Czasem
zachowanie Młodego było doprawdy urocze. Chciałby, żeby najbliższe trzy
miesiące szybko minęły, bo właśnie w tym okresie powinno się wyjaśnić, czy Josh
i Farid do siebie pasują. Mógł śmiało powiedzieć, że znał charakter Josha i w
dużej mierze mógł przypuszczać, jaki dokładnie charakter ma Młody. Zapowiada
się interesująco. Tak naprawdę, to było jak spotkanie ognia i wody. Farid może
i starał się być grzeczny, miły i sympatyczny, ale w rzeczywistości raczej taki
nie był. Starał się, jak na razie, ukrywać swoją naturę, co już teraz mu się
nie udawało. Nie można się od tak wyprzeć tego, kim się jest.
Josh siedział
na bardzo nudnym zebraniu zarządu. Czasem chciałby go rozwiązać, ponieważ
większość tych mężczyzn patrzyła tylko jak sprzedać jego firmę, bądź też jak
zrobić, by większość funduszy zniknęła na ich kontach. Frajerzy. Zastanawiało go,
skąd u nich brał się taki tupet. Święte przekonanie, że on o niczym nie wie. To
było żałosne. Na razie obserwował ich czyny, wysyłane e-maile, przesłuchiwał rozmowy
telefoniczne, a maleńki mikrofon wbudowany w firmowy, obowiązkowy krawat,
przesyłający dane do jego komputera, tylko mu wszystko ułatwiał. Miał zaufanie
do pracowników - oczywiście - jednak nie posiadał go do tej marnej, podrzędnej
instytucji przed sobą, a ona teoretycznie miała działać na jego korzyść. Z ręką
na sercu nie mógłby wywalić na zbity pysk tylko dwóch osób z piętnastu
działających w zarządzie. Musiał jeszcze tylko skonsultować ze swoim prawnikiem,
czy może rozwiązać całą tę pseudo radę jako prezes, czy też jako główny
akcjonariusz.
Mężczyźni
przed nim nie wiedzieli o wszystkich jego udziałach oraz o tym, że regularnie
kupuje to, co oni mieli na własność, a tak chętnie się ostatnimi czasy tego
pozbywali. A to, że nie robił owych zakupów pod własnym nazwiskiem, tylko zlecał
to odpowiedniej osobie… no cóż, nie było ważne, skoro i tak całe dokumenty
przechodziły na niego po zapłaceniu za akcje. Dzięki tym zawiłym zabiegom miał
w swoich rękach dziewięćdziesiąt pięć procent firmy. I kilka dość cennych
dowodów, z powodu których pięciu mężczyzn siedzących przy stole mogłoby dostać
kilkanaście lat w więzieniu. Jednak ojciec nauczył go jednej dobrej rzeczy. Czasem nie warto niszczyć wroga. Znajdź na
niego haka, a wtedy jego dług nigdy nie zostanie spłacony, dopóki ty o tym nie
zdecydujesz. Szczyt skurwysyństwa, ale dość skuteczny. Nie chciało mu się
słuchać o nowej, rewelacyjnej umowie,
która miała zniszczyć jego firmę poprzez kruczki prawne. Jednak udawał
zainteresowanie, potakiwał i obserwował ich coraz większe uśmiechy. Żałosne.
Wolałby się teraz spotkać z pewnym słodkim nastolatkiem, a nie siedzieć w
chłodnym gabinecie, przy wielkim stole z piętnastoma hienami.
- Czyli
rozumiemy, Panie Prezesie, że w dniu jutrzejszym możemy w Pana imieniu podpisać
umowę z firmą, której ofertę przedstawiliśmy? – Josh spojrzał na największego
gnojka w firmie. Jak mu było? Benjamin. O tej gnidzie mówił mu już ojciec. Ów
mężczyzna najbardziej szkodził dziedzictwu jego rodzica, mimo chęci jego ojciec
nie zdołał wykryć, co takiego utracił. Jednak on już to wiedział. I ta
świadomość bardzo mu się podobała.
- Benjaminie,
powiedz mi, ile ci zapłacili za przedstawienie tak złej oferty? – Oschły,
ironiczny ton nie wyprowadził jednak mężczyzny z równowagi. Chyba jednak
konsultacja z prawnikiem nie będzie konieczna, skoro ta gnida pieprzona chciała
podpisać za niego całą umowę. Zawsze mógł podrobić pełnomocnictwo.
- Ależ
Prezesie, co też Pan sugeruje? – Sarkastyczny ton w głosie tego faceta tylko coraz
bardziej go wkurwiał.
Zawsze, gdy
miał z nim starcia szedł do burdelu. A teraz, mimo umowy z Faridem, a raczej
właśnie przez nią, nie mógł tego zrobić. Zresztą, nawet nie mógł się kochać z
nastolatkiem. I co to za sprawiedliwość, do cholery? Z każdej strony jakiś
powód do frustracji.
- Oferta jest
bardzo dobra. Sam sprawdzałem wszystkie przepisy. Nie ma się do czego
przyczepić. – Josh czasem zastanawiał się jak można być tak złym i
zdegenerowanym.
Fakt, ten
człowiek nikogo nie zabił, nie zgwałcił, ale to, co zamierzał zrobić, można
było uznać za równie ohydne. Po tym, jak rozpieprzyłby jego firmę razem z
fundamentami, napchałby swoje kieszenie, walizki, szafy i zapewne pół domu
pieniędzmi, które ukradłby, przy okazji
pozbawiając pracy prawie dwa tysiące osób.
