Diego mimo danego słowa, nadal nie był pewien swojej
decyzji. Wiedział, że postępuje słusznie, mimo tego niepewność gościła w jego
serca. Czasami postępujemy pod wpływem chwili, nie zastanawiając się nad
ogólniejszymi skutkami czy też nie zważając na opinie innych. Nie, wcale nie
chodzi tu o podejście do celu po trupach.
W końcu nie na tym powinno to polegać, mimo tego wielu ludzi właśnie tak
postępuje. Moje dobro jest najważniejsze, a to, że zniszczę wiele osób po
drodze wcale się nie liczy. Po co mam na to zważać? Wszyscy jego podopieczni
byli z bardzo bogatych domów, albo po prostu w stopniu znaczącym zamożniejszy
niż standardowo. Prawie wszyscy robili to, by zemścić się na rodzicach, by
udowodnić coś komuś, bądź po prostu, po ludzku na złość mamie odmrozić sobie uszy. Chcieli mieć pieniądze na
ciuchy i duperele, które i tak przecież mieli. Ale ciągle było im mało. Jednak
żaden z nich nie robił tego bo musiał.
I to była ta jedna, mała różnica. Która jednak zmieniała wszystko. Oni wszyscy
robili to, bo chcieli. Lubili seks, zazwyczaj mieli kilku stałych klientów. Do
godziny dziewiętnastej cały czas miał wątpliwości. Dopiero wtedy ktoś, a
dokładniej Araliel postanowił mu przerwać. A młodszy z mężczyzn po prostu
zapukał do drzwi, by przekazać rudzielcowi pewną informację.
- Nasza
jedynka, chce się u ciebie dzisiaj pojawić. Będzie o dwudziestej trzydzieści.
Podobno chce zrezygnować z usług naszych chłopców. Na razie nie wiem dlaczego i
zapewne wyjawi to dopiero tobie. Farid się jeszcze nie odzywał. – Araliel
przekazywał Diego tylko najważniejsze informacje. Zresztą w tej firmie zajmował
się wszystkim. Wolał działać niż ciągle siedzieć w miejscu. A z tym właśnie
wiązało się siedzenie przed monitorami. Od ich ostatniej rozmowy widzieli się
tylko dziesięć minut. Przekazując sobie właśnie najważniejsze informacje,
jednak Araliela wcale to nie martwiło. Znał swojego byłego partnera na tyle, że
wiedział iż ten przeżywał sprawę pewnego nastolatka. Diego odbierał to wszystko
bardziej osobiście niż można się było tego spodziewać. Sam w końcu przeżył
kiedyś coś podobnego. Z tym, że wtedy był zupełnie sam i nie miał mu kto pomóc.
Oddawał się obleśnym, starym mężczyznom, po to by dali mu coś do jedzenia czy
dali jakiekolwiek pieniądze na nie. Zresztą i tak dawali mu skrajnie małe racje
żywności by mieć do jego ciała częstszy dostęp. Jednym plusem tej całej
sytuacji było to, że wiedział o tym by się zabezpieczać. Wolał głodować cały
dzień niż się nie zabezpieczać. Skąd jako dwunastolatek wiedział o
zabezpieczaniu się? Nie mając dostępu do żadnych mass mediów? Posiadanie matki
prostytutki ma pewne skutki, czasami pozytywne. Mimo tego, długo się nią nie
nacieszył. Zginęła od postrzału na pustej ulicy. Oficjalna wersja jest taka, że
ktoś ją napadł i zabił. W rzeczywistości zastrzelił ją alfons, któremu odmówiła
płacenia. Dlatego też pożegnała się z życiem. W końcu jednak trafił na
człowieka, który dał mu szanse. Podniósł się z dna. A on w pewnej podzięce dla
swojego przybranego ojca, stworzył ten burdel. Pozwolił działać osobom, które
chciały się sprzedawać. Była to dziwna idea pomocy, ale lepsza taka niż żadna.
Dlatego właśnie Diego miał zasadę, że to pracownik jest ważniejszy, a nie
klient. Kto wie jak jego życie mogło się potoczyć, gdyby nie człowiek, który
dał mu dom, miłość i opiekę oraz poczucie bezpieczeństwa. Nie wiele brakowało,
a oprócz sprzedawania narkotyków, sam by je brał. O ile stany fizyczne leczą
się dość szybko, o tyle psychikę można komuś zniszczyć w bardzo łatwy sposób.
Jest ona tak zagmatwana, że nikt nie może dać gwarancji, co się w niej
zmieniło. Araliel wiedział o wszystkich doświadczeniach Diego, dlatego był dla
niego wyrozumiały. Również z tego powodu dał mu zajęcie. Mężczyzna w takich
okresach wolał działać niż siedzieć bezczynnie i się użalać. Pozwalał sobie tak
robić przez jeden dzień. Jeden jedyny, następnie zmuszał się do pracy. Araliel
był człowiekiem, który potrafił wiele rzeczy wybaczyć. Czasem za dużo. Pewnie
też dlatego dawał pewnemu upartemu mężczyźnie szanse. Nie jedna osoba, nie
potrafiłaby się już do niego zbliżyć, ale nie on. Mimo tego wszystkiego, nadal
go kochał. Tak po prostu. Wiedział jak jego „szef” działa, gdy jest
zestresowany, dlatego przypuszczał, że któryś chłopiec pojawi się w jego
gabinecie. Czuł się mile zaskoczony, gdy ten tego nie zrobił. Wolał nie wysuwać
myśli naprzód, nie chciał się później zawieść. Mimo tego miał w sobie, gdzieś
głęboko, zakopaną nadzieję, że jego rudy
się zmieni. Powoli, ale jednak. Jeżeli tylko sam będzie tego chciał. Starał się
nie robić żadnych planów, bo doskonale wiedział czym się one zazwyczaj kończą.
Był typem człowieka, którego nadzieja spala, a zawód pogrąża. Dlatego też
starał się niczego nie planować, wiedział, że nie ma to sensu. Z jego planów
zresztą mało wychodziło. Czasem nie mógł się oprzeć jasnemu płomykowi nadziei,
dlatego też często się parzył. Był zbyt wrażliwy. Miało to swoje plusy i
minusy. Ogólny rachunek wychodził na minusie, ale on regularnie, z uporem
szaleńca, poprawiał go na plus. Araliel potrafił bardzo szybko zaufać, przez co
bardzo wiele tracił, mimo to uważał, że dobrze, iż jest jaki jest.
- Nie myśl
tyle. – Uśmiechnął się do Diego. – Dobrze robisz. Pomożesz mu, a dzieciak
akurat tego najbardziej potrzebuje. Znam cię. Dlatego też przypuszczam, że
jeżeli wcześniej uda mu się znaleźć pracę, nie każesz mu oddawać swego ciała.
Będziesz brał od niego jakieś grosze, po czym nagle stwierdzisz, że już się
spłacił. Wiesz jakie mamy procedury. Cała sytuacja wygląda tak jak ją opisał.
Nic nie ukrył i nie skłamał. Aktualnie uczy się przez Internet. Dla twojej
informacji, zmieniłbym psychologa jego sióstr. Delikatnie mówiąc, facet nie
jest czysty. Daj mu namiary na naszego człowieka. – Przysunął do niego
wizytówkę, którą chwilę wcześniej umieścił na biurku. Wtedy dopiero zielone
oczy, podniosły się na niego. – Nie będzie wiedział, że to ktoś z naszych. Po
prostu wysuń przypuszczenie, że ten człowiek może mu pomóc. I że jest za darmo.
Zapłacę za to z własnej kieszeni. – Westchnął lekko po czym na jego twarz
wpłynął uśmiech. – Wolę zapłacić, niż mieć na sumieniu dwie dziewczynki,
skrzywdzone przez jakiegoś debila, tylko tego względu, że nie chciało mi się
odpowiednio zareagować. Czasem się za bardzo przejmuję. Wiem o tym. Ale skoro
mam taką możliwość, to wolę z niej skorzystać. Jeżeli młody pojawi się, gdy będzie u ciebie Josh, to go czymś zajmę. Nie
będziesz musiał się tym martwić. – Przymrużył lekko oczy, przez co w ich
kącikach pojawiły się drobne zmarszczki. Pochylił się nad nadal milczącym
rudzielcem po czym pocałował go w czoło. – Wiesz, że nienawidzę prowadzić
monologów. Idę ogarnąć wszystko na dole. Nasi podopieczni mają dzisiaj wzięcie.
