu pod opiekę swe ciało.

            Nie spodziewał się tego w dniu dzisiejszym.

niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział 20.


            Josh wszedł do domu wkurwiony. Skąd mógł wiedzieć, że chłopak się ukrywa? Nie zamierzał pozwolić mu odejść, ale z doświadczenia wiedział, że nerwy nic nie dają, a tylko mogą pogorszyć sytuację. Wolał dać czas nastolatkowi na odreagowanie złości, zresztą to samo zafunduje sobie. Z drugiej strony widząc jego postawę, mógł się domyślić. Mało kto w okresie szkolnym, przyznaje się do swojej orientacji seksualnej, jeżeli jest inna, niż aprobowana. Kurwa. Miał ochotę się napić. Wiedział, że to nie był dobry sposób rozwiązywania problemów, ale miał w planach wypić drinka w tym tygodniu. Co za różnica, czy zrobi to wcześniej, czy później? Doskonale wiedział, że udupił sprawę. Dosłownie rzecz ujmując, ale teraz musiał zastanowić się jak rozwiązać całą tę sytuację.

***

            Araliel odebrał telefon od Farida. Spodziewał się, że nastolatek opowie mu o czymś miłym, co zrobił dla niego Josh, a ten płakał mu w słuchawkę nie wiedząc, co zrobić. Poznał chłopaka na tyle, aby wiedzieć, że taka sytuacja zdarza się dość rzadko. Większość osób załamałaby się już wcześniej, najwyraźniej jednak okoliczności, które chciał mu wypłakać nastolatek, przeważyły szalę tego wszystkiego. Przerwał mu w połowie zdania.
            - Będę u ciebie za pół godziny. – Rozłączył się nie czekając na odpowiedź i poszedł do gabinetu Diego. – Kochanie muszę wyjść. – Wzrok kochanka roztapiał mu serce. Cholera, znów był tak cholernie zakochany.
            - Coś się stało? – A jednak znał go doskonale. Zdawał sobie sprawę, jak przykładał się do wszystkiego, dlatego sam fakt, że chciał wyjść był dość dziwny.
            - Farid i Josh. Chcę to rozwiązać, nim chłopak z niego zrezygnuje.
            - Aż tak źle? – Kiwnięcie głowy potwierdziło jego przypuszczenia. - A wiesz przynajmniej, o co chodzi?
- Josh pocałował Młodego na oczach całej szkoły, wiesz jak on się o to wkurzył? Zresztą, wcale mu się nie dziwię. On się nie wydał, nikt nie wiedział o tym, że jest gejem, jego reakcja była do przewidzenia. Choć wydaje mi się, że nie zachował się sprawiedliwie.
- Kochanie, idź do Farida, dobrze mu to zrobi, a opowiesz wszystko, jak wrócisz. Przynajmniej będziesz wszystko dobrze wiedział.
- Widzę, że chcesz się mnie pozbyć, chociaż nie mam pojęcia, co planujesz - mruknął do swojego kochanka, po czym wyszedł.
Wolał nie wiedzieć, o co dokładnie chodzi, zresztą Diego zachowywał się tak tylko wtedy, gdy planował jakąś niespodziankę. Jego zachowanie się zmieniało, nagle stawał się tajemniczy i zaczynał ukrywać pewne rzeczy. Zaczynała zżerać go ciekawość. Musiał ją jakoś stłamsić, żeby nie zepsuć sobie dnia.

