sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 1


Nastoletni chłopiec szedł szybko ulicą. Chciało mu się płakać. A dokładniej wyć z rozpaczy. Jego świat się zawalił, ale nie mógł, a nawet nie miał jak tego pokazać. Niecałe dwa tygodnie temu, jego rodzice zginęli w wypadku. Szczęściem było to, że akurat jego siostry nie pojechały z nimi do znajomych. Zdarzenie losowe jak każde inne. Jednak on nie był w stanie tak o tym myśleć. Anne i Bianka zostały w domu tylko dlatego, że miały mieć kartkówkę. Gdyby nie to, zostałby sam na świecie. A tego by nie chciał. Oprócz tego, aktualnie miał inne zmartwienie na głowie. Komuś mogłoby się wydawać, że jest nie czuły na śmierć swoich rodziców, jednak on teraz musiał zawalczyć o to by móc pozostać z siostrami. Według prawa, nie był pełnoletni, więc nie mógł się nimi opiekować. Cudem ich nie rozdzielili, tylko dlatego, że ciocia zaoferowała się nimi opiekować. Ciocia… Teoretycznie nią nie była. Bliska przyjaźń z jego matką, dała jej ten tytuł. Na szczęście nikt ich do tej pory nie sprawdzał, więc siostry dalej mieszkały z nim.
Największym problemem było jednak to, że nie miał żadnych zarobków. Dopóki nie ukończy osiemnastu lat, nikt nie może go przyjąć do pracy. A nawet posiadając ową magiczną  liczbę lat, mógł pracować tylko na pół etatu. Od dwudziestego pierwszego roku życia mógł dostać pracę na cały etat. Aktualnie nie miał żadnej pracy i nie mógł jej zdobyć przez najbliższy rok. A do tego czasu zabraknie mu jakichkolwiek pieniędzy na życie. Jeżeli dobrze zaoszczędzi, starczy mu pieniędzy na dwa miesiące, ale nie więcej. Nie wiadomi czy dostaną odszkodowanie za śmierć rodziców. A nawet jeśli to najpierw musi spłacić kredyt mieszkaniowy do końca. Rodzice nie mieli takich oszczędności. Poza tym procedury się zawsze przedłużają, byleby komuś nie dać pieniędzy. Szlag by to trafił.
Musiał wyjść z domu bo wariował, a park powinien go w jakiś sposób uspokoić. Zawsze tak się działo. To tam mógł pozbierać myśl. Po zajęciu ławki pojedyncze łzy skapały z jego oczu, a on sam zakrył dłońmi twarz. Nie wstydził się tego, że płacze. Starał się wszystko sobie dokładnie przemyśleć. Rodzice przygotowywali go do różnych sytuacji życiowych. Wiedział gdzie się po co udać, żeby uzyskać tego czego oczekiwał. Jednak aktualnie, przytłoczył go ten ogrom nieszczęścia. Wiedział, że siostry mają same wrócić do domu. W końcu miały trzynaście lat. Chociaż ostatnie tygodnie były dla nich ciężkie. Wieczorami siadał z siostrami i czytał im ich ulubioną bajkę, jak gdyby miały osiem, a nie trzynaście lat. On na razie musiał zrezygnować z nauki, jednak planował uczyć się zaocznie lub poprzez kursy dostępne w Internecie. Otrzyma takie same kwalifikacje, do matury podejdzie normalnie, ale dużo będzie musiał zrobić sam w domu. Po dość długim rozmyślaniu, zebrał się w końcu do domu.
Gdy spojrzał na zegarek postanowił skrócić sobie drogę, przechodząc przez kilka ulic, których nie znał. Fakt, mogło okazać się, że wydłużył sobie czas dotarcia do celu, jednak wolał zaryzykować i po chwili mijał wąskie i niebezpieczne w porze wieczornej domy i lokale. Przechodząc przez jedną z pierwszych zauważył duży, wygasły o tej porze neon, zapraszający do nocnego klubu. W tym momencie stwierdził, że musi przyjść w to miejsce wieczorem. Może znalazłaby się dla niego jakaś praca na zmywaku. Każdy klub nocny musi mieć przecież tak czy tak umyte jakieś kieliszki, naczynia. Cokolwiek. Przyjdzie tu, gdy tylko jego siostry pójdą spać. Nie mógł ich stracić. To, że starał się o usamodzielnienie nie wystarczało. Nie wyżyją w trójkę za taką kwotę. A w takich lokalach często przecież zatrudniają na czarno. Może mu się uda?
*
Wieczorem, gdy Anne i Bianka już zasnęły, po wieczornym płaczu za rodzicami, młody chłopak odetchnął spokojnie. Miał chwilę czasu by pomyśleć co jeszcze trzeba zrobić. Jutro musiał iść do jeszcze dwóch urzędów, a za trzy dni musiał iść na rozprawę do sądu. Jeszcze ten adwokat… Na szczęście nie żądał od niego wielkich pieniędzy. Fakt, że była to „tylko” połowa miesięcznej wypłaty matki, ale dla niego to było i tak bardzo dużo. A wiedział, że nie ma co liczyć na zniżkę. Tym bardziej, że ów mężczyzna, był jednym z tańszych prawników. Chłopak wiedział, że jeżeli nie wygra on sprawy, nie będzie mu musiał nic płacić. Ale wtedy nie wie co zrobi dalej. I tak już obszedł trzy czwarte miasta w poszukiwaniu pracy i nikt go nie chciał przyjąć. A gdzie to cholerne miłosierdzie? W dupie. Jak wszystko. Jeżeli ludzi czegoś nie dotyczy, to ci nie pomogą. I to jest w tym wszystkim najokropniejsze.
Farid podliczył wszystkie koszty. Kremacja, wspólna płyta nagrobna, spłata mieszkania, adwokat, sprawa w sądzie o usamodzielnienie, jedzenie, opłaty. A pieniądze bardzo szybko wychodzą z portfela. Jego rodzice mieli dość spore oszczędności na czarną godzinę. Ale to co się teraz działo, przerastało siedemnastolatka. Nie jednego dorosłego by to przeraziło, a co dopiero jego. Wiedział, że przez najbliższe miesiące nie będzie spał spokojnie. To on musiał zidentyfikować zwłoki. Dziadkowie nie żyją. Może to i dobrze, że nie dożyli śmierci własnych dzieci. Rodzice byli jedynakami, a ich kuzynostwo i wujkowie się nimi nie interesowali. Jego byli opiekunowie mieli przyjaciół, ale ci nie mogli im pomóc. Sami ledwo ciągnęli koniec z końcem, wychowując czwórkę dzieci. Chociaż przyjaciółka jego matki podrzucała mu co mogła i pomagała kiedy tylko miała chwilę czasu. Nie chciał ich obciążać. Po chwili stwierdził, że nie potrzebują domu, w którym jest tyle wspomnieć. Gdy go sprzedać, akurat powinno mu starczyć na małe dwupokojowe mieszkanko. Bardzo małe. Ale wolał mieć małe mieszkanie, którego nie musiał by spłacać niż duży dom, z wieloma wspomnieniami, który by im odebrali i wylądowali by w trójkę na bruku, bez grosza. Nie mógł nic poradzić na to, że w jego głowie pojawiały się takie czarne scenariusze.
Pod wpływem nieznanego impulsu, ubrał się i wyszedł do nocnego klubu, który dzisiaj widział w trakcie powrotu do domu. Po piętnastu minutach wszedł do środka. Był delikatnie mówiąc zszokowany. Po pierwsze nocny klub był zmyłką. Była to po prostu „agencja” prostytutek i było to widoczne na pierwszy rzut oka. Ściany na korytarzach miały kolor czerwony, w głównym pomieszczeniu znajdowały się pojedyncze fotele, obite czarną skórą. Na ścianach wisiały plakaty męskich modeli, którzy więcej odkrywali niż zasłaniali. Jednak w pewien sposób, zdjęcia te były subtelne. Po tym już można było wywnioskować, że była to agencja MĘSKICH prostytutek. Faridowi serce prawie stanęło na sam widok. Miał jakieś cholerne szczęście w życiu. Z takim popierdolonym pechem, to trzeba się po prostu urodzić. Co jeszcze mu się w życiu przydarzy? Nie miał siły, by ciągle zbierać kłody spod nóg. Co miał sobie z niej tratwę wybudować? Cholera, z tego to statek już może zbudować. Fakt, był gejem, ale chciał pracować na cholernym zmywaku. Już wolałbym obsługiwać kobiety, niż obleśnych typów z wielkimi brzuchami, którzy na dodatek się nie myli i śmierdzieli. Cholera jasna. Chociaż kobiety też się często tak zachowują. Jego najważniejsza zasada. Codzienna kąpiel. Nie rozumiał jak ktoś może przepocić ubranie i nosić je jeszcze przez kilka dni. Nie dobrze się od takiego zapachu robi.