Jeżeli dobrze
się orientował, ponad połowa pracowników miała kredyty hipoteczne. Zresztą, dlatego
też podostawali umowy na stałe. Wiedział, że mógł ufać Sandy, dlatego też
zwierzył jej się pod wpływem chwili, jak zamierza, za jakiś czas, odkryć tych
dupków. Mimo, że nie słuchał Benjamina i zapewne było to widać, cały ten czas
rozpływał się nad ofertą konkurencji, gdy jego wypowiedź przerwał dźwięk
komórki.
- Prezesie,
dobrze wiesz, że nie rozmawiamy przez komórkę w trakcie posiedzenia. – Peter,
około pięćdziesięciu pięcioletni mężczyzna upomniał go, jakby zapomniał, kto tu
ma władzę i kto stworzył ten regulamin. Nie zważając na oburzenie, odebrał
telefon od swojej asystentki. Ona także znała wewnętrzne przepisy, gdyby to nie
było takie ważne, nie przerywałaby mu.
- Część Josh.
Doskonale zdaję sobie sprawę, że nie powinnam przeszkadzać, ale…
- Tak? Witam.
Oczywiście rozumiem.
- Podsłuchują,
tak?
- Sądzę, że
tak, jednak w tej sprawie muszę się jeszcze skonsultować.
- Ok. Rozumiem
przesłanie. Za drzwiami jest policja. Znam twój charakter i wiem, że to, co
miałeś w planach zrobić za miesiąc, robisz albo teraz, bądź odegrasz swój
teatrzyk za tydzień. Mam rację?
- Fakt, mogę
być rozgniewany za wycofanie oferty, tym bardziej, że miał pan miesiąc na
odpowiedź, a właśnie TERAZ się pan wycofuje. – Położenie akcentu na jedno słowo
pomogło Sandy rozeznać się, że jednak miała rację.
- W razie
czego puść mi sygnał z komórki, wtedy wejdzie policja.
- Oczywiście.
Mimo wszystko, dziękuję za informację. Do widzenia.
Wszyscy mężczyźni siedzący przy stole
spojrzeli na niego. Zaczęli wypominać mu niesubordynacje, złe podejmowanie
decyzji, nie szanowanie regulaminu. Doprawdy, zachowywali się, jakby miał pięć
lat. Byli starsi od niego, może mieli większą wiedzę i pomagali jego ojcu, ale
to, jak go tratują było nie do pomyślenia.
-
Czy jeszcze ktoś ma mi coś do zarzucenia? Może ktoś chce złożyć skargę? Nie. To
proszę o ponowne zajęcie miejsc, panowie, ponieważ chyba zapomnieliście z kim
macie do czynienia. Nie jestem młodszym kolegą, nie jestem podrzędnym
pracownikiem. Chciałbym wam przypomnieć, że to ja jestem waszym pracodawcą.
Niezależnie, czy współpracowaliście z moim ojcem, czy też nie, to JA wam teraz
płacę. – Chwilowa cisza, która nastała w sali konferencyjnej była dość
krępująca. Jednak musiał postawić sprawę jasno. Do tej pory pozwalał w jakiś
sposób być gorzej traktowany. Jednak od tej chwili to koniec. Nie, kiedy ma
same dobre karty w ręku. Karty, które zniszczą piętnastu mężczyzn.
-
Czyli rozumiem, że mam poprosić Sandy o umówienie spotkania z prezesem drugiej
firmy? Przed Panem Prezesem - te słowa zostały wypowiedziane z ironią i brakiem
szacunku – leży dokument o potwierdzenie przedstawicielstwa.
-
Nie, Benjaminie. Nie podpiszemy żadnej umowy. Nie zrobimy tego, ponieważ to
właśnie ty sprawdzałeś kruczki prawne. Nie podpiszemy tej umowy, ponieważ JA
jej nie widziałem – kłamał, oczywiście, że to robił, ale gdyby nie Sandy,
rzeczywiście nie zobaczyłby nic z tego cudownego
kontraktu. – Poza tym, zastanawia mnie, ile ci zapłacili za przedstawienie
tego chłamu.
-
Jak śmiesz gówniarzu. Mógłbym być twoim ojcem, więc uważaj, jak do mnie mówisz!
– Wściekły ryk mężczyzny nie podziałał na niego tak, jak powinien. Jeżeli
sądził on, że się przestraszy, to się grubo mylił. Jednakże doskonale udało mu
się go rozbawić.
-
Oczywiście, że nie mógłbyś. Nie zastanawiało cię nigdy, czemu twoja żona tak
często wyjeżdża na weekendy do swojej przyjaciółki? A później jakimś dziwnym
trafem po dziewięciu miesiącach zostajesz tatuśkiem? Oj Benjaminie. To, że
jestem młody wcale nie oznacza, że jestem głupi i nic nie wiem. – Mężczyzna
nagle zbladł z niewiadomych przyczyn. – Uwierz, że sprzedawanie danych
konkurencji wcale nie spowoduje, że przyjmą cię do siebie. Gdy tylko stąd
wylecisz, zostaniesz z niczym. Chcąc być skurwysynem, powinieneś wiedzieć, jak
to robić. Spartaczyłeś robotę staruszku. – Trzęsące się ciało mężczyzny było
doskonałym dowodem na to, że miał rację. Zresztą, kolejnych czternastu mężczyzn
zbladło nagle. Obserwowanie przerażenia, zdziwienia, intensywnego myślenia i
czystej, nieskrępowanej głupoty było dla niego doskonałym doświadczeniem.
-
Ale… Ale skąd wiesz o nim takie rzeczy? – Peter ponownie zabrał głos. Gdyby
ktoś wszedł właśnie w momencie wypowiadania pytania, stwierdziłby, że to
zdarzenie jest normalne. Przyjaciele martwią się o kogoś innego.