***

Farid siedział podłamany w salonie. Nie wiedział, czy zrobił dobrze, czuł się z tym wszystkim bardzo niepewnie, niekomfortowo. Doskonale zdawał sobie sprawę, że zachował się nieadekwatnie do sytuacji, w końcu Josh nic nie wiedział o tym, że się ukrywa, ale do jasnej cholery, nie każdy jest tak odważny jak ten mężczyzna, żeby od tak zrobić coming out. Teraz bał się, jak zareagują pewne osoby w jego szkole. Ok, przyjaciele dawali mu swoje wsparcie, jednak czuł się niepewnie odnośnie ogółu. Ta sytuacja była tak dziwna, że trudno sobie wyobrazić pozytywne zakończenie.
Oczywiście zdawał sobie sprawę z konsekwencji, jakie go mogą spotkać, ale akurat tego najmniej się obawiał. Skoro odrzucił Josha, znów będzie musiał znaleźć pracę. Poza tym, nie wiedział, jak przyjmie to Araliel i Diego. Skoro to właśnie oni załatwili mu osobę, która zaoferowała się, by o niego zadbać, za tak specyficzny rodzaj relacji. Nie miał pomysłu na rozwiązanie tak trudnej dla niego sytuacji.
Kurwa. No to się doigrał na własne życzenie. Ale nie potrafił się powstrzymać. Może to był rodzaj próby dla mężczyzny, sam nie wiedział. Nawet to dobrze, że wyszedł i go zostawił. Obaj się na sobie w jakiś sposób odegrali. Tylko cholera jasna, czemu serce go bolało. Nie mógł tego zrozumieć, przecież nawet nie kochał Josha. Fakt, dał mu się pieścić oraz sam to robił, jednak to było bardziej z poczucia obowiązku. Fakt, faktem, że mężczyzna nie kazał mu tego robić, ale... Nie, nie będzie się tym wyręczał i usprawiedliwiał.
Nie wiedząc kiedy, zakochał się w nim. To nie mogło być zauroczenie, nie bolałoby aż tak. Gdy w jego głowie pojawiła się ta myśl, poczuł się jeszcze gorzej, chociaż znając jego, dwa dni zajmie mu zebranie odwagi i pójście do mężczyzny. Może będzie lepiej, gdy da im obu trochę czasu.
Usłyszał otwieranie drzwi. Będzie musiał zadzwonić po pizzę, bo nic nie ugotował. Nie miał do tego głowy, a dziewczyny miały zajęcia dopiero na dwunastą. Zapewne zjadły coś przed wyjściem, a także w szkole, ale wolałby, żeby zjadły jakiś bardziej pożywny posiłek. No trudno. Musiał sobie jakoś z tym poradzić. Od czego jest jedzenie na telefon.
- Gdzie jesteś? - Standardowe pytanie, gdy wszyscy wracają do domu.
- W salonie. Przyjdźcie tutaj, musimy pogadać. - Musiał im to wszystko wyjaśnić. Obiecał sobie, że nie powie niczego Anne, jednakże musiał złamać swoją obietnicę. Musiała poznać prawdę.
Czuł się z tym okropnie, jednakże nie chciał, by Bianka sama się wszystkim martwiła. Być może nie było to uczciwe, niemniej jednak jego młodsza siostra musiała sobie z tym wszystkim radzić sama. Nie miała z kim porozmawiać, a w ten sposób oczyści całą tę powolną sytuację rodzinną. Mimo wszystko zamierzał to zrobić dopiero po odwiedzinach Araliela.
- Hej, czemu tu siedzisz.? - Anne jak zwykle była bardzo dociekliwa. - Co dzisiaj na obiad?
- Za niedługo będę miał gościa i prosiłbym, żebyście nam nie przeszkadzały. To będzie dość ciężkie. Araliel jest moim przyjacielem. - Błysk w oczach Bianki powiedział mu wszystko. Wiedziała, kto przychodzi. - Jest także partnerem mojego szefa, dlatego muszę was o to prosić.
- Nie ma problemu. Mamy jutro kartkówkę z matmy, więc i tak nie możemy ci za bardzo przeszkadzać. To, co dzisiaj na obiad?
- Pizza. Nie miałem głowy do gotowania. - Bianka sięgnęła po telefon i znalazła numer ich ulubionej pizzerii.
Przypuszczała, czemu jej brat nie miał do niczego głowy. Gdy dokonała zamówienia, usiadła na chwilę przy nim. Anne w tym czasie krzątała się w kuchni, przygotowując talerze, sztućce i przyprawy do przeniesienia. Za kilka dni mieli jej ściągnąć gips. Za dwa tygodnie miała się odbyć rozprawa o to, by Farid mógł adoptować siostry. Zresztą musiały też iść do ciotki. Miała mieć kontrolę u siebie w domu, czy jego siostry na pewno tam mieszkają, skoro kobieta pobiera za nie pieniądze. To go denerwowało, nie chciała im oddawać tych pieniędzy za to, że ich ukrywa. Okazało się, że nie jest tak miła, jak sądziła jego matka. Oni nie mieliby, za co żyć, ale ona by ich kryła... Rewelacja, sukces jak cholera. Przynajmniej miała możliwość odbić się trochę od dna. Mogła nakarmić dzieci. Przynajmniej tyle dobrze. Nie potrafił być na nią o to zły. Zresztą jeszcze trochę i będzie wszystko dobrze. Będą razem, za zgodą sądu i nie będzie musiał ukrywać, że siostry u niego mieszkają. Chyba nikogo nie dziwiło, że są tutaj cały czas.

