niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 8


         Po wyjściu Farida, Araliel patrzył się jeszcze długo na drzwi. Chyba nigdy nikogo nie uderzył. No dobrze, zdarzyło mu się kilka razy, ale tylko w obronie własnej. A teraz sam pogrzebał swoje postawy i moralność. Nie dość, że uderzył chłopaka, to go ukarał. Nie za to, że był wzburzony, tylko za to, że wkurwiał go i prowokował od dłuższego czasu. Był zły, ale to wcale nie znaczyło, że mógł się wyżywać na dwudziestolatku. Cholera, teraz czuł się skrępowany i najchętniej poszedłby go przeprosić, chowając dumę do kieszeni. Z drugiej strony, wiedział jednak, że chłopak sobie na to zasłużył. Próbował podrywać i zdobywać cudzych facetów, a to nie była dobra cecha. Po za tym i tak mężczyzna czuł się z tym wszystkim źle. Jednak najbardziej bał się spojrzeć na Diego, by nie zobaczyć w jego oczach obrzydzenia z powodu tego co zrobił. Po chwili paraliżu poczuł na sobie silne dłonie kochanka i to jak go przytulają do niego od tyłu. Gdy tylko został przyciągnięty do klatki piersiowej partnera, poczuł na karku delikatny pocałunek, a zaraz potem kolejny i kolejny. Diego zamiast się go brzydzić, całował go. Cholera, czy to z nim było coś nie tak, czy z tym mężczyzną? 
            - Jesteś piękny gdy jesteś tak nieziemsko wkurwiony, a zarazem zazdrosny. O mnie i o to wszystko co ten chłopak robił. – Szept mężczyzny przetoczył się po całym jego kręgosłupie. – Teraz grzecznie pójdziesz do mojego auta, ja pojawię się tam dwie minuty po tobie, a zaraz po tym pojedziemy do mnie. – Na te słowa Araliel zadrżał. Włoski na jego ciele stawały dęba. – A gdy tam dotrzemy nie zamierzam cię wypuścić, dopóki nie wybije dwunasta w południe. Chociaż nie wiem czy i wtedy na to się zgodzę. – Ponownie poczuł na swoim karku lekki pocałunek. Zapragnął tego mężczyzny. Pożądanie na razie tylko podsycało ogień w nim, nie pozwalając na dokładne rozpalenie. Cholera, chciałby, żeby Diego wziął go tu i teraz. – Idź. – Nie myśląc o niczym postanowił spełnić życzenie kochanka. Zabrał tylko marynarkę z oparcia i skierował swe kroki na parking za budynkiem. Odkąd tylko zaczęli rozkręcać ten biznes, Diego zawsze tam parkował. Araliel nie wiedział, czemu to jedno miejsca, aż tak przyciągnęło jego kochanka. Gdy tylko dotarł na miejsce oparł się o maskę samochodu. Zastanawiał się, czemu ten rudowłosy diabeł kazał mu tu na siebie czekać. Co było tak ważne, że nie mógł tego wziąć przy nim. W końcu powinni nie mieć przed sobą tajemnic. Z drugiej strony może rudowłosy tylko zlecał któremuś z chłopaków zajęcie się dobytkiem i nie przeszkadzanie mu przez kolejne dwanaście godzin. Byłoby miło być razem i nie myśleć o niczym. Przez to, że się zamyślił nie widział jak jego kochanek zbliża się do niego, ale delikatny pocałunek wybudził go z transu. Okolica nie wyglądała na zbyt ciekawą, jednak było tu bezpiecznie. Rzadko kiedy ktoś urządzał bójki. Były to raczej okolice, gdzie ludzie nie mieli pieniędzy na ciągłe remonty i ciągłe zdobywanie rzeczy materialnych, ale gdy zbierali kiedyś petycje, dotyczące tego czy ewentualna muzyka nie będzie przeszkadzać mieszkańcom okolic, okazało się, że większość mieszkań była staranie zadbana, mimo ograniczonych środków na życie.
            - Nie myśl tyle o wszystkim i wsiadaj. Musimy jeszcze dotrzeć do naszego domu. – Diego specjalnie użył słowa naszego. Mimo, że jego kochanek na razie nie zamierzał z nim mieszkać, co doskonale rozumiał, ten dom był tak samo jego jak i Araliela. A przynajmniej mężczyzna będzie wiedział, gdzie może szukać oparcia, jeżeli tylko będzie się źle czuł, bądź przytłoczą go wszelkiego rodzaju problemy. Gdy mieszkali razem, do pracy mieli tylko dziesięć minut samochodem. Piechotą szli pół godziny. Jednak teraz to Araliel miał o wiele dalej do pracy, chociaż było to niesprawiedliwe. Fakt, że czas jakoś znacznie się nie różnił, przynajmniej jeśli chodziło o samochód, ale pójście na nogach było już o wiele dłuższe. Wymagało kluczenia między domami i malutkimi osiedlami domków jednorodzinnych podczas, gdy główna droga była tak zwaną ekspresówką, po której ludzie nie mieli prawa się poruszać. Gdyby wiedział wcześniej o planach Araliela, o jego wyprowadzce, zapewne sprzeczałby się o to, że mężczyzna go zostawia, ale nie pozwoliłby mu na to. Wtedy on wolałby się wyprowadzić, ale po tym jak Arii zniknął na trzy miesiące, ktoś musiał zajmować się domem, tym bardziej, że nie znał wtedy nowego adresu kochanka. Po tym jak zaparkował, wyciągnął kochanka za rękę z samochodu i ruszył do ich domu. Szybko wyciągnął klucz z kieszeni po czym włożył do dziurki w drzwiach i przekręcił. Chciał już mieć młodszego mężczyznę w swoim łóżku, jęczącego i błagającego o spełnienie. Chciał dawać i brać. Ale do tego potrzebowali jeszcze kilkunastu kroków. Wspiął się szybko po schodach, ciągnąc za sobą mężczyznę. Nie obracał się i nie pozwalał na dodatkowy kontakt, bo wiedział, że nie wylądowaliby w sypialni. A chciał tam wszystko zacząć. Dopiero później mógł się z nim pieprzyć gdzie popadnie. Cholera już był twardy na samą myśl o tym, jak mężczyzna za nim będzie się wyginać od jego dotyku.
            Dotyk dłoni Diego był, prawie że, parzący. On także wiedział do czego to wszystko zmierza i nie mógłby powiedzieć, że na to nie czekał. Gdy tylko przekroczyli próg sypialni, rudowłosy przyszpilił go do ściany całując gwałtownie. Gdy tylko poczuł ciało tego mężczyzny przy sobie, jęknął cicho w jego usta. Cholera, było mu dobrze. Niby to tylko pocałunki. Gwałtowne i namiętne, prawie bolące, ale cholernie pociągające. Poczuł na sobie niecierpliwe palce, podciągające jego koszulę tak, by wysunęła  się ze spodni. Gdy tylko dłonie rudowłosego, dotknęły jego nagiego, rozgrzanego ciała zajęczał ponownie. Nie wiedział, co się z nim ostatnio dzieje, ale był cholernie wrażliwy na dotyk. Przynajmniej ten płynący od mężczyzny przed nim. Odchylił delikatnie głowę, uwalniając się od warg rudowłosego, jednak nie na długo, ponieważ te, gdy tylko opuściły jego usta, zostały skierowane na jego szyję. Diego polizał jego grdykę, po czym rozpiął trzy górne guziki koszuli i spróbował ją podciągnąć go góry. Zapomniał jednak o tych przy mankietach. Nie zważając jednak na protesty kochanka pociągnął mocno, przez co dwa guziki potoczyły się gdzieś po podłodze.
            - Cholera. Lubię tą koszulę, bo jest od ciebie. – Mruknął cicho Araliel, a Diego ponownie go pocałował.
            - Kupię ci takich dziesięć, ale nie teraz. Chcę cię mieć. – Zaraz po tych słowach ponownie przyssał się do warg partnera, by zaraz po tym zsunąć się na jego bark i zrobić mu tam ładną malinkę. Młodszy z mężczyzn nawet nie wiedział jak zareagować. Czy śmiechem na tak dziecinne zachowanie, czy też zdenerwowaniem, bo o chodzeniu na siłownię na jakiś czas musiał zapomnieć. To był krótki impuls, gdy srebrnowłosy zdecydował się odepchnąć od siebie kochanka. Bynajmniej w celu odtrącenia jego zalotów. Gdy tylko mężczyzna się odsunął, ze wzrokiem wyrażającym złość i zranienie, Araliel szybko zmniejszył ich odległość między sobą i podciągnął podkoszulek kochanka do góry. Zaraz po tym jak koszulka została rzucona gdzieś w kąt, młodszy mężczyzna rozpiął szynko guzik i zamek spodni partnera, po czym zahaczając palcami także o bieliznę zsunął je szybko w dół. Gdy tylko udało mu się zsunąć je do kostek, przyklęknął i dając swojemu mężczyźnie oparcie, ściągnął najpierw z jednej, a potem z drugiej nogi nogawkę spodni, bokserek, a także skarpetki. Wszystko to za jednym zamachem, bo nie było sensu się nad tym rozdrabniać. Zaraz po tym, jak jego rudowłosy był nagi, sam sobie ściągnął dwa kawałki materiału ze stóp. Gdy tylko zobaczył, że Diego chce do niego podejść i go rozebrać, ponownie popchnął go tym razem na łóżko.