– Ponownie się uśmiechnął i wyszedł. Będąc już za zamkniętymi drzwiami
roześmiał się cicho. Diego zrobił doprawdy komiczną minę, gdy pocałował go w czoło.
Oboje wiedzieli co to oznacza. Opiekę. I przez to im obu było lżej na sercu.
Kiedyś wykonywali pewne czynności, które miały dla nich jawne znaczenie. Tak
zwana jedynka była ich najważniejszym klientem. Nie chodziło tu o sam fakt
zostawiania pieniędzy, co o to, że są przyjaciółmi od kilku lat. Bywał u nich
od czterech do dwunastu razy w ciągu miesiąca, za każdym razem płacił więcej
niż wymagali. Często też dawał coś w prezencie, swoim jedno nocnym kochankom.
Mogli tylko przypuszczać ile ten człowiek zarabia, będąc prezesem jednej z
najlepszych firm na rynku, można wręcz powiedzieć potentata branży.
Nieoficjalnie wiadome było, że ma pod sobą kilka zadłużonych firm, chociaż o
oficjalnym przejęciu nie było mowy. Dokładniej ujmując. Owe źle prosperujące instytucje,
jakimś cudem, finanse mają na dość dużym plusie. Zastanawiał go jednak powód
odejścia. Czy była to jego samodzielna decyzja, czy coś go do niej przymusiło.
A może ktoś. Musiał się tego dowiedzieć od pracowników. Wybadać czy któryś
ostatnio nie zrobił czegoś nagannego. Ale zrobi to dużo później. Najpierw muszą
usłyszeć to z ust Josha. Jeżeli będzie taka potrzeba, dopiero później zajmie
się wszystkim dokładnie. Pan prezes
miał zaledwie dwadzieścia siedem lat. Był chyba najszczerszym człowiekiem jakiego
znali razem z Diego. Jego ojciec zmarł nie cały rok temu. Jednak dwudziesto
sześciu letniemu wówczas mężczyźnie, nie sprawiło problemu przejęcie jego
firmy. I nie chodzi tu o pazerność. Od małego był szkolny by nią odpowiednio
zarządzać. Wszystko było przystosowane do wieku, często uczony był rzeczy
trudnych poprzez zabawę, jednak odniosło to najlepsze skutki. Nigdy nie był
zmuszany do nauki czy też do objęcia fotela prezesa. Był do tego
przygotowywany, jednak miał możliwość wyboru. I właśnie przez to postanowił
przejąć to, co jego ojciec tak szanował. Najdziwniejsze było to, że w ciągu tak
krótkiego czasu zyskał bardzo duży szacunek. Od początku zaczął wprowadzać
zmiany w firmach, unowocześniać je. Jednak nie robił tego szybko. Miał
obmyślaną cała strategię, skonsultowaną z nie jednym ekspertem. I chyba to było
w tym najważniejsze. Jeżeli czegoś nie wiedział bądź wolał się upewnić, pytał
osoby, bardziej się na tym znające. Nie był wszechwiedzący, a umiejętność
pytania przysporzyła mu wiele osób przychylnych. Nie raz zdarzało się tak, że
spółka upadała przez nowego prezesa, który robił wszystko szybko, byleby
pokazać, że to on jest najmądrzejszy i najlepszy. Wtedy to zazwyczaj konkurencja wykupywało prawie wszystkie
akcje spółki, by mieć ją pod kontrolą. Od tej pory była od nich zależna i nic
nie dało się ukryć. Oprócz tego Josh
doskonale wiedział jak pozbyć się najgorszych osób w swojej korporacji.
Oczywiście, nie wyrzucił ich. Załatwił im przeniesienie do innych siedzib czy
instytucji, często do zupełnie innej branży. Starał się jednak, by owe miejsce
przeniesienia było pod jego działalność. Najzabawniejsza w tym wszystkim była
jego doskonała wręcz taktyka. Umiał podejść ludzi, powiedzieć im, że szanuje
ich wybory i decyzje, zasługę w działaniu firmy, jednak doskonale widzi, że nie
są szczęśliwi na swoim stanowisku. Początkowa reakcja ludzi wzywanych do jego
gabinetu i słyszących owe słowa, była prawie identyczna. Jednak u każdej z tych
osób, pojawiała się ta sama myśl: Cholera,
on mnie zwolnić. Bali się wypowiedzieć chociażby słowo, by nie stracić
pracy, dzięki której mają z czego opłacić kredyt czy studia dzieci. Jednak
dalsze słowa szefa wprawiały ich dosłownie w osłupienie. Phillip, nie zamierzam cię zwolnić. Chcę po prostu wiedzieć, co cię
naprawdę interesuje, by przenieść cię na inne stanowisko. Niekoniecznie
związane z tym czym się teraz zajmujesz. Widzę, że nie jesteś zadowolony z tego
co robisz, a gdybyś robił to co lubił, działabyś sprawniej, lepiej i z chęcią
przychodziłbyś do pracy. Prawdą jest też, że lepiej przysłużyłbyś się wtedy do
rozwoju firmy. Prosta informacja, wywołująca zdziwienie, szok, ale zarazem
szczęście, gdy okazuje się, że to nie jest żadne kłamstwo. Oczywiście na
początku każdy myślał, że zwariował i pukali się w czoło z niedowierzaniem co
też ten człowiek wyczynia. Pierwsza piątka wezwanych pracowników, była tak
niepewna swojej sytuacji, że nie wiedzieli jak się mają zachować. Powiedzieć
prawdę czy skłamać. Uwierzyli dopiero wtedy, w prawdziwość tych słów, gdy już
sfrustrowany Josh powiedział im, że napisze im dokument, że nie zamierza ich
zwolnić. Co wywoływało śmiech, zaprzeczenie całej sytuacji i prawdziwą
odpowiedź. Ludzie stawali się bardziej rozluźnieni i rozmowni. Faktem jest, że
nie zawsze miał możliwości niektórych osób przenieść od razu, jednak zlecał
swojej sekretarce o tym by poinformowała owych pracowników o owej
sytuacji. Nie musiał tego robić, ale
mimo bogactwa, był uczciwym człowiekiem. Szanującym innych. Ich zdrowie i
nerwy. Podobną politykę miał jego ojciec, tylko, że on dostosował ją do swojej
wizji. To co zrobił okazało się rewelacyjnym rozwiązaniem. Ludzie rzeczywiście
zaczęli pracować sprawniej, lepiej i szybciej, jednak zarazem dokładniej. Od
czasu do czasu zostawali po godzinach, ale nie sprawiało im to problemu, ze
względu na ich częstotliwość. A mianowicie zdarzało się to raz czasem dwa razy
w miesiącu. A widząc jak pracują ich znajomi, nie mieli na co narzekać. Oprócz
tego, że wykonywali ciężką pracę, zaczęli ją kochać i wkładać w nią serce.
Przez to też zyskali stabilizacje emocjonalną oraz zwiększyły się ich
możliwości czy zainteresowanie i inicjatywa. Diego i Araliel wiedzieli jak
prosperuje jego firma, z tego względu, że się z nim zaprzyjaźnili. Josh zaczął
korzystać z ich usług, jak tylko pojawili się na rynku. Usłyszał kilka opinii i
postanowił zaryzykować, nie mając czasu na szukanie jednonocnych kochanków.
Chodzenie na imprezy go nie kręciło, a skoro mógł zapłacić, to zaczął to robić.
To właśnie on zasugerował im stałych
klientów, i właśnie dlatego był numerem jeden. Oficjalnie nikt nie wie, że
zamiast nocnego klubu istniej u nich luksusowy burdel. Przecież osoby na
wysokich stanowiskach także mają swoje potrzeby. Przecież nie będą zamykać
źródeł swoich przyjemności. A skoro każda kontrola nie wykazuje żadnych
nieprawidłowości, to nie ma z tym problemu. Nie raz przychodził do nich
człowiek na stołku wmurowanym w
pośladki. Dosłownie i w przenośni. Mimo tego, nie mieli oporów przed
wyrzuceniem takiego człowieka, jeżeli tylko próbował krzywdzić ich pracowników.
Zresztą wielu z nich nie zgadzało się na badania. A to był już czynnik
wykluczający z ich usług. Wiedzieli, że trzymając się swojego stanowiska wiele
zyskują. Nikt nie wszczyna im burd, a to, że mają mniej pieniędzy nie było
takie ważne. Mieli i tak bardzo duże zyski, a pieniądze nie były najważniejsze.
Sam fakt, że nie wszyscy mieli wstęp do klubu, powodowało to, że każdy chciał
do niego należeć. Być elitarnym. Korzystanie z ich usług stało się renomą. I
chyba to było w tym wszystkim najlepsze.