- Hej mały. Nie jesteś za młody by przebywać w takim miejscu? Dokumenty proszę. – Przed nim jak spod ziemi, wyrósł ochroniarz. Wiedział, że jeżeli się zdenerwuje i ucieknie, to nie ma tu po co wracać.
- Chciałbym się spotkać z pańskim szefem. Jeżeli oczywiście byłaby taka możliwość. W dogodnym dla niego terminie, chociaż wolałbym od razu, ta sprawa jest dla mnie bardzo ważna. Zajmie mi góra pięć minut. – Powiedział to na jednym oddechu, mówiąc tak jakby ktoś strzelał z karabinu maszynowego, więc nie był pewien czy mężczyzna go zrozumiał.
Araliel zdziwił się, gdy zobaczył chłopaka nie pewnie rozglądającego się przy wejściu. Zmierzył go wzrokiem. Coś mu nie pasowało w tym chłopaku. A raczej… Widział już różnych osobników w ich progach. Większość z nich chciała zarobić na nowe ciuchy, bo tysiące kieszonkowe od tatusiów mieli za małe i chcieli zrobić na złość rodzicom. W końcu spotykali ich znajomych w tym miejscu. Było to żałosne podejście, bo chyba nie mieli pojęcia czym to może skutkować, w przyszłości, jednak wolał się tym nie interesować. Po chwili doszedł do wniosku, że to co mu nie pasuje, to wzrok tego dzieciaka. Jakiś taki… Inny, smutny i zmęczony. Sam swoje w życiu wycierpiał, więc umiał to doskonale rozpoznać.
- Poczekaj tutaj. Wrócę do Ciebie za jakiś czas. Jeżeli wyjdziesz, nie wrócisz tu więcej i nie będziesz miał szansy porozmawiania, z nikim. Zrozumiałeś? – Wiedział, że brzmiał surowo, ale takie były zasady. Przynajmniej dla tych potencjalnie zatrudnionych. Niektóre motywy są widoczne, na pierwszy rzut oka. Po uzyskaniu potwierdzenia, poszedł w jeden z bocznych korytarzy.
Mogłoby się wydawać, że ich lokal jest mały, jednak złudzenie to było mylne. Mieli wykupione trzy boczne kamieniczki. W sumie ich cały lokal był wielkości bloku, tylko mieli uprawnienia na modyfikacje, pewnych rzeczy, dlatego się tego tak nie zauważało idąc korytarzami. Gabinet „szefa” znajdował się na końcu korytarza. Araliel zawsze tytuł Diego wymawiał z ironią i miał do tego całkowite prawo. Jakby nie patrzeć on też był szefem, ponieważ biznes zakładali razem. Tylko on wybrał ochronę z jednego względu. Nienawidził papierkowej roboty. A, że jego były kochanek był na tyle głupi, żeby to lubić, to nie jego wina. Zapukał kulturalnie do drzwi, po czym bez uzyskania zaproszenia, otworzył je prawie na oścież. Mężczyzna siedzący na fotelu, wykrzywiał z rozkoszy twarz, a wystające spod biurka, prawie gołe pośladki, doskonale ukazywały całe przedstawienie. Co lepsze, Araliel przypuszczał, kto tak dogadza swojemu szefowi i za co.
- Kurwa, Araliel, nie terazzzz. – Po gabinecie rozszedł się przeciągły jęk. Młodszy mężczyzna wiedząc, że tak się stanie, kulturalnie zamknął drzwi, jednak nadal stał w pomieszczeniu.
- Diego, ogarnął byś się w końcu i zamykał te cholerne drzwi. – Ironiczny uśmiech wpłynął na usta mężczyzny. Mimo, że nie byli ze sobą już od dawna, nadal go kochał. Pieprzony dupek. Każdy broni swego serca jak może. Aralielowi pomagała ironia i każdy kto go znał, doskonale o tym wiedział. Zawsze się tak zachowywał, gdy przyłapał starszego mężczyznę na zdradzie. A robił to nawet, będąc z nim w związku. Jak mógł go dalej kochać?
            Niczym nie skrępowany nastolatek, pardon mężczyzna krzyknął także siedząc nadal pod biurkiem, jednak jego pośladki, okryte tylko kusymi stringami, podtrzymującymi wibrator w chętnej dziurce, były doskonale widoczne. Diego poklepał swojego pupila po głowie, dając mu odpowiednią marże, po czym kulturalnie wyprosił go za drzwi. Asmodeusz* wyszedł z gracją spod biurka i popatrzył z wyższością na Araliela. Co za gówniarz... Zawsze się sprzedaj szefowi, gdy potrzebuje szybkiej gotówki i chce obsłużyć minimum trzech facetów jednej nocy, by mieć na alkohol z najwyższej półki, czy też chcąc zaimponować swoim znajomym i robiąc imprezę w lokalu. Kiedyś może się zdziwić, jak spotka jednego z tych bogatych gówniarzy w swoim łóżku.
            - Nie mogłeś lepszego momentu wybrać? – Rudowłosy mężczyzna warknął na swojego byłego partnera, zapinając rozporek w spodniach. – Jeżeli chciałeś się dołączyć to trzeba było powiedzieć.
            - Dobrze wiesz, że nie robi to na mnie wrażenia. A po za tym jest sprawa. Przyszedł tutaj pewien nastolatek, wiem, że nie przyjmujemy nieletnich, ale… - nie dane było mu dokończyć, ponieważ rozdrażniony szef mu przerwał.
            - Skoro wiesz, że nie przyjmujemy nie pełnoletnich, to po co mi przeszkadzasz? – Wiedział, że nie powinien się na niego wściekać, ale doprawdy, z nikim się od dawnego czasu nie pieprzył. Asmodeusz nie mógł go dzisiaj dokładnie obsłużyć, bo Araliel łaskawie musiał im przerwać. Kurwa, nie kochał się z nikim od miesięcy. Co było aż dziwne.
            - To, że nie zaspokoiłeś swojej chuci, nie oznacza, że będziesz się na mnie wyżywał. Doskonale wiesz, że na to nie pozwolę. Albo porozmawiasz z tym chłopakiem w mojej obecności, albo sam to zrobię i sam go przyjmę, bo doskonale wiesz, że mogę to zrobić. Wybieraj. – Młodszy mężczyzna także był zdenerwowany. Tym bardziej, że w jego żyłach krążyło już powoli pożądanie. Nie raz zdarzało się tak, że w jednej chwili kłócili się zaciekle, a w drugiej kochali z całą namiętnością na jaką ich było stać. Obaj doskonale to pamiętali, przez co jakieś dziwne napięcie unosiło się w powietrzu. Diego westchnął zrezygnowany.
            - Przyprowadź go. Wole go poznać, niż nagle się dowiedzieć z trzeciej ręki, że mamy jakiegoś nowego pracownika. – Uśmiechnął się do mężczyzny przekornie. Mimo wszystko byli dobrymi przyjaciółmi. To, że czasem zachowywali się jak zaciekli wrogowie, wcale nie oznaczało, że nimi są. Ale wspólna rywalizacja i docinanie sobie, utrzymywało ich w ciągłej formie. Po za tym Araliel rzadko go o coś prosił. Zazwyczaj albo wyprowadzał takich osobników od razu za drzwi, albo bez słowa przyprowadzał ich do gabinetu doskonale wiedząc, czy jest zajęty, czy też nie. Po dość krótkim oczekiwaniu, zobaczył w swoich drzwiach młodego chłopaka. Nie mógł go jeszcze nazwać mężczyzną, chociaż oczy miał udręczone. Ale zarazem nie mógł go nazwać dzieckiem, bo do tego mu jednak brakowało odcięcia trzech lat. Dałby mu szesnaście lat, góra siedemnaście, ale jakoś zaraz po urodzinach.
            -Jak się nazywasz i ile masz lat? Czego u mnie szukasz. – Diego przybrał maskę zimnego drania. Cały czas bardzo uważnie obserwował nastolatka, tak samo jak Araliel. Chłopak skulił delikatnie ramiona. Czuł się nie pewnie. Wiedział, że nie ma żadnych szans na pracę.