***

Araliel stanął pod drzwiami domu nastolatka. Po chwili zastanowienia zadzwonił do drzwi. Otworzyła mu Bianka, jednakże nie miał jeszcze okazji jej poznać, więc nie wiedział, która jest która. Zresztą chłopak zapomniał wspomnieć, czy młodsza z sióstr ma ściągnięty gips czy może jeszcze nie.
- Cześć, jestem Araliel. Przyszedłem do twojego brata. A ty jesteś?
- Bianka. - Podała mu dłoń, a zaraz potem wpuściła do domu. - Farid jest w salonie, zaraz cię tam zaprowadzę. -  W rzeczywistości nie musiała tego robić. Nastolatek sam wyszedł po swojego gościa.
Lubił tego mężczyznę, ufał mu, dlatego też chciał z nim porozmawiać. Wiedział, że mężczyzna mu doradzi, w końcu znał Josha lepiej od niego. Tylko jak mu to wszystko wytłumaczyć. Zapewne za dużo nie zrozumiał, gdy płakał mu do słuchawki.
- Cześć. - Widząc postawę nastolatka, miał ochotę go przytulić.
Zastanawiał się, co ten chłopak przeszedł, prócz śmierci rodziców, skoro był tak niepewny siebie. Nagle go olśniło. Młody bał się, że odrzucą go za to, że nie dogadał się z tym imbecylem. On rozumiał, że może tego nie uzgodnili, ale cholera. W liceum do orientacji homoseksualnej przyznaje się jeden, ewentualnie czterech uczniów, w zależności od ich ilości. Josh jako ten starszy i teoretycznie mądrzejszy powinien to przewidzieć. Co innego, gdyby byli w zupełnie innym miejscu, jednakże szkoła to dość specyficzne środowisko. I nie można tego nie uwzględnić. Jednakże stało się, co się stało i nie ma sensu nad tym płakać. Zgarnął nastolatka w swoje ramiona.
- Nie przejmuj się Młody, wcale ci się nie dziwię, a sam mam ochotę nakopać mu do tyłka. Jeżeli sami sobie z tym nie poradzicie, my wam pomożemy. Nie zamierzamy z Diego cię przez to odrzucić. - Araliel poczuł łzy nastolatka na swojej podkoszulce. Czyli jednak dobrze wyczuł.
Widział, jak młodsza siostra chłopaka wymyka się z przedpokoju. Ciekawe, co Bianka wiedziała, skoro nawet nie zareagowała. Przypuszczalnie Farid coś jej powiedział, tylko ile? Drugie pytanie, które cisnęło mu się na usta to, czy druga z sióstr też coś wie? W końcu wiedział, że chłopak chce je chronić, ale czy to robił? Skomplikowane jak cholera. Jednak najważniejsze teraz było zdecydować, jak to wszystko rozegrać.
- Chodź proszę do salonu. Co ci podać do picia? - Po chwili mogli już spokojnie rozmawiać.
            Araliel słuchał tłumaczeń nastolatka i wcale nie dziwił się jego reakcji. Całkiem prawdopodobne, że sam postąpiłby podobnie, gdyby został tak potraktowany. Z drugiej strony nastolatek w tym wszystkim także nie miał racji, a on sam nie był najlepszym przykładem do naśladowania. Jakby nie było, przez jakiś czas dawał Diego ciche pozwolenie na zdrady. W pewnym sensie sam był sobie winny. Ale wtedy popadł w jakieś dziwne odrętwienie i sobie z tym wszystkim nie radził.
Sądził, że zerwanie w przypadku tej dwójki jest jakimś jednym wielkim nieporozumieniem. Obaj woleli zwiać zamiast walczyć o siebie nawzajem. Dwóch kretynów. Nie umiał ich inaczej określić. Chcieli być ze sobą, a mimo to nie walczyli, tylko odpuszczali. W końcu jednak musiał się ustosunkować do wypowiedzi nastolatka.
            - Faradzie, wiem, że Josh nie zachował się dobrze. W pewnym sensie sam jest sobie winny. Jednak zauważ, że jest w tym trochę twojej winy. Gdybyś go słuchał, nie miałbyś teraz takiego problemu na głowie, zapewne ten idiota ustosunkowałby się do twojej wypowiedzi. Fakt, nie mamy na to gwarancji, jednakże prawda w waszym przypadku leży po środku. Ani ty, ani on nie macie racji. – Młody pokiwał głową na potwierdzenie. Sam doskonale zdawał sobie z tego sprawę, tylko, jak teraz zawalczyć o to, co stracił?
            Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że źle zrobił, jednakże nie mógł powstrzymać swojego wzburzenia. Był na skraju załamania nerwowego. Od dłuższego czasu miał wrażenie, jakby czuł każdy mięsień, oprócz tego sądził, że gdyby się trochę skupił, mógłby wyczuć każde połączenie nerwowe w swoim ciele. Był cały spięty, marzył o dłuższym odpoczynku, kiedy nie musiałby się niczym przejmować, a przynajmniej o porządnym, profesjonalnym masażu. Tylko jakoś szczerze wątpił, by na godzinie się skończyło. Jego ciało i umysł błagały o litość. Nerwy groziły przepaleniem, ciało złamaniem. Czuł się cały zesztywniały, wręcz skamieniały, w pewnym momencie każdy ruch zaczął sprawiać mu ból przez ciągłe napięcie, którego nie mógł rozładować. Raz udało mu się zrelaksować na jeden dzień, po dość intensywnym spotkaniu z Joshem, ale to był TYLKO jeden raz.
Niektóre osoby mogłyby stwierdzić, że zachowuje się jak rozchwiany emocjonalnie, jednak było to dalekie od prawdy. Zachowywał się tak, a nie inaczej, ponieważ jego ciało i psychika zbuntowany się przeciw temu, co działo się w jego życiu.
- Co byś zrobił na moim miejscu? Nawet nie zawalczył, a podobno mu na mnie zależy, czyli jednak kłamał? - Pytanie zawisło między nim, a mężczyzną. Żadna reakcja nie była prawidłowa.