*
Godziny wieczorne były dla Farida najgorszą porą dnia. Cisza
w domu go przerażała tak samo jak jego siostry. Dopiero wtedy nie mogli znaleźć
dla siebie miejsca. Anne i Bianka szły szybciej spać, ale dość często budziły
się w nocy z płaczem. Była to chyba najbardziej uciążliwa część dnia. Pora
wypoczynku, przerodziła się w porę zmęczenia jeszcze większego niż po całym
dniu intensywnego funkcjonowania. Wieczór był dla nich przykrą konfrontacją z
rzeczywistością. Nie raz zdarzało się, że rodziców nie było cały dzień i
wracali dopiero w nocy. W ten sposób właśnie, noc ukazywała całą prawdę. Ich
rodzice nie żyją. Łudzenie się, nie ma sensu. A mimo tego robili to cały czas.
Łudzili się od rana do nocy. A noc stawała się przykrym rozczarowaniem. W dzień
każde miało stos zajęć. Siostry chodziły do szkoły, później musiały odrabiać
lekcje i sprzątać łazienkę dwa razy w tygodniu. Farid natomiast zajmował się
całym domem, gotowaniem, nauką. Było mu ciężko, ale musiał sobie z tym
poradzić. Do tego teraz dochodziła praca. Nie wiedział czy da sobie z tym
wszystkim radę. Niektórzy przygotowywali się do tego pół życia, a on musiał dać
sobie radę sam, nie mając żadnego wsparcia. Ale miał dla kogo walczyć. I to
dawało mu nadzieję i siłę. Od godziny dwudziestej czas dłużył im się ponad
miarę. Sekunda trwała tyle co minuta. Minuta tyle ile godzina. I to było w tym
najgorsze. Na szczęście najgorszy kryzys minął. Jego siostry wieczorem ponownie
zaczęły opowiadać sobie historię. Zawsze miały bogatą wyobraźnię. Od małego
tworzyły opowiadania o księżniczkach, które z czasem przerodziły się w co raz
bardziej skomplikowane historie miłosne. W wyobraźni nastolatek było to łatwe i
do przejścia. Każda co wieczór opowiadała swoją część historii. Do czasu
wypadku. Zaczęły do tego wracać, a to był najlepszy znak. Farid nie raz słyszał
jak to robią. Wywietrznik z ich pokoju, łączył się z jego. Nie raz dolatywały
do niego owe historie i nie tylko to. Nigdy nie zdradzał tego co słyszał,
uważał, że to nie jego sprawa. Teraz jego pogląd trochę się zmienił, właśnie ze
względu na obowiązek dbania o siostry. Wiedział, że nie powinien podsłuchiwać,
ale dzięki temu wiedział czy są bezpieczne i co się u nich dzieje. Fakt, mówiły
mu to także na co dzień, ale wiele rzeczy, które słyszał w nocy, pomijały. Dobrze,
że on nie miał z kim o sobie rozmawiać. Słuchając ich chcąc nie chcąc od
dłuższego czasu, potrafił rozróżnić, która kiedy kłamie, a kiedy tylko nagina troszkę przeszłość. Przecież nikt
nie kazał im być idealnym. A tym bardziej nie okłamywać siebie nawzajem.
Czasami sprawiało mu frajdę pokopać którąś z nich w sposób tak perfekcyjny, że
nie jednemu by mina zrzedła. A wtedy przy okazji same się wkopywały.
Przynajmniej miał się z czego pośmiać. Tak, oczywiście był złośliwy. Czasem za
bardzo. Gdy leżał u siebie na łóżku, słyszał jak jego siostry mówią co raz
wolniej, dlatego też postanowił zadzwonić do swojego przyszłego szefa.
Wiedział, że nie ma innego wyjścia i chyba to było w tym wszystkim najgorsze.
Po krótkiej rozmowie z Aralielem okazało się, że Diego jest zajęty przez
najbliższe półtorej godziny i najlepiej jakby zjawił się dopiero wtedy. Tak też
postanowił zrobić. Mógł jeszcze na spokojnie pomyśleć i zaplanować co musiał
zrobić przez cały tydzień. Miał też czas na kąpiel. A tego potrzebował
najbardziej. Gdy przyjdzie może wziąć szybki prysznic. Ale teraz musiał
wiedzieć na czym się skupić. A od zawsze pomagała mu w tym właśnie kąpiel.
Ciepło go relaksowało i pozwalało na ogarnięcie chaosu informacji.
W czasie,
gdy Farid miał w końcu czas by zająć się sobą, Diego przeprowadzał rozmowę z
Joshem o powodach jego decyzji. Na razie zresztą mu się do tego nie spieszyło.
Chciał po prostu, najzwyczajniej w świecie porozmawiać. Zresztą musieli
uzgodnić plan wspólnego biznesu. Na szczęście nie tyczyło się to ów szanowanego
przybytku. Diego zastanawiał się czy nie zainwestować pewnych funduszy w salon
odnowy biologicznej czy też salon kosmetyki estetycznej. Co raz więcej osób z
nich korzystało i byłoby to całkiem dobre rozwiązanie. Nie chciał cały czas
zarządzać burdelem. Była to praca wygodna, mało stresująca, ale często po
prostu nudna. A on po prostu nie lubił nudy, stagnacji. Wolał ryzyko i
niepewność, chociaż starał się tego wyzbyć i żyć tak jak każdy inny. Ale jego
temperament dawał o sobie znać i szukał czegoś co pozwoli mu się do końca
obudzić. Diego z kolei namawiał go do zainwestowania w jego firmę, co szybko mu
się zwróci. Dość prężnie się rozwijali, a dział elektroniki działał teraz
najsprawniej. Większa część naszego dnia codziennego opierała się na
elektronice. Laptop, komórka, radio, telewizor, jedne i te same podzespoły,
skonstruowane w trochę inny sposób, z innymi podpięciami, ekranami, a jednak
wszystko opierało się tylko na tym.
Josh
doskonale wiedział, że Diego nie lubi być powiązany umowami z kimś, kto jest
jego klientem. I wcale mu się nie dziwił. Ludzie potrafili taką znajomość
biznesową wykorzystać do różnych celów, także do korzystania z usług
prostytutek. Jednak za darmo. A mimo
wszystko, wiedział, że rudowłosy nie może sobie na to pozwolić. Nie chodziło tu
o finanse, tylko o zwykłą ludzką uczciwość. Starszy mężczyzna uważał, że jeżeli
ktoś pracuje, należy mu się wynagrodzenie. To, że miałby z kimś umowę, wcale
nie świadczy o tym, że owa osoba może za darmo korzystać z usług innej firmy
współwłaściciela. Jednak Josh wiedział co chce osiągnąć i w jaki sposób.
- Wiesz, że
rezygnuje z waszych usług, więc możesz na spokojnie zainwestować w moją firmę.
Nie chcę już korzystać z waszych usług. – Lekko ironicznym uśmiech wpłynął na
jego twarz, gdy Diego w końcu zorientował się o czym mówi.
- Czyli
chcesz zrezygnować, żebym się dołożył do twojej działalności? Czy twój powód
jest inny? – Gdyby ktoś zobaczył ich w innej sytuacji, stwierdziłby, że ów
mężczyzn coś do siebie ciągnie. A zarazem, że mają w sobie to coś, co przyciąga
do nich przedstawicielki płci pięknej. Obaj mieli niestandardowe rysy twarzy,
specyficzne, dodające im uroku. Nie jednej osobie mogli by się wydawać brzydcy, jednak po pewnej
chwili ich twarz nabierała uroku, seksapilu, drapieżności. Kolor włosów Diego
tylko podkreślał jego charakter i urodę. Nie można było o nim powiedzieć, że
jest delikatny. Był dobrze wysportowany, sylwetkę miał prostą, ale mięśnie
dobrze ubite. Oglądanie go w śnieżno białej koszuli i spodniach od garnituru
było doznaniem dość dwuznacznym. Z jednej strony odczuwało się niechęć do jego
biznesu i w pewnym sensie do jego urody. Z drugiej strony był pełen jakiejś
ukrytej energii, która ludzi przyciągała i jednoczyła. Josh natomiast miał w
sobie urok i drapieżność. Kontrast, który trzeba było samemu zdefiniować.