- Mam na imię Farid. – Wolał nie zdradzać swojego nazwiska, do czasu, gdy nie będzie to konieczne. W końcu nie wiedział z kim tak naprawdę miał do czynienia. Może ten facet był gangsterem? Czemu mu to wcześniej nie przyszło do głowy. – Nie dawno skończyłem siedemnaście lat. Chciałbym… Chciałbym podjąć u pana pracę. – Mówiąc to, głos mu się łamał, a oczy miał lekko wilgotne. Nie miał na to wpływu. Jego rodzice zginęli dzień przed jego urodzinami. Wszystkie uczucia były świeże, żadna rana nie miała jeszcze czasu się zagoić, więc cieszył się przynajmniej z tego, ze się nie rozpłakał. Zamrugał szybko oczami kilka razy, co nie uszło uwadze mężczyzn. Zresztą twarz nastolatka dość gwałtownie pobladła, jakby mierzył się z czymś jeszcze niż tylko tą prośbą.
            Rudowłosy nie wiele namyślał się przed zadaniem kolejnego pytania. Musiał poznać drugie dno. Nie mógłby bez tego spokojnie zasnąć. Taki już był.
            - Dlaczego chcesz podjąć u mnie pracę? – Przymrużone oczy, wcale nie ułatwiały Faridowi myślenia, czuł się jakby chciał popełnić największą zbrodnię na świecie. W sumie, coś w tym stwierdzeniu jest prawdą. Musiał zaryzykować i powiedzieć całą prawdę.
            - Nie dawno straciłem rodziców. Muszę utrzymać siostry. Bliźniaczki, a szukałem pracy już w całym mieście i okolicach, ale przez to, że nie mam ukończonych osiemnastu lat, nikt mnie nie chce przyjąć. – Ostatnie zdanie, wypowiedział z goryczą. Nie rozumiał ludzi. Jak można komuś nie pomóc w potrzebie. Przecież nie chodziło mu o pieniądze za darmo. Chciał je zarobić. – Nie stać mnie na to, by nie pracować przez najbliższy rok. Nie wiem kiedy i czy w ogóle dostanę jakiekolwiek ubezpieczenie po rodzicach. Muszę spłacić kredyt na mieszkanie, żeby pod tym względem mieć z siostrami stabilną przyszłość, a wtedy nie zostanie mi nic na życie. A wtedy stracę wszystkich, których kocham. – Ostatnie zdanie wyszeptał, łamiącym się głosem. Mimo to, mężczyźni, doskonale je usłyszeli. Nie byli tyranami bez serca, którzy tylko żerują na ludziach, sprzedając ich ciała. Po prostu pozwolili, tym co chcieli, robić to w sposób legalny i nie upokarzający. Nie oddawali swoich chłopców byle komu. Zawsze sprawdzali swoich klientów, a samym czynnikiem wykluczającym wielu mężczyzn, było dość pokaźne wpisowe. Po za tym dodatkowym odsiewem były badania lekarskie, a nie każdy z mężczyzn chciał się na nie zgodzić. Na dodatek każdy z pracowników miał możliwość odmówienia danego zlecenia, jeżeli nie preferował określonych zabaw. Idylliczne? Być może. Ale najważniejsze dla Diego było dobro pracowników. I właśnie przez to także, zyskał renomę. Zresztą nawet do tego byli szczegółowo wybierani. Klient mówił im jakiego chce mieć chłopaka, a oni znając preferencje swoich pracowników, potrafili dostosować ofertę. Mężczyźni spojrzeli po sobie, jednak to Araliel odezwał się pierwszy.
            -Przykro nam, że przytrafiło ci się tanie nieszczęście. Spadła na ciebie bardzo duża odpowiedzialność. Radzisz sobie z nią jak możesz. – Jego uśmiech był pocieszający, a zarazem uspakajający. Nastolatek wiedział co to oznacza. Jednak tym razem to Diego postanowił przejąć piłeczkę. W słowach Araliela wyczytał co ma zrobić. Nawet jakby nie usłyszał tej jawnej, jak dla niego wskazówki, przyjąłby chłopaka. Już dość tragedii w życiu widział, nie miał ochoty oglądać kolejnej.
            - Dopóki nie zaczniesz pracować, mogę ci zaoferować dwa i pół tysiąca na miesiąc. Na rękę. – Uściślił, mrożąc oczy. – Jednak jest to forma pożyczki, będziesz musiał to oddać, co do grosza. Bez odsetek. Z tego co mówiłeś za jedenaście miesięcy będziesz pełnoletni. Nie wymagam spłaty od razu, bo jest to nie możliwe. Gdy skończysz osiemnaście lat, zaczniesz u mnie pracować. Będziesz dostawał wtedy około siedmiu tysięcy na rękę. Nie licząc podarków od klientów. Sumę, którą ci użyczę, będziesz oddawał przez taki sam okres, jaki ją dostawałeś. – Farid otworzył szerzej oczy na otrzymaną ofertę. Tego się nie spodziewał. Myślał, że będzie musiał pracować od teraz. A nie za rok. – Mam zasadę. Przyjmuję tylko pełnoletnich. Nie pałam się pomocą pedofilom. – Uśmiech młodego mężczyzny rozjaśnił mu twarz. Jednak wiedział, że musi o czymś powiedzieć. Nie chciał oszukiwać swojego przyszłego pracodawcy.
            - W sądzie, złożyłem wniosek o szybsze usamodzielnienie się i o możliwość adoptowania sióstr. Za półtorej miesiąca mam rozprawę. Jeżeli sąd się zgodzi, będę musiał dostać potwierdzenie, że znalazłem pracę oraz wykazać się zarobkami, by móc zaopiekować się siostrami.
Araliel popatrzył na niego z lekkim uznaniem. Nie jeden, nie przyznał by się do tego wszystkiego. Wiedział, że są dla chłopaka obcymi ludźmi, ale zawierzył im mówiąc to wszystko. Tym bardziej polubił za to młodzieńca. Nie chciał kłamać i ukrywać. Przyznał się od razu jak sprawa wygląda. A to działało na jego korzyść. Przynajmniej biorąc pod uwagę Diego. Nie lubił kłamstwa, chociaż sam często to robił. Hipokryta.
            - Dobrze, że o tym powiedziałeś. Jednak nim zaczniesz pracę u nas, będziesz musiał odbyć szkolenie. Powiedzmy, że jest ono bardziej teoretyczne niż praktyczne, więc nie musisz się obwiać o to, że zostaniesz wykorzystany.- Leniwy uśmiech wpłynął na jego usta. Wiedział, że przeraził tą informacją młodego jednak chciał wiedzieć czy chłopak jest pewny.
            - Oczywiście. Rozumiem. – Na te wszystkie informacje, policzki mu się rumieniły. Przecież nie miał żadnego doświadczenia, więc nie ma co się dziwić. Nie wiedział tylko czy ma się do tego przyznać, czy lepiej nie. Zapewne każdy kto chce tu pracować, ma jakieś doświadczenia za sobą. Ale on nigdy się tym nie interesował. Nie ciągnęło go do tego, odkąd odkrył, że jest gejem. Ta wiedza na samym początku go przeraziła. Zorientował się, gdy zagapił się na swojego kolegę, a ten, jak nakazuje dobry obyczaj chciał mu dać w mordę. Wymigał się tym, że się zamyśli, zawiesił i nie kontaktował. Czasem mu się to zdarzało, więc kumpel po przyjacielsku, za chęć mordobicia, wziął go na piwo. Dopiero z czasem przyszło zrozumienie i akceptacja, ale także izolacja od strefy seksualnej. Taki był jego sposób radzenia sobie z tym wszystkim. Jednak za nim sam zastanowił się czy podać tak szczególne informacje, to Araliel pierwszy zadał to pytanie. Widział skrępowanie chłopaka, więc łatwo można było się wielu rzeczy domyślić.
- Jesteś prawiczkiem? – Mina młodego mężczyzny wystarczyła za odpowiedź. Nie wiedział czy mimo tego dostanie tą pracę. W takim zawodzie nie było to aprobowane. Przez to też, spuścił głowę zawstydzony. Nie wiedział już co ma zrobić. – Musimy znać odpowiedź. I tak dostaniesz tą pracę, więc się nie bój. – Głos srebrnowłosego był spokojny i wyciszający. Przez to właśnie Farid przełknął wielką gulę w gardle i powiedział prawdę. Diego trochę to zdziwiło. W dzisiejszych czasach, rzadko który siedemnastolatek jest prawiczkiem.
- Działa to też na twoją korzyść. – Widząc spojrzenie nastolatka, wyrażające zdziwienie, wyjaśnił mu to szybko. – Gdybyśmy o tym nie wiedzieli, dostałbyś od razu klienta, bądź klientów na całą noc. Natomiast ta sytuacja jest… hm… wyjątkowa. Dlatego musimy się zastanowić co dokładnie zrobimy, ale to nie teraz, ponieważ nie ma to sensu. Chciałbym, żebyś przyszedł tu za dwa dni i wtedy podpiszemy umowę. Proponuję godzinę dwudziestą.