***

Josh przeklinał nalewając sobie kolejnego, mocnego drinka. Spieprzył i doskonale zdawał sobie z tego sprawę, to jednak nie usprawiedliwiało zachowania chłopaka. Nawet nie był pewny, na kogo jest bardziej wkurwiony. Na siebie, czy na Młodego. Zalewanie robaka nie było dobrym pomysłem. Tylko, co mu zostało w tym przypadku? Nadal był podminowany, więc nie było sensu iść przepraszać. Farid zresztą zapewne by go nie przyjął. Usłyszał pukanie do drzwi. Jakoś nie miał ochoty ich otwierać, ale regularne walenie, które było wielce irytujące, nie dawało możliwości spokojnego upicia się w trzy dupy. Przeklinając wszystko, na czym świat stoi, poszedł do drzwi i otworzył je ze złością.
- Czego? - Widok Diego, z czteropakiem piwa i butelką wódki w ręku był odzwierciedleniem tego, co przypuszczał i właśnie, paradoksalnie w tym momencie przestał się na niego gniewać.
Obaj byli winni, teraz najważniejsze było, by odzyskać ponownie zaufanie nastolatka, ale to dopiero jutro. Teraz musiał się napić. Przynajmniej tyle dobrze, że nie będzie robił tego sam.
- Jak miło się ze mną witasz przyjacielu. Ja tutaj przybywam jako wsparcie, a ty mnie tak niemiło witasz. – Pewny siebie mężczyzna zaczął go irytować.
- Jeżeli zamierzasz być wrzodem na dupie, to niestety muszę cię wyprosić. Alkohol wypijemy kiedy indziej. – Jednakże człowiek przed nim, nie dał się tak łatwo spławić, wepchnął go do przedpokoju, po czym zamknął za sobą drzwi.
- Czasem jesteś naprawdę wkurzający. Ja tu z dobrym sercem do ciebie, a ty chcesz mnie wyrzucić na zbity pysk. – W końcu udało mu się usłyszeć śmiech Josha. To był dla niego znak, że już jest lepiej.

