niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 14

Młody prezes dużego przedsiębiorstwa siedział właśnie nad dokumentami. Zastanawiał się, jak jego były zarząd mógł ukryć trzysta milionów. W dokumentacji niczego nie znalazł, czyli ktoś z księgowości im pomagał. Nie byli na tyle mądrzy, by zrobić to sami. Nie umniejszał ich zdolnościom, jednak taka była prawda. Zastanawiał się, jak rozwiązać całą tę sytuację. Nie miał na nikogo dowodów, a nie mógł sobie pozwolić na pozbycie się całej kadry. Mógł znaleźć nowych ludzi, jednak to zajęłoby dość dużo czasu, tak samo, jak wprowadzenie ich we wszystkie sekrety i zagwozdki. Musiał to jakoś załatwić, jednak nadal zastanawiał się, jak to dokładnie zrobić. Poza tym, czekało go dzisiaj spotkanie z połową administracji firmy. Musieli oddać mu sprawozdania, a było to tak cholernie nudne, że na samą myśl robiło mu się niedobrze. Nie spał prawie całą noc, był tak cholernie zmęczony, że najchętniej teraz położyłby się do łóżka. Wieczorem nie mógł zasnąć, przewracał się z boku na bok, a gdy już odpływał do krainy Morfeusza, musiał wstawać do pracy, bo ten pieprzony budzik zaczął wydzwaniać, oznajmiając godzinę szóstą trzydzieści. Kurwa! Był nie do życia, a spotkanie z administracją go zabije. Musiał napić się dobrej kawy. Cholernie dobrej kawy, zaparzanej przez Sandy. Tylko ona potrafiła zrobić napój bogów o idealnych proporcjach smakowych, który dawał mu kopa, jakby go staranowało stado słoni. Oprócz tego głowa go bolała jak cholera.
            - Kochana zrób mi kawy, bo inaczej nie wysiedzę na tym zebraniu. Te raporty są tak cholernie nudne, że się w żołądku przewraca, o czym doskonale wiesz.
            Młoda kobieta kiwnęła głową i wyszła zza biurka. Martwiła się o synka. Rano źle się czuł, a w przedszkolu już kilkoro dzieci chorowało. Zrobiła bogaty w kofeinę napój i zaniosła go szefowi i przyjacielowi w jednym do gabinetu. Mogłoby się wydawać, że mężczyzna będąc w tak kiepskim stanie niczego nie zauważył, jednak spostrzegł, że jego sekretarka jest jakaś osowiała i zamyślona.
- Coś się stało? – Dbał o nią, wiedział jaka jest jej sytuacja życiowa i życzył jej jak najlepiej. Jednak samotne wychowywanie małego urwisa nie było dla niej łatwe.
- Jessie źle się czuł dzisiaj rano. Niby nic poważnego, ale martwię się. W jego przedszkolu kilkoro dzieci choruje. Mały czuł się tylko trochę gorzej, niż zazwyczaj, ale znając jego skłonności do chorowania przypuszczam, że coś podłapał. Jak to małe dziecko. Zawsze łapią wszystkie ustrojstwa, dlatego też się martwię. – Dwudziestosiedmiolatek zastanawiał się chwilę, jak rozwiązać tę sprawę. Nie chciał, żeby Sandy szła na chorobowe, ale jeżeli mały się rozchoruje w firmie też mu się nie przyda. Będzie zamyślona, roztargniona i nie będzie mogła się na niczym skupić. Poza tym nie chciał, żeby kobieta miała mniejsze zarobki, bo każdy grosz się dla niej liczył. Jednak z tego, co wiedział miała jedną z najwyższych wypłat. Dzięki ojcu znał wielu prezesów firm, a ci płacili owym kobietom marne grosze. Tylko dwie kobiety w najbliższych miastach miały większą wypłatę na tym stanowisku, ale działo się tak tylko dlatego, że prócz standardowych czynności, dawały dupy swoim szefom.
            - Okej. Jedź po niego. Posiedzisz w domu tydzień. – Sandy spojrzała na niego zaskoczona, zazwyczaj kazał jej brać chorobowe, albo pojawiać się rano w pracy chociaż na godzinę. Zazwyczaj wtedy wypłacał jej taką samą kwotę, jak zwykle, dopłacając ze swojej kieszeni. Nie mówiła nic na ten temat, ponieważ potrzebowała tych pieniędzy. Poza tym mężczyznę było na to stać. Ktoś mógłby to nazwać wyzyskiem, jednak różnica w wynagrodzeniu nie była za duża. – Znalazłem sposób na to byś pracowała na cały etat bez chorobowego, a zajmowała się małym w domu jak jest chory. – Sandy spojrzała na niego jak na kosmitę. Do tej pory nic takiego jej nie proponował, nie mógł wymyślić, co zrobić.
            - Weźmiesz firmową komórkę i laptopa. Będziesz mnie informowała o każdym zaplanowanym spotkaniu przez telefon. Dobijaj się do skutku, wiesz, że mam skłonności do nie odbierana telefonu. Poza tym wpisujesz do kalendarza jakieś swoje oznaczenia i ksywki, których ja nie potrafię pojąć – zaśmiał się, widząc jej krzywy uśmiech. – Nie moja wina, że administrację zapisujesz, jako perfekcyjne przedsiębiorstwo biznesowe – zlecisz nam coś i tak to sknocimy. – Nie mógł powstrzymać śmiechu po wypowiedzeniu tego na głos.
            - No, ale taka prawda. O co byś ich nie poprosił, to zawsze coś sknocą. Przecież to nie moja wina. Zresztą zawsze mylą się w dokumentach i siłą trzeba ściągać je w pliku. Nigdy nie chcą ich dać od tak.
            - Idź już zanim się rozmyślę. Niestety musisz też umówić spotkania na przyszły tydzień. Twoje przezwiska są tak pasjonujące, że nie mogę ci tego odpuścić.
            - Dzięki szefie. – Ostatnie słowo zostało wypowiedziane z przekąsem, jednak w ich relacjach było to już całkowicie normalne. Trochę śmiechu, trochę powagi i przekąsu. Nikt inny nie miał takich przywilejów, jednak kobieta nie wykorzystywała ich. No dobrze, czasami jak byli sami i mogli sobie na to pozwolić, jednak nigdy nie zdarzyło jej się tak potraktować Josha, gdy miał delegację, czy też rozmowy biznesowe. Była profesjonalistką. Zaraz po wyjściu z pracy, odetchnęła z ulgą. Nie musiała się martwić o to, z kim zostawić Jessiego, gdyby był chory. Zresztą musiałaby wziąć chorobowe, co nie było jej na rękę.