            - Siedź tam i się nie zbliżaj. Jeżeli to zrobisz, od razu stąd wyjdę. – Była to oczywiście groźba bez pokrycia. Za bardzo pragnął kochać się z mężczyzną przed sobą, by od tak po prostu wyjść. Ze względu na to, że jego partner nie miał go jak rozebrać, sam zaczął powolnymi ruchami rozpinać koszulę do końca. Przy okazji delikatnie kręcił biodrami. Nie ważne było, że w pomieszczeniu nie grała żadna muzyka. Wystarczył mu wzrok Diego, podążający za jego palcami, badający każdy skrawek odkrytej skóry. Może i zachowywał się bezwstydnie, ale sądził, że gdy są tylko we dwoje w sypialni, ma do tego całkowite prawo. Nikt obcy go przecież nie oglądał, a miłość i uwielbienie w oczach partnera tylko dodawały mu odwagi. Gdy tylko pozbył się koszuli, jego biodra ponownie zatoczyły kilka kółek i dopiero po tym mógł zacząć rozpinać swoje spodnie. Był już cholernie podniecony. Widząc jak penis Diego rośnie, gdy on go obserwował, sam robił się twardy. Po rozsunięciu zamka odetchnął z ulgą. Pod dżinsami nie miał bielizny i gdyby się nie skupił, ten wieczór nie skończyłby się tak miło. Teraz tylko wystarczyło, by zsunął materiał z bioder i z niego wyszedł. Powolnym krokiem, z prawie kocimi ruchami, podszedł do rudowłosego i pochylił się nad nim, składając na jego ustach pocałunek. Plecy mężczyzny same zaczęły opadać w dół, przez co Araliel chcąc nie chcąc, także się na nim położył. Czuł jak penis mężczyzny pod nim ociera się o jego biodro, a to jeszcze bardziej go nakręcało. Gdy już miał zamiar wziąć w dłoń obie erekcje, został obrócony na plecy i nim zdążył pomyśleć poczuł, jak jego członek zagłębia się w gorącej, wilgotnej przestrzeni, a zaraz po tym doznaniu pojawiło się mocne ssanie. O kurwa! Tego mu trzeba było. Uwielbiał jak Diego mu obciągał. Kochanek nigdy nie sprawiał mu przyjemności tylko ustami, zawsze jedną dłonią uciskał delikatnie jego jądra, a palcami drugiej ręki starał się otworzyć jego wnętrze na swojego członka. Tak wiele doznań prowadziło do tego, że nie mógł logicznie myśleć. To było zbyt dobre, zbyt podniecające. Jego ciałem zaczęły trząść pierwsze dreszcze, gdy ten dupek się odsunął. Jęknął sfrustrowany.
            - Co do kurwy nędzy? – Spojrzenie Araliela powędrowało do jego mężczyzny. Diego patrzył na niego z uśmieszkiem.
            - Poddajesz mi dzisiaj swoje ciało? – Mina kochanka była zbyt podejrzana, a on nienawidził być zostawiany na granicy orgazmu. Powinien mu zrobić to samo. Przynajmniej piętnaście razy. Jednej nocy.
            - Tak. Kurwa, Diego. Pieprz mnie. – Nawet nie wiedział, czemu to powiedział. Nie chciał się na to zgodzić, nawet jeżeli miałby użyć ręki, żeby sobie ulżyć. Gdy tylko słowa wydostały się z jego ust, od razu ich pożałował. Po kilku sekundach jego usta zostały nakryte przez usta kochanka. Było mu tak dobrze, a Diego zaczął ponownie go drażnić ręką. Czuł, że jeszcze chwila i eksploduje. Rudowłosy także to poczuł, przez co uwolnił ponętne wargi kochanka i znowu zassał się na główce jego penisa, by poczuć smak partnera. Araliel nie mógł opanować krzyku. Było mu dobrze. Cholernie dobrze. Ale wiedział, że to wszystko nie koniec. Diego rozszerzył mu nogi, dotykając jego dziurki. Była otwarta, chciał tego mężczyzny w sobie. Chciał czuć jak jego fiut wypełnia go sobą. Lubił to uczucie, chociaż wcale się do tego nie przyznawał. Gdy tylko Diego siadł na swoich piętach, podciągnął partnera za kostki do siebie, pośladki Araliela znajdowały się na jego udach, przez co miał doskonały widok na części na co dzień ukryte pod ubraniem. Przesunął ponownie placem po dziurce Araliela zagłębiając w niej opuszek kciuka, pomasował go od środka i wyciągnął palec. Wiedząc, że kochanek jest gotowy, wsunął w niego od razu dwa palce, na co Araliel zakrzyczał, najprawdopodobniej od razu trafił palcami w czuły punkt kochanka. Chcąc sprawdzić czy ma rację, ponownie musnął palcami ten kawałek w ciele partnera, który poruszył przed chwilą. Ponowny krzyk i krótkie wierzgnięcie mężczyzny wywołało uśmiech na jego twarzy. Wyciągając palce, przysunął główkę penisa do jego wejścia i naparł na nie. Araliel nie zablokował go w sobie co mogłoby zrobić wielu nowych kochanków. Srebrnowłosy go znał, kochał i pozwalał robić ze swym ciałem, na co tylko miał ochotę, jeżeli tylko nie dominował. Gdy jego główka przeszła przez pierwszą obręcz zaciśniętych lekko mięśni, pchnął swe biodra mocniej do przodu. Wiedział jak zadowolić Araliela, tym bardziej, że był dla niego trochę za duży. Lata praktyki pozwoliły im wychwycić co i jak robić, by drugiego partnera mniej bolało, a sprawiło jak najwięcej przyjemności. Gdy tylko lekki napięcie kochanka minęło, ruszył ponownie swymi biodrami, zataczając nimi mały okrąg. Czuł chyba każdy mięsień Araliel zaciskający się na nim, a gdy spojrzał w jego oczy, zobaczył w nich oddanie i miłość. Musnął kciukiem główkę penisa mężczyzny, przez co ten jęknął przeciągle. Był taki pociągający w tej pozycji. Na co dzień także, ale teraz wyglądał dla niego jak młody bóg. Nie ważne który. Ale jakiś strasznie przystojny, uroczy, a zarazem seksowny. Jego biodra same przyspieszyły, gdy tylko poczuł pierwsze dreszcze w swoim ciele. Także uda kochanka drżały od lekkiego wysiłku i zapewne jego starań przed zahamowaniem zbliżającego się orgazmu. Szybko zmienił pozycję by móc wchodzić jeszcze głębiej w Araliela, a przy okazji, gdy prawie na nim leżał mógł go dowoli całować. Jego ruchy były szybkie i płytkie, ale powodowały, że ich ciała tarły o siebie wyzwalając co raz większą rozkosz. Gdy już był blisko usłyszał krzyk Araliela oraz ciepło i lepkość na brzuchu i piersi. On sam pchnął ostatni raz i ukrył głowę w szyi partnera przy okazji szeptając jego imię. Czuł ciepło i błogość, a czułym dodatkiem było to, że srebrnowłosy zamiast go zrzucić z siebie, tylko go przytulił. Przypuszczał, że musi mu być ciężko. O wiele za ciężko, ale na razie nie zamierzał ruszać się ze swego miejsca.
            - Jak ci za ciężko to powiedz. – Mruknął do ucha kochanka, a ten zaśmiał się lekko. Nie zabrzmiało to tak jakby chciał, bo głos miał zachrypnięty od krzyku.
            - Jest dobrze. Miło. Możemy tak jakiś czas poleżeć. – Nie ważne było, że jest mu tak cholernie ciepło, ale przynajmniej szybciej odpływał w sen. A tego potrzebował jak niczego ostatnio, tym bardziej, że ostatnimi czasy, koszmary nie dawały mu funkcjonować.
            - Śpij kochany, śpij. – Araliel mimo wszystko zarejestrował te ostatnie słowa i lekkie wysunięcie się członka mężczyzny z niego. Niestety nie wiedział już czy kochanek nadal na nim leży, czy też nie ponieważ znajdował się w tym czasie w Krainie Morfeusza.