Potrafił być miły i kulturalny, a zarazem człowiek cofał się z jakimś
niepokojem. W innej sytuacji potrafił być wzburzony w sposób agresywny. Lepiej
by było dla wszystkich, gdyby do niego nie podchodzili, a mimo tego przyciągał
ich. Czymś. Diego chciał kiedyś się
spotykać z młodszym kolegą, jednak
Josh miał bardziej trwałe zasady niż rudzielec. To on postawił jasną granicę.
Nie lubił okłamywać najbliższych mu osób, więc nie potrafiłby spojrzeć wtedy
Aralielowi w oczy. A wiedział, że kto jak kto, ale on nie zasłużył sobie niczym
na zdradę. Zresztą i tak Diego próbował go uwieść, jednak dość silny cios w
szczękę wybił mu ten pomysł doszczętnie z głowy.
- Dobrze
wiesz, że inny. Więc nie wiem po co się głupio pytasz. Zmieniłem większą część
firmy. Teraz czas na zmiany we mnie. Za dużo u was zostawiam. Może inaczej.
Stać mnie na to, jednak od seksu można się uzależnić. A ostatnimi czasy za
często ciągnie mnie do waszych chłopców. To co wydaje u was, mógłbym
przeznaczyć na jakieś stypendia, dofinansowanie szkolnictwa czy po prostu kupno
książek dla całej szkoły. Było by to z większym pożytkiem dla wszystkich. No
może prócz was. Po za tym… - Wziął głębszy oddech, tak jakby sam jeszcze nie
był pewien tego co mówi. – Chcę się z kimś związać na stałe. – Zaśmiał się na
widok miny przyjaciela. – Nie patrz tak na mnie. Jeszcze nikogo nie mam, ale
wolałbym mieć od razu czystą kartę. Zresztą ty też powinieneś sobie kogoś
znaleźć. Nawet ów ktoś jest dość
blisko. Piętro wyżej, to chyba nie tak daleko.
Diego
popatrzył na niego z irytacją. Wiedział, że powinien walczyć, ale na razie nie
miał do tego głowy. Zastanawiał się jak rozwiązać całą sprawę z Faridem.
Wiedział czy dobrze robi, ale myślał nad tym jak jeszcze mu pomóc. Zdawał sobie
spraw, że Araliel to rozumie i akceptuje. Skoro tyle czasu żyli bez siebie,
wytrwają jeszcze ten krótki okres. Najważniejsze było to, że walczył. Nie
poddawał się. I będzie to robił. Bo wiedział, że warto. O Araliela zawsze było
warto walczyć, a to że popadli w stagnację, nie było ważne. Postara się.
- Fakt,
piętro wyżej to nie tak daleko. Ale pozwól, że zostawię to między nami. Dobrze
wiesz, że zamierzam się o niego starać, skoro dał znak. Nie czepiaj się mnie. –
Uśmiechnął się. Josh już dawno nie widział go takim promiennym i roześmianym.
Mimo zmęczenia na twarzy, po błysku w oku, wiedział, że ten coś knuje. Zamilkli
na dość długą chwilę, jednak nie było to niekomfortowe. Znali się już jakiś
czas więc wiedzieli, że mogą sobie dać czas na zebranie myśli. Obydwaj uważali,
że cisza jest lepszym sprzymierzeńcem niż rozmowa bez sensu.
- Będę się
zbierał. Zresztą słyszałem jak Araliel mówił ci, o której przyjdzie wasz nowy
pracownik. Będziesz miał chwile dla siebie. – Diego pierwszy podniósł się, żeby
podziękować przyjacielowi. Ta krótka rozmowa dała mu dużo do myślenia. Nie
dziwił mu się, że chciał stabilizacji. Każdy jej potrzebuje. Nawet on. Z czasem
posiadanie licznych kochanków męczy. Zaczynasz spotykać się z nimi bez
zobowiązań, ale z czasem i one się pojawiają. Nie jesteście parą, ale macie wobec
siebie wymagania. To, że czemuś nie nadano oficjalnej nazwy, nie oznacza, że to
nie istniej. Każda sytuacja z czasem jest męcząca, jeżeli powtarza się zbyt
często. Po wyjściu z gabinetu, Josh stwierdził, że powinien jeszcze porozmawiać
z Aralielem. To z Diego zawsze załatwiał sprawy biznesowe, ale z Aralielem
rozmawiał bardziej po przyjacielsku. Na luzie i bez krępacji. Wiedział, że on
także jest szefem przybytku, ale nie wtrącającym się za bardzo, bo nie lubił
pracy biurowej, a Diego uwielbiał kontrolować wiele rzeczy, więc miał możliwość
wykazania się. Po trwającej jakiś czas
rozmowie, młody mężczyzna postanowił w końcu zapytać srebrnowłosego o to co go
trapi.
- Arali,
czy ty w ogóle zamierzasz rozmawiać z tym głąbem o tym co was łączy? Przecież
to widać jak na dłoni, a obaj zabieracie się za siebie jakby was coś do jasnej
cholery bolało. Widać, że się kochacie. Mimo tych pierdolonych zdrad tego
debila, mimo rozstania, cały czas coś was łączy. Zastanawia mnie tylko kiedy wy
się ogarniecie ze sobą, bo coś wam to wolno idzie. Stanowczo za wolno. Jeszcze
trochę a się tak zestarzejecie, że stracicie wzrok, a wtedy będzie źle z wami.
Wtedy będziecie walczyć?
Mężczyzna popatrzył na niego w szoku. Tak byli uparci,
nieustępliwi i źli na siebie. Ale już teraz zaczynali walczyć. Czemu Josh mu to
wypomina? Czyżby wiedział, że nadal kocha Diego. Cholera. Nie tak to miało
wyglądać. Ale może to dobrze. I tak każdy czytał z niego jak z otwartej karty.
W tym samym momencie Josh zaczął się śmiać z jego miny. Zresztą po chwili sam
zainteresowany wybuchł gromkim śmiechem. Sytuacja była dziwna, w pewnym sensie
patowa, ale zabawna. Szanowny Pan Prezes miał
racje i w tym tkwiła cała ironia. Ale po
chwili to on śmiał się z niego, gdy oznajmił mu, że pierwszy ruch mają za sobą.
Czasem żałował, że nie ma przy sobie kamery, bo z niektórych sytuacji wyszłyby
całkiem interesujące filmy. A czasem jakieś haki na ludzi się przydają. Cóż.
Może i był człowiekiem przewidywalnym, z którego można było czytać jak z
książki, ale zarazem umiał wiele rzeczy ukryć. I to było najlepsze. Mało kto
potrafi czytać między wierszami. Nie mogli opanować śmiechu przez co doskonale
było ich słychać na korytarzu. W tym samym momencie Farid przyszedł podpisać
umowę. Jednak tak jak obiecywał najpierw poszedł na pierwsze piętro, tam gdzie
spodziewał się go Araliel. Po chwili przystanął zaskoczony, śmiech był naprawdę
donośny, jednak słychać po nim było, że jest rozluźniający, kojący. Była to
najzwyklejsza w świecie głupawa,
która zdarza się również poważnym biznesmenom. Po chwili, nastolatek postanowił
zapukać i wejść, chcąc nie chcąc, nie czekając na zaproszenie. I dobrze zrobił,
ponieważ mężczyźni w ogóle go nie słyszeli.
- Dzień
dobry. – Uśmiechnął się delikatnie. Nie wiedział, że gdy to zrobił, w jego policzku
pojawił się mały dołeczek. Josh w momencie przestał się śmiać i popatrzył na obcego. Jego źrenice rozszerzyły się
delikatnie, ale kiwnął chłopakowi głową, nie spuszczając z niego spojrzenia.
Farid doskonale zdawał sobie sprawę, z tego, że mężczyzna pilnie obserwuje
każdy jego ruch. Przez to też zarumienił się intensywnie. Było to dla niego
nowe doświadczenie. Dość krępujące, niekomfortowe. W tym momencie przyszła mu
do głowy myśl, jak się będzie czuł, gdy będzie musiał rozebrać się przed
klientami? Serce przyspieszyło mu gwałtownie, a w uszach zaczęła szumieć krew.
Cholera! Właśnie w tym momencie się przestraszył. Nie mógł tego zrobić do kurwy
nędzy? Podpisać tą pieprzoną umowę i dopiero wtedy mogły go dopaść tak okropne
wątpliwości. Niech to szlag. Przełknął nie chcianą gulę w gardle. Araliel
powiedział nastolatkowi jak dokładnie dojść do gabinetu Diego. Wiedział, że w
plątaninie korytarzy, łatwo można się było zgubić, a on znał najprostszą drogę.
Młody słuchał uważnie instrukcji, po
czym pożegnał się i wyszedł.