- Dziękuję. Oczywiście, przyjdę. Tylko. Bardzo bym prosił o jakąś późniejszą godzinę. Moje siostry, źle radzą sobie z brakiem rodziców. Nie raz muszę z nimi siedzieć przez dwie, trzy godziny by spokojnie zasnęły. Dlatego wolałbym przyjść koło dwudziestej czwartej o ile byłaby taka możliwość, albo w dzień.
- Mnie pasuje. Jak będziesz miał przyjść, napisz mi wiadomość. Numer komórki masz na wizytówce. – W tracie wypowiadania tych słów, podał mu ją. – To nie jest zwykła spelunka i burdel jaki możesz spotkać na każdym rogu. Nasi klienci są dokładnie wybierani, więc nie musisz się bać o choroby. Jednak o tym dokładniej porozmawiamy za dwa dni.
Nastolatek pożegnał się grzecznie i wyszedł z burdelu. Mimo luksusowych klientów, nie umiał tego inaczej nazwać. Musiał odetchnąć świeżym powietrzem, w głowie mu się kręciło i robiło niedobrze z tego wszystkiego. Zastanawiał się, czy będzie w stanie się przełamać. Nigdy nie przypuszczał, że będzie się wstydził tego, że jest czysty. Jednak teraz tak było. Być może łatwiej by mu było kochać się z kimś obcym, gdyby miał jakiekolwiek doświadczenie? Przecież to jest nienormalne do cholery! Nie chciał sprzedawać swojego ciała jakiemuś obcemu człowiekowi, by zarobić na życie. To nie tak miało wyglądać! Nie ten pierwszy raz… Nie z kimś kogo nie kocha. Czuł się upokorzony. Tak to było dobre określenie tego co czuł. Los bywa przewrotny i okrutny. A jemu wcale się to nie podobało. Ile jeszcze? Dalej życie dowal mi to ci oddam w mordę trzy razy silniej. Farid nie był młodzieńcem, który się poddaje.
            W tym samym czasie Diego został sam z Aralielem. Zastanawiał się czy to co zrobił, nie było czystym szaleństwem. Można to tak określić. Kto normalny zatrudnia od tak, chłopaka z ulicy, do swojego burdelu, dając mu pensję, gdy ten nie może jeszcze podjąć pracy. Tym bardziej, że wolałabym nie mieć policji na głowie, za sprzedawanie nieletnich. Cholera! Ześwirował, ale zarazem pomógł nastolatkowi i jego siostrom utrzymać się razem. Mimo całej tej złożone sytuacji, miał nadzieje, że wszystko wyjdzie na plus. Był szaleńcem. Gdyby tego nie zrobił, młody, bo tak zaczął go nazywać w myślach, nie byłby w stanie utrzymać siebie i sióstr. Mężczyzna doskonale wiedział co to znaczy stracić bliskie sobie osoby z powodu braku pieniędzy.  Tylko, że swojej rodziny nigdy już nie zobaczy. W końcu wątpił, żeby poszedł do nieba. Jeżeli ono w ogóle istnieje. Prędzej wyląduje w prywatnym przytułku Lucyfera, w którym będzie się bawił jeszcze lepiej niż za życia. Chociaż może to co teraz się dzieje, jest już jego piekłem. Nie było winą rodziców chłopaka, że zginęli, zostawiając dzieciom na głowie kredyt hipoteczny i zapewne wiele innych długów. Wolał im pomóc, niż gdyby rodzeństwo miało wylądować u rodziny, która ich nie chciała, czy też w domu zastępczym, gdzie mieliby małe szanse na wydostanie się stamtąd. Zazwyczaj bogacze adoptują rozwinięte już dziewczynki, by wprowadzić je do towarzystwa, zapoznać je z zasadami dobrego wychowania, by wydać ją za bogatego biznesmena, który tak naprawdę jest synem bogatego ojczulka. A później ów mąż gardzi swą żonką, bo w końcu jest ona zwykłą przybłędą i nie należy jej się szacunek. Obaj mężczyźni za dużo takich sytuacji się na oglądali. Za dużo słyszeli i wiedzieli. Ich biznes staje się krępujący, gdy wpada do nich rozwścieczona żona, wyciąga męża za włosy, z łóżka dziwki i przy tym drze się w niebogłosy co on sobie myśli. Faktem jest, że tylko nieliczne na to stać, jednak większość z nich siedzi potulnie w domu, czekając na męża z posiłkiem, który przez pięć godzin jest gorący, bo mężuś może wrócić od kochanki w każdej chwili i być głodny. Hipokryzja, hipokryzją pogania.
            Mężczyznę z zamyślenia wyrwała dłoń oparta na jego ramieniu. Wzdrygnął się mimowolnie. Jego były kochanek nigdy nie zostawał tak długo, po załatwieniu tak ważnych spraw. Wyglądało na to, że on myślał dokładnie o tym samym. O ich przeszłości. Od maleńkości. Wspomnienia nie raz mogą być najokropniejszą rzeczą jaka nas spotyka. W zależności od doświadczeń, każdy z nas chciałby czasem doświadczyć amnezji, by nie pamiętać jednego zdarzenia ze swojego życia. Ewentualnie wymazałby pół swego istnienia, by nie odczuwać bólu w klatce piersiowej na samą myśl o tym jakie piekło przeszło się, będąc tylko gówniarzem. Gówniarzem, którym ktoś powinien się opiekować, dawać ciepło, opiekę i wsparcie. Niestety, nikt dobrowolnie mózgu sobie nie uszkodzi, by pozbyć się tych kłopotliwych myśli.
            - Dobrze postąpiłeś Diego. Zrobiłeś to co było słuszne. Jestem z ciebie dumny. – Wiedział jakie słowa są potrzebne byłemu kochankowi. Mimo tego, że nie są ze sobą od trzech lat, nadal pomagają sobie w miarę swoich możliwości. Psychicznych możliwości. Tak wiele ich łączy. Ale równie dużo dzieli. A Araliel nie potrafił wybaczać tak łatwo. Nie aż Tylku ran, zadanych w tak krótkim czasie. Po wypowiedzeniu ostatniego zdania, poczochrał włosy starszego o rok mężczyzny. – Ale mam prośbę. Nie wykorzystuj naszych chłopców do swoich celów. Mimo wszystko jesteś ich szefem i jakby nie patrzeć można to podciągnąć pod molestowanie seksualne, mimo świadczonych usług. – Niższy mężczyzna zaśmiał się na widok zdziwionej miny. – Dobrze wiesz, że prostytutkę można zgwałcić, tak samo pracownika burdelu można molestować seksualnie.
            Diego dawno nie słyszał ciepłych słów skierowanych do niego. Fakt, rozmawiali z Aralielem, ale mimo wszystko było to bardzo często zimne i w pewnym sensie bezosobowe, nie raz, bez parzenia sobie w twarz czy wysyłane wiadomością email czy sms-em. Byli dorośli, ale zachowywali się jak dzieci. A na dodatek często się kłócili, co wcale nie ułatwiało im relacji. Mężczyzna od trzech lat nie wiedział czemu dokładnie Araliel z nim zerwał. Nie mógł tego inaczej określić. Po prostu zostawił mu cienką srebrną obrączkę i wyjechał na dwa miesiące. Do tej pory nie wiedział co się z nim działo w tym czasie. Po tym długim okresie wrócił jak gdyby nigdy nic i zaczął ponownie pracować, nie prosząc nikogo o zgodę. W końcu firma była także jego. Starszy z mężczyzn za często wyłączał swój mózg czy też nie dopuszczał do niego rzeczy oczywistych. Araliel odszedł od niego przez to właśnie, że kochał się z innymi mężczyznami. Nie tylko pracownikami, ale także klientami jeżeli obaj tego chcieli. Srebrnowłosy nie lubił być wykorzystywany, tym bardziej zdradzany, dlatego wolał zakończyć wtedy ich związek. Zresztą zostawił dla swego byłego kochanka list, wyjaśniający wszystko szczegółowo. Do tej pory nie rozmawiali na jego temat. Zbyt wielu tematów się unika by pozostać spokojnym, chociaż gdzieś pod powierzchnią świadomości, informacja ta pulsuje bólem. Mężczyzna wziął swą rękę z ramienia byłego partnera, trzy lata temu kochał rudowłosego. Można powiedzieć, że kochał go ogniście. Ale nigdy nie chciał być dodatkiem do innych. Nawet dla niego. Po krótkim stwierdzeniu usłyszanym z ust młodszego mężczyzny, jątrząca się rana otwarła się na nowo.