***

            Araliela olśniło. Tu nawet nie chodziło o całą tę sytuację, tylko o to, że Josh nie zawalczył. Jak to wytłumaczyć nastolatkowi, żeby się nie przestraszył, a zarazem, żeby nie wydać Josha i jego tajemnic.
- Zaznaczę od razu, że nie chodzi mi o zmianę tematu. Jednakże muszę to wiedzieć. Ile wiesz o relacji Josha z jego ojcem. – Wiedział, że pytanie było niespodziewane, trudne, a zarazem dające do myślenia. Spojrzenie jakie otrzymał tylko go utwierdziło w tym, co mógł przypuszczać. Czasem chciałby widzieć o wiele mniej, jednak miał zdolność zauważania pewnych reakcji i ich prawidłowej interpretacji.
- Mówił mi, że zawsze był szkolony, by zostać prezesem. Ojciec go nie doceniał, nie akceptował, nie przytulał, obaj ze sobą walczyli, chociaż Josh uważa, że to wszystko było dla jego dobra. Nikt nie wierzył w jego pomysły, dopóki nie zaczął ich wdrążać jako prezes. Był  uczony bardzo wielu rzeczy. Jego ojciec był surowy, nieczuły, a zarazem go kochał na swój sposób. Wiem, że po każdej kłótni się wyżywał, jednak nie powiedział jak. – Pokiwał głową. Czyli jednak chłopak wiedział dużo więcej, niż mogłoby się wydawać.
- Josh przychodził do nas. Co robił, nie muszę ci tłumaczyć. Przychodził zawsze po kłótni z ojcem. To był jego sposób na wyładowanie się, chociaż nigdy nie krzywdził naszych chłopców. Nie patrz tak na mnie. – Oczy Farida były duże jak pięciozłotówki. – Nie bój się go, on nie zrobi ci krzywdy. Po prostu uprawiał seks trochę ostrzej niż zazwyczaj. Jednak zawsze za zgodą, któregoś z chłopaków. W końcu wytworzył w sobie nawyk, że po usłyszeniu zarzutów wychodzi. Nie robi tego do końca świadomie. Robił tak przez ostatnie cztery lata, dlatego też zareagował tak przy tobie. To jego sposób na nie wszczynanie kłótni. Pozwala, by jego emocje i uczucia ostygły, tak samo jak emocje drugiej osoby i zazwyczaj przychodzi na drugi dzień, czasem na trzeci, jeżeli się upije. I wtedy może rozmawiać na spokojnie. Ma czas na przemyślenie wszystkiego. Nie uciekł, nie zostawił cię, chociaż może to tak wyglądać. To wasza pierwsza kłótnia, dlatego zareagował  tak, a nie inaczej. Będzie walczył. To mogę ci zagwarantować. Ale jak go znam. Zrobi to, gdy już ochłonie i tylko wtedy. Wcześniej nie możesz na to liczyć. Po prostu tak funkcjonuje, nie umie inaczej.
- Czyli jednak zależy mu na mnie? – Araliel uśmiechnął się czule.
- Tak, zależy mu na tobie. – Farid ponownie się rozpłakał i ukrył twarz w dłoniach.
Poczuł ulgę. Dlaczego o tym nie wiedział? Czemu był w tym wszystkim taki niepewny? Czy aż tak nie ufał mężczyźnie, czy raczej bał się tego, że to mężczyzna go nie pokocha?
- Kochasz go?
Proste pytanie, a jednak spowodowało, że ramiona nastolatka zatrzęsły się od szlochu. Araliel przesiadł się na kanapę, obok nastolatka i przytulił go mocno do siebie. Wiedział, że nie ma on wsparcia od nikogo, dlatego doceni ten gest. Nie chciał widzieć załamanego i zapłakanego chłopaka, skoro zaczął widywać go wesołym, uśmiechniętym. I tak za dużo przeżył. Gdy tylko objął Młodego poczuł pod rękami, jak twarde mięśnie ma chłopak. Coś mu w tym nie grało. To nie było naturalne. Były zbyt sztywne. Ucisnął jeden z nich, jednak w życiu nie przypuszczałby, że chłopak zareaguje w taki sposób.