- Josh,
przynajmniej ukrywałbyś, że się na niego patrzysz. – Powiedział ze śmiechem. –
Czy mi się wydaje czy jednak będziesz nadal naszym klientem, właśnie ze względu
na tego chłopca. – Ponownie wybuchł śmiechem, gdy zobaczył morderczą minę przyjaciela.
Czasem trzeba zachowywać się jak dziecko.
W momencie,
gdy Araliel śmiał się z przyjaciela, Diego witał nastolatka z zamyśloną miną.
Po upewnieniu się, że ten jest zdecydowany na ich umowę, wyciągnął dokumenty z
teczki.
- Po ich
podpisaniu, nie będzie odwrotu. Wcześniej czy później znajdziesz się u nas, by
świadczyć usługi swoim ciałem. Wiesz o czym mówię? – Musiał być poważny.
Sprzedawanie swojego ciała nie jest zabawą. Po potwierdzeniu nastolatka,
kontynuował. – Jeżeli uciekniesz przed spłatą długu, bądź uciekniesz nie
zaczynając pracy, znajdę cię wszędzie. A wtedy oskarżę cię o kradzież. Twoje
siostry trafią do domu dziecka. Rozumiesz to? – Nastolatek tym razem tylko
kiwnął głową. – Jeżeli chcesz to dam ci jeszcze trochę czasu do namysłu. – Farid
popatrzył na niego uważnie. Miał gule w gardle, która nie chciała zniknąć.
Wiedział, że gdy wypowie jakiekolwiek słowa, jego głos będzie zachrypnięty.
- Jestem
zdecydowany. Wolałbym tego nie przeciągać. Jest mi ciężko, nie ukrywam tego,
ale mam dla kogo walczyć. Nawet sprzedając swoje ciało. – Wypowiadając ostatnie
słowa zarumienił się, ale nie opuszczał wzroku. – Potrzebuję jednak chwili by
przeczytać cały dokument.
Diego uśmiechnął się na to stwierdzenie. Już po tym mógł stwierdzić, że chłopak jest rzetelny w tym czego się podejmuje. Odprężył się, siedząc w fotelu. Miał tu już nie jedną osobę. Większość jednak zaczynała pracę od razu. Nikomu jeszcze nie udzielił pożyczki w takiej formie. Ale znał się na ludziach, więc wiedział, że nastolatek nie zamierzał go oszukać. Wydawało mu się wręcz, że jest on aż za bardzo szczery. Ale miało to swoje plusy. Przynajmniej nie będzie nic ukrywał. Farid zdziwił się czytając wszystkie formuły prawne. Były napisane bardzo przejrzyście i konkretnie. Działało to na jego korzyść, ponieważ wszystko miał jasno wytłumaczone. W umowie nie było żadnych kruczków, jednak dostał możliwość znalezienia innej pracy, o ile tylko będzie w stanie to zrobić i spłacenia długu przez dłuższy okres czasu. Umowa była skonstruowana tak, że wszystko było na jego korzyść. Co miesiąc miał dostawać dwa i pół tysiąca na życie. Gdy zacznie pracować u Diego, dostanie osiem tysięcy na rękę, z czego dwa i pół co miesiąc będzie oddawał. W zależności ile będzie wydawał, może oddawać więcej, bez oprocentowania. Oprócz tego mógł dostawać dodatki od klientów z czego nie będzie się rozliczał. Miał zapewniony dobry start z siostrami. Mały płomyk nadziei zapłonął w jego sercu. Miał szanse na to, by się nie sprzedawać. Jednak jeżeli uzyska wcześniej sądownie możliwość decydowania o sobie, wtedy szybciej zacznie prace. Jego adwokat powiedział mu, że w takich sytuacjach jak jego, jasnych i klarownych oraz prostych, wszystko odbywa się na jednym posiedzeniu. A jak tak dalej pójdzie to za dwa dni będzie wiedział, kiedy ma rozprawę. Dzisiaj jego adwokat złożył dokumenty w sądzie o wyznaczenie rozprawy.
Diego uśmiechnął się na to stwierdzenie. Już po tym mógł stwierdzić, że chłopak jest rzetelny w tym czego się podejmuje. Odprężył się, siedząc w fotelu. Miał tu już nie jedną osobę. Większość jednak zaczynała pracę od razu. Nikomu jeszcze nie udzielił pożyczki w takiej formie. Ale znał się na ludziach, więc wiedział, że nastolatek nie zamierzał go oszukać. Wydawało mu się wręcz, że jest on aż za bardzo szczery. Ale miało to swoje plusy. Przynajmniej nie będzie nic ukrywał. Farid zdziwił się czytając wszystkie formuły prawne. Były napisane bardzo przejrzyście i konkretnie. Działało to na jego korzyść, ponieważ wszystko miał jasno wytłumaczone. W umowie nie było żadnych kruczków, jednak dostał możliwość znalezienia innej pracy, o ile tylko będzie w stanie to zrobić i spłacenia długu przez dłuższy okres czasu. Umowa była skonstruowana tak, że wszystko było na jego korzyść. Co miesiąc miał dostawać dwa i pół tysiąca na życie. Gdy zacznie pracować u Diego, dostanie osiem tysięcy na rękę, z czego dwa i pół co miesiąc będzie oddawał. W zależności ile będzie wydawał, może oddawać więcej, bez oprocentowania. Oprócz tego mógł dostawać dodatki od klientów z czego nie będzie się rozliczał. Miał zapewniony dobry start z siostrami. Mały płomyk nadziei zapłonął w jego sercu. Miał szanse na to, by się nie sprzedawać. Jednak jeżeli uzyska wcześniej sądownie możliwość decydowania o sobie, wtedy szybciej zacznie prace. Jego adwokat powiedział mu, że w takich sytuacjach jak jego, jasnych i klarownych oraz prostych, wszystko odbywa się na jednym posiedzeniu. A jak tak dalej pójdzie to za dwa dni będzie wiedział, kiedy ma rozprawę. Dzisiaj jego adwokat złożył dokumenty w sądzie o wyznaczenie rozprawy.
Po
przeczytaniu wszystkiego Farid złożył staranny podpis pod dokumentami. Jeden
egzemplarz był dla niego, drugi dla właściciela przybytku. Jednak tylko jeden
podał szefowi. Oba były już przez niego podpisane, więc nie było sensu
przekazywać mu swojej kopii. Odetchnął głęboko.
- Miło cię
widzieć w naszych skromnych progach. Mam nadzieję, że za jakiś czas, będzie ci
się tu dobrze pracowało i, że nigdy nie zrazisz się do naszych klientów.
Oczywiście zapewniamy najwyższej jakości usługi, ale także ochronę, więc nie
musisz się bać, że ktoś może ci zrobi krzywdę. To mamy pod całkowitą kontrolą.
– Uśmiechnął się do niego sympatycznie, po czym podał mu rękę. Nastolatek uścisnął
ją niepewnie, po czym delikatnie wygiął wargi w uśmiechu. Był niepewny. Ale to
nie było ważne. Jego siostry są bezpieczne, mają za co żyć. W trakcie krótkiej
rozmowy z Diego, Farid dostał od niego numer do dobrego psychologa. Zdziwił się
tym, jednak mężczyzna wyjaśnił mu to dość szybko.
- Wydawało mi się, że po takich zdarzeniach, najbliższa rodzina powinna być przez kogoś wspierana. A tym bardziej, że twoje siostry są nastolatkami. Po za tym jest on darmowy, dlatego wydawało mi się… Jeżeli poczułeś się urażony to przepraszam. – Na szczęście starszy mężczyzna umiał wybrnąć z sytuacji, więc nie wzbudził żadnych podejrzeń. Po dość krótkiej rozmowie młody pożegnał się z szefem i powolnym tempem ruszył w stronę domu. Wiedział, że dość długo go nie było, jednak podskórnie czuł, że jego siostry całkowicie by to zrozumiały, jeżeli nawet by się obudziły. Każde z nich inaczej reagowało na tą sytuację. Anne zaczęła namiętnie pisać coś w zeszycie. Bianka natomiast częściej niż zazwyczaj grała na gitarze. On wychodził wieczorami na spacery, ale też więcej czytał. Każde z nich musiało poradzić sobie samemu, a zarazem wspólnie. Było to dobre wyjście, gdy każdy zajmował się sobą, ale siedzieli w jednym pokoju. Nastolatek zastanawiał się także jak rozegrać całą sytuację z pracą, w końcu nie może powiedzieć siostrom, że będzie pracował w burdelu. Tym bardziej nie teraz. Wszystko się uda, jeżeli tylko będzie uznany przez prawo jako pełnoprawny, dorosły obywatel. Wtedy, będzie mógł wymyślić pracę na stacji benzynowej czy coś podobnego. Na szczęście. Albo pracę w nocnym klubie na zmywaku. Przynajmniej siostry nie będą miały jak do niego przyjść.