            - A co mam zrobić? Nie chcę się z nikim wiązać, a ty mnie nie chcesz do cholery! Wykorzystuję ich, bo chcę ciebie i tylko ciebie, a ty traktujesz mnie jak ostatniego skurwysyna. Tak! Jestem nim! Zdradzałem cię do cholery! – Po twarzy przebiegł mu grymas bólu. – Ale w końcu zrozumiałem, że chcę być z tobą. Tylko z tobą. Z nikim więcej. Chcę z tobą mieszkać i tylko z tobą się kochać. Musiałem sobie jakoś radzić, nie mogąc się do ciebie zbliżyć. A uwierz, że zapalenie mięśni i stawów nie jest najprzyjemniejszą rzeczą na świecie. – Oczy Araliela rozszerzyły się w szoku. – Nie wiedziałeś o tym, prawda? A jednak. Miesiąc po twojej ucieczce. – Ponowny grymas przebiegł mu po twarzy, nie umiał go powstrzymać. Na samo wspomnienie przeżywał katusze. Cholera jak to wtedy bolało.
            - Doprawdy Diego, myślałem, że masz chociaż trochę więcej inteligencji, niestety dość znacząco się pomyliłem. Doskonale wiesz czemu cię zostawiłem. Zostawiłem ci list obok obrączki, a ty mimo tej wiedzy, nadal robisz dokładnie to samo.
- A skąd mam wiedzieć czemu mnie zostawiłeś, skoro nie raczyłeś mi tego wyjaśnić do cholery! – Wtedy dotarło do niego co powiedział Araliel. – Jaki list? Na stole nie było żadnego listu. Była tylko obrączka wrzucona do wazonu, żeby mruczek jej nie zjadł. I co ja takiego robię?
- Fakt obrączkę wrzuciłem do wazonu, żeby nasz pazerny kot jej nie zjadł. – Nie świadomie użył tego magicznego słowa, które daje cichą nadzieje – nasz. – Ale dodatkowo był tam włożony list.
- Wykorzystujesz pracowników do zaspokajania cię. To, że im płacisz wcale o tobie dobrze nie świadczy. Po za tym, oni poniekąd nie mają prawa odmówić, ponieważ możesz ich zwolnić. Właśnie to napisałem ci w liście. Napisałem też na jaki czas znikam.
Starszy mężczyzna popatrzył na swojego byłego kochanka w szoku. Fakt, od trzech lat starali się być przyjaciółmi, chociaż było to strasznie trudne. Jednak żaden z nich nie wracał do starych spraw, które ich męczyły. Ale  teraz w końcu dowiedział się prawdy. Tylko gdzie mógł się podziać ten list? Skoro obrączka była na miejscu, a on go nie wziął? Ale.. Wtedy był u niego ten gówniarz po ostatnią wypłatę. Ten…
- Co za spierdolony syn starej kurwy. Jak go spotkam to mu urwę ten jego przebrzydły łeb przy samej, pierdolonej dupie. Ten pierdolnięty bękart wziął twój list, gdy poszedłem po jego ostatnią wypłatę. Ta kurwa czekała pod domem, a ja od razu poszedłem do gabinetu. Co za kretyn ze mnie. Zajebie go. Nie daj boże, żebym go spotkał, bo nic z tego debila nie zostanie. – Oparł łokcie o kant biurka. Bolało, ale pozwalało skupić się na czymś innym. Wplątał palce w swoje krótkie włosy. Nigdy nie mógł ich ułożyć, ale tera wyglądał, jakby co najmniej podłączyli go pod 220V. Każdy kosmyk sterczał pod innym kątem, tworząc dość interesujący widok. Araliel po usłyszeniu całej wiązanki przekleństw, zaśmiał się z udręki byłego kochanka. Wiedział, że nie powinien, było mu go nawet odrobinę żal, ale mimo wszystko, uważał, że trochę mu się należało. Trochę mniej niż trochę. Tyci, tyci. Ale jednak. Diego nie dbał wcześniej o niczyje uczucia, bo nikt nigdy nie dbał o jego. Tylko Araliel starał się otworzyć tą skamieniałą puszkę. Ten bezwzględny rudzielec, bawiący się uczuciami innych, dostał sowitą nauczkę. Ktoś w końcu zabawił się jego uczuciami. Młodszy mężczyzna podszedł do byłego kochanka, nadal z uśmiechem na swych ustach i pociągnął go za jeden z niesfornych kosmyków, przez co mężczyzna podniósł na niego swoje udręczone oczy. Araliel doskonale wykorzystał okazję, więc przycisnął mocno swoje usta, do karminowych warg przyjaciela. Wiedział, że zawsze mają taki kolor, gdy mężczyzna był zdenerwowany. Wyglądało to tak, jakby krew nie odpływała mu do policzków, tylko do ust. Było to dość kuszące. Zresztą rudowłosy zawsze przygryzał wtedy wargi, by nie krzyczeć ze złości. Często po prostu syczał słowa przez zęby. Diego nie pozostawał dłużny w pocałunku. Tak dawno nie czuł tak upragnionych warg. Ostatnimi czas młody mężczyzna za często mu się śnił. W zbyt odważnych pozycjach. Chciał go mieć, co raz częściej o nim myślał, a mijanie w pracy, wcale nie pomagało. W końcu dostał swoją upragnioną szansę i nie zamierzał jej zmarnować. Otworzył swe usta, by język partnera, mógł zbadać to, tak dobrze znane sobie miejsce, mimo wszystko delikatnie zapomniane. To Araliel przejmował kontrolę w związku. Diego był mężczyzną, który miał wszystko pod kontrolą w pracy, jednak w domu wolał odpocząć od tej roli. Wtedy mógł ją przejąć ktoś inny. Jego partner. Srebrnowłosy pogłaskał go delikatnie po policzku.
- Teraz kochany dostałeś przedsmak tego co możesz odzyskać. Do ciebie należy wybór czy tego chcesz czy nie. Ale tym razem to nie ja będę się starał. I dobrze o tym wiesz. Tym razem to ty musisz zabawić się w łowcę. A ja nie zamierzam dać się tak łatwo złapać.
Po tych słowach srebrnowłosy wyszedł z ironicznym uśmiechem na twarzy. Doskonale wiedział, że nie powinien montować kamer w gabinecie BYŁEGO kochanka. Ale chciał go mieć pod kontrolą. Skoro ten chciał go zdobyć, on musiał mieć pewną sytuację. Po tym czego już doświadczył z tym niewyżytym diabłem, wolał się mieć na baczności. Zresztą kamera była w każdym pokoju, w którym kochali się ich chłopcy. Kontrolowali sytuację na bieżąco, by nic im się nie stało. Po wyjściu klienta, nagrania były od razu kasowane. Mimo wszystko, jak to mówią. Przezorny zawsze ubezpieczony. Jednemu z chłopców uratowało to życie. Okazało się, że mężczyzna, który go zamówił, jest fetyszystą, do czego się nie przyznał. Lubił podczas stosunku, nakładać na twarz kochanków poduszkę, jednak nie umiał się kontrolować. Przyjemność zaślepiała mu wszystko i nie widział gwałtownych ruchów kochanków, gdy ci chcieli uwolnić się spod poduszki z powodu braku tlenu. Nigdy więcej nie miał do nich wstępu. Tak samo ostrzegli wiele innych firm, by nie wpuszczali owego osobnika za próg, bo mogą stracić pracownika. Mimo idealnej opinii, mężczyzna nie miał już więcej wstępu do burdelu. Nie mogli sobie pozwolić na to by ktoś źle traktował ich chłopców. To oni byli na pierwszym miejscu, dopiero później klienci. Ów przyduszny młody mężczyzna, nie poszedł na Policę, ale nie pracował przez kolejne trzy miesiące. Dostawał standardową wypłatę i sporą nadwyżkę, za przeżyte szkody oraz zwrot pieniędzy za leczenie lekarskie. Araliel wrócił myślą do pocałunku. Dawno nikogo nie miał, w przeciwieństwie do Diego. Jednak podskórnie wiedział co wybierze mężczyzna. A intuicja rzadko go zawodziła. Miał świadomość, że rudzielec będzie chciał go zdobyć, dzięki temu, prawdopodobnie przestanie wykorzystywać chłopców. Mimo częstego mijania się w godzinach pracy, Araliel wiedział doskonale, że mężczyzna wzywa do swojego gabinetu, któregoś z chłopców, przynajmniej dwa razy w miesiącu. Zazwyczaj jeden chłopak obsługuje go przez miesiąc. Mimo wszystko czuł, że go odzyska. Dał mu nadzieję. A to był chyba najlepszy krok jaki mógł uczynić.