            Farid zestresowany wszedł do swojej byłej, a zarazem aktualnej szkoły. Jakiś czas go tu nie było, przez co stresował się jak cholera. Nie wiedział jak powinien się zachować, czy przywitać się i normalnie funkcjonować w starym-nowym trybie życia. Przecież to będzie cholernie trudne. Jednak wiedział, że da sobie radę ze wszystkim, co go czeka. Musiał sobie dać radę, przekonał się, że jest w stanie to zrobić. Na korytarzu czuł na sobie wzrok niektórych ludzi. Nie czuł się tym skrępowany, wyjątkowo, co go zaskoczyło. Po przejściu dwóch korytarzy znalazł się pod swoją klasą. Na chwilę wszyscy byli cicho, po czym rzucili się, by go przywitać. Nigdy nie mieli rewelacyjnych relacji, ale zrobiło mu się miło, gdy koleżanki go przytuliły, a koledzy poklepali po plecach. Po tym, jak już weszli do sali został przywitany przez nauczyciela i wszystko wróciło do normy. Chodząc tyle lat do szkoły, nie musiał się specjalnie wdrążać w jej rytm, co mu bardzo odpowiadało, cała ta sytuacja była dla niego bardzo naturalna. 
            Mogłoby się wydawać, że lekcje będą mu mijać powoli, skoro przyzwyczaił się już do innego życia, natomiast rzeczywistość była zupełnie inna. Farida nagle zaczęło interesować to, jaką wiedzę przekazują mu nauczyciele. Nie mając do niej dostępu przez tak długi okres, naprawdę go to zaciekawiło. Docenił to, co stracił. Nie twierdził, że wszystko było interesujące, jednak spojrzał na to z zupełnie innej perspektywy. W pewnym sensie nie mógł już twierdzić, że jest dzieckiem. Śmierć rodziców miała za dużo minusów, jednak w tej całej sytuacji pojawiła się także odrobina dobra. Zyskał pewne doświadczenia, musiał stać się nagle odpowiedzialny. Brzmiało to dziwnie, ale taka była prawda. Nagle nabył doświadczenia w rzeczach, o których wcześniej nie miał pojęcia.
            Po zakończeniu lekcji Farid porozmawiał jeszcze jakiś czas ze swoimi znajomymi. Było miło odprężyć się po tak długim czasie stresu i niepewności. Czuł się zrelaksowany i pewny, a dość dawno doświadczył tego uczucia po raz ostatni. Po tym, jak jego klasa zaproponowała piwo, postanowił się zmyć do domu. Przecież nikomu nie musiał przyznawać się gdzie i jak pracuje, a tym bardziej gdzie zamierza iść. Lubił Araliela, rozmowy z nim. Wiedział, że może zaufać mężczyźnie, dlatego też korzystał ze swojej intuicji. Po dwudziestu minutach spokojnego spaceru skręcił w jedną z bocznych uliczek. Drogę do burdelu znał na pamięć, mógłby wyrecytować trasę zaraz po obudzeniu z głębokiego snu. Wszedł przez drzwi i nie zawracając sobie głowy skręcił od razu do gabinetu srebrnowłosego. Po chwili już stukał do drzwi.
            - Proszę. – Araliel siedział nad laptopem i pisał coś zawzięcie. Gdy nastolatek wszedł, nawet nie podniósł głowy wiedząc, kto przestąpił jego próg.
            - Czy nie miałeś iść do Diego po dokumenty? – Nadal nie odrywał wzroku od laptopa. Głowił się nad pewnym problemem, chciał założyć nową firmę, ale szukał odpowiednich paragrafów, żeby dowiedzieć się, czy czegoś nie przegapił. Brakowało mu tylko kilku tysięcy, ale to była kwestia miesiąca, góra dwóch. Dałby sobie radę. Kiedyś tak samo zaczynał z Diego, jednak teraz już wiedział, co i jak. Było mu łatwiej znaleźć wszystkie informacje i wiedział, jak wypełnić odpowiednie druczki.
            - Miałem. Chciałem jednak najpierw z tobą porozmawiać. – W końcu mężczyzna podniósł głowę i zobaczył, że nastolatek nadal stoi przy drzwiach.
            - Czemu stoisz przy drzwiach? Siadaj. Daj mi piętnaście minut, szukam jednej rzeczy, a jestem już blisko. Dobrze? – Po potwierdzeniu nastolatka, siedzieli w ciszy dłuższą chwilę. Farid wyciągnął komórkę i zaczął coś na niej czytać. W końcu Araliel znalazł to, czego potrzebował, uśmiechnął się i zapisał wiadomość na laptopie. Przypatrzył się chłopakowi przed sobą, był całkowicie skupiony na tym, co czytał, a zarazem marszczył brwi.
            - Czytasz coś ciekawego? – W końcu Młody podniósł głowę.
            - Tak. Czytam dość ciekawą książkę, tylko jedna scena mi nie pasuje do całości i zastanawia mnie, czy autor nie napisał tego o wiele wcześniej. Nie pasuje do ogólnego stylu, słowa są nieodpowiednie. Wydaje mi się, że wszystko powstało od tej sceny. – Po jego słowach Araliel śmiał się dłuższą chwilę, on także czasem zauważał takie rzeczy i zawsze intrygowało go, czemu twórca nie zmienia pierwotnej wersji, co nim kieruje.
            - O czym chciałeś porozmawiać? To coś ważnego? – Po krótkiej odpowiedzi nastolatka, zamarł na chwilkę, a uśmiech wpłynął na jego twarz.
            - Josh. – Farid złapał oddech po wypowiedzeniu imienia mężczyzny. Nagle poczuł się, jakby cała jego odwaga gdzieś się ulotniła. - Chciałbym się o nim dowiedzieć czegoś więcej, niż to, co jest w gazetach i to, co sam mówi. Chce mieć ogólny obraz, nie szczątkowy. Zrozumiem, jeżeli się nie zgodzisz, w końcu jest on twoim przyjacielem. Opowiadałeś mu o mnie, proszę cię, żebyś teraz opowiedział mi o nim.
            Po chwili mogli zagłębić się w rozmowę, a Farid dowiedział się wielu interesujących rzeczy na temat starszego od siebie o dziesięć lat mężczyzny. Ari nie zagłębiał się w życie prywatne przyjaciela, ale podawał dość ogólnikowe informacje, o których miał pewność, że może bez przeszkód wyjawić nastolatkowi. Miał możliwość rozwiać wątpliwości chłopaka i uspokoić jego nerwy. Przy okazji mógł się też trochę rozerwać. Większość osób, która znała go krótko, bądź tylko pobieżnie, uważała go za najbardziej racjonalnego człowieka, jakiego można spotkać, który nie życzy nikomu źle, jest zawsze miły i uprzejmy. Po dokładniejszym poznaniu okazywało się, że ich wyobrażenie odbiega od rzeczywistości. Nie był tak spokojny, jak uważano, był ułożony do pewnego momentu. Był normalnym człowiekiem, posiadał skazy. Jeżeli akceptowano go takim, jakim jest, było wszystko dobrze. W momencie, gdy ktoś chciał go zmieniać, odcinał się od tej osoby bez chwili zastanowienia. Potrafił także czerpać jakąś niezdrową rozrywkę z czyjejś niepewności i roztargnienia. Nie zawsze, zdarzało mu się to dość rzadko, zazwyczaj wtedy, gdy sam był zestresowany i sfrustrowany. Wtedy cieszyło go to najbardziej. Może i był w ten sposób okrutny, ale nie potrafił tego powstrzymać, było to niezależne od niego. Z drugiej strony, dlaczego miałby rezygnować z czegoś, co go odstresowywało? Nie robił nikomu krzywdy, nie pastwił się. Po prostu śmiał się z pewnych problemów. W skrytości, ale dawało mu to poczucie spełnienia.
            Po usłyszeniu tego, czego chciał, Młody był bardzo zadowolony. Zdawał sobie sprawę, że Araliel dawał mu szczątkowe informacje, jednak zawsze to coś. Nie miał jak zdobyć więcej informacji, a lepsze coś niż nic. Josh był bardzo tajemniczym człowiekiem, po jego zachowaniu można było stwierdzić, że nie zaczyna ufać nikomu od razu, dlatego też trudno było zdobyć o nim jakiekolwiek informacje.
            Starszy mężczyzna odebrał telefon, dzwonił jego prawnik w sprawie firmy, chciał się spotkać natychmiast. Araliel zdziwił się, ponieważ jeszcze nigdy mężczyzna nie życzył sobie spotkania aż tak pilnie, zazwyczaj prosił, pytał czy ma czas. Z powodu krótkiej rozmowy, musiał wyprosić Farida ze swojego gabinetu. Nastolatek na szczęście zorientował się, że gdyby nie jakaś ważna sytuacja, nie zostałby usunięty z ów pokoju bez podania powodu. Zaraz po tym udał się do gabinetu Diego. Dokument był ważny, cholernie ważny. Musiał się umówić ze swoim prawnikiem. Jeden dzień, góra dwa i załatwi najważniejszą rzecz. Później będzie tylko musiał czekać na rozprawę i udowodnić, że jest wart tego by uzyskać pełne prawa do sióstr. Wiedział, że sprawa może się dość długo ciągnąć, jednak miał nadzieję na jak najszybsze rozwiązanie tej sprawy. Było o tyle łatwiej, że był ich bratem, nie kimś obcym, nie kimś, kto spełnia swój kaprys. Chociaż biorąc pod uwagę wiek dziewczynek, najprawdopodobniej nikt by ich nie adoptował. Miał pierwszeństwo, jako rodzina i tego się trzymał, ta myśl pozwoliła mu wytrwać i walczyć. Zapukał do drzwi, wiedział, że nie usłyszy odpowiedzi, więc po chwili wszedł do pomieszczenia, które mu się spodobało, odkąd był tu po raz pierwszy.
            - Witam cię Faridzie. Przyszedłeś po dokumenty? – Po krótkim zerknięciu, ponownie zagłębił się w wypełnianiu jakiegoś dokumentu. Nie było to nic pilnego, jednak wolał czasami działać naprzód, niż później mieć stos roboty. Skupił się na wypełnieniu kolejnej rubryki i dopiero jak skończył, podniósł wzrok na Farida.
            - Chyba macie dzisiaj dużo pracy. Araliel też czegoś szukał i wypełniał.
Diego zerknął na niego uważnie, ale doskonale zdawał sobie sprawę, co planuje jego kochanek i jak najbardziej to rozumiał. Miał tylko nadzieję, że nie porzuci go i także ich wspólnego biznesu. Byłoby mu cholernie żal.
            - Tak, wiem. Każdy z nas lubi coś innego. – Rudowłosy wstał z krzesła i przeszedł do regału, wyciągnął jeden z segregatorów i wyciągnął dwa dokumenty, podał je chłopakowi.
            - Przypuszczam, że to ci się przyda. Dałem ci dwie wersje, to od ciebie zależy, który dokument dostarczysz do sądu, jednak poinformuj nas o tym. Będzie to nam bardzo pomocne, gdyby chcieli nas wezwać do sądu. Możesz dać dokument na większą kwotę, jednak wtedy będziemy mieć tu zapewne kontrolę co trochę utrudni nam życie. Gdy dasz dokument z mniejszą kwotą, masz równie wielkie szanse na adopcje sióstr, a dla nas będzie to ułatwienie. Jednak zrobisz tak. jak uważasz za słuszne.
            Farid poukładał dokładnie każdy kawałek z tej układanki. Miał wybór, jednak pozorny. Nie miał jednak o to żalu.
            - Dziękuję. Jutro, albo za dwa dni spotykam się z prawnikiem. Dzisiaj zapewne będę umawiać się z mecenasem na spotkanie. Jak tylko wszystkiego się dowiem, zadzwonię do ciebie. Teraz niestety muszę iść, siostry zapewne będą na mnie czekać, a powinienem jeszcze coś ugotować.
            - Zatrzymam cię jeszcze na chwilkę. Araliel mówił mi o twoim spotkaniu z Joshem. – Leniwy uśmiech wpłynął na jego twarz, gdy patrzył na rumieniącego się chłopaka. Wiedział, co siedzi w jego głowie i że jego rumieniec nie jest taki zwyczajny. Nie tyczył się tylko spotkania, a raczej ich specyficznych relacji. – Nie wstydź się tego, że wspólnie spędzacie czas. Nic innego nie jest ważne. Nikt praktycznie nie wie, jakie relacje was łączą i nikt prócz naszej czwórki nie musi o tym wiedzieć. To twoje życie, twój prywatny wybór. Kiedyś ważna dla mnie osoba powiedziała mi jedną rzecz, której trzymam się od zawsze. Nigdy nie żałuj swoich decyzji, chociażby ktoś mógł cię potępiać, nigdy nie żałuj. – Chłopak przymknął oczy zrezygnowany. Nie jest dobrze. Czuł wyrzuty sumienia, a to nie było dobre.
            - Dziękuję. Zapamiętam to. Co do spotkania, wszystko dobrze, dziękuję. Zabrał mnie do kina na prywatny seans. Było całkiem miło. Później poszliśmy do niego do domu i wypiliśmy trochę wina. Późnej odprowadził mnie do domu, bo nie chciał po alkoholu jechać autem.
            - Dobrze zrobiłeś, że się na to zgodziłeś. On jest… Opiekuńczy, gdy na kimś mu zależy, potrafi walczyć o to, czego chce. To, że opierałeś mu się przez jakiś czas, dało mu tylko jeszcze większą motywację. Zresztą, nadal o ciebie walczy. Zorientowałeś się zapewne po tym, że dzwoni do ciebie, pyta, co u ciebie, chce cię zabierać na randki. Nigdy tego nie robił. No, może raz, ale to było siedem lat temu i trwało bardzo krótko. On cię szanuje. Powiedzmy sobie szczerze, że mógł cię wziąć od razu, gdy tylko za ciebie zapłacił. Zdziwiłem się, że tego nie zrobił. Nie bierz tego do siebie, tylko to… Nie pasuje do niego, dlatego też tak sądzę. Jednak najwyraźniej dobrze na niego wpłynąłeś. Musisz wiedzieć, że masz w nas przyjaciół, nie zależnie od sytuacji. Jeżeli Josh odważyłby się cię skrzywdzić, nie wybaczylibyśmy mu.
            Farid patrzył zszokowany na wyznanie mężczyzny. Nie spodziewał się tego usłyszeć.  Było to tak dziwne, niespodziewane, że nie wiedział, jak zareagować. Nie umiał na to odpowiedzieć, nawet Araliel mu nic takiego nie powiedział. A to już o czymś świadczyło.  Cholera! Nigdy by się nie spodziewał, że cała ta sytuacja będzie tak pokręcona.
            - Ja… ja muszę już iść. Muszę to wszystko poukładać w głowie. – Starszy mężczyzna popatrzył na niego ze zrozumieniem, a zaraz potem pożegnali się.
            Po wyjściu z gabinetu, który nagle okazał się dla nastolatka za mały, a następnie z budynku, mógł sobie w końcu pozwolić na złapanie drżącego oddechu. Nie spodziewał się czegoś takiego, wydawało mu się, że już więcej nie wytrzyma, to było dla niego za dużo. Fakt, faktem chciał zdobyć informacje na temat mężczyzny, z którym miał się spotykać przez najbliższe dwa lata, ale nie spodziewał się aż takich rewelacji. Próbując jakoś odegnać te myśli, skupił się na tym, co musi kupić do domu na najbliższe dni, w końcu coś jeść musieli.

            Bianka rozmawiała właśnie z siostrą i jej chłopakiem na korytarzu szkolnym, gdy podszedł do nich Michael. Widok zarumienionej Bianki był dość zaskakujący dla Anne. Bian rzadko kiedy miała czerwone policzki, a co dopiero prawie krwistoczerwone. Jej bliźniaczka nigdy tak na nic, ani na nikogo nie reagowała, czyli przyjaciel jej chłopaka, naprawdę podobał się dziewczynie. Uśmiechnęła się w duchu, może to już zawsze wykorzystywać, ha! W końcu ma czym szantażować siostrę, jak będzie chciała coś uzyskać. Nie była to złośliwość z jej strony, oj nie. Tu chodziło po prostu o to, że ta najbardziej spokojna i ułożona dziewczyna jaką znała, robiła to właśnie z nią. Szantażowała ją czymś, o czym rodzice nie mogli wiedzieć. A teraz obie mają coś, co spowoduje, że wyciągną karty na stół.
            - Cześć wam. Hej Bianka. – Dziwna logika spotkań towarzyskich. Jeżeli chłopak chce zrobić na dziewczynie wrażenie, mówi jej osobne cześć. – Możemy chwilę porozmawiać? – skierował te słowa od razu do trzynastolatki, nie patrząc nawet na przyjaciela i jego dziewczynę.
            - To my sobie pójdziemy. Muszę Anne wytłumaczyć jedną rzecz. – Eliot doskonale zdawał sobie sprawę, że gdyby tego nie powiedział, mogłoby dojść do kłótni między nim, a Michaelem albo między siostrami. A to nie było wskazane. Starsza z sióstr popatrzyła powątpiewającym wzrokiem za dwójką odchodzących nastolatków.
            - Co chciałeś? – Bianka nie zamierzała za bardzo ułatwiać chłopakowi jego starań. W końcu może się troszkę pomęczyć.
            - Spotkamy się w piątek? O siedemnastej? – Nastolatka szybko przekalkulowała w głowie, co zamierza wtedy robić.
            - Niestety nie dam rady, będę zajęta. – Przecież nie musi się zgadzać na każde spotkanie, prawda? To, że w piątek spotkałaby się z nim drugi raz na dłużej, nie było przecież ważne. Dziwnie działały w tej chwili jej myśli, ale uznała to za najbardziej odpowiednie, co mogła wymyślić. Z nastolatka natomiast nagle uszło powietrze. – Mój brat chce cię poznać. – Te słowa ledwo przecisnęły się jej przez usta. Z tego krótkiego zdania wyłoniły się tylko dwie drogi do wyboru. Michael się zgodzi i wtedy spotkają się w sobotę, albo się nie zgodzi i zaczną się mijać na korytarzu, nawet na siebie nie patrząc. Po chwili milczenia i patrzenia w jej oczy, nastolatek podjął decyzję.
            - Kiedy i o której mam się pojawić u ciebie w domu? – Oboje rozluźnili się po wypowiedzeniu przez chłopaka pytania. Nie zależnie od aprobaty Farida, zamierzała się spotykać z Michaelem.
            - Sobota, siedemnasta. W piątek nie mogę się spotkać, bo będę piekła ciasto. – Lekki uśmiech wpłynął na jej twarz. Brała pod uwagę, że zje je sama. Śmiech nastolatka zwrócił na nich chwilową uwagę kilku osób. Praktycznie się nie znali, w obecności obcych facetów, chłopaków zawsze się spinała, ale nie w jego przypadku, co było dla niej naprawdę dziwne i niespotykane. Ale to dobrze, ponieważ od początku wiedziała, że może mu zaufać. Skąd ma takie wnioski? Sama nie wiedziała. Tak po prostu. Tu nawet nie chodziło o to, że podobał się jej wizualnie, miał fajny charakter i wydawał się jej uroczy. Źle z nią. Była romantyczką, ale nie wiedziała, że aż taką. Anne jej to mówiła, ale jakoś za bardzo jej nie wierzyła, teraz przekonała się, że to prawda i nie wiedziała, jak się w tej sytuacji zachować.
            - Wyślesz mi jeszcze wiadomość, czy na pewno twój brat zgadza się na ten termin? Słyszałem co nieco od Eliota. Powiedzmy, że nie był zachwycony, ale to chyba ze względu na ogólne okoliczności. Wolę poznać Farida u ciebie w domu, niż w szpitalu, tak jak mój przyjaciel. Twój brat zapewne był wtedy wściekły, może nawet nie na Eliota, ale na to, co się stało twojej siostrze i się na nim trochę wyładował.
            Bianka roześmiała się, nie mogła się powstrzymać. Rzeczywiście pierwsze spotkanie jej brata i chłopaka Anne nie było za ciekawe, ale teraz mogło być tylko lepiej, zresztą obaj się dogadywali, więc może Michael też miał szansę na jakieś pozytywne relacje z jej bratem? No nic, okaże się za nie długo. To tylko pięć dni. 

niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 13

         Farid obudził się w niedzielę rano z silnym bólem głowy. Wiedział, że ilość alkoholu, którą wypił dnia poprzedniego nie mogła spowodować aż takiego zamieszania w jego organizmie. Pół kieliszka czerwonego wina to naprawdę nie dużo, tym bardziej, że nie pił na pusty żołądek. Nagle jak za uderzeniem pioruna powrócił do niego sen, a ciało samo skuliło się z bólu. Nigdy nie miał tak realistycznego snu, a przecież rzeczywistość była zupełnie inna. Fakt, poszedł do domu mężczyzny i napił się wina, jednak w tym samym czasie jedli kolację zamówioną w knajpce niedaleko i rozmawiali. Gwałt nie miał miejsca. Młody zastanawiał się, czemu coś takiego mu się przyśniło. Połączenie wieczoru i jego zmartwień w jednym. Wolał w to nie wnikać, jednak po krótkim zastanowieniu chciałby odłożyć wszelkie spotkania z mężczyzną na później. Bardzo dalekie później. Czuł się skrępowany tym, co mu się śniło, a zarazem tym, że w takim stanie widziały go siostry. Była dopiero godzina siódma, mógł spać jeszcze co najmniej trzy godziny, ale nie mógł zasnąć. Przewrócił się na drugi bok i mimo ogrzanego pokoju, nasunął kołdrę pod szyję i zawinął się w kokon. Zawsze lepiej mu się zasypiało będąc tak owiniętym. Nawet w lecie, co było idiotyczne. Musiał sobie wszystko poukładać w głowie. Niedawno oglądał program o tym, jak pamięć potrafi być przekłamana. Zapamiętuje coś, czego nie było lub tworzy własną historię, w którą wierzy. Farid starał się oddzielić sen od rzeczywistości, jednak to, czy mu się to uda, okaże się dopiero po pewnym czasie.
         W końcu do jego jeszcze zamroczonego umysłu dotarła informacja, że Josh odprowadził go wczoraj do domu. Nie żądał seksu, niczego. Po prostu… Po całowaniu się w kinie nie zaszło nic więcej. W drodze do jego domu Josh trzymał go za rękę i uśmiechał się jak szczeniak, co dla nastolatka było doprawdy dziwne. Faktem było, że nie zaprosił go do domu, ale rozmawiali przed nim o najbliższym tygodniu. Młody nie wiedział, czy jego siostry ich podglądały, czy też zajmowały się sobą, jednak zdawał sobie sprawę z tego, że jeżeli coś widziały nie uniknie pytań. O wszystko. A to było mu cholernie nie na rękę.
         Popatrzył na zegarek, który wskazywał ósmą rano. Chcąc, nie chcąc postanowił wstać w końcu z łóżka i chociaż raz zjeść porządne śniadanie. Powinien iść z bliźniaczkami na grób rodziców, ale jego umysł buntował się. Jego siostry bywały tam w każdej wolnej chwili, a on nie mógł się do tego przekonać. Jego serce pękło by z żalu widząc zdjęcia rodziców na płytach nagrobnych. Na razie musiał być silny, nie mógł sobie pozwolić na załamanie. Nie kiedy musi adoptować siostry. Powinien zadzwonić do Araliela, kiedy będzie mógł odebrać dokumenty, a wtedy skonsultować się z prawnikiem. Poza tym za około dwa tygodnie powinien wiedzieć, czy otrzymają odszkodowanie. Hipoteka ciążyła na jego barkach, a oszczędności rodziców były na wyczerpaniu. Przynajmniej tyle dobrze, że dostał już wypłatę, ponieważ w innej sytuacji mogłoby im zabraknąć na życie.
         Po ogoleniu się, ubraniu, umyciu zębów i ogólnej porannej toalecie nastolatek zabrał się za szykowanie porządnego śniadania. Zrobił siostrom oraz sobie tosty z serem, szynką i ogórkiem zielonym, do tego przygotował mleko na kakao oraz zwykłe tosty do posmarowania dżemem. Zaraz po zrobieniu jednego posiłku poobierał warzywa na rosół, wyciągnął makaron i mięso, aby rozmroziło się do obiadu. Może było to niepotrzebne i za szybkie, jednak wolał mieć później spokój z szykowaniem wszystkiego. Teraz mógł po prostu odpocząć, a później tylko powrzucać wszystkie składniki. Gdy już nie miał co robić, a sam zjadł śniadanie przeszedł się do swojego pokoju, przy okazji podsłuchując pod drzwiami sióstr, czy jeszcze śpią. Zabrał komórkę z pod poduszki i przeniósł swoje tymczasowe lokum na kanapę w salonie. Obracając się po raz ostatni do drzwi wybrał numer Araliela.
            - Faridzie, czy ty cierpisz na bezsenność? – Głos starszego mężczyzny był przytłumiony. Nastolatek spojrzał na zegarek i zobaczył godzinę dziesiątą.
            - Wybacz, że cię obudziłem. Nie wiedziałem, że miałeś nockę. – Skrucha była szczera, jednak za bardzo potrzebował pewnych informacji, by zrezygnować z krótkiej rozmowy.
            - Powiedzmy, że wybaczam. – W słuchawce rozległ się dźwięk dość trudny do zidentyfikowania. Coś pomiędzy ziewaniem, mruczeniem pod nosem i przeciągłym jękiem. Farid wolał tego nie interpretować. – Co chciałeś? – W tej właśnie chwili głos mężczyzny stał się bardziej rozbudzony.
            - Kiedy mógłbym odebrać dokumenty dotyczące moich zarobków? Muszę je złożyć do prawnika, a chcę to zrobić jak najszybciej. Moje siostry są najważniejsze. – Młody odchylił się ponownie do drzwi, jednak nie zauważył za nimi sióstr. Araliel milczał chwilę, po czym powiedział to, co wydawało mu się najbardziej odpowiednie.
            - Jutro masz szkołę? – Po otrzymaniu krótkiego potwierdzenia, mógł kontynuować swoją wypowiedź. – Wejdź do nas jak będziesz z niej wracał. Jeżeli nie będzie ani mnie, ani Diego, dokumenty zostawię w gabinecie ochrony. Może tak być?
            Nastolatek podziękował krótko mężczyźnie. Cholernie dużo im zawdzięczał i nie wiedział, jak mógłby się odwdzięczyć. Ta myśl cały czas chodziła mu po głowie i nadal nic nie wymyślił.
            - Widziałeś się z Joshem, po podpisaniu umowy? – Farida zaskoczyło to pytanie. Fakt, miał ich informować, ale miał to także robić dwudziestosiedmiolatek. Najwyraźniej właśnie się wkopali. On sam nie miał pojęcia, że mężczyzna nic nie powiedział swoim przyjaciołom. A nie konsultował z nim, czy wykonał ich obowiązek.
            - Tak. Wczoraj. Myślałem, że was poinformował, gdybym wiedział, że tego nie zrobił to dałbym znać, a tak to… nie pomyślałem. – Radosny śmiech Araliela rozluźnił jego spięte nerwy.
            - Nie martw się, rozumiem to jak najbardziej. My nie musimy być informowani, to Josh zażyczył sobie tego punktu, ale chyba sam o nim zapomniał. Czasem jest… sklerotykiem. Jeżeli masz ochotę możesz nas informować o spotkaniach, jeżeli nie chcesz, nie obrazimy się, że tego nie zrobisz. Jesteście dorośli. No może ty jeszcze niekoniecznie, ale w ujęciu prawa masz dość duże możliwości.
            Tym razem to nastolatek nie mógł się nie roześmiać. Czuł się dobrze. Jednak nie wiedział, co powiedzieć mężczyźnie o randce.
            - Dziękuję. Ponownie. Co do randki, było dobrze. Miło. – Farid nie wiedział, co więcej mógłby powiedzieć, a określenia, których użył nie pasowały mu za bardzo do opisu randki.
            - Źle ci wyszła ta relacja. Jednak nie naciskam. Cieszę się, że Josh wymyślił coś, co wprawiło cię w dobry humor. A teraz muszę kończyć. Idę jeszcze spać, bo spałem tylko cztery godziny. Miłego dnia Faridzie.
            - Tobie również Aralielu. – Młody rozłączył się i zamyślił. Nie wiedział, jak powinien zachowywać się przy Joshu. Po części bał się, że widząc mężczyznę nocny koszmar będzie starał się przejąć jego myśli. W tym tygodniu powinien widzieć się z nim trzy razy, tak było w umowie. Jednak przez to, że wracał do szkoły, obaj ustalili, iż spotkają się w następną sobotę i jeżeli obaj znajdą na to czas i chęci to także w środę. Nagle usłyszał jak w kuchni spada widelec.
            - Ciszej Anne. Farid rozmawia przez telefon, a ty się tłuczesz. – Serce chłopaka nagle przyspieszyło. Ile słyszały z tego, co mówił? Niby nie było to nic ważnego, ale i tak poczuł się zdenerwowany. Cholera! Co on mówił do Araliela? Przypomniał sobie zdanie o informowaniu i zbladł nagle. Kurwa! Po tym mogły się domyślić wszystkiego. Były tak cholernie wścibskie, że na pewno odnalazłyby w Internecie informacje na temat swoich domysłów, a te by się potwierdziły. Zajebiście! Musiał iść do kuchni.
            - Cześć. Zaraz zrobię wam kakao. – Nastolatek nawet nie spojrzał na bliźniaczki, a te zmarszczyły brwi.
            - Co jest? Źle się czujesz? Coś cię gnębi, że masz takie koszmary? – Tym razem to nie Bianka pytała o jego samopoczucie. Czyli nawet Anne się o niego martwiła.
            - Nie. Wieczorem czytałem jeszcze kawałek książki i to chyba dlatego coś takiego mi się przyśniło. – Nie kłamał w sprawie lektury, ale o reszcie nie musiały wiedzieć. – Co słyszałyście z mojej rozmowy? – Jego głos był napięty i lekko stłumiony.
            - Jak się żegnałeś. Ale sądziłyśmy, że mimo wszystko będziesz jeszcze rozmawiał, my zawsze tak robimy. – Siedemnastolatek się roześmiał. W ten sposób rozładował całe napięcie  kumulujące się w jego ciele.
            - To wy. Ja tego nie potrzebuję.
            - Kim jest Araliel? – Młodsza z bliźniaczek jednak nie zawodziła. Farid zastanawiał się, jak odpowiedzieć na to pytanie.
            - Jest moim szefem, ale z pracownikami jest na ty. – Siostry tylko pokiwały głowami i zabrały się za jedzenie. Po chwili przed ich nosami wylądowały kubki z kakao. Tylko ich brat potrafił je tak idealnie zrobić. Nie za słodkie, nie za gorzkie. Cudo.