-
Nie tylko o nim. I wy wszyscy zdaliście sobie z tego sprawę. Rozgrabiliście firmę mojego ojca i
myśleliście, że tego nie zauważę. Myślicie, że konta na Kajmanach, bądź
Karaibach oraz Cyprze ukryją przede mną wiedzę, ile macie obrotów na rachunku
bankowym? W tym właśnie momencie, wystarczy jeden mój telefon byście stali się
bankrutami, a wszystkie utracone pieniądze wpłyną ponownie na moje konto.
Jednakże mamy doskonale wyszkoloną policję. Za drzwiami stoi już trzynastu
funkcjonariuszy. Jeżeli będziecie grzeczni, to teraz pozwolę wam oddać wszystko
to, co ukradliście. Możecie dostać zmniejszony wyrok. Chociaż zastanawiam się,
czy może być dla was coś gorszego, niż więzienie. – Leniwy, złośliwy uśmiech
wpłynął na jego usta. Doskonale znał ich słabości. Daję wam pół godziny. Ma wrócić
cała kwota. Nie obchodzi mnie czy się zadłużycie, czy nie. Nie wyjdziecie stąd,
a ten, który spróbuje zostanie zgarnięty przez gliny. A to może być dla was
gorsze, niż oddanie pieniędzy.
Po
tych słowach Josh wyszedł z sali konferencyjnej. Czuł się zmęczony, nawet
bardzo. W takich sytuacjach, prócz przyjaźni Sandy, nigdy nie miał wsparcia. A
tego najbardziej potrzebował. Zazwyczaj szedł do burdelu Araliela i Diego. Nie
chciał zamartwiać mężczyzn swoimi problemami, dlatego też zawsze wynajmował
któregoś z chłopców i pierdolił go całą noc. Nigdy się wtedy nie kochał. Musiał
się wyzbyć całej złości, chociaż prócz bolącego tyłka, tymczasowy kochanek nie
odczuwał żadnego bólu. Na dodatek zawsze płacił za dwa dodatkowe dni, żeby
chłopak po nim miał jak odpocząć. A doskonale wiedział, że dwaj mężczyźni nigdy
nie dawali chłopakom wtedy klientów.
-
Gdyby któryś chciał wyjść, nie wypuszczajcie ich. Jak będzie potrzeba, to
skujcie ich w kajdanki. Będę tu za pół godziny. Dziękuje panowie – kiwnął im
głową i poszedł do swojego gabinetu. Będąc już u siebie i siedząc w wygodnym
fotelu, oparł swoją głowę na blacie biurka. Powinien przejrzeć dokumenty, ale
nie miał na to siły.
Musiał
zwolnić piętnastu najważniejszych pracowników, a to wcale nie było proste.
Musiał się zastanowić, kim ich zastąpi, a na dodatek planował randkę z Faridem.
Nastolatek najprawdopodobniej nawet nie przypuszczał, że coś takiego nastąpi.
Tylko gdzie mógł go wziąć? Młody na niego działał i to było jego przekleństwo.
Nie był pewien, czy będzie w stanie siedzieć obok niego spokojnie. Gdy widział
chłopaka, w jego ciele budziło się pożądanie, co go dziwiło. Chyba nigdy tak
nie miał, a tym bardziej… Miał dwadzieścia siedem lat, a zachowywał się jak
napalony nastolatek. Cholera jasna! Gdzie mógł wziąć siedemnastolatka? Do kina?
Klubu? Restauracji? Knajpy? Na kawę? Życie mu tego wszystkiego nie ułatwia! Po
cholerę zgadzał się na warunek, że nie będzie mógł pieścić chłopaka. Musi
czekać dwa miesiące, albo na jego zgodę.
Chyba miał jakieś zaćmienie umysłu, gdy to się działo.
Po
kilku minutach siedzenia w ciszy, usłyszał stukanie do drzwi. Nie czekając na
jego odzew, dość młoda kobieta postawiła przed nim mocną kawę z odrobiną cukru
i rządkiem czekolady z boku talerzyka. Popatrzył na nią zdziwiony.
-
Ciesz się, że się podzieliłam. – Krzywy
uśmiech wpłynął na jej twarz. – Przyda ci się trochę więcej cukru. Źle
wyglądasz, a za dwadzieścia minut musisz do nich iść. Zanim to zrobisz,
proponuję trochę zimnej wody na twarz, a następnie poklepanie policzków, bo
jesteś bledszy, niż zazwyczaj. – Sandy uśmiechnęła się do niego i dopiero wtedy
opuściła gabinet szefa. Wiedziała, kiedy może z nim żartować. Kiedy jest
pracownikiem, a kiedy przyjaciółką.
Josh
siedział jeszcze dziesięć minut, po czym wpadł mu do głowy pewien pomysł na
randkę. Zadzwonił do najmniejszego kina w mieście. Było kameralne, stylowe i
ciepłe zarazem. Gdy miał wolną chwilę, wybierał się tam, by odpocząć od
wszystkiego, co go otacza. Dodatkowym atutem, przynajmniej dla niego, było to,
że prócz nowości w kinie, leciało też wiele starych filmów. A to, co powiedział
mu ostatnio nastolatek, pomogło mu podjąć decyzję. Nie chciał tylko ciała
chłopaka. Chciał jego serca i postanowił je zdobyć. Z lżejszym sercem i lepszym
humorem udał się ponownie do sali konferencyjnej. Poczuł się zrelaksowany i
jeszcze bardziej pewny siebie, a to pozwoliło mu przetrwać tę konfrontację.