            Farid przyszedł zmęczony do domu. Teoretycznie nie miał się czym zmęczyć. Zarumienił się, jak gdyby powiedział to głośno. Zabrzmiało to cholernie dwuznacznie, chociaż słowa te zostały wypowiedziane w jego głowie. Adrenalina, która do tej pory trzymała go przy życiu, w dość szybkim tempie opuszczała jego ciało, przez co nie marzył o niczym innym jak pójściu spać do swojego ciepłego łóżka. Zmusił się tylko, by wziąć szybki prysznic, a raczej zmyć wodą prowizoryczny bród z krótkiej podróży do domu, po czym ubrał same bokserki i rzucił się w swoim pokoju na ciepłe posłanie. Po chwili można było tylko zobaczyć czubek głowy nastolatka, a raczej same gęste włosy, a całe ciało chłopaka razem z większą częścią głowy zakopane było w kokonik zrobiony z kołdry. Po tym, jak nastolatek odpłynął już w krainę snu, sam zsunął ręką kołdrę tylko na tyle by się w niej nie udusić. Przez sen robimy bardzo rzeczy, o których nie mamy pojęcia.

            W poniedziałek rano Bianka i Anne zachowywały się nadzwyczajnie cicho. Nie chciały obudzić brata. Wiedziały, o której wrócił, ponieważ w bardzo szybkim tempie gasiły laptopa, świeczki i chowały popcorn i czekoladę pod biurku, gdyby ich brat wszedł zobaczyć czy żyją, nic by nie zobaczył. No może poczułby dym ze świeczek, ale to zawsze można było wytłumaczyć zamkniętym oknem i drzwiami. Jednakże nic takiego się nie stało. Czyli ich brat był okropnie zmęczony randką z chłopakiem. Jednak ich wyobrażenia całkowicie różniły się od rzeczywistości. Zachowały w sobie chociaż tyle taktu, że nie zamierzały o nic pytać, dopóki Farid sam nie powie z kim się spotyka i nie przyprowadzi swego wybranka, by go poznały. Miały nadzieję, że kiedyś to zrobi. Dlatego też rano nie budziły brata, mimo że zawsze je o to prosił, zrobiły sobie śniadanie i wypiły herbatę. Zostawiły bratu w lodówce kanapki, a na stole kartki. Wszystko szło im sprawniej, gdy dzieliły się pracą. Gdy Anne kroiła ogórka czy szynkę, Bianka nastawiała wodę na herbatę, wsadzała saszetkę do kubka, a gdy już to zrobiła, smarowała chleb masłem by jej bliźniaczka mogła się pobawić w master chefa kanapkowego. Anne nie mogła się już doczekać, aż pójdą do szkoły. Tak, większość ludzi pomyślałaby, że jest jakaś skrzywiona. Ale powodem do aż takiego entuzjazmu był chłopak dziewczyny. Mimo, że chodził do liceum, a ona do gimnazjum, to na szczęście ich szkoły były w jednym budynku, więc mogli się często spotykać. Bianka nie komentowała ich związku. Cieszyło ją to, że siostra sobie kogoś znalazła, jednak nie mogła powstrzymać tego ukłucia zazdrości. Było to normalne w ich relacjach tym bardziej jeżeli jednej się coś udawało, a drugiej nie. Bian czasem zastanawiała się czy nie jest zbyt oschła dla otoczenia. Jej siostra była żywiołowa, bardziej spontaniczna i otwarta. Ona starała się trzymać bardziej z boku i to mogło działać na jej niekorzyść. Co z tego, że Ann starała się ją ciągnąć za sobą, skoro ona tego nie chciała. Kochała tego uparciucha, ale czasem ją po prostu wnerwiała. Nie pomagało to, że miały wspólny pokój. Nie mogła się odizolować od swojej bliźniaczki, co czasami powodowało u niej stan czystego wkurwienia. Ale radziła sobie z tym chodząc biegać. Nie robiła tego regularnie, ale wystarczało, by poznać kilka fajnych osób. Jednym plusem w tej całej sytuacji było to, że Anne nienawidziła biegać. Pałała do joggingu czystą nienawiścią, odkąd ich nauczyciel od wychowania fizycznego nie wystawił jedenastoletniej dziewczyny do jakiś zawodów bez jej zgody.
            Gdy tylko zobaczyły godzinę, od razu zebrały się do wyjścia. I tak zrobiły to o pięć minut za późno, więc zastanawiało ją czy zdążą na autobus tym bardziej, że siostra nadal miała gips na nodze. To prawda, że potrafiła się szybko z nim przemieszczać, ale to tylko dzięki kulom i tego, że na nich opierała cały ciężar ciała. Przynajmniej nauczyciele zgodzili się, by ta wariatka nosiła same zeszyty, bo to Anne dźwigała jej torbę. Na początku strasznie się o to kłóciły, ale po tym, jak dziewczynie jedna kula się przekrzywiła, a upadłaby tylko przez ciężki plecak, który zsunął jej się z pleców na głowę, gdy się przechyliła, wojny od razu się skończyły. Teraz tylko musiały się pospieszyć, by zdążyć na ten przeklęty autobus, bo ona nie zamierzała się spóźnić.