            Po rozmowie z nastolatkiem Araliel spojrzał na kochanka śpiącego obok niego. Diega nawet bomba by nie obudziła, dlatego po ich rozstaniu dziwił się, jak mężczyzna wstaje do pracy. Do czasu ich rozejścia to on go zawsze budził, jednak nie był niezastąpiony w tym, co robił. Nadal go ciekawiło, jak tego śpiocha dało się wypędzić z łóżka. Spojrzał na zegarek i ponownie się przeciągnął. Jak nigdy czuł się zrelaksowany i wypoczęty, uśmiech rozjaśnił jego twarz, gdy znów spojrzał na rudzielca. Cholera, kochał go. Powinien go nienawidzić za to, co mu robił, ale nie potrafił się od niego oderwać. Nie był z nim, a jednak nadal pracował w ich firmie. Przecież zdawał sobie sprawę, że mężczyzna może wykupić jego udziały. Żaden z nich tego nie zaproponował. To był toksyczny związek. Wypalał go, a jednak nadal w nim tkwił, tylko… Teraz wszystko się zmieniło. I nie były to jego czcze marzenia. Przynajmniej taką miał nadzieję. Diego zmądrzał. Od kiedy dał mu szansę, nie zdradził go. Nie było ważne, że mężczyzna nie wie o kamerach w jego gabinecie. Kiedyś mu o tym powie, ale  potrzebował na to trochę czasu. Rozpatrując to w kategoriach moralnych, nie powinien właśnie leżeć w łóżku tego mężczyzny. Ich łóżku. Roztrzepał swoje włosy i poszedł do dużej kuchni. Włączył ekspres i przygotował ziarna do zmielenia. Potrzebował tego nektaru bogów, by zacząć dzień. U siebie także miał to cudowne urządzenie. Wyprowadzając się z ich mieszkania wziął tylko najpotrzebniejsze rzeczy, tyle ile mogło zmieścić jego auto na dwa przejazdy. Na spakowanie i wyprowadzkę miał wtedy trzy godziny. Czterdzieści minut stracił na jeździe w dwie strony. W ciągu dwóch godzin płakał, pakował ubrania i książki ze łzami w oczach. Było mu cholernie ciężko, ale musiał to zrobić, inaczej Diego by go zniszczył. Wtedy też rzucił studia, codziennie był w barze. Wiele zawdzięczał Joshowi. To on wyciągnął go z tych ruchomych piasków, jakimi wtedy stało się jego życie. Dlatego też cieszył się, że mężczyzna zaczął sobie układać życie. Jego zdaniem umowa nie przetrwa za długo. Jego przyjaciel zakochał się w nastolatku, chciał go zdobyć. Miał do niego pełen dostęp, a Farid i tak mu się wymykał. On to widział, nastolatek nie zauważał tego, co robi, przychodziło mu to zupełnie naturalnie, a młody prezes firmy starał się zdobyć klucz do serca Młodego. Zabawa jak w kotka i myszkę. Tylko mysz nie wie, że ucieka.
            - Czemu nie śpisz? – Krótki pocałunek zagościł na jego policzku. – Chciałem się do ciebie przytulić, ale ciebie już nie było. Od kiedy jesteś rannym ptaszkiem?
            - Nie jestem. – Araliel przerwał swe rozmyślania i poświęcił całą swoją uwagę mężczyźnie stojącemu za nim. – Farid mnie obudził, myślał, że miałem nockę więc działa to na moją korzyść – roześmiał się cicho na prychnięcie ze strony kochanka. – Prosił o dokumenty w sprawie zarobków. Będzie jutro po szkole.
            Diego zgodził się z decyzją swojego partnera. Nie był cierpliwym człowiekiem. Starał się, ale nie był, dlatego najchętniej sam przeniósłby wszystkie rzeczy Ariego do ICH mieszkania. Chciał być ciągle obok swojego partnera, w końcu go w całości docenił i był mu wdzięczny za tę szansę, ale chciał budzić się przy nim codziennie, wracać do niego, a nie do pustego domu. Wiedział, że jeszcze niedawno był zapatrzonym w siebie skurwysynem, ale pragnął teraz tylko tego. No, może jeszcze świętego spokoju. Chociaż to było trudne do wykonania.
            - Kiedy się tu przeprowadzisz? – Krótkie spięcie mięśni Araliela powiedziało mu aż za dużo. – Przepraszam – wyszeptał w jego szyję, jego usta wylądowały na karku kochanka, po czym delikatnie musnął nosem jego włosy.
            - Wiem, że tego chcesz, ale ja nie jestem tego pewny. – Cichy szept dla Diego brzmiał jak grzmot. – Sądzę…
            - Rozumiem. Nie będę naciskał. Postaram się nie naciskać, ale za bardzo cię kocham, pragnę. Chcę cię mieć obok siebie. – Młodszy z mężczyzn nie mógł powstrzymać uśmiechu, może źle robił, ale podjął już decyzję.
            - W nasz pierwszy wspólny dzień wolny. Nie wymuszony na pracownikach – dodał szybko. – Tak jak wypada to w grafiku. Nie wcześniej. Skoro tyle wytrzymaliśmy bez siebie, to ten tydzień, czy dwa nie zrobią większej różnicy. Ale mieszkanie zatrzymuję.
            - Nawet bym cię nie prosił, żebyś je sprzedał. – Diego obrócił do siebie kochanka i pocałował go mocno. – Dziękuję – wyszeptał po chwili w jego usta. Objął Araliela w pasie i przyciągnął do siebie przytulając go i całując jednocześnie. Czuł się szczęśliwy. Cholernie szczęśliwy.

            - Bianka, a jak tam twoja randka? – Farid puścił oczko do Anne. Musiał się jakoś podroczyć z siostrami. A skoro jedna miała już chłopaka, to mógł trochę podokuczać starszej z sióstr.
            - Jeżeli tak bardzo cię to interesuje, to w sumie dobrze. Rozmawiałam z nim, śmiałam. Wypominałam mu, jak mnie przywitał, przez co było mu głupio. Chociaż na początku trochę się denerwowałam. – Nastolatek uśmiechnął się na widok rozpromienionej twarzy siostry. – Chyba nigdy nie przypuszczałam, że randka tak wygląda. Jak dla mnie było to zwykłe spotkanie – wzruszyła ramionami ze śmiechem.
            - Ale to jest najmniej ważne. Jak tam TWOJA randka? – Anne nie obraziła siostry, już wcześniej uzgodniły, że muszą się go o to zapytać. Nie ważne było, w jaki sposób, chciały zdobyć jakikolwiek informacje.
            - Jak on ma na imię? – dopowiedziała Bianka. Młody spojrzał na nie, marszcząc brwi.
            - Randka dobrze. Dziękuję. Ma na imię Josh i jak wszystko dobrze pójdzie poznacie go za jakiś czas. Najpierw ja chcę go trochę bardziej poznać. Ale zanim to nastąpi, chcę poznać Michaela, muszę wybadać, czy jest dobry dla mojej młodszej siostry – puścił oko Biance, przez co oberwał kuksańca w bok, a nastolatka zarumieniła się ze wstydu. Była tą cichszą, spokojniejszą i bardziej krępującą się w relacjach z chłopakami, dlatego też zawstydziła się faktem, że mogłaby się z kimś na stałe spotykać. A tym bardziej, że tego kogoś ma poznać jej brat. Nie pasowało jej to za bardzo, ale skoro znał Eliota, one poznają tego Josha, więc chyba nie ma za dużego wyboru. Tylko jak to powiedzieć swojemu… koledze. Nie byli parą. Może w przyszłości, za miesiąc albo i trzy. Najpierw chciała go poznać,  zdecydować, czy zasługuje na jej zaufanie.
            Farid wolał nie wspominać siostrom, że chcąc nie chcąc i tak poznają Josha. Podpisał z nim kontrakt, a trudno byłoby utrzymywać go z dala od nich przez dwa lata. Sam też nie chciał ich ciągle okłamywać i wymykać się, kiedy one nie patrzą. Potrzebował pewnego rodzaju swobody. Kurwa! Został utrzymankiem, a usilnie stara się ignorować ten fakt. Zawsze krytykował taki sposób życia, nie podobało mu się to, a teraz sam to robi. Przynajmniej tyle dobrze, że nie będzie z jakimś starym dziadem. Był hipokrytą. Wiedział o tym, jednak los był przewrotny. I gdyby miał wybierać między sześćdziesięcioletnim mężczyzną, a Joshem… Wybrałby młodego prezesa, nawet go nie znając. Zrobiłby to, ponieważ mężczyzna mu się podobał, a nie mógłby uprawiać seksu z mężczyzną, który mógłby być jego dziadkiem. Na samą myśl zadrżał z obrzydzenia. Pomiędzy nim a jego… kochaniem? Partnerem? Właścicielem? Było jakieś przyciąganie. Zdawał sobie sprawę, że jest to czysto fizyczne, nie kochał tego mężczyzny i chyba to w tym wszystkim było dla niego najgorsze. Byłoby mu wtedy łatwiej. Nigdy nie wierzył w związki bez miłości. Teraz jednak jego pogląd na rzeczywistość diametralnie się zmienił i mógł zrozumieć wiele rzeczy, różne wybory. Nie krytykował tak, jak kiedyś. Czasami czuł się jakby miał rozdwojenie jaźni! Chciałby być z tym mężczyzną, a zarazem w głowie ciągle miał informację, że się sprzedał. Nie wiedział, jak to pogodzić, nie umiał tego zrobić, przynajmniej na razie. Sytuacja była dla niego niezwykła. Sądził, że jeżeli się do tego wszystkiego przyzwyczai, będzie pomijał ten drobny szczegół ich relacji. Będzie musiał chcąc normalnie funkcjonować. Starał się unikać myśli o sprzedaży swojego życia, ale ona ciągle uparcie wracała, stawała się coraz głośniejsza, chaotyczna, aż przestawał ją ignorować, a rzeczywistość uderzała w niego jak japoński pociąg. Od czasu do czasu zastanawiał się, czy przyzna się siostrom do tego, co zrobił. Czy będzie w stanie? Sądził, że tak. Ale dopiero wtedy, gdy będą dorosłe, będą miały ukończone studia i stabilność finansową. Nie byłby w stanie zrobić tego wcześniej, by nie zniszczyć im życia, a świadomość, że sprzedaje swoje ciało po to, by one miały na jedzenie i przyjemności, na pewno byłaby dla nich przytłaczająca.
            - Co dzisiaj robimy? – Anne nawet chodząc o kulach miała więcej energii, niż dwójka jej rodzeństwa razem wziętych.
            - Leżymy bykiem i zbijamy bąki. – Odpowiedź Bianki była dość elokwentna, chociaż jej przytłumiony przez ramię głos nie był zbyt wyraźny. Była zmęczona i śpiąca. Pół nocy nie przespała przez jedno małe spotkanie. Była nastolatką, ekscytowała się tym, chociaż sama wiedziała, jakie to durne. Nie mogła się jednak powstrzymać.
            - Chciałabym iść na grób rodziców. – Głos młodszej z sióstr lekko zadrżał. - Nie byłam już tydzień i dzisiaj potrzebuję to zrobić. Poza tym ty – wskazała na brata – nie byłeś tam od pogrzebu. Czas najwyższy, żebyś się z nami wybrał. Myślałeś, że tego nie widzimy? Potrzebujemy cię tam.
            Młody zaniemówił z wrażenia, w ustach mu zaschło, a w gardle stworzyła się gula nie do połknięcia.
            - Dobrze. Pójdę z wami. – Jego głos był przytłumiony. Siostry tylko na siebie spojrzały. Nie musiały nic więcej mówić, wiedziały co czuje.

            Popołudnie dla trójki rodzeństwa było dość ciężkie. Nie łatwo jest widzieć zdjęcie osób, które was wychowały na nagrobku. W sumie nie było to nic wielkiego. Mała płyta nagrobna z dwoma zdjęcia imionami i datami. Ich rodzice zostali skremowani, tak jak oboje tego chcieli. Farid kiedyś słyszał ich rozmowę na ten temat, przy okazji oglądania jakiegoś filmu. Szanował ich decyzję i popierał, tym bardziej, że jego rodzice uwielbiali horrory, także o zombie. Po krótkiej modlitwie, stali chwilę w ciszy. Anne usiadła przy grobie i zaczęła mówić rodzicom, co tam u niej. Nastolatek nie mógł na to patrzeć, serce pękało mu na ten widok. Czemu oni? Miel trójkę dzieci, byli dobrymi rodzicami, pomagali innym. A teraz ich córki przemawiają do głupiej płyty, zrobionej z jakiegoś materiału skalnego. Kurwa! Tak nie powinno być. Młode powinny mieć matkę, do której mogłyby pójść się wyżalić, gdy będą tego potrzebować. Powinny mieć możliwość usłyszenia rady, otrzymania uścisku, przytulenia od kobiety, która je urodziła, nosiła pod sercem i kochała. Czemu to wszystko było tak popierdolone? Nie mógł tego pojąć! Musiał stamtąd odejść, nie mógł siedzieć i słuchać. Ruszył szybkim marszem do wyjścia z cmentarza, nie obracał się. Musiał uwolnić się od tych wszystkich uczuć, od tego pieprzonego ciężaru na klatce piersiowej, jak gdyby ciążył na niej stukilogramowy kamień. Każdy mięsień miał napięty do granic możliwości. Gdyby ktoś inny zobaczył go w tamtej chwili, mógłby pomyśleć, że jest wkurzony, wściekły do granic możliwości i lepiej omijać go szerokim łukiem. Jednak postawa nastolatka była taka, a nie inna tylko ze względu na próby panowania nad tym, co się dookoła dzieje. Nie mógł po prostu stanąć na środku ulicy i płakać przez kolejną godzinę, ledwo trzymając się na nogach. Może byłoby inaczej, gdyby chodził do rodziców co tydzień, codziennie… Ale nie mógł, nie był w stanie zrobić czegoś, co powinno być zupełnie naturalne. Nie było, cholera ta cała chora sytuacja była na wskroś popierdolona, a on tego nie ogarniał!
            Gdy jego emocje opadły, zatrzymał się nagle w połowie drogi do domu. Wyciągnął komórkę z kieszeni i zauważył trzy telefony od Bianki i dwa od Anne. Na końcu odczytał sms-a, że wrócą do domu autobusem, bo młodszą z sióstr boli noga. Zostawił je tam same, nie pomyślał, że mogą się martwić. Z drugiej strony potrzebował tej chwil spokoju, wściekania się i wyzywania pod nosem, właśnie po to, by odreagować całe napięcie kumulujące się w jego ciele. Dobrze znał zasady wpojone mu przez rodziców. Żadnego przeklinania przy siostrach czy rodzinie. Rozumieli jeżeli działo się to w środowisku szkolnym, bo nie dało się czasem tego uniknąć, ale wszystko z umiarem. Nadal nie pozwolił sobie, żeby przekląć przy siostrach, a jeżeli to robił, to nawet o tym nie wiedział.
            Po kolejnych dziesięciu minutach intensywnego spaceru był już w domu. Zdążył rozebrać buty, bluzę oraz umyć ręce, gdy ktoś zadzwonił do niego na telefon komórkowy. Zerknął nawet nie patrząc na to, kto się do niego dobija. Nastawił wodę na herbatę, ale wolał nie wywalić całego dzbanka tylko przez to, że się zagapił, jedną ręką odebrał komórkę i przyłożył od razu do ramienia.
            - Tak słucham? – Jego głos był poważny. Robił tak zawsze, gdy nie wiedział kto do niego dzwoni lub, gdy nie zerkał na wyświetlacz.
            - Cześć. Miałbyś może ochotę na spotkanie w środę? – Głos Josha wywołał uśmiech na jego twarzy.
            - Część. Jeszcze nie wiem. Musze zacząć znowu chodzić do szkoły i dopiero jutro będę wiedział. – Wydawało mu się, że umawiali się już w tej sprawie. Coś mu nie pasowało. – Czy wszystko porządku?
            - Tak. Po prostu źle spałem. Chciałem z tobą porozmawiać. A u ciebie wszystko w porządku? Masz dziwny głos.
            - Byłem pierwszy raz na grobie rodziców od... – Głos mu uwiązł w gardle. Nie był w stanie wydobyć z siebie dźwięku.
            - Rozumiem. Musiał to być dość duży wstrząs po takim czasie. – Głos mężczyzny był łagodny i kojący. Nie powinien mu tego mówić, ale skoro miał być z nim przez najbliższe dwa lata, chciał mu zaufać. Tym bardziej jego słowa potwierdziły mu to, że powinien to zrobić. – Czy chcesz, żebym do ciebie przyjechał? – głos Josha był niepewny podczas wypowiadania tych słów. Wiedział, że zostanie odrzucony, ale wolał zaproponować Młodemu spotkanie. Dał mu sygnał, że gdy ten będzie go potrzebował, on przy nim będzie.
            - Nie, ale dziękuję. Ja… nie jestem na to jeszcze gotowy i chciałabym przygotować na to siostry. Wiesz dlaczego?
            - Wiem i rozumiem. Muszę kończyć, ktoś się do mnie dobija na komórkę. Zadzwonię jutro wieczorem, moja propozycja jest nadal aktualna i powodzenia jutro.
            - Dziękuję. Do usłyszenia. – Farid w trakcie rozmowy zdążył zrobić trzy herbaty i jakieś kanapki. Może jednak powinien całkowicie zmienić wyobrażenie o Joshu. Chciał dla niego dobrze, jednak nie ma na tym świecie nic za darmo. Nie był bogatym panem, który żąda, nie dając nic w zamian, a przecież mógłby to robić. Był całkowicie normalny, spokojny, wspierający i nie wywyższający się. Pieniądze go nie zmieniły. Nie znał go wcześniej, ale z tego co zdążył mu powiedzieć Araliel był cholernie bogaty, a mimo to zachowywał się jak każdy inny. Może i miał markowe ubrania, drogi samochód, ale przy tym, w pewien sposób nie wyróżniał się z tłumu. I to było chyba w mężczyźnie najlepsze. Spokój, pogoda ducha i brak zmanierowania.
            Gdy jego siostry wróciły do domu, przeprosił je, że bez słowa odszedł i nie odbierał telefonów. Co go zaskoczyło, bliźniaczki nie obraziły się na niego z tego powodu, co go bardzo cieszyło. Przynajmniej pod tym względem miał spokój. Jego siostry nie sprawiały żadnych problemów, chociaż mogłyby to robić bez przerwy. One także, mimo tak młodego wieku, doskonale zdawały sobie sprawę, jak ciężko było ich bratu pogodzić na raz tyle nowych obowiązków. Jednak radził sobie i dlatego były z niego dumne i potajemnie zawarły porozumienie o nie uprzykrzaniu mu życia. Nie za mocno, w każdym razie.

niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 12

Farid usiadł na kanapie. Czuł się skrępowany. Było o wiele gorzej, niż podczas pierwszego pobytu tutaj. Może wiązało się to z tym, że wtedy teoretycznie nie był związany umową. Po chwili zobaczył przed sobą kieliszek z czerwonym winem. Do tej pory rzadko pił, a nawet jeśli już sięgał po alkohol, to sam siebie ograniczał. Taka ilość, którą dostał od mężczyzny idealnie mu pasowała. Nie za dużo, nie tak, by się upić i nie za mało, by uznać, że gospodarz jest skąpy. Upił łyk. Było… dobre. Pół wytrawne. Nie wiedział gdzie podziać wzrok, dlatego zamiast szukać jakiegoś niezidentyfikowanego punktu na ścianie, postanowił wpatrywać się w swoje ręce, a dokładniej w nóżkę od kieliszka. Czuł spojrzenie Josha na swoim ciele, doskonale zdawał sobie sprawę, że mężczyzna go pożądał, jednak nie mógł na niego spojrzeć. Nie potrafił. Nie tak łatwo oddać komuś swoje ciało, mimo fizycznego przyciągania.
- Spójrz na mnie. – Głos mężczyzny był delikatny, obiecujący, jednak lęk zawsze pozostaje.
Przez chwilę się zawahał. Zamiast odwrócić głowę, by zyskać trochę czasu, postanowił obrócić całe ciało tak, by siedzieć przodem do mężczyzny i dopiero zdecydował się podnieść oczy. Pod czujnym spojrzeniem Josha zarumienił się. Nie mógł powstrzymać tego odruchu, a odczucie gorąca drugiego ciała tylko wpływało na jego pobudzenie. Miał tylko siedemnaście lat! Buzowały w nim hormony, a bliskość ciała osoby, która mu się podobała wystarczyła, by jego ciało zareagowało. Nawet nie zauważył, jak usta mężczyzny przylgnęły do niego w delikatnym pocałunku. Jego kochanek na nic nie naciskał, miał wybór, czy tego chce, czy nie. Uchylił swoje usta. Lubił to. Josh nie naciskał na pogłębienie pocałunku, jak dla niego robił wszystko idealnie. Zresztą, nie miał do kogo go porównać. Miał świadomość, że to mogło być tylko zauroczenie, a raczej na pewno nim było, jednak chciał dać się ponieść chwili. Wyjątkowo. Skoro i tak był związany z Joshem, nic nie ryzykował. Wcześniej, czy później i tak będzie musiał mu się oddać. A może jednak miał złe podejście?
 Zarzucił ręce na kark mężczyzny i przycisnął go bliżej siebie. Czuł jego język oplatający się wokół jego organu, jednak to dłonie mężczyzny, krążące po jego plecach pod koszulką, rozpalały jego ciało. Były duże, silne i gorące. Nie chciał się aż tak spieszyć, wolał, by dzisiaj wszystko odbywało się wolniej. Dużo wolniej. Mimo tych myśli, nie zatrzymał dłoni mężczyzny. Nie był pewien tego, co czuje. Wątpliwości, podniecenie, szczęście i lęk zarazem. Czy to jest możliwe? Josh uwolnił jego usta.
- Nie myśl tyle. Po prostu poddaj mi się. Będzie dobrze. – Po każdym słowie Josh składał na jego twarzy lekki pocałunek. Znów złączyli swoje usta, a on w końcu wyłączył myślenie.
Dreszcze rozkoszy przechodziły po jego ciele, a przecież tylko się całowali. Lekki dotyk pobudzał go coraz bardziej. Obietnica. Zaplątał swoje dłonie we włosach mężczyzny, gładził skórę jego głowy, by po chwili podrapać jego kark. Poczuł w swoich ustach cichy pomruk. To było w ogóle możliwe? O cholera. Dalej zsuwał swoje dłonie, aż wybadał nimi każdą krzywiznę pleców mężczyzny przed nim. Miał twarde mięśnie. Czyżby chodził na siłownie? Poczuł, jak Josh skierował swoje dłonie na guziki jego koszuli, a on sam odwzorował te ruchy. Czuł się bezpiecznie i to go zaskoczyło. Już po chwili mógł wyczuć klatkę piersiową partnera, badać jej strukturę, dotknąć wrażliwych brodawek. Sam wygiął szyję, gdy Josh przejechał mu po nich palcami. Cichy jęk wydobył się z jego ust, a biodra same delikatnie szarpnęły się do przodu. Nawet nie zauważył, gdy znalazł się na udach mężczyzny, a sam ocierał swoimi biodrami o jego. Usta Josha błądziły po jego szyi, podgryzając ją delikatnie, całując, ssąc i liżąc. Będzie miał malinki przed samym powrotem do szkoły, jednak w tym momencie nie było to ważne.
- Idziemy do mnie do sypialni. Chwyć się mojej szyi i obwiń moje biodra udami. – Młody zawahał się chwilę, przecież mężczyzna go nie utrzyma, był za ciężki. Ale gdy tylko wykonał jego polecenie, Josh bez problemu podniósł się z nim z kanapy i ruszył do drugiego pomieszczenia.
Nastolatek rozglądnął się szybko. Pomieszczenie było ładne, gustowne, z jasnymi, kremowymi ścianami i ciemnymi meblami. Jednakże pojęcie meble może być dość mylące. Może się skojarzyć z wieloma rzeczami znajdującymi się w pomieszczeniu, a w rzeczywistości pokój ograniczał się do trzech rzeczy. Dużego łóżka z białą pościelą, dużej, ciemnej szafy i małego chodnika pod nogami. Nim zdążył cokolwiek powiedzieć, jego usta znów zostały przykryte przez drugie wargi, a on sam został opuszczony na łóżko. Nie wiedział, jak Josh to zrobił nie odrywając się od niego, ale nie chciał tego wiedzieć. Jęknął, gdy mężczyzna przejechał swoją ręką po jego przyrodzeniu. Cholera, to było dobre.
- Dobrze ci? Może być jeszcze lepiej. 
Spojrzał w oczy kochanka, a raczej starał się to zrobić, bo jego wzrok był trochę nieostry. Poczuł drugie ciało na sobie, jednak nie było to uczucie nie przyjemne. Dłoń Josha znajdowała się tam, gdzie teraz tego pragnął, a na dodatek delikatne ruchy i ugniatanie tylko bardziej go pobudzały.
 - O kurwa. Ale dobrze. – Nie mógł powstrzymać bioder. Chciał więcej. Pociągnął za koszulę mężczyzny, by ta zsunęła się w dół z jego ramion, jednak gdyby nie mała pomoc, nie udałoby mu się tak łatwo go oswobodzić z niepotrzebnej garderoby. Sam sięgnął do guzika od spodni kochanka, jednak jego ręka została powstrzymana.
- Jeszcze nie teraz. Nie spiesz się tak. Mamy czas… - Josh gładził jego boki, a jego usta wycałowywały sobie drogę w dół. Po delikatnym muskaniu warg, mężczyzna pocałował jego szczękę i przeniósł się na odchyloną szyję. To było tak cholernie dobre, że aż się dziwił. Było zupełnie inaczej niż wyczytał. Może jednak seks rzeczywiście jest przyjemny?
Mokry język Josha jeździł po jego obojczyku, a przy tym mężczyzna całował każdy wolny skrawek skóry do czasu, aż doszedł do lewego sutka. Farid poczuł szybkie liźnięcie przez sam środek brodawki. Cholera! Jęknął, a jego biodra ponownie się poruszyły. Był już widocznie podniecony, chciał, by mężczyzna w końcu uwolnił jego penisa z przyciasnych już spodni. Gdy tylko język powtórzył tę samą czynność na drugiej brodawce, jego kochanek ponownie zaczął całować i lizać tę lewą. Zakreślał językiem kółeczka dookoła, by po chwili przejechać nim przez sam środek wrażliwej brodawki. Silne dreszcze wstrząsały jego ciałem. Nie wiedział, że tylko tyle wystarczy, by był podniecony do granic możliwości.
- Ja chyba zaraz… - jęknął cicho. Nie chciał tego powiedzieć, jednak nie chciał też, by to wszystko się tak szybko skończyło.
Gdy myślał, że już dużej nie wytrzyma, Josh odsunął się od jego klatki piersiowej i stanął przed łóżkiem. Farid popatrzył na niego bez zrozumienia. Był chętny, a mężczyzna go odtrąca? Jednak gdy zobaczył, że ten sięga do guzika swych spodni, a zaraz potem do rozporka, zrobiło mu się jeszcze cieplej. O ile było to tylko możliwe. Jego ciało parzył ogień, a ten seksowny mężczyzna chciał mu się pokazać w całości, bez skrępowania. Nie wiedział, czy patrzeć, czy zasłonić oczy. Jak zachowałby się mężczyzna, gdyby wybrał drugą opcję? Śmiałby się. Czuł gorąco na policzkach. Musiał być cholernie czerwony, bo czuł buchające od nich ciepło.
- Nie zasłaniaj się. Patrz. – Krótkie polecenie, ale przynajmniej był pewien, co zrobić.
Gdy zobaczył penisa mężczyzny, rozszerzyły mu się oczy. To miało wejść w niego? Nie było na to szans. Był dla niego za duży. Miał być jego pierwszym, a on chce go rozerwać?  Jego oddech przyspieszył ze strachu. Cholera, cholera, cholera! W rzeczywistości wyobraźnia nastolatka szalała na pełnych obrotach. Penis mężczyzny był tylko trochę większy niż  standardowo, jednak był grubszy i chyba to tak przeraziło chłopaka.
- Możesz się wycofać. – Joshowi trudno było to powiedzieć, jednak podskórnie wiedział, że musi to zrobić. Poza tym, widział panikę w oczach chłopaka i nie wiedział, jak ma to odczuć.
- Jest dobrze. Nie skrzywdzisz mnie. – W stwierdzeniu chłopaka było jednak słychać niepewność. – Tylko potrzebuję trochę więcej czasu. – Na zgodę poczuł na swych wargach subtelny pocałunek, który zamieniał się w coraz bardziej intensywny. Ponownie gorączka ciała budziła się do życia, a ciągłe dotykanie ciał, ugniatanie, całowanie tylko to wszystko podsycało. Ponownie dreszcze przechodziły po całym jego ciele. Tylko te pieprzone spodnie mu przeszkadzały.
Josh czuł zniecierpliwienie nastolatka i w pewien sposób pochlebiało mu to. Próżne, małostkowe, ale jednak. Po kolejnym jęku i ruchu bioder w końcu zdecydował się pozbawić Młodego spodni. I tak nadszarpnął swoją cierpliwość, testując go. Chłopak był posłuszny, ale z lekkim pazurem. I to najbardziej go w nim kręciło. Spodobało mu się, że zaraz po zdjęciu ostatniej części garderoby nastolatek nie zasłonił swego ciała tak, jak to robiła większość kobiet, czy mężczyzn podczas pierwszego stosunku. Dodatkowym plusem, przynajmniej jak dla niego było to, że miał możliwość obejrzeć chłopaka. Nie ważne było to, że robił to w trakcie zsuwania się w dół jego ciała. Zbyt wielu mężczyzn nie potrafiło zrobić tego dokładnie, a mimo wszystko usuwali ze swego ciała włoski. Obiektywnie mógł stwierdzić, że Farid rzeczywiście jest dziewiczy. Nie dotknięty, nie skalany.
Nastolatek poczuł ciepły język na swej główce, przez co odrzucił głowę do tyłu, jego plecy wygięły się w lekki łuk, a biodra powędrowały do przodu. Jego myśli były rozproszone, a przyjemność przelewała się po całym ciele. To było tak dobre, że aż nie wierzył w to, co się dzieje. A gdy jego męskość znalazła się w ustach kochanka, który ją ssał, nie mógł powstrzymać swoich jęków.
Widzieć go takim było cudownym doświadczeniem dla Josha, jednak musiał go przygotować. Miał już pod ręką lubrykant, jednak pierwszy raz się wahał. Nie wiedział, czy podejmuje dobrą decyzję. Po kilku sekundowym zastanowieniu wylał na swoje palce trochę specyfiku i roztarł.  Nie uprzedzając o niczym nastolatka pogłaskał opuszkiem jego wejście. Nie słysząc sprzeciwu włożył w Farida pierwszy palec.
Na początku myślał, że pomylił się w tym co poczuł, jednak gdy kochanek wsadził w niego palec, panika ogarnęła jego ciało, zacisnął się mocno na intruzie. Nie mógł złapać oddechu, czuł ból, chociaż z tego co wyjaśniał mu Araliel nie powinien go odczuwać.
- Spokojnie, nie zrobię ci krzywdy. Musisz się rozluźnić. – Kojący głos Josha podziałał na niego, a ciało powoli zaczęło się rozluźniać. Po tym, jak napięcie całkowicie go opuściło, poczuł, że intruz zaczął powoli się w nim poruszać. Czuł się niekomfortowo, źle, jednak nie zamierzał o tym mówić. Może samo przejdzie.
Gdy Josh poczuł całkowite rozluźnienie ciała nastolatka, wsunął w niego drugi palec, rozciągając go powoli. Chciał się już znaleźć w chłopaku. Wiedział, że ten jest ciasny, będzie idealnie do niego pasował, więc sam się nakręcał. Spróbował pozbyć się tych myśli z głowy, jednak one wcale nie chciały wyjść. Usłyszał jak Farni jęknął.
Zaczął ponownie odczuwać przyjemność. Czemu nikt nie mówi o tym, że seks to także ból, uczucie niepewności, czasem braku przyjemności? Oszczędziłoby to wielu rozczarowań, a tak to… Poczuł jak trzeci palec zagłębia się w nim, a uczucie dyskomfortu ponownie się pojawiło. Cholera jasna! Chciał się czuć dobrze, przyjemnie, a tu ta ciągła niepewność, lęk przed bólem, która nie pozwala mu się odprężyć. Nadal sądził, że Josh jest dla niego za duży i będzie go boleć, a ta myśl potęgowała w nim wszystkie nie przyjemne odczucia. Przyciągnął kochanka do siebie. Łatwiej było mu się skupić na czymś innym, gdy miał przy sobie jego ciało, gorące i napierające. Gdy do tego ponownie dołączyły pocałunki, skupiał się już tylko na braniu przyjemności. Pozbył się myśli,. Ukrył je gdzieś w zakamarku.
Przez to, że miał przymknięte oczy, nie widział uśmiechu mężczyzny. Jego oddech co rusz przyspieszał, a biodra same napierały na penetrujące go palce. W pewnym momencie jednak całe to uczucie zniknęło. Farid popatrzył niepewnie na mężczyznę. Mógł się wycofać, prawda? Miał jeszcze na to szansę. Ale czy chciał to zrobić? To było najważniejsze pytanie.
Josh nawilżył swojego penisa lubrykantem, jak na razie nie chciał sprawić chłopakowi bólu. Ponownie zanurzył palce w jego wejściu sprawdzając, czy jest odpowiednio nawilżony i rozszerzony. Musiał wiedzieć, że chłopak jest gotów przyjąć go w sobie. Na samą myśl zadrżał.
- Zrób to w końcu. – Zachrypnięty głos chłopaka pobudził go jeszcze bardziej. Był twardy i chciał być już w chłopaku.
- Obróć się na brzuch. Będzie cię mnie bolało. – Pogłaskał go delikatnie po policzku i pocałował.
- Nie. Teraz jest dobrze, chcę cię widzieć. – Nie powie przecież, że gdyby się obrócił zapewne chciałby zwiać. Widząc twarz mężczyzny przed sobą będzie mu łatwiej.
- Dobrze. – Josh przysunął główkę penisa do wejścia Młodego i wsunął się w niego delikatnie. Nie spieszyło mu się, mogli przejść przez to powoli, najważniejsze już za nimi. Główka jego penisa znajdowała się w chłopaku rozszerzając go.
Farid złapał gwałtownie oddech. Bolało. Cholernie, pierdolenie bolało. Cała przyjemność opadła z jego ciała, chociaż jego penis nadal był twardy. Jak to możliwe? Jęknął cicho i zacisnął oczy. Jednak mężczyzna dalej w niego wchodził. Zaczął łapać szybkie oddechy, kręciło mu się w głowie, a ból się nasilał. Panikował, coraz mocniej zaciskał się na mężczyźnie, przez co ten nie mógł prawie bezboleśnie torować sobie drogi do jego wnętrza. W pewnym momencie załkał, jednak Josh nie przestał. Gdy tylko cały w niego wszedł, co dla chłopaka wydawało się wiecznością, szybko wycofał biodra i ponownie na niego naprał. Krzyk wydarł się z ust Farida. Nie mógł powstrzymać płaczu, a Josh widząc to nie przestawał się w nim poruszać. Ranił jego wnętrze, nie zważał na jego ból tylko na swoją przyjemność.
Cholera. Ból był nieznośny, rozrywający, a mężczyzna przed nim zaczął stymulować jego członka. Nieposłuszne ciało zareagowało na dotyk. Ból i minimalna przyjemność mieszały się w nim. Mimo tego, nie mógł powstrzymać płaczu. Co za skurwiel. Było pięknie, cudownie, a ten teraz go gwałci. Kurwa! Nie wiedział pod wpływem jakiego impulsu doszedł z krzykiem i płaczem na ustach. Prawie w tej samej chwili poczuł, że Josh przestał się w nim poruszać, mimo, że nie doznał spełnienia. Następne co zarejestrowało jego ciało to silne uderzenie w policzek. Jego ciało zatrzęsło się w paroksyzmie bólu. Ciało po orgazmie było wrażliwe na każdy dotyk, a uderzenie i ponowne ruchy mężczyzny spowodowały, że osunął się w ciemność.