Araliel śmiał się dość długo ze swojego przyjaciela. Jednak obaj rozmawiali ze sobą przez kolejną godzinę co pozwoliło im obu się odstresować. Jednak po tym czasie musieli się rozstać. Starszy z mężczyzn musiał wrócić do pracy i monitorowania czy ich pracownikom nic się nie dzieje. Roztrzepał włosy, przez co wyglądały jakby go prąd poraził. Nigdy nie miał siły do ich układania. I tak nic to nie dawało, więc każdy odstawał w inną stronę. A to, że przeczesywał co jakiś czas włosy czy też targał je w roztargnieniu czy złości, wcale nie pomagało. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że ich przyjaciel nie wziął żadnych dokumentów od rudowłosego. Zostawił sobie uchyloną furtkę mimo teoretycznej rezygnacji. Jednak widząc jak patrzył dzisiaj na Farida, mógł śmiało przypuszczać, że za jakiś czas zgłosi się do nich ponownie. Jeżeli nie poprosił Diego o zniszczenie dokumentów, korzystanie z ich usług za jakiś czas ponownie stanie się dla niego codziennością. Jeżeli nawet nastolatek nie będzie oddawał swojego ciała, Josh zapewne zechce się z nim spotkać. Widział to w jego spojrzeniu. Jakąś cichą obietnicę, której jeszcze nie potrafił zidentyfikować. Być może nigdy nie będzie tego potrafił, ale pewne sygnały były dość jednoznaczne. Patrząc na nastolatka, Josh emanował tym czymś co przyciąga do niego ludzi, jednak w powietrzu czuć było też pożądanie. Przynajmniej tak mu się wydawało. Wątpił jednak by przyjaciel potrafił być z kimś na stałe. Mieli pewną zasadę. To na co zgadza się pracownik, to nie ich sprawa. Jednak jeżeli zgodzi się na coś, co nie jest uwzględnione w jego preferencjach, powinien im to zgłosić, by nie wszczynali nie potrzebnego alarmu. Mieli pewien system, dość skuteczny. Jednak będą musieli powiedzieć o tym Faridowi na początkowym szkoleniu. Nigdy nie mówili swoim pracownikom co im wolno czego nie. Były określone zasady bezpieczeństwa i higieny. Jednak tak naprawdę mogli robić to co uważali za słuszne. Jeżeli istniało ryzyko, że czymś się zarazili, także o tym informowali. Nie raz ich klienci przychodzili po prostu z kimś porozmawiać. Na co dzień musieli sobie ze wszystkim radzić, nikomu nie mogli się zwierzyć, ponieważ każdy mógł im wbić sztylet w plecy. Natomiast tutaj mieli możliwość rozmowy o swoich pasjach czy zmartwieniach. Biznesmeni mieli jeden problem w relacjach z ludźmi. Nikomu nie mogli ufać. Obracali się w kręgach towarzyskich, mieli w około siebie ogrom doradców, jednak żadnego przyjaciela. Byli ludźmi samotnymi. Mimo posiadania żon i dzieci. Nie jedna z tych kobiet czekała tylko by jej mąż umarł, zginął śmiercią tragiczną czy też szukała dowodów jego zdrady, by uzyskać połowę majątku. Jednak istniały też kobiety ostoje. Pomagały one mężom w problemach, wysłuchiwały ich, doradzały lub wspierały samą obecnością. A wtedy rzadko kiedy, ów mężczyzna pojawiał się u męskiej dziwki. Prostytutki jednak, miały niepisaną tajemnicę zawodową.
- Wydawało mi się, że po takich zdarzeniach, najbliższa rodzina powinna być przez kogoś wspierana. A tym bardziej, że twoje siostry są nastolatkami. Po za tym jest on darmowy, dlatego wydawało mi się… Jeżeli poczułeś się urażony to przepraszam. – Na szczęście starszy mężczyzna umiał wybrnąć z sytuacji, więc nie wzbudził żadnych podejrzeń. Po dość krótkiej rozmowie młody pożegnał się z szefem i powolnym tempem ruszył w stronę domu. Wiedział, że dość długo go nie było, jednak podskórnie czuł, że jego siostry całkowicie by to zrozumiały, jeżeli nawet by się obudziły. Każde z nich inaczej reagowało na tą sytuację. Anne zaczęła namiętnie pisać coś w zeszycie. Bianka natomiast częściej niż zazwyczaj grała na gitarze. On wychodził wieczorami na spacery, ale też więcej czytał. Każde z nich musiało poradzić sobie samemu, a zarazem wspólnie. Było to dobre wyjście, gdy każdy zajmował się sobą, ale siedzieli w jednym pokoju. Nastolatek zastanawiał się także jak rozegrać całą sytuację z pracą, w końcu nie może powiedzieć siostrom, że będzie pracował w burdelu. Tym bardziej nie teraz. Wszystko się uda, jeżeli tylko będzie uznany przez prawo jako pełnoprawny, dorosły obywatel. Wtedy, będzie mógł wymyślić pracę na stacji benzynowej czy coś podobnego. Na szczęście. Albo pracę w nocnym klubie na zmywaku. Przynajmniej siostry nie będą miały jak do niego przyjść.
Araliel śmiał się dość długo ze swojego przyjaciela. Jednak obaj rozmawiali ze sobą przez kolejną godzinę co pozwoliło im obu się odstresować. Jednak po tym czasie musieli się rozstać. Starszy z mężczyzn musiał wrócić do pracy i monitorowania czy ich pracownikom nic się nie dzieje. Roztrzepał włosy, przez co wyglądały jakby go prąd poraził. Nigdy nie miał siły do ich układania. I tak nic to nie dawało, więc każdy odstawał w inną stronę. A to, że przeczesywał co jakiś czas włosy czy też targał je w roztargnieniu czy złości, wcale nie pomagało. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że ich przyjaciel nie wziął żadnych dokumentów od rudowłosego. Zostawił sobie uchyloną furtkę mimo teoretycznej rezygnacji. Jednak widząc jak patrzył dzisiaj na Farida, mógł śmiało przypuszczać, że za jakiś czas zgłosi się do nich ponownie. Jeżeli nie poprosił Diego o zniszczenie dokumentów, korzystanie z ich usług za jakiś czas ponownie stanie się dla niego codziennością. Jeżeli nawet nastolatek nie będzie oddawał swojego ciała, Josh zapewne zechce się z nim spotkać. Widział to w jego spojrzeniu. Jakąś cichą obietnicę, której jeszcze nie potrafił zidentyfikować. Być może nigdy nie będzie tego potrafił, ale pewne sygnały były dość jednoznaczne. Patrząc na nastolatka, Josh emanował tym czymś co przyciąga do niego ludzi, jednak w powietrzu czuć było też pożądanie. Przynajmniej tak mu się wydawało. Wątpił jednak by przyjaciel potrafił być z kimś na stałe. Mieli pewną zasadę. To na co zgadza się pracownik, to nie ich sprawa. Jednak jeżeli zgodzi się na coś, co nie jest uwzględnione w jego preferencjach, powinien im to zgłosić, by nie wszczynali nie potrzebnego alarmu. Mieli pewien system, dość skuteczny. Jednak będą musieli powiedzieć o tym Faridowi na początkowym szkoleniu. Nigdy nie mówili swoim pracownikom co im wolno czego nie. Były określone zasady bezpieczeństwa i higieny. Jednak tak naprawdę mogli robić to co uważali za słuszne. Jeżeli istniało ryzyko, że czymś się zarazili, także o tym informowali. Nie raz ich klienci przychodzili po prostu z kimś porozmawiać. Na co dzień musieli sobie ze wszystkim radzić, nikomu nie mogli się zwierzyć, ponieważ każdy mógł im wbić sztylet w plecy. Natomiast tutaj mieli możliwość rozmowy o swoich pasjach czy zmartwieniach. Biznesmeni mieli jeden problem w relacjach z ludźmi. Nikomu nie mogli ufać. Obracali się w kręgach towarzyskich, mieli w około siebie ogrom doradców, jednak żadnego przyjaciela. Byli ludźmi samotnymi. Mimo posiadania żon i dzieci. Nie jedna z tych kobiet czekała tylko by jej mąż umarł, zginął śmiercią tragiczną czy też szukała dowodów jego zdrady, by uzyskać połowę majątku. Jednak istniały też kobiety ostoje. Pomagały one mężom w problemach, wysłuchiwały ich, doradzały lub wspierały samą obecnością. A wtedy rzadko kiedy, ów mężczyzna pojawiał się u męskiej dziwki. Prostytutki jednak, miały niepisaną tajemnicę zawodową.