            Farid wyjątkowo wstał po godzinie jedenastej. Od przyszłego tygodnia miał wrócić do szkoły. Powinien nadrobić pewien materiał, ale nie miał do tego wcale chęci. Pijąc poranną kawę miał przed sobą dwa dokumenty, które wczoraj podpisał, a jutro miał zanieść mężczyźnie, którego prawie w ogóle nie zna. Byłoby mu łatwiej, gdyby spotkali się na neutralnym gruncie, ale wiedział, że nie ma za bardzo na to liczyć. Nie zamierzał się tym jednak przejmować. Gdy tylko zjadł śniadanie i wypił cały napój bogów, przeznaczony na tą konkretną porę, postanowił wysłać mężczyźnie sms-a.
            Zgadzam się na twoje warunki. Jutro przyniosę umowę o ile podasz mi adres i godzinę o której mam się zjawić.
            Nie podpisał się. Nie musiał skoro mężczyzna aż tak zarzekał się, że zna jego dane. Miał cichą nadzieję, że umili tym dzień Joshowi, chociaż nie wiedział tak naprawdę jak on zareaguje. Może się ucieszy, a może tylko kiwnie ramionami. Chciał poznać tego mężczyznę. Trochę się zdenerwował, gdy Josh nie odpisywał przez pół godziny, ale postanowił to zignorować. Skoro ten facet jest trzecim najbogatszym w ich państwie, to musi być nieźle zawalony robotą. Może miał jakąś konferencją. Albo spotkanie biznesowe, z takimi ludźmi nigdy nic nie wiadomo.

Tak naprawdę Josh nie miał żadnego spotkania. Gdy zobaczył wiadomość od chłopaka najzwyczajniej w świecie się ucieszył, a zarazem nie wiedział co odpisać. W ogóle nie spodziewał się, że chłopak powiadomi go wcześniej o podjęte decyzji. Numer dał mu albo Diego albo Araliel, jednak nie mógł się z nimi skontaktować. Już po tym mógł przypuszczać, że obaj mężczyźni spędzają czas w sowich ramionach. Natomiast on był teraz najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Wczoraj przed wyjście polecił odwołać wszystkie spotkania na najbliższe dwa dni. Zrobił tak, ponieważ wiedział, że nie będzie mógł się na niczym skupić. Mimo, że znał już odpowiedź, nie zamierzał ponownie umawiać spotkań. Mógł siedzieć w biurze i odpoczywać. Drugi plus czekania. Tylko co powinien odpisać nastolatkowi tym bardziej, że od jego wiadomości minęła godzina? Chyba wiedział.
            Wybacz, byłem na spotkaniu. Bardzo się cieszę, że zgodziłeś się na te warunki. Do zobaczenia jutro o 18, u mnie.
            Po wysłaniu wiadomości zorientował się, że nie podał nastolatkowi adresu zamieszkania. Teoretycznie znało go tylko kilku ludzi, nie chciał być nachodzony. Mimo chwili wahania, postanowił jednak zaufać chłopakowi i wysłać odpowiedni adres. Mógłby go okłamywać, wynajmować mieszkanie by udawać kogoś kim nie był. Jednak nie zamierzał tego robić. To, że miał fundusze na kilkanaście wielkich domostw, wręcz zamków warownych, wcale nie oznaczało, że zamierzał je tak wykorzystywać. Biurowiec firmy był jego własnością. Wysoki drapacz chmur zbudował jego ojciec. Można powiedzieć, że kosztowało go to życie, ponieważ to wtedy tak podupadł na zdrowiu. Natomiast Josh od zawsze lubił naturę. Nie raz dziennikarze szukali jego wielkiej i okazałej willi. Nigdy jej jednak nie znaleźli. Posiadał na własność mały jednorodzinny domek, oddzielony od innych dość dużymi połaciami ziemi, które były jego własnością. W jego ujęciu domek był mały, ale brał na swoje zdanie poprawkę. Wychowywał się w małym zamku, który podobno należał do jego prapraprapra dziadka czy jeszcze kogoś innego. Dla każdego innego człowieka byłby to trochę większy, niż się często spotykało, dom rodzinny. W środku znajdowały się cztery sypialnie, salon, cztery łazienki przyłączone do pokoi. Oprócz tego najważniejszym pomieszczeniem, tak jak chyba w każdym domu była kuchnia. Duża i przestronna z tarasem wychodzącym na ogród i las. Wydawać by się mogło, że wszystkie pomieszczenia zajmują około trzystu metrów sześciennych, w rzeczywistości były to zaledwie dwieście czterdzieści cztery metry licząc piwnice i dość mały strych. Wszystko zostało tak zaprojektowane, że przestrzeni w tym domu było bardzo dużo, a same meble zajmowały strasznie mało miejsca. Wystrój był dość specyficzny. Nowoczesny styl minimalistyczny łączył się ze starym klasycznym podejściem do wystroju wnętrz. Duża część mebli była solidna, zrobiona z drewna, a zarazem mimo trochę topornej budowy, zajmowały mało przestrzeni. Josh zbudował ten dom od podstaw, zaprojektował go tak, jak kiedyś marzył. Może nie dokładnie on zaprojektował, ale znajomemu architektowi dokładnie, z prawie każdym szczegółem opowiedział jakby chciał, żeby to wszystko wyglądało, a ten oddał jego wizję na papier. Poza małymi mankamentami, wszystko się zgadzało. Josh był wtedy i nadal jest, pełen podziwu dla tego człowieka, że potrafił przetworzyć na obraz myśli i słowa człowieka o jego wymarzonym wnętrzu. On by tak nie potrafił. Nie miał aż takiej wyobraźni przestrzennej, a po za tym nie miał w ogóle zdolności plastycznych. Po tym jak wszystko zostało już wybudowane i umeblowane mężczyzna kochał przebywać w tym miejscu. Na wiosnę czy też w lecie mógł wyciągnąć leżak i pić jakiś napój przez słomkę opalając się przy okazji, bądź też czytać książkę, a gdy lało taras zasłaniał rozkładanym dachem. Było wtedy chłodno i powietrze było całe wilgotne, ale wtedy aż inaczej pachniało na zewnątrz, a on uwielbiał ten świeży zapach trawy. Wtedy dopiero czuł, że żyje, mimo tego, że nie miał wakacji i tak naprawdę będąc w domu ciągle był w pracy. W każdej chwili mogli zadzwonić z firmy w sprawie jakiegoś kontraktu, który udało się zdobyć, bądź też który stracili. Czasem się zastanawiał jak on to wszystko mógł pojąć, przekształcić i z czasem zyskać jeszcze więcej. Mimo tego wszystkiego w życiu brakowało mu jednego. Miłości. Nie mógł spotkać te swojej drugiej połówki, nikim nie był zainteresowany, dlatego też zaczął korzystać z usług Araliela i Diego, jak tylko dowiedział się od znajomego, że powstaje luksusowy burdel. Ojciec wtedy dawał mu duże pieniądze co miesiąc, byle tylko mu nie przeszkadzał, dlatego też mógł sobie na to wszystko pozwolić. Ale teraz, kiedy sam zarabiał, nie miał ochoty płacić chłopakom. Byli kochankami, seksowni, pociągający, ale to nie było to. Wypalał się chodząc tam, a przecież nie o to w tym wszystkim chodziło. Jedną osobą, która naprawdę przyciągnęła jego wzrok, był właśnie Farid, sam nie wiedział, czemu tak się stało. Czy przez to, że chłopak był tak uroczo niepewny, czy też dlatego, że nie był świadom, jaki czar w około siebie wysyła. Przynajmniej jemu się tak zdawało. Nie można powiedzieć, że młody był jego idealnym partnerem czy też miał typ urody który preferuje, ponieważ nigdy się nad tym nie zastanawiał i w najbliższym czasie nie zamierzał. Skoro już się w nim zauroczył nie ważne było czy wolał blondynów, brunetów, czy rudych.