Farid obudził się z krzykiem. Nie wiedział, gdzie się znajduje, jego umysł nadal znajdował się we śnie, co wcale nie ułatwiało mu rozeznania się w sytuacji. W swoich uszach słyszał krzyk. Szybkie otworzenie drzwi do jego pokoju przez trzynastoletnie bliźniaczki uzmysłowiło mu, że to on musiał krzyczeć przez sen. Zdarzyło mu się to po raz pierwszy od czasów dzieciństwa. Jego twarz była nabrzmiała, czerwona i zapłakana. Piżama kleiła się do ciała od potu, a mokre kosmyki przykleiły mu się do czoła. Dobrze, że to był tylko sen. Tylko sen.
- Co ci się śniło. Strasznie krzyczałeś. Jak poranione zwierze. – Bianka podeszła do niego i położyła mu rękę na policzku. Brat był cały zgrzany, jednak wątpiła by był chory. Musiał się strasznie rzucać przez sen, zanim się obudził. – Anne popilnuj go, żeby nie zasypiał. Przyniosę mu wodę i jakieś tabletki.
Mama czasem dawała im złote rady, podczas ich chorób, dlatego też wiedziała, że czasem lepiej zapobiec chorobie, niż później się z nią męczyć. Po chwili zastanowienia prócz szklanki wody i tabletek, wzięła cały dzbanek zimnej wody. Jej brat po przebudzeniu wyglądał jak oszalały z rozpaczy albo ze strachu. W zależności od tego, co mu się śniło. Jednak nie miały jak się tego dowiedzieć, dopóki on im niczego nie powie. A jeżeli dobrze przypuszczała, Farid nie piśnie ani słówka, żeby ich nie zamartwiać. Pieprzony egoista. Nie wie, że w ten sposób one jeszcze bardziej się martwią? Gdy tylko znalazła się przy łóżku brata, podała mu tabletki oraz wodę do popicia. Gdy upewniły się, że ponownie zasnął, razem z Anne udały się do pokoju. Najprawdopodobniej to będzie ciężka noc. Jeżeli nie dla ich brata, to dla nich. Ale przynajmniej zasnął. W tej chwili to było najważniejsze.

niedziela, 5 maja 2013

Rozdział 11

            Podróż samochodem nie trwała długo, jednak odbywała się w całkowitym milczeniu. Farid czuł się skrępowany swoim zachowaniem, pomimo tego, że nic tak naprawdę nie zrobił. Josh natomiast zatopił się w myślach na temat nastolatka. Najchętniej już teraz zabrałby go na randkę, a najlepiej to od razu do swojego łóżka. Pieściłby go, kochał, lizał, całował. Nastolatek pociągał go jak cholera i nie mógł się opanować. Najchętniej już za chwilę wszedłby w życie nastolatka z buciorami, jednak wiedział, że Młody, jak na razie, się na to nie zgodzi. Nie był na to gotowy, co zresztą było łatwe do zrozumienia. Teoretycznie. W praktyce chciałby być blisko chłopaka przez cały czas, poznać jego siostry, o których tyle ostatnio mówił. Po słowach i tonie głosu chłopaka można było stwierdzić, że one wspierały jego, a on bliźniaczki. Droga minęła im za szybko. Cisza stała się krępująca, a Farid nie wiedział, jak ma się zachować.
            - Dziękuję. – Lekki uśmiech wstąpił na twarz nastolatka. Czuł się zadowolony. Ktoś mógłby stwierdzić "Ale jak to?" Znając się tak krótko, milczenie nie zapowiada dobrego związku. Jednak było im to potrzebne.
            - Nie ma za co. Przyjemność po mojej stronie. To jak? Sobota? – Josh znów miał ochotę pocałować chłopaka.
            - Dowiesz się, jak zajrzysz do swojej skrzynki na listy. – Podobał mu się coraz szczerszy uśmiech Farida. Zdawał sobie, że ten go prowokuje, jednak nie podjął tej gry. Zanim nastolatek zdążył się odwrócić do wyjścia z samochodu, przyciągnął go mocno za szyję i pocałował. Na początku pomyślał, że Młody może się opierać. Mimo wszystko siedzieli w samochodzie przed jego domem, siostry mogły go zobaczyć. Jednak chłopak, jakby się tym nie przejmując, sam oddawał pocałunek. Dla mężczyzny było to miłe zaskoczenie. Już wiedział, że chłopak lubi być całowany, przytulany. To dobrze wróży, jak to mówiła jego babcia. Przypomniała mu się pewna rozmowa, gdy był kilkuletnim chłopcem i zapytał babcię o jakąś scenę w serialu brazylijskim. Mężczyzna odepchnął kobietę tylko dlatego, że ta chciała się do niego przytulić. Jego rodzice mimo braku czasu okazywali sobie czułość, więc jako pięciolatek nie rozumiał czemu tak się dzieje. Wtedy też starsza kobieta wytłumaczyła mu to w najprostszy sposób, jaki mogła wymyślić.

            - Ta pani lubi się przytulać, a ten pan nie. Dlatego rodzą się wśród nich konflikty, kłótnie. To tak, jak ty i twój przyjaciel. Ty lubisz misie i samochodziki, a Piotrek tylko samochodziki. To jest podobny problem.

            Właśnie wtedy zrozumiał na czym dokładnie polegają konflikty, a z czasem zrozumiał klucz do stworzenia związku, który dała mu jego babcia. Mógłby o tym nie pamiętać, jednak ta scena sama się utrwaliła, ze względu na swe przesłanie. Dlatego też dobrze czuł się ze świadomością, że Młody lubi to, co on sam. W końcu jednak pocałunek musiał zostać przerwany. Młodemu zaczynało brakować tchu, a on sam czuł się podniecony. Cholera!
            - Do zobaczenia. – Farid za szybko wyszedł z jego samochodu, by nie można było tego uznać za ucieczkę. Mimo wszystko uśmiechnął się i ruszył w drogę powrotną do domu.