Oba rozdziały są wspaniałe, sorry, że dopiero teraz pisze, czasami zapominam dodać komentarz, albo odkładam to na później i zapominam o tym. Czytałam pierwszy rozdział na stronie Luany i widać, że bardzo się poprawiłaś. Od pierwotnej wersji ten 1 rozdział jest o wiele lepiej napisany, super się czyta. I strasznie wciąga, takie klimaty uwielbiam. Bardzo podobały mi się oba rozdział. Uwielbiam Diega i Araliela, są świetni. I również Farida. Drugi rozdział boski. Cieszę się, że Farid nie będzie musiał sprzedawać swojego ciała, jeśli znajdzie pracę. Mam nadzieję, że mu się uda i że nie rozdzielą go z siostrami. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału.:)
OdpowiedzUsuńMam pytanie, czy w tym opowiadaniu będą dwie pary? Bo takie miałam wrażenie po przeczytaniu drugiego rozdziału. Np.: Diego i Araliel oraz Farid i Josh. Piszesz cudownie i postaram się regularnie komentować.:) Życzę dużo weny i powodzenia.:) Pozdrawiam Kyouko
Kyouko, rozumiem twoje "zakręcenie". Często sama tak mam, że zapominam o wielu rzeczach :) Jednak bardzo się cieszę, że skomentowałaś rozdział 1 i 2 w jednym. Doceniam to :) Ja także takie klimaty lubię, dlatego zaczęłam pisać to opowiadanie :) Odpowiedź na twoje pytanie udzielę za dwa, trzy rozdziały, przynajmniej tak mi się wydaje :P Bardzo się cieszę, że podoba ci się mój styl pisania :) Co do weny, przyda się :) Dziękuję.
UsuńPozdrawiam
LM.
chyba tylko Ty potrafisz opisać tak kulturalnie burdel!
OdpowiedzUsuńA ja dalej czekam na watek miłosny xD
Plus niektóre fragmenty kojarzą mi się z granicami bezwzględnymi, które tak na prawdę są względne xD
Aska
Czekam na rozwinięcie wątku miłosnego* o to mi chodziło.
OdpowiedzUsuńPisz pisz pisz! <3
Aśka
Oj Asiu, doskonale wiem o co ci chodziło. Nie wspominaj o granicach, bo już się zaczęłam śmiać :) Wiesz jak reaguje na ten temat, jak tak dalej pójdzie, to do 21 urodzin będę miała całą twarz w zmarszczkach xD
UsuńMiłego dnia.
Pozdrawiam.
LM.
I kolejny rozdział, który nabrał mocy po swojej przemianie. :D Rozwinęłaś go, zmieniłaś. Przyznam, że coś dziś mnie opisy nużą, ale przeczytałam.^^
OdpowiedzUsuńFarid i tak miał szczęście, że trafił do takiej agencji. W innej nie przejmowali by się nim, nie dawali szansy, a tu Diego okazał się człowiekiem, a nie bydlakiem. Dzięki temu Farid jakoś sobie poradzi.
Wybacz, ale nie lubię ostatnio komentować.
Luano, rozumiem :) Ja nigdy nie umiałam komentować, więc wiesz... Zawsze od tego stroniłam. Co do opisów, czasem nużą, to fakt. Ale wiesz o tym, że piszę tak jakbym sama chciała to przeczytać. A coś za czesto ostatnio spotykam się z książkami - dialogami. Za dużo ich, dlatego tak jakoś wyszło :) Fakt, faktem, Farid miał szczęście. A Diego mimo udawania "ja jestem taki zły", jest dobrym człowiekiem.
UsuńNawet poza złego czlowieka mu się nie udaje :)
Pozdrawiam
LM
Jej, zapowiada się co raz ciekawiej <3
OdpowiedzUsuńDiego i Araliel muszą być razem! Pasują do siebie... Oboje mają wspaniałe serca, chcą pomóc Faridowi. Nawet pozwolili mu znaleźć inną pracę i oddawać dług. To było miłe i mają za to ode mnie dużego plusa ^^
Polubiłam Josha. Wydaje się sympatycznym mężczyzną. Coś czuję, że wróci do burdelu, a kto wie może i w jakiś sposób pomoże Faridowi?
Dobra za dużo tego gdybania xD
Czekam na następny rozdział <3
Pozdrawiam i życzę dużo weny :*
Ai~chan "gdybanie" jest fajne :P W szczególności jeśli tyczy się opowiadań czy książek :) Niekoniecznie życia, bo może pomieszać :P Przynajmniej ja mam takie szczęście do mieszania. Tak, Diego i Araliel są dobrzy, chociaż Diego próbuje pozować na tego "złego". Co do Josha, na razie nic nie zdradzę. Przekonacie się za kilka rozdziałów :)
UsuńPozdrawiam
LM.
Josh już mi się podoba! Coś czuję, że zaopiekuje się w końcu pewnym zdesperowanym rodzeństwem :))
OdpowiedzUsuńAraliel to taka kochana duszyczka, że należy mu się szczęście - nic tylko czekać aż przyjdzie (oby jak najszybciej)
Jeżeli potrzebna jest Ci beta to z miłą chęcią pomogę. kwiatuszek1983@wp.pl - jak coś to się odezwij :)
Nyu, niestety nie zdradzę dalszej treści, nie mielibyście tyle rozrywki z czekaniem :) Araliel jest dobrą duszyczką. Zawsze jets taka potrzebna :)
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie bardzo mi się spodobało :D Nie mogę się już doczekać ciągu dalszego jak Diego w końcu zacznie się starać, mam wrażenie że jest dość pomysłową osobą :D
OdpowiedzUsuńJeśli nie masz mi tego za złe to jest jedna rzecz która sprawiła mi problem w czytaniu. Nie wiem czy to tylko moje odczycie, ale zwłaszcza na początku rozdziału miałam straszny problem z połapaniem się kto w danym momencie myśli/mówi.
WENY ŻYCZĘ i już się nie mogę doczekać dalszej części :P
MIKA
Bardzo się cieszę, że ci się spodobało. Dalszy ciąg się pisze. Powoli, ale jednak :) Oczywiście, że nie mam ci za złe krytyki. Bo jest uzasadniona. Miałabym ci za złe gdybyś napisała "jest źle" i nic więcje :P Przynajmniej wiem, co starać się poprawić :) Dziękuję.
UsuńŻyczenie weny się przydaje :)
Pozdrawiam
LM
Pamiętam, że wchodziłam tutaj 14 minut po opublikowaniu rozdziału, ale brat mnie "zrzucił" sprzed komputera. Później skleroza nie bolała, a dziś... Jak zaczęłam czytać, to wsiąkłam, po prostu. Patrzę na suwak obok: Coo? Już połowa? Ale jak?!" Czytam dalej, zerkam w bok: "To są żarty? Zaraz koniec?" xD Rozdział jest długi, ale nie męczy oczu. Kolorystyka pomaga.
OdpowiedzUsuńTroszkę zagmatwałam się, gdy opisywałaś myśli Araliela i Diego, bo nie wiedziałam, kto o kim mówi, ale jestem z lekka padnięta, więc w innych warunkach pewnie nie musiałabym powracać do tekstu. xD (Przesilenie wiosenne, czy co?)
Było kilka literówek - około dziesięciu. Przykładowo - w drugim zdaniu na samym początku powinno być "sercu", a w zdaniu: Czasami sprawiało mu frajdę pokopać którąś z nich (...) - podkopać, chyba. xD Bo raczej Farid nie bije sióstr. ;P
Zgadzam się, że Araliel i Diego powinni być razem... zwłaszcza, że ukochany znajduje się "Piętro wyżej, to chyba nie tak daleko." xD Mają siebie obok, ale... Łatwo tak mówić... Josh nie był zdradzany i nie wybaczał tak wiele.