*

Farida nie było w domu ponad godzinę. Mimo tego, obawiał się, że mogły się obudzić i go szukać, zadzwonić po ich ciotkę, czy też wezwać policję. O ile idąc w stronę lokalu, drogę przeszedł bardzo wolnym tempem, o tyle wracając prawie się zabił biegnąć na zakręcie. Zbyt często odczuwamy irracjonalny lęk o coś, co i tak się nie zdarzy. Gdy znalazł się na swojej ulicy, wiedział jednak, że nic się nie stało. Świadczyły o tym zgaszone wszędzie światła. No dobrze, prawie wszędzie. Sąsiadka mieszkająca trzy domy dalej cierpiała chyba na bezsenność, ponieważ u niej zawsze, nie zależnie od pory nocy i dnia, świeciło się światło. Będąc już przed drzwiami, zawahał się na chwilę, zastanawiając się czy jednak nie iść jeszcze na krótki spacer. Wiedział, że o tej godzinie jest to niebezpieczne, mimo wszystko chciał odetchnąć świeżym powietrzem. Po chwili jednak, zdecydował się posiedzieć na stopniach domu. Nie musiał się nigdzie wybierać, a przynajmniej odetchnie od tych wszystkich emocji. Odgiął kark do tyłu, by chociaż trochę poluźnić mięśnie po czym wolno, zaczął obracać głową do przodu. Przydałby mu się prywatny masażysta. Niekoniecznie zawodowiec. Miło by było wiedzieć, że jest ktoś obok ciebie, kto będzie w stanie cię wesprzeć w trudnych chwilach, jednak właśnie w tym momencie Farid uświadomił sobie, że nie ma na to szans. Nie, przez najbliższe trzy do sześciu lat. I nie tutaj. W końcu i tak ktoś się może dowiedzieć kim jest. A plotki bardzo szybko się roznoszą. Nawet jeżeli nie są prawdą, każdy inaczej na ciebie patrzy. Każdy już coś wie. A nawet jeśli tak nie jest, to cała dośpiewana historia powstanie w jego głowie. Po co masz się tłumaczyć. Przecież dasz im powód do kolejnych plotek, że to prawda. Prawda, bo zacząłeś się tłumaczyć. Czasem najlepszą metodą jest całkowita ignorancja. I tak każdy wie, że słowa nigdy nie są rzucane na wiatr. A potrafią być one obusieczną bronią. Nastolatek nawet nie zauważył, gdy obok niego usiadła jedna z sióstr.
- Czemu nie śpisz. Jest późno, a ty siedzisz tu w ciemności i masz bardzo zmartwioną minę. – Bianka jak zwykle wiedziała, że coś go trapi. Zawsze potrafiła to odkryć. Doskonale też przypuszczała, co go trapi. Brak pracy. Brak funduszy. Cholerne prawo.
- Dobrze wiesz. Ale być może za dwa dni dostanę pracę. Pracowałbym na nocki. Żeby w dzień normalnie funkcjonować. Za dwa dni idę na rozmowę. – Uśmiechnął się do siostry lekko. Nie chciał jej dodatkowo obarczać. Miała tylko trzynaście lat. Nie musiała wiedzieć o wielu rzeczach.
- Wiem o czym myślisz. Sądzę, że ją dostaniesz. Ładne jest dzisiaj niebo. Widać prawie wszystkie gwiazdy. – To prawda. Niebo było przejrzyste, nie licząc jednej małej, ciemnej chmurki. Siostra oparła głowę na jego ramieniu. Lubili tak siedzieć. Często im się to zdarzało, od małego. Rodzice często przymykali na to oko, z tego względu, że uczyli się wtedy mapy nieba. Na początku po prostu siedzieli i podziwiali, ale jak to z dziećmi bywa, Farid zaczął szukać różnych rzeczy po książkach i zaczął siedzieć na ganku, patrzeć w niebo z książką na kolanach, a latarką w prawej ręce. Gdy miał dwanaście lat, Bianca także zaczęła się interesować gwiazdami. Tylko, że tym razem to brat mógł jej przekazać wiedzę.
- Anne śpi? – delikatny uśmiech wpłynął na jego usta. Był już zmęczony.
- Tak. Jak zwykle padła i prześpi do rana. A ty idź się umyj i idź spać, starszy bracie, bo cię tam zaciągnę, za twoje krótkie kudły. Widać, że jesteś zmęczony. – Zresztą sam fakt, że nastolatek zaczął ziewać potwierdził stwierdzenie siostry. Po chwili byli już w domu. Bianka poszła im zrobić gorącej herbaty, a on poszedł wziąć długą kąpiel. Ich matka od małego mówiła im, że gorący napój w brzuchu pozwala zasnąć. Dużo osób mówi, że tak działa tylko mleko, ale to nie prawda. Równie dobrze może to być zwykła herbata. Ciepło, to ciepło. Przynajmniej szybciej przy tym zasypiali. Po dwudziestu minutach, młody znalazł u siebie w pokoju kubek z gorącą jeszcze herbatą, co oznaczało, że siostra specjalnie poczekała i zrobiła mu ją na świeżo, gdy kończył kąpiel, po czym poszła spać do siebie do pokoju. Farid mimo tego, że starał się nie myśleć o wszystkim co go spotka, był przerażony. Chciał o tym wszystkim nie myśleć. Nie teraz, nie w tej chwili. Ale zapomniał o jednej podstawowe rzeczy. Im bardziej się stara o czym nie myśleć, tym bardziej jesteśmy na tym skupieni. Dlatego właśnie teraz, gdy był już prawie całkowicie rozluźniony, wszystkie problemy postanowiły odezwać się w jego głowie. Przy siostrach starał się nie okazywać słabości, wyhamowywał wszystkie swoje reakcje. Nie pozwalał sobie na płacz, złość, rezygnację czy tym bardziej niezadowoleni. A one także starały się, nie sprawiać mu problemów. Wiedziały, że nawet choćby chciały, nie miały mu jak pomóc. Musiał sobie z tym wszystkim poradzić sam. A ciocia Sarihi, nie jest wstanie mu pomóc, chociażby chciała. Sama miała szóstkę dzieci, które musiała wykarmić i się nimi opiekować. Nawet jakby chciała, nie miała im jak zapewnić dachu nad głową. A sama musiała sobie poradzić z myślą, że jej wieloletni przyjaciele zginęli. Znali się w trójkę od małego, z czasem do ich znajomości dołączył też wujek i ciągle się trzymali ze sobą. Teraz niestety te czasy minęły. Farid potrzebował się wypłakać. Po prostu, po ludzku, wypłakać. Wiedział, że nie ma przy tym się do kogo przytulić, chociaż to także by mu pomogło. Nagle jego ciałem wstrząsnął uwolniony w końcu szloch. W ostatnim momencie zdążył sobie zakryć usta, przez co jego siostry nie słyszały tego rozdzierającego serce odgłosu. Musiał odreagować ostatnie dwa tygodnie. Ludzie dziwi się widząc, że na pogrzebie rodziców nie płacze, tylko dzielnie tulił do siebie zapłakane siostry. Po stypie poprosił jednak Sarihi by wzięła do siebie bliźniaczki na godzinę. Przypuszczała co chce zrobić. Doskonale go znała, dlatego też nie pytając o nic, przygarnęła je na pół dnia do siebie. Ta kobieta doskonale wiedziała, że zawsze radził sobie ze stresem poprzez zamykanie się za maską obojętności. Wiedziała, że zawsze był silny za wszystkich w momencie ich słabości. Ale sam też potrzebował wszystko odreagować. Wiedziała, że nie chciał płakać przy wszystkich, wolał to zrobić w samotności. Tak by jego siostry niczego nie zauważyły. Miał siedemnaście lat, a radził sobie z tym wszystkim lepiej, niż nie jeden dorosły. Spadła na niego duża odpowiedzialność, którą on potrafił dźwignąć na swoje barki i nie upaść. Mimo tak młodego wieku, w pewnych momentach zachowywał się jakby miał czterdzieści lat. I chyba to było dla kobiety najstraszniejsze. Widziała jak z dnia na dzień zmienił się, wydoroślał, ale zarazem jego oczy zaczęły siać pewnego rodzaju pustką i znużeniem. Starał się to ukrywać pod lekkim uśmiechem, ale ona była matką szóstki dzieci. Umiała odróżnić różne zachowania, a z oczu można wiele wyczytać. Trzeba tylko wiedzieć jak. Wystarczy kilka chwili by zniszczyć czyjeś życie. Jednak, nigdy nie tyczy się to jednej osoby. Zawsze cierpią dwie rodziny. Minimum dwie. Potrafisz czekać na kogoś pół dnia, gdy otwierasz drzwi, nagle twój świat popada w ruinę w ciągu kilku sekund. Jedno zdanie, jedna chwila, błędna decyzja, chwila nie uwagi. Nie ma cię. Twoi najbliżsi przechodzą piekło na ziemi. Farid nawet nie wiedział kiedy zasnął. To owe załamanie, płacz i szloch pozwoliły mu w końcu ukoić zmysły. Potrzebował odpoczynku jak jeszcze nigdy niczego. Minęły dwa tygodnie, a on nie mógł się przemóc by wejść do rodziców sypialni. Był tam tylko pięć minut, dzień po wypadku. Potrzebował najważniejszych dokumentów, które były w komodzie, pod bielizną. Musiał uporządkować wszystkie rzeczy i pamiątki, ale jakoś nie mógł się za to zabrać. Wiedział, że mogą one tam leżeć przez kolejne dziesięć lat, ale wolał wiedzieć co jego rodzice posiadają… Posiadali, bo komuś mogą się te rzeczy przydać. Wiedział, że posiadanie rzeczy rodziców na strychu, będzie go podnosić na duchu, jednak miał także świadomość, że jego matka miała dość sporo rzeczy, jeszcze z metkami, które może sprzedać bądź komuś przekazać. Często bywa tak, że nie widząc czegoś zapominamy o tym, stajemy się świadkami zdarzeń w pewnym sensie nie rzeczywistych. Wystarczy jeden dowód, by odświeżyć wiele rzeczy, które pamiętamy. Farid dostał od lekarza tabletki na sen. Jednak ten ich nie brał. Jego siostry za często budziły się w nocy z płaczem, a później musiał z nimi siedzieć, do ich ponownego zaśnięcia. Dlatego też wolał nie dosypiać, niż nie usłyszeć ich krzyku czy płaczu. Zresztą mimo tego, że były już starsze, ponownie chodził z nimi do szkoły. On potrzebował odpocząć i powdychać świeżego powietrza, a one potrzebowały czyjegoś towarzystwa. Zresztą następnego dnia, miał z nimi iść do psychologa. Najgorsze w tym wszystkim było to, że w trybie przyspieszonym, musiał opanować wiele rzeczy, z którymi w jakimś stopniu nie miał do czynienia czy też z którymi sobie nie radził. Zresztą, musiał zrezygnować ze szkoły. Rozmawiał już na ten temat z dyrektorem. Nie wyrobiłby się ucząc się od rana do popołudnia, mając stos obowiązków domowych, pracę w nocy i jeszcze musiał pomagać siostrom. Brał już wcześniej pod uwagę pracę w nocy na stacji benzynowej, bo szukali takiej osoby, ale tam też go nie przyjęli. Na szczęście wtedy po długich konsultacjach z dyrektorem ustalili, jak może dokończyć szkołę przez Internet. Będzie wtedy bardzo dużo zależne od jego motywacji i chęci, jednak wiedział, że będzie miał pomoc ze strony grona pedagogicznego.
Następnego dnia nastolatek zdecydował się w końcu wziąć za porządkowanie pokoju rodziców. Przy tym wszystkim odżyło wiele wspomnieć. W szczególności, gdy znalazł laurki i dyplomy robione dla rodziców. Kiedyś mieli taką tradycje, że jeżeli ktoś się czymś odznaczył, dostawał ręcznie robiony dyplom. Nie ważne było, że były tak brzydkie, a przez to tak ładne. Ważna była praca, którą włożyli, w zrobienie go. Nigdy też nie mieli albumu rodzinnego. Sto razy bardziej woleli trzymać wszystkie zdjęcia w pudełku z tektury, które kiedyś dostali jego rodzice. Każda z tych rzeczy miała ogromną wartość sentymentalną. Jego siostry już nigdy niczym nie obdarują rodziców żadnym prezentem i to było najgorsze uczucie. W tym właśnie momencie postanowił sobie, że nigdy nie będzie próbował zastąpić im rodziców. Będzie się starał jak najlepiej się nimi opiekować i wpoić im pewne zasady oraz to, że będzie wspierał je w ich troskach jeżeli tylko zechcą mu o nich powiedzieć. Wiedział, że mama już rozmawiała z siostrami o miesiączce. Było to dla niego uspakajające, jednak przed nim stało o wiele trudniejsze doświadczenie. Rozmawianie z siostrami o seksie, zabezpieczaniu się i o tym, że nie idzie się z pierwszym lepszym do łóżka. Były mądre, ale nie jedna mądra dziewczyna poszła z facetem do łóżka, tylko po to by jej nie zostawił. Co i tak robił. Będzie musiał im to wpoić, a sam sprzeda swoje ciało pierwszemu lepszemu, który zapłaci więcej. A później będzie musiał to robić noc w noc, aż nie będzie mu się chciało żyć z tego wszystkiego. I chyba to go najbardziej przerażało. Fakt, że będzie zwykłą dziwką, oddawaną do rżnięcia najbogatszym. Od razu przypomniał sobie scenę z filmu „Moulin Rouge”. Będzie jak ta Roxanne.  Oddająca się każdemu, pod przykrywką erotycznego tańca. Kto zapłaci więcej. Licytujemy. Sprzedana. Proszę pana, ma pan ją na własność, na całą noc, proszę tylko uregulować należność. Gotówką. Czeków nie przyjmujemy. Właśnie dzisiaj miał popisać umowę z diabłem. Diabłem w ciele człowieka. Dobrze, że jego sióstr nie było w domu. Już jakiś czas temu odkrył, że taniec go odstresowuje. Nie były to żadne profesjonalne ruchy. Tańczył tak, jak nakazywało mu to ciało. Odpoczywał w ten sposób. Pozbywał się emocji. Puścił muzykę najgłośniej jak się dało i zaczął tańczyć. Wyrzucił z siebie tą całą energię. Musiał się jej pozbyć. W tym przypadku, była zbyt destruktywna, by mógł sobie z nią inaczej poradzić. Będzie jak ta Roxanne.