            Siedemnastolatek wszedł do domu na miękkich nogach. Czuł się oszołomiony, a jeszcze powinien coś ugotować. Spotkanie z mężczyzną wytrąciło go lekko z równowagi. Chciał się ukryć, został przyłapany, a na dodatek Josh za dobrze całował. Gdyby nie to, że za piętnaście minut miały przyjść do domu bliźniaczki, pojechałby z mężczyzną ponownie do niego i kochał się z nim do upadłego. Dziwił się swojej postawie. Nigdy nie myślał o kontaktach cielesnych, a przynajmniej nie aż tak bardzo. Poza tym podświadomie czuł, że nie ma na co liczyć, zresztą tym bardziej nie wyobrażał sobie seksu za pieniądze. Jednak najgorsze było to, że mężczyzna podobał mu się nie tylko wizualnie, ale także pod względem osobowości. Sama rozmowa ostatnio dużo mu dała. On wyjaśnił mężczyźnie kilka rzeczy o swoim życiu, a on jemu. To obopólne zrozumienie pomogło mu zmienić stosunek do Josha. Nie patrzył już na niego jak na przeklętego dupka, który chce kupić jego ciało i duszę. To, że wcześniej dawał się całować, nie oznaczało, że tego pragnął. Jednak rozmowa o tym, co obaj przeżyli w swoim życiu oraz wyjawianie takich informacji, jak ulubiony kolor, czy książka, pomogło mu lepiej zrozumieć tę całą sytuację. Tam gdzie ktoś inny zauważyłby chaos, on widział równowagę i chyba to mu pomagało przetrwać to wszystko.
            Wcześniej wydawało mu się, że przez ilość posiadanych pieniędzy mężczyzna będzie się chełpił, wywyższał, traktował go jak coś gorszego, jak… zwierzątko. A w rzeczywistości pozytywnie się zaskoczył. W towarzystwie Josha czuł się bezpieczny i miał o wiele lepszy humor. Może dlatego też całował się z nim wcześniej na spotkaniu, a raczej podczas jego końcówki i teraz? Któż to wie. Jakoś nie poczuwał się w obowiązku, by to robić, nie odbierał tak tego. I było mu z tą myślą lepiej niż gdyby miał ciągle przypominać sobie, że się sprzedał.

Następne dni każdemu minęły szybko. Diego i Araliel spotykali się coraz częściej, jednak młodszy mężczyzna nadal nie miał ochoty przeprowadzić się do kochanka. Uważał, że dobrze mu było w takim związku, jaki mieli teraz. Nie chciał posuwać się naprzód po tym, co zdarzyło się w przeszłości. Słyszał już opinie, że skoro wybaczył Diego, to powinien zrobić to całkowicie i zapomnieć o przeszłości. Jednak tak się nie dało. Kochał rudowłosego, jednak ten musiał zapracować sobie na jego zaufanie. Nigdy nie da się całkowicie wymazać przeszłości i gdzieś tam głęboko w nas jest ono zakorzenione. W chwilach dużego napięcia potrafimy odnosić się do przeszłości całkowicie nieświadomie, porównywać zdarzenia z wtedy i z dziś. Zapominanie może i jest całkiem ciekawe, ale nawet najgorszemu wrogowi się go nie życzy.

Gdy nadszedł sobotni poranek, dwójka z trójki rodzeństwa była podenerwowana, tylko Anne miała święty spokój. Nie musiała się martwić, jak wypadnie na randce, chociaż teoretycznie powinna to robić. Miała chłopaka, to fakt, ale nigdy nie przywiązywała większego znaczenia do wyglądu. To jednak nie oznaczało, że o siebie nie dbała. Przychodziło jej to z łatwością i wyszykowanie się stanowiło dla niej kwestię dziesięciu, góra piętnastu minut, łącznie z prasowaniem ubrań i makijażem. Farid nie wiedział, że Bianka także idzie na spotkanie z nowo poznanym kolegą. Nie ważne było też to, że dopóki nie zapytała Anne nie poznała jego imienia. A już malutkim szczególikiem można określić to, że była już wtedy z nim umówiona. Po prostu pytanie o imię wypadło jej z głowy. Michael. Ładnie, przynajmniej dla niej. Nie ważne było to, że spotkanie miało się odbyć późnym popołudniem. Bianka już od rana chodziła podenerwowana i rozkojarzona. Nie można powiedzieć, że lubiła określony typ urody u chłopka. Zresztą, cholera jasna, miała dopiero trzynaście lat, jak mogłaby to wiedzieć. Nigdy wcześniej nie interesowała się za bardzo związkami. Zaczęła, gdy jej siostra opowiadała jej o Eliocie i jaki on jest fajny. Na początku nie brała tego na poważnie, jednak po coraz dłuższym czasie trwania znajomości tej dwójki, zaczęła wszystko brać pod uwagę.
Teraz jednak największym jej problemem było jak poinformować o wszystkim brata. Przecież ona sobie z tym nie poradzi psychicznie. Tym bardziej, że on sam chodził podenerwowany i zdążył już się pokłócić z jej siostrą. Miała dylemat. Odwołać od razu randkę przez tego matoła, czy lepiej poinformować go i dopiero odwołać. W końcu jednak musiała się zebrać na odwagę, a to, że jej brat siedział w kuchni nad ksiązką i z herbatą w ręku tylko mogło jej to ułatwić. Musiała się tylko dowiedzieć co ten bubek czyta.
- Cześć bracie, co czytasz od samego rana? – Farid spojrzał na nią zmarnowanym wzrokiem. Prawdą było to, że do dzisiejszego spotkania miał ambiwalentne uczucia. Z jednej strony cieszył się na spotkanie i bliższe poznanie mężczyzny, z którym kontrakt związał go na dwa lata. Z drugiej strony był tego wszystkiego niepewny. Nie miał stabilnego gruntu pod nogami i mimo całej sympatii, przyciągania fizycznego, było to dla niego - jak na razie - za mało. Musiał spotkać się z Jochem co najmniej kilka razy, by założyć pewne rzeczy. Musiał mieć chociaż pięćdziesięciu procentową pewność. A takiej chwilowo nie posiadał. Uważał, że przyciąganie fizyczne to nie wszystko, mimo tego, że poddawał się mu podczas całowania.
 - A wiesz, wyszła książka mojego ulubionego autora. – Bianka uśmiechnęła się usatysfakcjonowana. To jej wystarczyło.
- Lepsza niż ostatnia? – Wiedziała, jak jej brat lubi książki, ona także lubiła czytać, jednak nie aż tak.
- O wiele. Bardziej się postarał. Po ostatniej krytyce wrócił do starego stylu, nie tak wysublimowanego, pełnego treści, a nie słów. Coś chciałaś? – Anne zdążyła go już poinformować o spotkaniu siostry. Przynajmniej miał czas się zastanowić, jak na to zareagować. I tak nie mógł jej tego zabronić, mógł wprowadzić pewne ograniczenie, ale nic więcej.
Dbał o nią, kochał ją, ale mimo wszystko miała trzynaście lat. Nie poganiał jej, wiedział, że jeszcze zbiera w sobie odwagę, by mu o wszystkim powiedzieć. Anne była bardziej bezpośrednia, waliła prosto z mostu, chociaż nie zawsze jej to służyło. Natomiast Bianka często walczyła o swoje zupełnie innymi metodami, niż jej bliźniaczka, a to kosztowało ją dużo nerwów. Natomiast one doskonale zdawały sobie sprawę, jaki jest ich starszy brat i że dość często reaguje nerwami na pewne sytuacje. Dlatego też Anne zaryzykowała konfrontację z nim, by oszczędzić to wszystko siostrze. Mimo ostatniej kłótni, wybaczyła jej to, starała się nie być pamiętliwa, chociaż czasem działało to na jej niekorzyść.
- Chciałam ci powiedzieć, że dzisiaj… dzisiaj spotykam się z pewnym chłopakiem. – Bianka przełknęła głośno ślinę, co było nieodzownym znakiem tego, jak bardzo się denerwowała.
- Jak się nazywa, skąd go znasz? – Farid popatrzył z uśmiechem na siostrę, a ta widząc jego minę odetchnęła z nieskrywaną ulgą. Już wiedziała, jaka będzie odpowiedź.
- Hm. Ma na imię Michael. – To, jak jego siostra wypowiedziała jego imię skojarzyło mu się z testowaniem pewnego stwierdzenia na języku, tego jak się układa, wypowiadając je przed lustrem, czy też w samotności. – Chodzi do naszego liceum, jest przyjacielem Eliota i Anne chciała mnie z nim umówić od czterech miesięcy. – Mimo tego, że Farid nie chciał się zaśmiać, nie mógł się powstrzymać. Chyba już wszyscy wiedzieli, jaka jego młodsza siostra potrafi być namolna. – Jednak nie tak się spotkaliśmy. Wyjątkowo nie chciałam ustąpić  temu oszołomowi…
- Słyszałam! – Głośny krzyk młodszej z sióstr rozniósł się po domu.
- A nie powinnaś! – odkrzyknęła Bian, po czym kontynuowała swoją wypowiedź. – Jednak po naszej kłótni – wskazała palcem za drzwi - wypadłam z domu i szłam dość szybko nie patrząc na nic. Wpadłam na niego. Zresztą powinnam się obrazić. Powiedział do mnie, że parłam jak czołg! Nie no, zajebisty sposób na podryw. – Irytacja  w głosie dziewczyny była dość wyczuwalna. – Jednak zgodziłam się. Więc dzisiaj o siedemnastej muszę, MUSZĘ wyjść. – Po tym wszystkim bała się trochę spojrzeć na brata i usłyszeć odpowiedź negatywną. To, że Anne mogła wychodzić nie oznaczało, że ona też. Nigdy tego nie robiła, więc nie wiedziała do końca, jak się zachować.
- Dobrze. Mam tylko jedno zastrzeżenie. – Bianka popatrzyła na niego szeroko otwartymi oczami. Dobrze usłyszała? Zgodził się? – Tak, jak twoja siostra masz być w domu o godzinie dwudziestej pierwszej trzydzieści. Sprawdzę cię. Ja dzisiaj też wychodzę o szesnastej, ale nie wiem czy wrócę do domu. Mój szef wspominał coś, że prawdopodobnie będę musiał przyjść do pracy na godzinę dwudziestą pierwszą.
Wiedział doskonale, że jego tłumaczenie ma luki. Gdyby powiedział siostrom, jak pracuje, byłoby o wiele łatwiej, ale nie mógł tego zrobić. Z drugiej strony nie pracował regularnie i jakby miał im to wytłumaczyć? Teoretycznie mógł wychodzić na całą noc z domu, jednak co wtedy by robił. Szwendanie się po mieście do białego rana, a następnie chodzenie do szkoły nie wchodziło w grę. Pokoju w burdelu nie dostanie. Przynajmniej tak przypuszczał. Nie był tam pracownikiem, a przecież nie będzie wynajmował u Diego i Araliela pokoju tylko dlatego, by udowodnić coś siostrom. Zresztą słuchanie przez ścianę jęków jakoś go nie satysfakcjonowało i za bardzo przypominałoby mu o tym, że to on mógłby się znaleźć na miejscu tych chłopaków. Araliel zapewne mógłby go przenocować od czasu do czasu, ale mężczyzna miał swoje życie i partnera, a z tego, co zdążył zauważyć, to pomimo szaleństwa Araliel, najbardziej zwariowany w ich związku był właśnie Diego. Poważny na co dzień, ale gdy widział swojego kochanka oczy błyszczały mu tak, jakby miał przed sobą coś pysznego do zjedzenia. Był jak drapieżnik, który czai się na swoją ofiarę, a ona obwinęła go sobie wokół palca. Może powinien nocować u Josha? W osobnej sypialni? Cholera, odpada! Ten facet za bardzo go kręcił i zapewne oddałby mu się szybciej niż by chciał, działając poprzez pożądanie, a nie racjonalność.
Po tym, jak jego mała siostrzyczka go uścisnęła ze śmiechem wiedział, że podjął dobrą decyzję. Mógłby im wszystkiego zabronić, ale wtedy zaczęłyby się buntować, sprawiać problemy, wymykać ukradkiem, a tego nie potrzebował. Fakt, miały trzynaście lat, ale wierzył im i ufał. Może bezpodstawnie, ale nie mógł ich kontrolować dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Nie wchodziło to w grę, bo nie dość, że zamęczyłby bliźniaczki, to także i siebie. Kiedyś rozmawiali o zasadach. Mogą dużo, ale muszą mu powiedzieć gdzie idą. Musiał wiedzieć, czy są bezpieczne. Tego od niego wymagała mama, od nich zaczął od niedawna, jednak zgodziły się na to, rozumiejąc jego skąpą argumentację. Nawet nie tyle jego, co jego rodzicielki, którą sama przedstawiła mu kilka lat temu. Zresztą, nie mógł zrobić tak, że Anne będzie pozwalał na różne szaleństwa, a Biance nie. Byłoby to cholernie niesprawiedliwe. Zresztą w byłej-aktualnej klasie miał takiego znajomego, na którego rodzice naciskali, by się uczył i był porządny, a drugiego syna puszczali na imprezy i popijawy, jakby to nie było dla nich problemem. Natomiast ten, który miał się uczyć nie mógł wychodzić Nidzie prócz korepetycji i spotkań z znajomymi, pod warunkiem, że o godzinie dwudziestej pierwszej był w domu.
Po skończonym obiedzie to młodsza z sióstr zajęła się sprzątaniem kuchni. Podział obowiązków nadal obowiązywał. On gotował, jedna z nich sprzątała kuchnię i wkłada wszystko do zmywarki, druga wykładała. Z tego, co zauważył, umawiały się, że każda robi to przez tydzień, po czym się zamieniały.
Około godziny piętnastej stwierdził, że weźmie krótki prysznic przed wyjściem. Z nerwów spocił się, a nie chciał pachnieć nieprzyjemnie podczas randki. Po wyjściu spod prysznica ogolił się, chociaż włoski były jeszcze dość krótkie, to jednak drapały skórę. Po tym wszystkim jednak nie wiedział w co się ubrać. Strój bardziej oficjalny, czy na luzie. Nic nie ryzykując założył proste, czarne dżinsy, a do tego szarą koszulę. Wyglądał dość niestandardowo. Przynajmniej jak na niego. Zazwyczaj się tak nie ubierał, chociaż taki styl nawet mu pasował. Do wyjścia zostało mu jeszcze dwadzieścia pięć minut, wiec postanowił poczytać książkę, którą zaczął. Nim się spostrzegł dochodziła godzina szesnasta. Musiał się jeszcze dowiedzieć, czy Anne na pewno planuje iść do Eliota, czy też to on przychodzi do niej, a także czy Bianka przed swoją pierwszą randką jeszcze nie oszalała. Dopiero po upewnieniu się, że u Eliota w domu będą rodzice oraz po zobaczeniu już prawie spokojnej starszej z sióstr, mógł spokojnie wyjść z domu.
Spóźnił się trzy minuty, ale nie zważał na to. Jego siostry były ważniejsze. Zresztą widział, że podglądają go przez firankę. Nie byłyby sobą, gdyby tego nie zrobiły, ale nie rozumiał, co je tak ciekawi. Brat wychodzący na randkę? Wątpił, by interesował je samochód mężczyzny, jednak nie zamierzał wprowadzać Josha do domu. Jeszcze nie dzisiaj. Tym bardziej, że jego przyszły kochanek rozumiał jego potrzebę ukrycia tego małego faktu przed siostrami. Było na to wszystko jeszcze za wcześnie, dlatego też umówili się, że Josh nie wysiądzie z samochodu.
Nie musiał też trąbić, bo chłopak doskonale znał godzinę spotkania. A po krótkiej rozmowie telefonicznej wiedział też o tym, że może się spóźnić pięć minut. Nie znał jednak powodu, co bardzo go frapowało. Czy chłopak coś wymyślił? A jeśli tak, to co to było? Chociaż poznając go zauważył, że Młody jest typem dość spokojnym, który od czasu do czasu lubi poszaleć. Z tego, co opowiadał mu Araliel był też zadziorny, ale tylko wtedy, gdy wiedział, że może sobie na to pozwolić.
- Hej. – Farid wszedł do samochodu, lekko zarumieniony. Josh miał ochotę pogłębić ten lekki rumieniec poprzez długi pocałunek, ale powstrzymał się. Jeszcze nie teraz. Nie tutaj. Nie przed jego domem, gdzie chłopak by sobie tego nie życzył. Zresztą musieli już jechać, zostało im tylko dwadzieścia minut na dotarcie do kina. Seans prywatny, czy też nie, na film nie mogli się spóźnić.
Farid nie wiedział, co go czeka. Josh powiedział mu tylko tyle, że idą do kina, ale nic więcej, dlatego też zdziwił się widząc stary, ale zadbany budynek. Było klimatycznie i uroczo. Weszli do środka, a po małym holu roznosił się zapach środka do czyszczenia podłóg.  Nastolatek zaciągnął się powietrzem.
- Lubię taki zapach. Nie zmieniają go od wielu lat przez co wsiąka w drewno.
Josh uśmiechnął się na stwierdzenie chłopaka. Rzeczywiście zapach był specyficzny, ale delikatny – klimatyczny. To kino od zawsze tak pachniało, a przynajmniej odkąd on tu przychodził. Znał właścicieli tylko dlatego, że był stałym bywalcem, jako nastolatek dość namolnym. Potrafił wtedy chodzić codziennie do kina, nie raz na jeden i ten sam film.
- Idziemy dzisiaj na dwa filmy. – Widząc na sobie spojrzenie chłopaka zaśmiał się. Nie umiał się powstrzymać. Czy to aż takie dziwne?
- Ale jak to dwa? Mieliśmy…
- Zmiana planów. A dokładniej nie mogłem cię poinformować, co planuję. Najpierw oglądniemy twój ulubiony film, później mój. Będziemy sami na sali. – Oczy nastolatka rozszerzyły się w szoku. Widać było, że niespodzianka ucieszyła go i zmartwiła zarazem.
- Ale… - Farid chciał zaprotestować, przecież mężczyzna musiał na to wydać strasznie dużo pieniędzy, a on tego nie oczekiwał, nie żądał.
- Cii. Po prostu chciałem to zrobić. Oglądniemy filmy, a później pójdziemy coś zjeść. Może tak być? – Po potwierdzeniu Młodego, zabrał go do jednej z sal. Była mała, kameralna, ale nic więcej nie potrzebowali. Usiedli w przedostatnim rzędzie, żeby było im wygodnie. Josh nie zamierzał przyznawać się nastolatkowi, że jest właścicielem tego małego przybytku. Gdy miał dwadzieścia lat, właściciele chcieli zamknąć kino z powodu zbyt dużych kosztów, a za małej ilości widzów, jednak on poprosił ojca o kupno i finansowanie tego biznesu. Faktem jest, że koszta nie zawsze się zwracały, ale każdy mógł sobie pozwolić na pójście do kina. Może i nowości nie były grane od razu, ale zapłacenie trzy razy większej kwoty w kinie należącym do danej sieci nie każdemu pasowało. Byłych właścicieli, którzy nadal zarządzali dobytkiem zdziwiło to, że ten niepozorny nastolatek chciał zawalczyć o to, co przynosiło same szkody, a na dodatek obniżył ceny. Paradoksalnie, właśnie ten zabieg spowodował co miesiąc zwiększającą się ilość klientów. Koszta utrzymania były duże, ale ludzie chętnie wracali do tego miejsca, cieszyli się jego spokojem. Właśnie po tym Josh wiedział, że było warto. Jego mała fanaberia, ale jakże pomocna. Nie raz, rozmawiając z byłymi właścicielami stwierdzał, że on do prowadzenia kina się nie nadaje i, że właścicielem jest tylko na piśmie. Nadal czuł się klientem, nastolatkiem, który kochał to miejsce.
Po tym, jak już zajęli swoje miejsca i odłożyli napoje do odpowiednich otworów, mogli chwilę porozmawiać. Zostało im jeszcze pięć minut do rozpoczęcia seansu.
- Lubię takie miejsca. Te fotele są tak wygodne, że chyba zasnę w trakcie tych filmów.
- Nie pozwolę ci spać. Nie dzisiaj, ale to fakt. Miejsce jest przytulne i ciepłe. – Josh mówiąc cały czas patrzył na nastolatka, a ten, jak na złość patrzył tylko przed siebie. Widział przecież, że Młody zerka na niego, ale się nie odwraca.
- Czemu kupiłeś salę na dzisiejsze popołudnie? Równie dobrze mogli by tu być inni ludzie i także miło spędzilibyśmy czas. – W końcu Farid odważył się zerknąć na swego towarzysza. Kurde! Czemu ten facet musi mieć tak irytujący, a zarazem przyciągający uśmiech.
- Kiedyś ci to wyjaśnię. Jednak nie teraz, film się zaczyna – pochylił się nad nastolatkiem i lekko musnął jego usta. Chciał więcej. Zastanawiał się, czy chłopak pozwoli sobie na pocałunki podczas seansu. Skoro i tak oglądał film kilka razy. Byłoby miło…
           