            Następna doba minęła wszystkim bardzo szybko. Araliel i Diego byli niemiłosiernie zrelaksowani po tym, jak pofolgowali sobie w łóżku. Obaj nie mogli siedzieć, co mogło wywoływać pojedyncze uśmiech, doszczętnie hamowane poprzez obrócenie głowy. Jednak obaj mężczyźni na to nie zważali. Byli partnerami, a na dodatek pracowali w takim biznesie, że trudno się dziwić takim reakcjom. Gdyby pracowali w biurze i nikt nie wiedziałby o ich związku, a tym bardziej, że są gejami, zapewne lekki syk można byłoby wytłumaczyć testowaniem różnych dyscyplin sportowych, po których lądowało się na dupie. Zazwyczaj. A to, że seks był o wiele przyjemniejszy, nie trzeba nikomu tłumaczyć.
W czasie, gdy kochankowie rozmawiali o swoim przyjacielu oraz pracowniku, jeden z zainteresowanych właśnie żegnał się ze swoją asystentką.
- Cześć Sandy, będę jutro przed pierwszym spotkaniem. Idź już do domu, bo Jessie zapewne tęskni za mamą.
- Dzięki szefie. Będę pół godziny przed spotkaniem, żeby wszystko przyszykować. Trójka jest wolna, więc zapewne tam wszystko zorganizuje, po za tym jest największa, więc lepiej będzie się prowadziło rozmowy. – Wypowiadając te słowa założyła czarną marynarkę i wyciągnęła z szafki torebkę. Po zastanowieniu wrzuciła tam swój kalendarz i długopis.
- Oj Sandy, nie ładne tak kraść biurowe długopisy. I to jeszcze przy szefie. –Uśmiech Josha się pogłębił. Szanował tą kobietę za jej umiejętności organizowania mu czasu i za to, że robiła cholernie dobrą kawę.
- Ja nie kradnę, ja pożyczam, żeby zorganizować szefowi czas na najbliższy tydzień. Dużo spotkań jest poumawianych, a stos dokumentów czeka. Wiem już, które muszą iść pierwsze do sprawdzenia, tylko to również muszę wpisać do kalendarza, żeby się w końcu nie pogubić. A po za tym, czemu do spraw firmy mam zużywać swoje rzeczy? Wydałabym na to majątek, za który nikt by mi nie zwrócił.  – W rzeczywistości ich słowa były zwykłym przekomarzaniem. Sandy pracowała już wcześniej u jego ojca, ale oboje polubili się po tym, jak raz odciągnął ją z drogi pędzącego rowerzysty. Jego ojciec nigdy nie szanował sekretarek, ale między nimi zawiązała się nić przymierza. Gdyby w firmie nie było nikogo mówiliby sobie oboje po imieniu, ale ze względu na to, że kręciło się jeszcze kilku pracowników, kobieta wolała zwracać się wtedy do niego per szefie. Po krótkiej rozmowie na temat syna sekretarki Josh opuścił główną siedzibę firmy i udał się na zakupy. Wiedział, że spokojnie mógłby zatrudnić kogoś do gotowania i sprzątania, ale w miarę możliwości wolał to robić sam. Czasem gotował więcej i zostawiał sobie w lodówce do następnego dnia. Mimo wielkiej powierzchni domu szybko potrafił ją posprzątać. Przez pół dnia go nie było, nie miał żadnych zwierząt, więc jego porządki trwały dość krótko. A przynajmniej tak mu się wydawało. Gdy nie miał na to ochoty, nic nie robił, a i tak nie było bałaganu. Od czasu do czasu można było zobaczyć mały kłębek kurzu, ale jak szybko się pojawiał, tak szybko znikał w odmętach brzucha odkurzacza. Nie jeden mógłby stwierdzić, że jest frajerem, bo robił wszystko sam, ale mało osób o tym wiedziało. Inne zapewne sądziły, że skoro ma pieniądze to ma służbę od wszystkiego. Natomiast tak naprawdę zatrudniał dwie osoby. Ogrodnika, bo nie byłby w stanie sam pilnować ogrodu i ziem przybrzeżnych, a także panią do prasowania. Nigdy nie umiał prasować, a po tym jak spalił swoją ulubioną wtedy koszulę, wolał nie ryzykować spalenia mieszkania przez jego marne próby. Dziwił się, gdy kobiecie szło to tak sprawnie i bez problemu. On swoją koszulę prasował godzinę, a na sam koniec i tak spalił jej dość spory kawałek razem z powierzchnią deski. Nie było mu to pisane. Po tym jak lodówka została zapełniona jego ulubionymi rzeczami, wziął się za gotowanie obiadu. Zastanawiał się chwilę, co przyrządzić. Po tym jak zaburczało mu w brzuchu stwierdził, że cholernie dawno nie jadł kaszy z gulaszem, a akurat tego mu się zachciało. Przygotowanie tego wszystkiego trwało trochę za długo jak na jego gust, ale wolał ugotować sobie posiłek, którego mu się zachciało, niż ugotować zupełnie coś innego, a później tego nie zjeść. Kiedyś już mu się tak zdarzało i nie wiedział, dlaczego nie mógł tknąć innego jedzenia. Zazwyczaj nie odpowiadał mu zapach, chociaż wszystko było świeże dokładnie umyte, pokrojone, ugotowane. Tylko wtedy rezygnował z posiłku, aż w końcu nauczył się, że lepiej było trochę dłużej poczekać, a zjeść właśnie to, czego tak bardzo chciał. Kończąc gotować zauważył, że jego przyszły kochanek miał przyjść za niecałe dziesięć minut. Nie zamierzał jeść na szybko, dlatego też nakrył do stołu dla dwóch osób. Nie miał pojęcia czy chłopak nie jest uczulony na żaden ze składników, bądź też czy je mięso, ale został tak wychowany, że lepiej postawić przed kimś obiad, którego ktoś nie tknie, niż jeść samemu, gdy druga osoba stara się patrzeć wszędzie tylko nie tam, gdzie ty spożywasz posiłek, bo równie dobrze może być ona głodna.
Zaraz po tym jak wyłożył na stół dwa talerze razem ze sztućcami, dwie wysokie szklanki do słodkiego, rozpuszczającego zęby napoju oraz miskę z kaszą, zadzwonił dzwonek od bramy. Josh zerknął szybko w ekran kto stoi przed jego wejściem, a gdy zobaczył nastolatka od razu wpuścił go do środka. Tylko osoby, które już u niego były wiedziały, że ma zamontowaną małą kamerkę przy furtce. Ułatwiało mu to w nie wpuszczaniu osób, których nie zapraszał, bądź po prostu nie znał. Zaraz po tym jak odblokował chłopakowi wejście, otworzył na oścież drzwi od swojego domostwa.
Farid popatrzył na niego niepewnie. Nie wiedział, jak ma się zachować. Ściskał w ręce  teczkę, jednak druga dłoń była zaciśnięta w pięść, by ukryć drżenie. Nie przypuszczał, że ten mężczyzna będzie zajmował zwykły domek jednorodzinny, oddalony od jego domu o dwadzieścia minut piechotą. To co zobaczył, nie było porażające, jak mogłoby się wydawać, ale pierwsze, co nasunęło mu się na myśl to funkcjonalny. To było dobre określenie. Duże okna dawały zapewne dużo światła. Mały ganek z przodu, dawał uczucie komfortu, aż chciało się wejść do tego domu zobaczyć kto i jak tam żyje. Zebrał w sobie pokłady pewności siebie, po czym podszedł do mężczyzny. I to co zrobił zaskoczyło jego samego.
Josh poczuł na policzku delikatny pocałunek. Nie spodziewał się tego, a po minie nastolatka można było wywnioskować, że sam tego nie planował. Mimo początkowego zwątpieni,a wydawało się to całkowicie naturalne. Przynajmniej on odnosił takie wrażenie. Zaprosił chłopaka do swojego domu, ale na razie nie planował pokazywać całego wnętrza. Może to zabrzmieć głupio, ale był tak cholernie głodny, że już nie wytrzymywał. Od godziny dwunastej nie miał nic w ustach, a jego żołądek zaczynał się buntować. A po tym jak i chłopakowi zaburczało w brzuchu od zapachów, zapewne on także chętnie by coś przekąsił. Rumieńce, wpływające na jego twarz, były śliczne.