35 komentarzy:

  1. Wiesz, że ta tematyka ostatnio mnie nie zachęca, wręcz przeciwnie:).
    Ale polubiłam Farida i nawet tą burdel mamę w męsko gejowskim wydaniu, także czekam jak to się rozkręci. Podoba mi się, że ujmujesz wulgarny obraz sytuacji w kulturalny sposób, hmm.. wiesz co mam na myśli? No i oczywiście ja zawsze czekam na jakiś wątek miłosny między głównym bohaterem a... ;DD pisz pisz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale wiem o co ci chodzi. I wcale ci się nie dziwię, że nie czytasz tej tematyki :)

      Usuń
  2. Moja droga, urzekło mnie to co napisałaś. Pięknie przedstawiłaś emocję osoby, która tracąc wszystko ma jeszcze nadzieję. Szefowie burdelu też mnie zdziwili, tacy mili i pełni uczuć a nie zwykłe Alfonsy. Mam ogromną nadzieję że niedługo ukaże się nowa notka. Życzę wielkiej weny, gdyż to co przeczytałam do tej pory jest fantastyczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że ci się spodobało :) Ja też mam nadzieję, że dość szybko poprawię drugi rozdział i go opublikuję :)
      Pozdrawiam
      LM

      Usuń
  3. Naprawdę świetne ^^ Kiedyś już czytałam pierwotną wersję tego opowiadania i muszę przyznać, że już wtedy czekałam niecierpliwie na ciąg dalszy, którego jednak nie miałam okazji przeczytać.
    Lubię takie klimaty, dlatego opowiadanie od razu przypadło mi do gustu, ale jak to czytałam, faktycznie napisane jest dużo lepiej.
    Więcej wiemy i wszystko jest jakoś tak... Ładniej połączone.
    Poza tym, to, że rozdział jest taki długi działa tylko na korzyść ^^
    No i w końcu przejdźmy do konkretów, czyli... Już kocham Diego i Araliela xD No bo jak ich nie uwielbiać?
    Oprócz tego, Farid (chyba dobrze napisałam, prawda o.o?) odrobinkę zalatuje taką matką miłosierdzia, jednak jestem w stanie go zrozumieć i mam nadzieję, że rozwiniesz tą postać w następnych rozdziałach, by stała się jeszcze ciekawsza.
    Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział i życzę weny, żeby kolejne części pojawiły się jak najszybciej i były równie świetne, jak ta ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety ciąg dlaszy dość długo powstawał, nadal zresztą powstaje. Postanowiłam się jednak na razie skupić na poprawie rozdziałów już napisanych, by wszystko do siebie pasowało. Cieszę się, że ci się podobało i że sądzisz iż jest lepiej napisane. Fakt. Rozdział rozrósł się z siedmiu stron do 11,5 :) Tak. Dobrze napisałaś, Farid w pewnym sensie jest matką miłosierdzia. W pewnym sensie z powodu całe tej odpowiedzialności.

      Usuń
  4. Um, świetnie się zaczyna. Rozdział przeczytałam przed chwilką, tak wiem mogłam to zrobić wcześniej na blogu Luany, ale wolałam poczekać, aż założysz bloga, bo inaczej umarłabym, oczekując następnego rozdziału.

    Co do tekstu nie chcę się rozpisywać, bo to dopiero początek.. Mam nadzieję, że następny rozdział, pojawi się szybciutko ^^

    Pozdrawiam i życzę dużo weny ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także mam nadzieję, że kolejny rozdzial pojawi się dość szybko. Na blogu Luany, została opublikowana jedna wersja, ta tutaj w pewnym stopniu się różni :) Podziwiam cię za taką cierpliwość ;)

      Usuń
    2. Umm.. Było ciężko. ale udało się i doczekałam się blogu ^^ Jak już dorwałam się do tekstu, to nie mogłam się oderwać, tak więc niech drugi rozdział pojawi się szybciutko ♥♥♥

      Usuń
  5. Ja już na gg pisałam, że ta wersja nie dość, że rozbudowana, jest zdecydowanie lepiej napisana. Lubię, uwielbiam Diego i Araliela. Zdecydowanie powinni być razem. Faridowi od początku kibicowałam i wierzę, że uda mu się wyjść na prostą. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się dopiero okaże :) Też lubię Diego i Araliela.