Haha, z chwilą, gdy przeczytałam, że Farid ma się zjawić w momencie, gdy Josh będzie blisko, pojawiła mi się koncepcja" A może nie odejdzie, gdy przypadkiem zobaczy Farida?" A potem czytam słowa Araliela: "– Czy mi się wydaje czy jednak będziesz nadal naszym klientem, właśnie ze względu na tego chłopca." Hehehe xD Tak, byłoby fajnie. ;3
Jestem ciekawa, ile masz rozdziałów tego opowiadania. ;>
Przy okazji przepraszam za późny komentarz i powiadamiam (też spóźnione) o nowym rozdziale ;)
Och ci nie dobrzy bracia. Na szczęście mam siostrę. Mężatkę. Mam komputer cały dla siebie (ale mnie to cieszy). Nawet nie wiesz jak mi miło, że tak cię wciągnęło moje opowiadanie :) Ne tylko ty nie rozumiałaś, więc zapewne źle to opisałam :) Co do kolorystyki, wybrałam taką, ze względu na pewną wiedzę. Wyniesioną zresztą ze studiów :) Oj tak. Farid nie kopie sióstr, ale podkopuje :P Tak by same się do czegoś przyznały. Poprawię to jak będę miała chwilkę :) Czasem trzeba coś zauważyć, by to docenić, a Diego zauważa, tylko jest nieporadny życiowo w kwestii miłości... Akemi, zostań moim jasnowidzem :) Aktualnie mam 6. 2 poprawione i opublikowane. 4 do poprawy. I muszę dość dużo napisać. Nawet nie wiem ile to opowiadanie będzie miało rozdziałów. Wiem, że u ciebie jest rozdział. Czytałam go o 1, 40 na komórce. Przed spaniem. Ale skomentuje jak skończę pisanie młodego na dzisiaj :)
UsuńPozdrawiam
LM
Na jakim kierunku byłaś? Teraz strasznie ciekawi mnie powód tej kolorystyki. xD
UsuńHehe, wersja jasnowidza włącza się, gdy ciśnienie nie skacze. xD
Jeśli nie wiesz, ile będziesz miała rozdziałów, zapewniam, że jakiekolwiek plany zamknięcia całości w przybliżonej liczbie spełzną na niczym. xD Wiesz, ile rozdziałów miało mieć Translate...? xD 15. A jest ponad dwa razy tyle xD
Dokładnie. Porzucone dzieci szukają swojej tożsamości. Mikołaj może raczej chciałby odseparować się od przeszłości, by swoją tożsamość utożsamić z Kubiakami, ale po takiej akcji... Znów potrwa, zanim zapomni o pierwszych rodzicach.
Darek zawsze pomagał bratu (i jest o niego zazdrosny :D). Aczkolwiek Mikołaj nie chciał mu niczego mówić, bo wiedział, że chłopak mu zabroni, albo - w przypadku rodziny - powie, żeby zaprzestał kontaktu z poprzednią rodziną... A Mikołaj nie chce, aby brat robił coś, co spowodowałoby podupadanie w wierze dokonywanej decyzji, ale pragnie wsparcia. ;P
To jesteś ode mnie młodsza o rok. xD Psychologia… Bardzo fajny kierunek. Żałuję, że na mojej uczelni tylko grupa nauczycielka miała ten przedmiot. Cóż… redaktorom chyba trzeba tylko mocnych łokci, czy coś. xD
OdpowiedzUsuńDarek jest gwałtowny i często nie panuje nad słowami. Może teraz, z perspektywy ostatnich wydarzeń, gdzie widział, że takie zachowanie nie popłaca, postąpiłby inaczej, ale Mikołaj zna go z tej bardziej agresywnej strony. :P
Witaj,
OdpowiedzUsuńrozdział fantastyczny, czytało mi się tak dobrze, że aż wsiąkłam w tekst ;] i chce się po prostu więcej i więcej.. Postać Farida wspaniale przedstawiasz, chodzi mi tu dokładnie o to, że stara dać sobie radę, jest odpowiedzialny i troskliwy. Jak czytałam, że Farid ma się pojawić w biurze, kiedy będzie Josh to jakoś nasuneła mi się myśl,że może się spotkają, i Josh jednak postanowi nie rezygnować wstępowania do tego „klubu”, nie potrafił ukryć patrzenia na Farda, bo pewnie było na co. Czekam na następny rozdział...
Weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Cieszę się Basiu, że ci się podoba. Jestem pozytywnie zaskoczona tym, że tak szybko i fajnie wam się to czyta. Czyli mój zamysł spotkania Josha i Farida okazał się słuszny i przewidywalny :) Ale to dobrze:) Było na co patrzeć, zresztą o tym dokładniej będzie w późniejszych rozdziałach. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
LM
Ha, zgadzam się z Tobą. Wyobraź sobie taką sytuację. U mnie na Filologii masz do wyboru trzy kierunku (oczywiście po ukończeniu pierwszego, ogólnego roku): nauczycielski, medialno-redaktorski oraz animację kultury. Na ten ostatni nikt się nie zgłosił. Na Pedagogice studiujesz pięć lat (ciągiem), aby móc uczyć polskiego. I teraz dwie sytuacje:
OdpowiedzUsuń- u mnie, po licencjacie (czyli dwóch latach nauki) ci z nauczycielskiej mogą już uczyć dzieciaki w podstawówce. Po kolejnych 2 latach mają pracę w gimnazjum i liceum - podczas gdy na pedagogicznym nierzadko trzeba mieć jakiś kurs,
- Filologia angielska. Trzeba studiować 5 lat, aby uczyć. Ja, po 2 latach angielskiego i podejściu do egzaminu TOEIC (płaci się za niego coś około 300 zł. Po uzyskaniu 700 z około 1000 punktów zwalnia się z obowiązku zaliczania egzaminu studenckiego. TOEIC jest nastawiony na widzę nabytą, czyli coś jak matura, ale bez przygotowania, bo sprawdzana jest wiedza, którą posiadasz, a w większości, o której czasami zapominasz xD) mogę już uczyć angielskiego. xD To się nazywa polska nauka. xD
Hahahahha XD Niee, Darek nie podniósłby palca na Mikołaja. xD Chodzi raczej o narwanie, o! Darek jest narwany i czasami zbyt szybko mówi to, co ma na myśli. Jest bardzo szczery, co w rodzinnych więziach jest korzystne, aczkolwiek Mikołaj to typ, który wymaga choć minimalnego wsparcia, którego nie zaznał w poprzedniej rodzinie. Jak z tuleniem się, tak i z pochwałami.
Mmm, jak to fajnie być na trzecim roku. xD I mieć wolny czwartek i praktycznie piątek też. xD
Pięknie napisane rozdziały, aż mi łezka poleciała. Jestem pod wrazeniem pomysłu i...czekam na rozdział 3 z zapartym tchem. :)) weny!!!
OdpowiedzUsuńYaoistko strasznie się cieszę, że ci się podoba :) Doceniam to. Wybacz, że dopiero teraz, ale nie miałam dostępu do laptopa przez trzy dni :)
UsuńSerdecznie zapraszam na kolejny rozdział. xD
OdpowiedzUsuńAkcja się rozkręca :3
OdpowiedzUsuńGłówny bohater świetny, zresztą pozostali także :3
Oby tak dalej!
Witaj.
OdpowiedzUsuńKomentuję to opowiadanie poraz pierwszy choć nie pierwszy raz je czytam.
Twoje postaci zachwycają mnie swoją naturalnością mimo ,że bywają uroczo naiwni to i tak ich dialogi i zachowania w większości są bardzo realistyczne. Pozdrawia Mefisto.
P. S. Sporadycznie komentuję, poza paroma wyjątkami więcnie miej mi za złe jeśli odezwę się dopiero na koniec lub wcale.
Mefisto
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział fantastyczny, normalnie wsiąkłam w tekst ;] Farida wspaniale przedstawiasz, chodzi tutaj ,i o to, że potrafi sobie dac radę w tej tak trudnej sytuacji, jest odpowiedzialny i troskliwy. Jak miał pojawić się Farid, kiedy będzie Josh to jakoś nasuneła mi się myśl,że może się spotkają, i Josh jednak postanowi nie rezygnować z „klubu”, nie potrafił ukryć patrzenia na Farda, bo pewnie było na co....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Witam,
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział, czyta się świetnie, postać Farida wspaniale przedstawiasz, cieszę się, że potrafi dać sobie radę w tej tak trudnej sytuacji, jest odpowiedzialny i troskliwy. W momencie jak miał pojawić się Farid, kiedy Josh był w biurze to nasuneła mi się myśl, że może się spotkają, i Josh jednak nie będzie rezygnować z „klubu”, nie potrafił ukryć patrzenia na Farda, bo pewnie było na co....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Iza