***

            Diego pił bardzo mało, pozwalał by Josh się wygadał, poprzeklinał tyle, ile chciał, a zarazem wypił tyle, ile uważa za słuszne. Był dorosłym mężczyzną, więc nie zamierzał go powstrzymywać. Niektóre rzeczy, o których mówił były tak zabawne, że trudno mu było powstrzymać śmiech. Wymagało to od niego dużo samozaparcia i siły. Wszelako było to bardzo trudne. Chyba tylko odrobina współczucia pozwalała mu to wszystko zrozumieć.
            - Gcie ssiesz… - Diego nie zamierzał dać się zatrzymać, tym bardziej, że Josh, ledwo żywy, leżał z głową na swoim stole i od czasu do czasu przysypiał.
W kuchni wyciągnął z kieszeni spodni, cztery tabletki aspiryny w listku. Przyszykował szklankę zimnej wody, a także nalał jej do dzbanka. Bez krępacji przeszedł z tym do sypialni przyjaciela i położył to na niskim stoliczku. Następnie udał się do łazienki po wiaderko, które także zostawił koło łóżka. W trakcie picia, tak pokierował rozmową, że jego przyjaciel sam z siebie rozebrał się z koszuli, spodnie na początku zmienił na jakieś stare dresy, był bez skarpetek, kapci. To wszystko mu ułatwiło. Gdy zrobił wszystko, co miał w planach ponownie wszedł do salonu. Głośne chrapanie utwierdziło go w tym, że mężczyzna wymiękł. Diego wypił tylko jedno piwo. Z tego, co zdążył zauważyć, przed jego przyjściem przyjaciel był już po dwóch drinkach, a przy nim walnął trzy piwa i ćwierć wódki. Juto nie będzie mu do śmiechu.
Wziął Josha pod ramię i ciągnąc za sobą, dotarł jakoś do sypialni. Nie zamierzał go już rozbierać, dlatego też uważając na to, by go nie obudzić, położył na łóżku, przykrył lekką narzutą i wyszedł z pomieszczenia. Po chwili zastanowienia złapał za ołówek, który leżał na stole w kuchni i wyrwał tył z kalendarza. Nie jego wina, że wielki pan prezes nie ma w domu żadnych kartek, nie zapełnionych arcyważnymi dokumentami. Po zapisaniu wiadomości, wrócił znów do sypialni, położył kartkę obok wody, wyciągnął zapasowe klucze z szafeczki wiszącej przy drzwiach, zamknął za sobą i piechotą ruszył do domu. Po chwili namysłu wyciągnął komórkę i zadzwonił do Araliela.
- I jak kochanie, przeżyłeś? – Jego głos był ciepły, przymilny. – Ja wypiłem jedno piwo i teraz wracam do domu. A ty, co robisz? – Lekko roztrzęsiony głos Araliela zadziwił go, w momencie zawrócił słysząc prośbę kochanka.
- Przyjdź do Młodego. Od Josha idziesz prosto, koło hipermarketu skręcasz w prawo i znów idziesz prosto. Bianca obiecała, że po ciebie wyjdzie. Pokazałem jej twoje zdjęcie.
- Kochanie, co się stało do jasnej cholery? – Nigdy nie słyszał tak zdenerwowanego partnera. Graniczyło to z cudem, żeby wyprowadzić go z równowagi.
- Farid płakał mi w ramię i go przytuliłem. Ale jego mięśnie były nienaturalnie twarde. Gdy jedne z nich ucisnąłem wrzasnął i zemdlał. Wezwałem karetkę, ale nie przyjechali. Teraz jest u niego ten twój znajomy… Lekarz i masażysta w jednym. Próbuje coś zaradzić. Chłopak nadal jest nieprzytomny z bólu.
- Kochanie, jestem już w połowie drogi, zaraz będę. – Nic nie mógł poradzić na to, że biegł.

Chciał przytulić swojego partnera, dać mu poczucie bezpieczeństwa. A poza tym, żal mu było chłopaka. To, co się stało, nie świadczyło o niczym dobrym. Jednak miał zaufanie do Erika i wiedział, że dobrze zajmie się młodym mężczyzną. Napisał SMS-a do Josha. Doskonale zdawał sobie sprawę, że dzisiaj go nie odczyta, ale musi o tym wiedzieć. Oby nie było to nic poważnego.