Pierwszy film oglądali z przyjemnością. Josh musiał przyznać, że jeżeli chłopak w większości ogląda takie filmy, to ma bardzo dobry gust. Może i realizacja nie była rewelacyjna, ale sama fabuła wciągała widza tak, że nie zauważał mankamentów. Młody lubił filmy psychologiczne, dające do myślenia, ale z ciekawą akcją. Natomiast Josh wolał horrory i to ich teraz czekało. Pierwsze dwadzieścia minut siedzieli tak, jak wcześniej, obok siebie. Mężczyzna pozwolił sobie tylko trzymać Młodego za kolano i delikatnie ruszać kciukiem, jednak robił to dość automatycznie. W pewnym momencie dwudziestosiedmiolatek miał ochotę się zaśmiać. Farid podczas jednej ze scen podskoczył delikatnie w fotelu. Nie przyznał się, że nie lubił horrorów, chociaż to zrozumiałe. Jak można lubić takie coś? Nieświadomie skrzywił się podczas kolejnej sceny. Cholera! Nie lubił takiego napięcia, samych kolorów filmów. Wszystkie były szare, zielonkowate, niebieskawe. Przerażające! Pomimo tego, co odczuwał, nie zbliżał się do mężczyzny obok. Nie chciał być posądzony o to, że jest ciapą. W pewnym momencie poczuł jednak rękę mężczyznę oplatającą jego ramię i przyciągającą go do niego. Zerknął przelotnie na Josha. Chyba nie myślał, że teraz się w niego wtuli, bo przestraszy się jakiegoś fragmentu? Farid nadal udawał, że pilnie obserwuje film, chociaż drżenie jego ciała było coraz bardziej widoczne. Czemu aż tak reagował na coś, co zostało wymyślone, wyreżyserowane, zagrane…
Josh widząc, co się dzieje z nastolatkiem przysunął go do siebie, jednak nie spodziewał się takiego uporu w oglądaniu. Wiedział, co za niedługo ma się wydarzyć w filmie, nie od parady był on jego ulubionym, dlatego też palcami obrócił głowę chłopaka do siebie. Nie zwracając uwagi na jego spojrzenie pocałował go mocno. Wolał zagłuszyć myśli chłopaka przyjemnością. Zresztą nie jego winą było to, że chłopak nie pisnął słówkiem, że boi się takich filmów. Co jakiś czas dawał złapać nastolatkowi oddech, po czym powracał do całowania go. W pewnym momencie chwycił go za pośladki.
- Chodź do mnie na kolana. Nie wygodnie mi – szepnął do jego ucha, jednak nie pozwolił mu odwrócić głowy. Farid chciał zaprotestować, jednak po tym, jak usłyszał jakiś nieprzyjemny, przeszywający dźwięk z filmu, stwierdził, że woli się całować. Przynajmniej jest mu przyjemnie. Gdyby w sali było więcej gości, nie mogli by sobie na to pozwolić, dlatego w tym momencie nastolatek cieszył się jednak z możliwości wspólnego oglądania filmu na dużym ekranie. Siedząc na kolanach u mężczyzny czuł w większości jego ciało. Prawa dłoń Josha znajdowała się na jego boku, natomiast lewa podtrzymywała jego kark. Cholera, chyba nie powinien się od tak całować z mężczyzną, na dodatek w tak dwuznacznej pozycji. Zarazem chciał jednak być blisko niego. Nie rozumiał tego, co się z nim dzieje, z jego ciałem i myślami. Tak, słyszał o zakochaniu, o miłości, ale nikt nigdy nie mówił, że to wszystko działa aż tak i od razu. Przecież było to prawie niemożliwe. Po kolejnym, krótkim pocałunku oparł swoje czoło na ramieniu mężczyzny.
Josh zatopił rękę we włosach Młodego. Dobrze było czuć chłopaka przy sobie, jego ciepłe ciało, opierające się o niego, dawało poczucie bezpieczeństwa. No może nie tak dokładnie. Dodawało tego czegoś, czego do tej pory mu brakowało. Nie wiedział, co to dokładnie jest, ale było teraz na swoim miejscu. Film miał trwać jeszcze czterdzieści minut, jednak skontaktował się z kim trzeba, by wyłączyli film wcześniej, usprawiedliwiając się zepsutym projektorem. Musiał tylko poczekać jeszcze trzy minuty. Ponownie pocałował usta Farida, a on nieświadomie zamruczał z przyjemności. Nie chciał łamać danego słowa, więc czeka go jeszcze miesiąc i trzy tygodnie udręki, bez pieszczenia tego słodkiego ciała. Nagle ekran zrobił się szary, po chwili rozbłysły światła i wszedł właściciel kina.
- Chcielibyśmy bardzo państwa przeprosić, jednak zepsuł nam się projektor, a nie posiadamy żadnego w zastępstwie. – Starszy człowiek pochylił lekko głowę. – Jednak w zamian za to, możemy państwa zaprosić na inny film. – Josh zerknął pytająco na Farida, a ten pokiwał przecząco głową.
- Na razie podziękujemy, chociaż może skorzystamy z państwa oferty innym razem. – Nad głową nastolatka, młody biznesmen uśmiechnął się porozumiewawczo do starszego pana. Czasem tajemnice są potrzebne, by móc nimi kogoś zaskoczyć.
Po wyjściu ze starego budynku Farid postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Nie miał ochoty iść do żadnego lokalu na kolację, zresztą po horrorze odechciało mu się jeść.
- Czy możemy jechać do ciebie? Chętnie napiłbym się herbaty, a powiedziałem siostrom, że przed dwudziestą drugą nie będzie mnie w domu. – Lekki uśmiech wpłynął na jego usta, jednak wyglądało to tak, jakby chłopak nie był świadom dwuznaczności swojej wypowiedzi.
- Oczywiście. Chociaż proponowałbym czerwone wino. – Po krótkim potwierdzeniu nastolatka pojechali do domu mężczyzny.