-
I jak panowie? Rozumiem, że pieniądze są już na moim koncie? – Nienawistny
wzrok piętnastu mężczyzn wyjaśnił mu wszystko. Dostał wiadomość od prezesa
banku, że na jego koncie pojawiło się siedemset milionów. O cholera! Wiedział tylko o czterystu tysiącach. Lepiej dla
niego. – W tym też momencie zarząd naszej spółki przestaje istnieć. Panowie jesteście
zwolnieni. – Pełne krzyku oburzenia tym razem nie chciały się skończyć. Puścił
swojej asystentce sygnał z komórki i wkroczyła policja. Mężczyźni przed
dwudziestosiedmiolatkiem zamarli.
-
Nie możesz tego zrobić – zasyczał Benjamin.
-
Oczywiście, że mogę. Zapominasz chyba, kim jestem – przeczesał lekko dłonią
włosy w geście irytacji.
-
Nie możesz tego zrobić. Nie masz większości akcji. Posiada je… - Josh jednak
nie pozwolił dokończyć mu zdania.
-
Czy chodzi ci o pana Saetana Keseya? – Oczy Benjamina robiły się coraz większe.
Jego wszystkie zagrania, które miały sprawić, że ta nędzna firma upadnie, a on
będzie ją mógł wykupić, spowodowały to, że sam został bez pracy, środków do
życia i firmy.
-
Ty nędzny, zasrany gnoju! Zniszczyłeś moje plany! Moje ambicje! – Starszy
mężczyzna ruszył na Josha z pięściami. Wszyscy zamarli, gdy młodszy mężczyzna
obronił się chwytając lecącą w jego stronę rękę i wykręcił ją temu dupkowi.
Cholera, był coraz bardziej wściekły.
- W tym właśnie momencie wypierdalacie z tej
firmy. Za tydzień dostaniecie opinię pracy i odprawę. Jeżeli dowiem się, że
któryś z was sprzedał jakieś dane naszej firmy, pójdziecie za kraty. Wystarczy
sama klauzula o poufności. Panie Ramirez, Carlos, zostańcie proszę. Muszę z
wami porozmawiać. – Obaj mężczyźni kiwnęli głowami i nie wyszli z sali, gdy
trzynastu wściekłych mężczyzn poszło pakować swoje rzeczy z biura.
-
Chciałem wam podziękować za przesłanie pieniędzy, jednak wiem, że wy nic nie
zrobiliście. Byliście jedynymi uczciwymi z rady, ale wiem, że gdybyście tego
nie zrobili, to to bydło by was żywcem ze skóry obdarło. – Nerwowy uśmiech
starszego człowieka tylko potwierdził jego słowa. – Panie Ramirez, pół życia
doradzałeś mojemu ojcu. Byłeś jego jedynym, prawdziwym przyjacielem w tym
przytułku obłudy. I za to chciałbym ci podziękować. Jednak zanim to wszystko.
Chciałbym, żebyście odsprzedali mi swoje akcje. Nie chodzi o to, że wam nie
ufam. Chcę przekształcić spółkę w moją prywatną własność. Nie będę wtedy musiał
mieć zarządu, a to ułatwi mi życie.
-
Chłopcze. Ja też dużo zawdzięczam twojemu ojcu. Te akcje są twoje od dawna. My
trzymaliśmy je bezpiecznie, jednak teraz możemy je ze spokojnym sumieniem
złożyć w twoje ręce. Ojciec wiedział, że sobie poradzisz z tymi typkami. Gdyby
ci się to nie udało, miałem je zatrzymać dla siebie.
-
Carlos, a ty nie masz nic przeciwko? – Uśmiech trzydziesto pięciolatka
całkowicie pozbył go ciężaru na sercu.
-
Będę miał coś przeciwko, jeżeli mnie wyrzucisz z tej firmy. – Głośny śmiech
rozszedł się po sali konferencyjnej. Cała trójka wiedziała, że wypędzenie
głównego wynalazcy i technika nie
byłoby zbyt mądrym pomysłem.
-
Nie zamierzam, jednak… Panie Ramirez, nie sądzi pan, że czas odejść na
emeryturę? Nie chcę zostać źle zrozumiany. Pracuje Pan tu już prawie
czterdzieści pięć lat. Nie czas na odpoczynek od tego zgiełku?
-
Już myślałem, że nikt mi nie zaproponuje odpoczynku. Carlos załatwi wszystkie
potrzebne papiery. Josh możesz się mnie jutro nie spodziewać. – Najmłodszy z
mężczyzn podprowadził swoich towarzyszy do wyjścia. Oj tak. Humor miał bardzo
dobry.
Farid siedział
przy stole w kuchni piątą godzinę. Po wyjściu sióstr do szkoły, także wziął się
za naukę. Musiał nadgonić dość sporą ilość materiału, a wolał zrobić to
wcześniej, niż być później zawalonym stosem materiału, z którego nie mógłby się
wyplątać do zakończenia roku szkolnego. Nie posprzątał dzisiaj domu, na obiad
miał jakieś mrożonki, a od posiadanej
wiedzy głowa mu pękała. Kto wymyślił, żeby w szkole uczyć się o skałach
osadowych, o tym, ile kości ma człowiek i jak się nazywają oraz o tych
wszystkich potęgach, pierwiastkach i funkcjach. Cholera, cholera i jeszcze raz
cholera! Czuł się zły, sfrustrowany i niepewny.
Dwie godziny
temu powinien dostać od Josha wiadomość, kiedy się spotykają. Czy ten człowiek
był aż tak nieodpowiedzialny?! Przez to, że mężczyzna nie napisał, on nie
wiedział na czym stoi. Wstał zdenerwowany z krzesła i sięgnął po szklankę, by
nalać do niej wody. Z górnej szafki wziął tabletkę na ból głowy. Dawno się tak
nie czuł. Może ciśnienie drastycznie opadło? Tylko wtedy czuł się tak, jak
teraz. Powinien jeszcze dzisiaj nauczyć się przynajmniej pięćdziesięciu słówek
z języka, ale kiepsko to widział. Siedząc ponownie na krześle ułożył na swojej
głowie chłodny kompres, jednak było mu strasznie niewygodnie, dlatego też
położył mokrą szmatkę na tacce, a na kawałku materiału swoje czoło. Nie bolała
go cała głowa, a tylko skronie i to od nich ból aż tak promieniował. Mama
kiedyś mu mówiła, że jego babcia miała bardzo silne migreny przez pół życia.