      Usuń
  6. Co prawda już czytałam, ale odświeżyć nie zaszkodzi tym bardziej po zmianach. Liczę na to, że choć nie regularnie to jednak dość często będziesz publikować kolejne części :D

    Araliela polubiłam już przy pierwszym czytaniu, nie mogę się doczekać jak rozwinie się sytuacja pomiędzy nim a Diegiem - mam nadzieję, że tym razem rudzielec go nie zawiedzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS: pozwól na komentarze anonimowe bo tak to jest ciężko :(

      Usuń
    2. Cieszę się, że polubiłaś Araliela:) Fakt, że notki mogą być trochę nieregularnie, ale postaram się by poszło mi to sprawnie. Dziękuję ci za uwagę na temat komentarzy. Nie miałam o tym pojęcia. Używanie bloggera jest dla mnie nowym doświadczeniem :) I się trochę pogubiłam w tym wszystkim.

      Usuń
    3. To jeszcze dodaj możliwość dołączenia do witryny i obserwowania jej i będę w pełni szczęśliwa :))

      Usuń
  7. Będę namiętnie rozczytywać się w kolejnych rozdziałach. Ten już czytałam i polubiłam. ;3 Dobrze się czyta. ;)
    Luanie już pisałam, ale, kochana, wspomnę i tutaj, że ludzie pytają o Ciebie na Facebooku. xD
    Pozdrawiam serdecznie (i zapraszam też do siebie)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że ci się podobało. Ja natomiast namiętnie śledzę twoje opowiadanie. Zwłaszcza po zjazdach na uczelni :P Przyznaje się bez bicia. Nie komentowałam... Ale zacznę! Hm. Facebook? Ale gdzie, co jak? Wybacz, nie ogarniam:) I byłabym wdzięczna za wskazanie adresu czy coś:)

      Usuń
  8. Hej, ja jak zwykle spóźniona... :) No ale jestem. Co by tu napisać... Po prostu brak mi słów :) Będę z niecierpliwością czekać na ciąg dalszy. To na razie tyle... Pa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do-ris. Czy taka spóźniona, to ja nie wiem :P Co innego jakbyś zaczęła czytać od dziesiątego rozdziału, czy coś :P Ale czytasz od pierwszego :) Do napisania

      Usuń
  9. Hmmm... Mam wrażenie że już to gdzieś czytałam... tylko że zupełnie nie kojarzę rozwinięcia :P
    Never mind. Zapowiada się ciekawie i jedyne co mogę powiedzieć to: "Wiesz o tym że nieregularne notki to przejaw sadyzmu?" BTW regularne też... W końcu ile można czekać do wyznaczonego terminu :P
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział 1 był wcześniej publikowany u Luany. Z tym, że został zmieniony :) Wiem, że nieregularne notki to utrapienie. Doskonale mam tego świadomość :) Dlatego postaram się przepisać szybko i płynnie drugi rozdział :) I kolejne :)

      Usuń
    2. Hmmm... Prawdopodobne że u Luany czytałam :) No nic. ważne byś nie porzuciła pomysłu :D

      PS: Mam nadzieje że zdajesz sobie sprawę że mamy (My czytelnicy) na piśmie to że będziesz się starać regularnie :P

      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Zdaję sobie z tego sprawę :) Staram się. Wolałam się poświęcić jednej rzeczy (książce), żeby na spokojnie pisać dla was, niż nie napisać, a książkę czytać po dziesięć stron. Ale dzisiaj... Będę pisać, pisać, pisać :) Zobaczymy jak mi to wyjdzie :)

      Usuń
  10. Podoba mi sie :) mam wrażenie, ze z podobnym tematem już kiedyś sie spotkalam... Ale ty pięknie piszesz, chociaż opisy nieco mnie nużą.
    Niemniej jednak czekam na kolejny rozdział o zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że podoba ci się to jak piszę. Co do opisów. Cóż. Wybacz. Powiedzmy, że staram się pisać tak, jakbym sama chciała to przeczytać u kogoś :) I za bardzo lubię rozbierać rzeczy na czynniki pierwsze :P Na pewno zerknę do ciebie, jak tylko przepisze drugi rozdział :) Żeby na spokojnie poczytać twojego bloga :)

      Usuń
  11. Witam,
    och czytałam nie wiem ile razy ten pierwszy rozdział na blogu Luany, i za każdym razem byłam zachwycona, cieszę się już, że stworzyłaś blog i będzie można kontynuować czytanie już na właściwym blogu... oczywiście nie omieszkałam przeczytać rozdziału jeszcze raz i jak widzę trochę pozmieniałaś, tu dodałaś, tu zabrałaś, ale tylko takie bardziej kosmetyczne poprawki, jest bardziej rozbudowany, i cóż mogę powiedzieć jestem jeszcze bardziej pod wrażeniem, ta wersja jeszcze bardziej mi się podoba... Od razu polubiłam Diego i Araliel'a powinni być zdecydowanie razem. A Farid mimo takiego nieszczęścia potrafi dać sobie radę i mu kibicuję całym sercem i żeby wszystko się ułożyło...
    Nie mogę się już doczekać rozdziału drugiego, mam nadzieję, że tekst nie wyblaknie od mojego ciągłego czytania ;D bo zamierzam to jeszcze kilka razy przeczytać....
    Dużo weny Tobie życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu, bardzo się cieszę, że tyle razy czytałaś mój rozdział :) Fakt. Pozmieniałam, ale dlatego, że tak mi było lepiej. I rzeczywiście tak jest :) Więc sądzę, że to był dobry pomysł :) Ja także lubię Araliela i Diego. Być może dlatego, że Araliela w ogóle miało nie być :P Na szczęście tekst nie wyblaknie :) Cieszę się, że ci się podoba:)

      Usuń
  12. Hehe, Sebastian to taki tygrys ukryty z skórze słodkiego kotka. xD A Kryspin... on to całe lwistko i tyle. xD
    Pisało mi się o nich i pisało. Normalnie tyle, ile miał ten rozdział, tworzę dwa. xD
    Co do Facebooka - kiedyś pytano, gdzie jest Twoje opowiadanie. Przesyłam Ci screen, który podesłałam Luanie (kilka tygodni temu xD)
    http://imageshack.us/scaled/landing/132/99959134.png

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie zauważyłam, że Sebastian to taka "cicha woda". A co do Kryspina, lwiątka... Jestem zodiakalnym lwem ;p Ale uwierz, mimo iż pisałaś to dłużej, jest to ciekawe :) Dziękuję za ten link :)

      Usuń
  13. O rany! Dlaczego ja tu wcześniej nie trafiłam? Ten rozdział był niesamowity. I chociaż taki długi, to prawie się tego nie czuło. Bardzo podoba mi się to, w jaki sposób budujesz świat, jak opisujesz bohaterów, jak pokazujesz różne uczucia. Jestem pewna, że to opowiadanie trafi do moich ulubionych ;) No i tematyka, jedna z moich ulubionych ;p Lece czytać dalej ^^

    OdpowiedzUsuń
  14. Dopiero co się tutaj dostałam i zakochałam się :3
    Naprawdę dobrze napisany post, a i długość zadowalająca ^^
    Na razie widzę same pozytywy.

    OdpowiedzUsuń
  15. Dopiero tutaj przyszłam i mówię tak. Jest kurna zajebiaszczo. To, w jaki sposób oddajesz emocje głównego bohatera, jest wręcz wspaniałe. Nie jestem dobra w pisaniu komentarzy, no ale.. XD Więc lecę dalej.
    I tak, piszę komentarz pod postem, który był dodany dwa lata temu ;_; Dokładnie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Witam,
    ok, zaczynam czytać tutaj już pełną parą, bo już zaczniesz publikować nowe, a ja będę w gaciach ;]
    co ja powiem, o tak fantastyczny rozdział, Farida, och mimo takiego nieszczęścia radzi sobie, kibicuję mu bardzo... już polubiłam Diego i Araliel'a powinni być zdecydowanie razem zdecydowanie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  17. Witam,
    ok, zaczynam czytać tutaj już pełną parą, bo już tyle czasu minęło, a chociaż chcę mieć większość przeczytaną, kiedy zaczniesz publikować nowe opowiadanie ;]
    fantastyczny rozdział mogę tylko powiedzieć, Farid jest wspaniałym chłopakiem, mimo takiego nieszczęścia radzi sobie kibicuję mu bardzo... już polubiłam Diego i Araliel powinni być zdecydowanie razem zdecydowanie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  18. Jedno mnie tu męczy. Na początku piszesz że jest 0 oszczędności a za chwile że są...

    OdpowiedzUsuń