- Przepraszam. To przez te zapachy. Nie miałem dzisiaj czasu zjeść obiadu, musiałem załatwić pewne sprawy urzędowe. – Widać było, że nastolatek jest speszony swoim tłumaczeniem się, dlatego też od razu postanowił to przerwać.
- I tak nakryłem już dla dwóch osób. Dopiero co skończyłem gotować, a wiedząc, że masz przyjść… Chciałbym zjeść z tobą kolację. Nie jest to nic wykwintnego. Zwykła kasza z gulaszem. – Uśmiech chłopaka był słodki. Cholera, co się z nim działo. Starał się bronić tego chłopaka przed samym sobą, a oprócz tego określał go mianem słodki, kiedyś za nic w świecie nie użyłby tego słowa.
- Dziękuję. Chętnie zjem. – To brzmiało jak komplement. Nie ważne, że odpowiedź chłopaka była tylko potwierdzeniem na jego zaproszenie. Chyba odkrywał w sobie duszę romantyka, wzdychającego na każde słowo kochanka. Po całym ciele chłopaka było widać, że się rozluźnił. Wcześniej ramiona miał proste, ale sztywne. Teraz natomias,t mimo trzymania ich tak by się nie garbić, ramiona wyglądały tak jakby zwisały luźno. Na szczęście Araliel go kiedyś uczył o postawach ludzkich. W końcu mężczyzna prawie, że skończył swój wymarzony kierunek. Nadal mógłby wrócić. Nie minęło w końcu pięć lat. Ale wtedy rozstanie z Diego udaremniło wszystko. Mężczyzna się załamał, zaczął upijać się w każdym napotkanym barze, żadne metody nie skutkowały. Po miesiącu pijaństwa przyjaciela musiał to przerwać. Już dość długo patrzył na to, jak Araliel się staczał na dno. Nie mógł na to pozwolić. Na uczelnie i tak przestał chodzić już jakiś czas wcześniej, więc nie miał jak zaliczyć zaległości. Ale w pewnym momencie Josh nie mógł już na to wszystko patrzeć. Wyciągnął Araliela z baru na siłę, ku uciesze tłumów. Nie chodziło o zwykłą przepychankę, po tym jak mężczyzna nie chciał iść po dobroci, chwycił w garść jego długie wtedy włosy i pociągnął do wyjścia. Może się to kojarzyć z ludem pierwotnym, ale metoda poskutkowała. Krzyk mężczyzny i jego przekleństwa można wtedy było chyba słyszeć w całej okolicy. Bolało go ciągnięcie za włosy, mimo że nie robił tego mocno, dlatego też poddał mu się i w takiej skurczonej pozycji szedł przez kilka ulic. Nie ważne było, że samochód Josha był przy samym barze. Musiał dać nauczkę temu idiocie, co go może spotkać jeżeli jeszcze raz uda się do pubu. Następnego dnia opiekował się mężczyzną tylko z tego względu, że miał ogromnego kaca, miał skopany tyłek, a do tego wszystkiego jeszcze skóra głowy bolała go od ciągnięcia. Jego lekcja została zapamiętana, przez co Araliel pił dosłownie rzecz ujmując, trzy razy do roku. Z okazji urodzin ich trójki.
Po tym jak już usiadł z chłopakiem do stołu nie wiedział, o czym ma z nim rozmawiać, a sam młody mu tego nie ułatwiał. Siedział cicho i jadł powoli ze swojego talerza.
- Pyszne. Ja jeszcze do takiej wprawy w gotowaniu nie doszedłem. – Na twarzy chłopaka widać było delikatny uśmiech. Nie był on kpiący, raczej ciepły, otwarty.
- Dziękuję. Nie mogę się wypowiedzieć na temat twojego gotowania, bo nic nie jadłem, ale jak to mówią praktyka czyni mistrzem. Nie chciałbyś jeść mojej pierwszej potrawy. Była okropna. – Zaśmiał się lekko na samo wspomnienie smaku tego czegoś. Nie dość, że było po prostu słone to zarazem cholernie pikantne. Przyprawy jakimś cudem nie zrównoważyły się, tylko obie przebijały przez siebie.  Po tym jak zjadł dwa kęsy tego, co ugotował, otworzył kosz, dzwoniąc po pizze.
- Moja pierwsza potrawa się udała tylko z tego względu, że gotowałem ją pod okiem… mamy. – Głos chłopaka zadrżał. Josh miał ochotę wziąć go na kolana i przytulić mocno do siebie. – Nie pozwoliłaby, żebym to zepsuł.
Farid nie mógł opanować emocji. W jego gardle powstała gula, której nie mógł przełknąć. Od śmierci rodziców rozmawiał o nich tylko z siostrami, a wtedy wyhamowywał wszystkie swoje reakcje. Natomiast teraz, po raz pierwszy poruszył temat rodziców z zupełnie obcym mu człowiekiem. Bo poinformowanie o jego sytuacji Araliela i Diego, nie było dla niego formą zwierzania się. Była to zwykła informacja. O ile śmieć można nazwać czymś zwykłym. Natomiast Joshowi jako pierwszemu opisał coś więcej niż tylko, fakt że jego rodziców nie ma już na tym świecie.
            - Przepraszam. Nie powinienem był wspominać o tym… - machnął ręką nie mogąc wydobyć z siebie głosu. Mężczyzna na pewno nie był zainteresowany jego historią, a tym bardziej wszystkim tym co w związku z nią przeżywa. Nikt się tym nie interesował, Araliel i Diego nie naciskali, a on nie mówił. Próbował zatrzeć w sobie emocje, chociaż nie powinien tego robić. W końcu i tak pęknie, a to nie będzie dla niego dobre. Dopiero teraz w jakiś sposób uczcił śmierć swojej mamy przez miłe wspomnienie, jakie z nią wiązał. Spuścił głowę zawstydzony. Nie chciał się rozklejać przy tym mężczyźnie. Nie może być jak ciepłe kluchy. Ale do jasnej cholery sam sobie radził z tym ogromem tragedii, nie dzieląc się tym z nikim. Każda psychika wysiada, jeżeli ma się na swoich barkach za dużo zmartwień. Nim zorientował się w sytuacji, został pociągnięty i usadzony na kolanach Josha. Nie było w tym nic erotycznego, zwykły gest pocieszenia, a zarazem dający poczucie bezpieczeństwa.  Mimo, że Farid siedział okrakiem na mężczyźnie nie czuł się zawstydzony. Położył swoje czoło na barku mężczyzny, próbując opanować drżenie ciała. To, jak mężczyzna go objął, świadczyło o całej sile, którą w sobie posiadał. Nie tylko fizycznej, ale także psychicznej. Josh obejmował go mocno, pewnie, podtrzymując w ten sposób na duchu. Nastolatek westchnął cicho, gdy mężczyzna zagłębił palce w jego włosach i pocałował płatek jego ucha. Nie spodziewał się tego wszystkiego tak szybko, ale w tej sytuacji w ogóle mu to nie przeszkadzało.
            - Chcesz zostać tutaj dłużej? Będziemy mogli na spokojnie porozmawiać. – Wypowiadając te słowa Josh był w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach pewny odmowy, mimo tego nastolatek odpowiedział, że chętnie zostanie o ile jeszcze chwile tak posiedzą. Sam Farid nie wiedział skąd w nim tyle odwagi, by wypowiedzieć te kilka słów. Czy wiązało się to z jego sytuacją życiową? Z tym, że mężczyzna na którym siedział wykazał się troską i dał mu odrobinę ciepła oraz komfortu psychicznego? Może jednak było to powiązane z tym, że podobał się Joshowi, a on podobał się jemu? Sam nie był tego pewien, wiedział jednak, że długa rozmowa z tym mężczyzną pozwolić mu ukoić nerwy. Przebywając w jego towarzystwie, czuł się bezpiecznie. I na dzień dzisiejszy to mu wystarczyło.