Miał nadzieję, że dziedziczenie tej akurat cechy nie trafiło ani na niego, ani
na jego siostry. Gdy tylko ból trochę minął, nastolatek usłyszał dzwonek do
drzwi. Nikogo się nie spodziewał. Jego ciotka odwiedzała ich co jakiś czas, ale
kontakt się urywał. Oni nie chodzili do niej, by jej nie przeszkadzać, a ona do
nich, bo straciła swoją przyjaciółkę. Widząc kuriera otworzył drzwi. Przecież
niczego nie zamawiał, więc o co chodziło?
- Pan Farid? –
Nastolatek kiwnął głową nie będąc w stanie się odezwać. – Mam dla Pana
przesyłkę od… - mężczyzna zerknął na kartkę – Josha. Nie ma więcej danych,
przykro mi. Proszę o pokwitowanie.
Młody patrzył
za oddalającym się młodym mężczyzną i, gdy tylko otrząsnął się z krótkiego
szoku, zamknął za sobą drzwi i poszedł do kuchni. Trzymał w dłoni małą, ozdobną
paczuszkę. Nie była obwinięta we wstążkę, co dla nastolatka było dużym plusem.
Zresztą, o ile można było to nazwać paczuszką. Było to piękne, ciemne,
drewniane pudełko. Nie wiedział, czego się spodziewać. Było długie, szerokie,
ale wąskie. Co mogło się tam zmieścić? Po kilkusekundowym wahaniu otworzył je
delikatnie. Jego oczom ukazała się perłowa koperta. O co w tym wszystkim
chodziło? Wyciągnął kopertę i zaraz pod nią zobaczył włożony w materiał klucz.
Cholera! Od tego wszystkiego ból głowy znowu mu wrócił. Czyżby Josh był typem
romantyka i chciał go zdobyć? Zerknął na małą kartkę w kopercie.
Czy zechcesz wybrać się ze mną do kina?
Żadnych nowości. Dwa stare, dobre filmy.
W sobotę o 16:00. Będę na ciebie
czekał. Ów klucz jest od mojego domu. Chcę byś zawsze miał do niego dostęp, gdy
tylko będziesz miał na to ochotę.
Josh
Pomimo tego,
że siedział sam w domu, zarumienił się dość intensywnie i z tego powodu zrobiło
mu się wstyd. Miał siedemnaście lat, a zachowywał się jak pięciolatek. Tylko,
że szedł na randkę! Pierwszą w życiu randkę! I chyba właśnie dlatego tak się
zachowywał. Uśmiechnął się sam do siebie jak głupek. Niby nic wielkiego, ale
jednak cieszyła go świadomość, że mężczyzna to zaplanował. Tylko jak mu na to
odpowiedzieć? SMS-em nie wypada. Zadzwonić? Może być zajęty. Napisać e-mail?
Też mu to nie pasowało. Zastanowi się nad tym później. Teraz musiał poświęcić
tylko godzinę, aby później mieć czas na jakiekolwiek inne myślenie. Oczywiście
nie obędzie się przy tym bez uciekania myślami gdzie indziej. Ha! Szedł na
randkę.
Josh załatwiał
już ostatnie rzeczy w biurze. Musiał jechać wypocząć. Od wczorajszego ranka nie
przespał nawet godziny, a dzisiejsza konfrontacja z piętnastoma mężczyznami
tylko dodatkowo go wykończyła. Zastanawiał się, czy Farid dostał już jego
przesyłkę. Może było to za dużo? Za szybko? Ale wolał, aby nastolatek posiadał
tę formę zabezpieczenia na wypadek kryzysu. On zawsze znajdzie dla niego czas,
a przynajmniej się o to postara. Chciał go kochać. Nie tylko posiadać na
papierze, nie tylko posiadać jego ciało, ale kochać. Doskonale zdawał sobie
sprawę, że był zauroczony, dlatego tak wariował na samą myśl, że Młody miałby
się oddawać innym mężczyznom. Po uporządkowaniu ostatnich dokumentów, chwycił
niecierpliwie za komórkę, czy nie ma na niej żadnego połączenia, czy też
wiadomości tekstowej. Rozczarował się jednak. Co teraz? Może chłopak się
przestraszył? Albo nie dostał jego przesyłki? Było to mało prawdopodobne, tym
bardziej, że kierowca zdeklarował się zawieść przesyłkę jako pierwszą. Miał
dostać potwierdzenie dostarczenia… Gdy sobie o tym przypomniał jego komórka
zawibrowała cicho na biurku. Zerknął na wyświetlacz. A jednak Farid miał w
swoich rękach małą paczkę od ponad godziny i do tej pory nie zadzwonił. Może to
on powinien pierwszy… Nie, skoro chłopak nie odpowiedział, to nie będzie się
tym martwił.
Nastolatek po
skończonej nauce wziął z gabinetu ojca, jego najlepszą papeterię. Czasem jego
rodzic musiał pisać pewne listy ręcznie. Były wtedy przyjmowane
przychylniejszym okiem, niż zwykły wydruk. Poza tym mężczyzna, który go
wychował, miał piękne pismo. Średniej wielkości litery miały kształt, jakby
wyszły spod ręki samego kaligrafa, chociaż ojciec starał się wtedy tylko trochę
bardziej, niż zazwyczaj. To było zadziwiające, dlatego też nie raz widział go
pracującego nad swoim stylem, piszącego zawsze piórem na różnych rodzajach
papieru. Był wtedy mały. Miał wtedy cztery lata, jego sióstr jeszcze nie było
na świecie, a on zawsze siedział z rodzicem w jego małym gabinecie, gdy mama
odpoczywała. On się bawił, kreślił pisakami czy kredkami po kartkach. Pamiętał
z tamtego okresu urywki, przebłyski pamięci, nic szczególnego, jednak te chwile
były dla niego bardzo ważne.
Kiedyś ojciec
nauczył go kilku sztuczek pisarskich. Teraz tylko pytanie, jak dostarczyć
mężczyźnie list, by dotarł on na miejsce bez szwanku w ciągu najbliższej
godziny. Chyba sam będzie musiał się przejechać autobusem. Ale czasem warto.
Zostawił siostrom wiadomość, gdyby zdążyły wrócić, że będzie z powrotem za
około godzinę. Musiały sobie same poradzić. A wiedział, że były w stanie. Miały
trzynaście lat, a gotowały lepiej od niego. On został do tego zmuszony, tylko
dlatego, że one chodziły do szkoły, ale w wakacje zamierzał zmienić tę
tradycję. On będzie się lenił, a one się postarają.
Przebrał tylko
spodnie, zarzucił na siebie kurtkę, założył wygodne buty i postanowił się
przejść. Wiedział, że jeżeli będzie szedł spokojnie, to dotrze pod dom Josha o
tej samej porze, co autobus odjeżdżający pięć minut temu. On miał ten komfort, że
musiał skręcić tylko cztery razy, aby dotrzeć do posiadłości Josha. Natomiast
autobus, zanim trafił na miejsce, objeżdżał stos innych uliczek i zakamarków.
Farid ruszył przed siebie. Jeżeli jego plan się powiedzie w domu będzie za
czterdzieści minut. Miał tylko jedną rzecz do zrobienia. Wsadzenie koperty do
skrzynki nie było problemem. Większym zmartwieniem dla chłopaka było to, jak
nie spotkać dzisiaj mężczyzny. Nim się zorientował, wchodził na ostatnią
prostą. Podkradł się do skrzynki, wrzucił kopertę i już miał odejść, gdy z jego
gardła wydobył się krzyk zaskoczenia wywołany niespodziewanym dotykiem. Starszy
od niego mężczyzna uśmiechał się do niego złośliwie, a on prawie nie zszedł na
zwał. Co on sobie myślał, zachodząc go tak od tyłu?
- Co tam
wrzuciłeś? – Ton głosu Josha był miły, ale zarazem zaciekawiony. Z jego planu
jednak nic nie wyszło. A raczej wyszło,
jak zwykle.
- Odpowiedź. –
Zaskoczenie i jeszcze szerszy uśmiech na twarzy przyszłego kochanka sprawił mu
przyjemność. Tylko dlaczego tak się stało?
- Dziękuję, że
się pofatygowałeś. Tylko czemu się ukrywasz? Może wejdziesz na kawę?
- Nie... –
Widząc ironiczny uśmiech, od razu zmrużył oczy i odrzucił próby tłumaczenia
się. – Po prostu chciałem się z tobą spotkać dopiero w sobotę – westchnął,
ponieważ sam wygadał swoją odpowiedź. Ale nie ważne, lubił się tłumaczyć z
takich pierdół, więc zaczął wyjaśniać. – Nie chciałem wchodzić, ani dawać
znaku, że tu byłem, bo czeka na mnie stos materiałów do nauki. Przez to, co
przydarzyło się moim rodzicom, musiałem opuścić szkołę na jakiś czas. Mam do
nadrobienia dość dużą ilość materiału i tak się dziwię, że nauczyciele się na
to godzą i podali mi okrojony materiał do nauki. Zresztą, moja klasa poparła
ich pomysł cząstkowego sprawdzenia mojej wiedzy. Nie jestem w stanie nauczyć
się tego wszystkiego sam, choćbym tego pragnął jak dzieci Bożego Narodzenia – rozgadał
się, wiedział o tym, ale jakoś nie mógł się powstrzymać.
Jego słowotok
przerwał krótki pocałunek. W momencie, gdy przełykał ślinę, przez co zamknął na
chwilkę usta, Josh w końcu go pocałował. No dobrze, okej, całował go już
wcześniej, gdy byli razem przez chwilę w burdelu. Ale chciał więcej i częściej.
Czy on właśnie pomyślał w końcu? Co
jest z nim nie tak? Nacisk warg na wargi nadal był delikatny, a on chciał
bardziej drapieżnego pocałunku. Czuł się coraz bardziej pewny siebie przy tym
mężczyźnie. Sam naparł mocniej wargami na usta kochanka. Cholera, kochanka? Ale jak to? Czemu? Gdy tylko uchylił
instynktownie swoje usta, jego język splótł się z tym należącym do starszego
mężczyzny. Przestał myśleć. Było mu przyjemnie i błogo, a zarazem czuł się
podekscytowany. Nigdy wcześniej się nie całował i odkrył, że sprawia mu to
cholerną przyjemność. Miał świadomość tego, że oddaje pocałunek bardzo
nieporadnie, ale w tym wypadu chciał nabrać praktyki. I jak przypuszczał Josh
udzieli mu tych lekcji. W pewnym momencie zaczęło mu brakować oddechu i musiał
odsunąć się od mężczyzny, by zaczerpnąć tchu. Oparł swoje czoło o ramię Josha.
Było mu zajebiście dobrze. Dawno się tak nie czuł.
- Odwiozę cię.
– Głos Josha był zachrypnięty. Czemu on się zgodził na te przeklęte warunki?
Powinien był odmówić takiego długiego okresu wstrzemięźliwości seksualnej. Za
pół roku, to on będzie chodził rozdygotany czekając aż nastanie ta magiczna data i rzuci się na tego
faceta. Czasem jednak dobrze jest zapomnieć o kilku małych rzeczach, ponieważ
robiąc pewne rzeczy pod wpływem emocji możemy tego bardzo żałować.
Oh Ty zła. Miałam pisać i co? I zauważyłam, że dodałaś nowy rozdział i musiałam go przeczytać!! To była KONIECZNOŚĆ xP
OdpowiedzUsuńRozdział cudny i było dużo Farida i Josha. Uwielbiam tę parę. A Josh jest taki romantyczny, zresztą Farid też. Czuję, że będą do siebie pasować ♥ Jeszcze ten pocałunek, aw *o*
Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam! Nie wiem dlaczego ale mam wrażenie, iż siostry zobaczą, jak Josh odwozi Farida. Ciekawe jaka będzie ich reakcja...
Josh miał takie problemy z firmą? No cóż, nie dziwię się, iż chodził do burdelu, ale boję się, że przez kolejne problemy nieumyślnie zrobi krzywdę Młodemu....
Faridowi zaczyna co raz bardziej zależeć na Joshowi <33 Słodko
Brakowało mi troszkę Diega i Araliego, tę parę też uwielbiam ♥
Chwila, to Bianka idzie na randkę tego samego dnia co Farid? Haha. Jak się złożyło xP
Jak dla mnie rozdział o wiele za szybko się czytało ;c No cóż, pozostaje mi czekać na kolejny ♥
Pozdrawiam i życzę dużo weny <3
Uwielbiam to opowiadanie :) Całe szczęście, że net mi odpalił przed wyjściem, bo inaczej całą mszą myślałabym o tym, co napiszesz :P Josh ma rację, że chce rozwiązać zarząd. Patałachy (prawie wszyscy). Szuje. Banda... No dobra, stop, bo powiem za dużo :) Dobrze, że Josh ma Sandy. A co do jego umowy z Faridem, to chyba rzeczywiście dostał jakiegoś zaćmienia umysłu. No ale trudno, jak to tam było? "Mości starosto, słowo się rzekło - kobyłka u płota" xD Czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńZauważyłam dwie drobne literówki. "Kątach" zamiast "kontach" i "pozwał" zamiast "pozwalał". I kto to mówi... ;P Muszę swoje poprawić.
Pozdrawiam
W którym mniej więcej miejscu ta literówka? Bo szczerze powiedziawszy za cholery jej nie zauważyłam, jak sprawdzałam.
UsuńJosh bardzo dobrze postąpił z tymi skur... ludźmi. Sądzili, że młody to głupi i da im się robić w bambuko. A tu okazało się, że Josh ma łeb na karku. Dobrze, że Sandy mu pomaga. :D
OdpowiedzUsuńW ogóle świetny pomysł z tym pudełkiem i zaproszeniem na randkę. Jak można oprzeć się czemuś takiemu. :DD Wychodzi na to, że Josh to romantyk. Mam nadzieję, że nie zawiedzie zaufania Farida. Uwielbiam ich pocałunki. Na razie są takie niewinne. :DDD Czuję, że mają przed sobą przyszłość, ale jeszcze trochę zejdzie zanim coś z tego będzie.
To życzę ci dużo weny i czasu byś pisała, i miała nadgonione rozdziały do przodu. ^^
Jak ja kocham to opowiadanie, jest po prostu boskie. Widać, że Josh to taki romantyk, dobry pomysł z tym pudełkiem. Bardzo dobrze zrobił z tymi ludźmi, sądzili, że on nic nie wie i mogę robić co chcą, w końcu dostali za swoje. Bardzo podobała mi się końcówka. Młody jedynie chciał wrzucić kopertę, a tu znienacka łapie go Josh, jak ja uwielbiam tą parę i te ich pocałunki. Po prostu cudny rozdział. Dzięki za rozdział. Powodzenia i dużo weny:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ci się podoba :) Josh posiadał wiedzę ojca, więc był na wygranej pozycji. Co do pocałunku i rozdziału cieszę się, że tak ci się podobało i że to czytasz oraz, że komentujesz :) Wiem, że nie każdy ma na to czas, tym bardziej to doceniam :)
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńJosh bardzo dobrze postąpił wywalając na zbity pysk ten cały zarząd, zamiast pomagać to niszczyli firmę, myśleli, ze jak młody to głupi i da się łatwo manipulować... Pomoc Sandy okazała się niezastąpiona... Wspaniały pomysł z tym pudełkiem, w którym było zaproszenie na randkę. Tak Josh podoba się Faridowi, no i użył słowa, ze ten go „w końcu” pocałował... Ale także Farid postanowił odpowiednio odpowiedzieć na to zaproszenie od Josh'a, choć przez chwilę w moim umyśle przewinęła się myśl, że on zauważył wcześniej Farida i zatrzymał samochód, czekając co on zrobi.... Spotkanie przez Josh'a Farida pod swoim domem było wspaniałym akcentem tego dnia i męczeniem się z bubkami....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie i gorąco Basia
Basiu, cieszę się, że ci się podobało :) Sandy jest niezastąpiona, to fakt wie najwięcej o tej firmie, zna ją od podszewki, dlatego też pracuje z Joshem :) Co do listu wpadło mi do głowy, dlatego też postanowiam to opisać. Wydawało m się to odopowiednie...
UsuńDziękuję, wena się przyda :)
Spóźnię się do szkoły, ale było warto. Zwłaszcza końcówka :3
OdpowiedzUsuńPodzielam zdanie Josha - ja też nie mogę się doczekać aż nadejdzie ta "magiczna data" :D
Pięknie, pięknie, warto było czekać
pierwsza moja myśl - czemu taki krótki ten rozdział? ale przecież i tak jest długi :D.
OdpowiedzUsuńJosh jest zajebisty :D. coraz bardziej lubię tego faceta. fajnie wykiwał tych wszystkich debili. no i był do końca uczciwy, bo tych dwóch potraktował po przyjacielsku. a potem wysłał klucz do swojego domu Faridowi. fajny gest, chociaż ja sama odniosłabym wrażenie (gdybym była na miejscu Farida), że facet lekko zbzikował XD. ale to dobrze, że Faridowi się spodobało. no i sam postanowił dostarczyć mu odpowiedź, chciał tak po kryjomu, a tu niespodzianka! Kobieto, ten pocałunek.. niby to tylko pocałunek, a chciałoby się więcej, dużo więcej. uwierz, że nie tylko Josh będzie chodził sfrustrowany i nie będzie mógł doczekać się seksu - ja też nie będę mogła się tego doczekać! :D no i mają randkę w sobotę! teraz będę wyczekiwała niedzieli :D.
odpowiadając teraz na Twoją odpowiedź co do mojego komentarza: spoko, poczekam :). cieszy mnie, że planujesz przeczytać moje opowiadanie :).
dziękuję, wiem, że szablon jest piękny, chociaż to nie ja go wykonałam ;). ale mi też się on bardzo podoba :D.
mi się właśnie bardzo podoba, że rozwijasz akcję tak wolno :).
1.Jak długo trwa trochę? ;)
OdpowiedzUsuń2.Czy Farid ma jakieś niemieckie korzenie? Bo tak jakoś... Farid->Farin->Farin Urlaub czyli wokalista mojego ulubionego niemieckiego zespołu :D
3.Jak motywujesz się do pisania i czy możesz zmotywować i mnie? ;P Chociaż dzisiaj jestem z siebie dumna, bo napisałam jedenasty rozdział :3
Pozdrawiam
Kirarin
Weszłam od razu na twojego bloga, gdy tylko dostałam w ręce swój laptopik. Dawno mnie tu nie było. Rozdział fantastyczny. Pomysł z randką idealny i te ich pocałunki.Cuuudo
OdpowiedzUsuńBaardzo współczuję Joshowi. I... nie wiem, jak to napisać... Aaa! No czuję się chyba tak dobrze jak Farid. xD A czemu?
OdpowiedzUsuń- Joshowi udało się sprawnie pozbyć ignorantów z pracy,
- nie poszedł jak zawsze do burdelu (choć wiem, że jest zauroczony Faridem, to jednak nie musiał być względem niego taki uczciwy... A jest, co czyni go w moich oczach niesamowitym),
- romantyzm Josha dodaje mi skrzydeł i wiary w ludzi (jestem zdania, że w każdym bohaterze musi tkwić baza realnego człowieka),
- Farid nie pozostaje mu dłużny,
- widać między nimi chemię,
- i jak yaoi kocham, najważniejsze - Farid staje się taki, czy też jest taki, jak opisywałaś na początku rozdziału. Nie przesadnie wrażliwy i cichy, a prawdziwy z niego ogier i kocur z pazurem. No jak mi się to podoba!!! Uściskałabym Cię, gdybyś była obok! XD Aaah, noo! XD U-W-I-E-L-B-I-A-M!
---
Hehe. xD Ja uważam, że w żartowaniu w opowiadaniach jestem dosyć kiepska. xD Nie, jestem zadowolona z tekstu (powstał praktycznie w 2 godziny xD), ale do fajnej parodii wiele brakuje... Choć skoro śmiałaś się, to może nie było tak źle...
Zapraszam na rozdział Właściwej drogi. ;D
Nasz uke chcę więcej i dobrze <3
OdpowiedzUsuńA z tym listem awww pomysł *^*
Witam,
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział, tak Josh bardzo dobrze postąpił wywalając na zbity pysk ten cały zarząd, zamiast pomagać to niszczyli firmę, myśleli, że jak jest młody to i głupi, i da sobą łatwo manipulować... pomoc Sandy okazała się tutaj niezastąpiona... bardzo mi się spodobał pomysł z tym pudełkiem, w którym było zaproszenie na randkę. O tak, o tak Josh podoba się Faridowi, no i użył słowa, że ten go „w końcu” pocałował... ale takżei sam Farid postanowił odpowiednio odpowiedzieć na to zaproszenie od Josh'a, choć przez chwilę myślałam, że Joshzauważył wcześniej Farida i zatrzymał samochód, czekając co też ten zrobi.... spotkanie przez Josh'a Farida pod swoim domem było wspaniałym akcentem tego dnia i męczeniem się z tymi bubkami....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Witam,
OdpowiedzUsuńo tak, o tak, rozdział fantastyczny, Josh bardzo dobrze postąpił wywalając cały zarząd na zbity pysk, zamiast mu pomagać to niszczyli firmę, myśleli, że jak jest młody to i głupi, i da sobą łatwo manipulować... niedoczekanie... no tak pomoc Sandy okazała się tutaj niezastąpiona... spodobał mi się pomysł z tym pudełkiem, w którym było zaproszenie na randkę... o tak, o tak, o tak Josh bardzo podoba się Faridowi, no i ach... użył słowa, że ten go „w końcu” go pocałował... no i sam Farid postanowił odpowiednio odpowiedzieć na to zaproszenie... choć przez chwilę myślałam, że Josh zauważył Farida i zatrzymał samochód, czekając co Farid zrobi.... spotkanie przez Josh'a Farida pod swoim domem było miłym akcentem tego dnia i męczeniem się z tymi wszystkimi bubkami....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Iza