18 komentarzy:

  1. Aww... :3 cały dzień na to czekałam. Całą niedzielę. I... Wow *.* wszystko co najlepsze w jednym rozdziale. Było podniecająco, było słodko... Jesteś moją mistrzynią :3
    Jeszcze jedno: Araliel :3 mogę go sobie wziąć? :)
    Pozdrawiam
    Kirarin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem jak zareagować, na cały dzień :P Chętnie dodawałąbym notki wcześniej, ale nie mam jak niekiedy :) Uczelnia się kłania... Cieszę się, że ci się podobał rozdzał. Zabraniam! Araliel jest Diego :) I tylko Diego. :P

      Usuń
  2. Iiiiiiiiii!!!!!!!! Super :) Już miałam iść spać, ale coś mnie tknęło i postanowiłam zajrzeć... (moje GG się chwilowo zbuntowało) No i proszę, jaka miła niespodzianka :) Rozdział oczywiście super... Będę miała miłe sny :P
    Pa

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak na nie-betowaną notkę, nie jest tak źle (przynajmniej do połowy, potem to się chyba w ch*j śpieszyłaś z pisaniem, albo takiego wena dostałaś).
    Odnoszę wrażenie, że Farid jest po prostu zagubiony i szuka w kimkolwiek oparcia, a starszy od niego mężczyzna jest mu w stanie to dać, co mylnie może odnieść jako miłość. Mam jednak nadzieję, że Młody na prawdę się zakocha w Joshu, a całą tą umowę po prostu spalą (zgłaszam się do rozpalania stosu :) ).
    Podobał mi się opis pożycia erotycznego wspaniałej dwójki szefów burdelu. Głównie - co prawda - skupiłaś się na grze wstępnej, ale był to opis elektryzujący i śmiałam się jak głupia, po ostatnim stwierdzeniu, że nie mogą na dupie usiąść. Intrygujące jest w tej parze, że nie tylko jeden dominuje, tylko zamieniają się miejscami. Będąc już przy tym temacie, jestem ciekawa, czy Josh pozwoli Młodemu dobrać się do swojej dupy. Oczywiście po tym, jak Farid trochę się ośmieli, co jak widać po dzisiejszej części, być może nie potrwa tak długo, jak na samym początku przypuszczałam.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. To dobrze, że nie jest źle. Co do drugiej połowy.... Dostałam mega wena. W ciągu 3 godzin powstało w sumie 10 stron tekstu:) Tak Farid szuka oparcia, jednak co do mylenia miłości i bezpieczeństwa... To się jeszcze wyjaśni. Zapamiętam z tym rozpalaniem stosu:P Przyda się mieć takie kontakty wrazie czego :) Ja także się śmiałam w trakcie pisania tego fragmentu. Nagle pojawił mi się w głowie, po chwili zawieszenia i przypasował idealnie do całej układanki. Co do Josha i Farida szczerze mówiąc nie wiem jeszcze czy Josh się na to odważy.

      Usuń
  4. Cudo, cudo, cudo. Josh bardzo dobrze zajmuje się Faridem jak na razie i myślę, że w przyszłych ich wspólnych relacjach będzie równie troskliwy a także będą wzajemnie się sobą opiekować i pocieszać w trudnych chwilach.Dobrze, że Aralier i Diego tak dobrze się dogadują, to cudowna para o której bardzo dobrze się czyta, pomimo ich rzadkich kłótni. Czekam niecierpliwie na nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do przyszłości Josha i Farida, okaże się wszystko w dalekiej przyszłości. W końcu kłótnie dodają pewnego rodzaju pikanterii, tym bardziej jeżeli są po to by oczyścić atmosferę :)

      Usuń
  5. Jejku <3 Rozdział był cuuudny, taki fajny na rozpoczęcie dnia ^-^ Czytałam go rano, ale - jak to ja, nie zdążyłam skomentować więc teraz się za to biorę x3

    Haha. Araliel miał wyrzuty sumienia! W sumie dobrze, że nie przeprosił, chłopakowi się należało! Niech wie, że szefów tak się nie traktuje, o! Nie rozumiem tylko, dlaczego myślał, iż Diego będzie się go brzydził? Przecież to jest niemożliwe, on go kocha. Awww. ta gra wstępna była BOSKA! Taka.. elektryzująca..
    Uwielbiam tą parę, za co? Za to, że są słodcy, kochani, czuli w stosunku do siebie, ale potrafią też sobie dogryźć, no i jak oni się uwodzą! *_______* Uwielbiam ich, mam nadzieję, że między nimi nic się nie popsuje.. No i, że jeszcze spotkają się z Młodym xD

    Lubię bliźniaczki. Są ciekawymi postaciami i dodają jeszcze większego uroku opowiadaniu. Zastanawiam się, jak zareagują, gdy dowiedzą się, że trzeci najbogatszy Polak zauroczył (zakochał) się w ich bracie.. Nie wiem czemu ale mam wrażenie, że poznają go zanim Farid ich sobie przedstawi..

    No i na koniec zostawiłam sobie najsłodszą parę: Josha i Farida. Uwielbiam ich! Josh nie myśli oo Młodym, jako o "zabawce", widać, że mu zależy.. Z kolei Farid zaczyna się do niego przekonywać. Mam nadzieję, że szybko mu zaufa. Boję się, że ta ich cała umowa pogorszy ich relacje w przyszłości... No cóż, pozostaje mi trzymać za nich kciuki ^^


    Pozdrawiam i życzę dużo weny <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Uch, gorąco. Bardzo podobają mi się twoje sceny erotyczne. A pisałaś przy pierwszej, że nigdy wcześniej ich nie tworzyłaś. :DD Ta chemia, która jest pomiędzy Aralielem i Diego jest strasznie upajająca. Uwielbiam ich jak się kochają, jak są tacy jacy dziś byli. Pasuje do nich wulgarność i to coś, co sprawia, że ślinka cieknie jak się o nich czyta. Wow. Super. :DD
    Bliźniaczki są super. :DD A Josh i Farid. Sądzę, że powoli ułoży się miedzy nimi. Farid zaufa mężczyźnie. Josh mimo wszystko jest samotnym człowiekiem. Nawet w wielkim tłumie można być samotnym. On także potrzebuje kogoś komu mógłby zaufać i pozwolić na wejście w swoje życie. Dobrze dobrałaś postacie. Jeden i drugi dadzą coś z siebie i myślę, że uzupełnią się całkowicie.
    Nie pisałam Ci na gg, ale pochłonęłam ten rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaczęłam czytać wczoraj, ale byłam tak padnięta, że powiedziałam sobie: Nie! Nie będziesz czytać, żeby tylko przeczytać." No i zaczęłam dziś. xD Przynajmniej rozumiałam wszystko, bo wczoraj dosłownie litery przelewały mi się przed oczami.

    Scena z Aralielem o Diego gorąca jak wulkan ;3 Och, Araliel mnie po prostu kręci. xD Niech Diego nie będzie zazdrosny, haha xD Ale trafił mu się taki kochanek... Każdemu życzyłabym takiego partnera. Obydwaj są ekstra, choć Diego musiał do tego stanu dobić. xD

    Farid jest... oooch, zupełnie inny przy siostrach, przy Aralielu, przy Joshu... I to jest świetne. Poza tym siostry dostrzegają jego delikatność, ale widać, że cenią też to, jak trzyma wszystko w karbach i się nie poddaje. ;3
    A jeszcze ten opis domu... Przewijał się cały czas, choć raz porządnie go opisałaś. Co chwila poznawałam nowe zakamarki. ;3 Pyszności. ;3

    Heh, podzielam ból. Ja mam teraz przymusową obecność na seminarium, bo są jakiś komisja sprawdzające. =='

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    hmm... z każdym kolejnym rozdziałem to opowiadanie mi się coraz bardziej podoba, wciąga mnie... Scena z Aralielem i Diego gorąca, wspaniale opisujesz sceny erotyczne. Josh myśli poważnie o Faridzie, widać, że mu zależy na nim, a Farid powoli się przekonuje do niego, ostatnia scenka cudna. Ciekawe jak bliźniaczki zareagują na informację z kim spotyka się ich brat...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie i gorąco Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Cieszę się Basiu, że z każdym kolejnym rozdziałem moje opowiadanie coraz bardziej ci się podoba. Co do scen erotycznych, ja mam odczucie jeakby wychodziły kiepsko, ale miło mi, że ktoś inny ma o nich tak dobre zdanie :) co do bliźniaczek... Może być ciekawie :) tylko tyle zdradzę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie no, to opowiadanie bardzo mi się podoba. Mam nadziej, że Farid zakocha się w Joshu i będą szczęśliwi, bo pasują do siebie. Scena z Arielem i Diegiem boska, są po prostu świetni. Dzięki za tak wspaniały rozdział:) Piszesz cudownie:) Życzę dużo weny i powodzenia:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Hahaha za każdym razem gdy to czytam nie moge się opanować hahaha Josh i jego prasowanie koszuli hahaha albo że chyba odkrywa w sobie dusze romantyka Hahaha no nie moge :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Miłość rośnie wokół nas <3
    Tak, Josh nam się tu romantykiem staje ohohoh

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam,
    pięknie, scena Araliel i Diego bardzo gorąca, wspaniale opisujesz sceny erotyczne. Joshowi bardzo zależy na Faridzie, a Farid powoli się przekonuje do niego, ostatnia scenka cudna, ciekawi mnie jak bliźniaczki zareagują na informację z kim spotyka się ich brat...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  14. Witam,
    to jest cudowne tak, tak scena Araliel i Diego mmm taka gorąca, wspaniale opisałaś tą scenę, jak widać Josh myśli poważnie o Faridzie i bardzo zależy mu na nim, no a sam Farid powoli się przekonuje do niego, oj ciekawa jestem reakcji bliźniaczek na informację z kim spotyka się ich brat...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń