niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 13

         Farid obudził się w niedzielę rano z silnym bólem głowy. Wiedział, że ilość alkoholu, którą wypił dnia poprzedniego nie mogła spowodować aż takiego zamieszania w jego organizmie. Pół kieliszka czerwonego wina to naprawdę nie dużo, tym bardziej, że nie pił na pusty żołądek. Nagle jak za uderzeniem pioruna powrócił do niego sen, a ciało samo skuliło się z bólu. Nigdy nie miał tak realistycznego snu, a przecież rzeczywistość była zupełnie inna. Fakt, poszedł do domu mężczyzny i napił się wina, jednak w tym samym czasie jedli kolację zamówioną w knajpce niedaleko i rozmawiali. Gwałt nie miał miejsca. Młody zastanawiał się, czemu coś takiego mu się przyśniło. Połączenie wieczoru i jego zmartwień w jednym. Wolał w to nie wnikać, jednak po krótkim zastanowieniu chciałby odłożyć wszelkie spotkania z mężczyzną na później. Bardzo dalekie później. Czuł się skrępowany tym, co mu się śniło, a zarazem tym, że w takim stanie widziały go siostry. Była dopiero godzina siódma, mógł spać jeszcze co najmniej trzy godziny, ale nie mógł zasnąć. Przewrócił się na drugi bok i mimo ogrzanego pokoju, nasunął kołdrę pod szyję i zawinął się w kokon. Zawsze lepiej mu się zasypiało będąc tak owiniętym. Nawet w lecie, co było idiotyczne. Musiał sobie wszystko poukładać w głowie. Niedawno oglądał program o tym, jak pamięć potrafi być przekłamana. Zapamiętuje coś, czego nie było lub tworzy własną historię, w którą wierzy. Farid starał się oddzielić sen od rzeczywistości, jednak to, czy mu się to uda, okaże się dopiero po pewnym czasie.
         W końcu do jego jeszcze zamroczonego umysłu dotarła informacja, że Josh odprowadził go wczoraj do domu. Nie żądał seksu, niczego. Po prostu… Po całowaniu się w kinie nie zaszło nic więcej. W drodze do jego domu Josh trzymał go za rękę i uśmiechał się jak szczeniak, co dla nastolatka było doprawdy dziwne. Faktem było, że nie zaprosił go do domu, ale rozmawiali przed nim o najbliższym tygodniu. Młody nie wiedział, czy jego siostry ich podglądały, czy też zajmowały się sobą, jednak zdawał sobie sprawę z tego, że jeżeli coś widziały nie uniknie pytań. O wszystko. A to było mu cholernie nie na rękę.
         Popatrzył na zegarek, który wskazywał ósmą rano. Chcąc, nie chcąc postanowił wstać w końcu z łóżka i chociaż raz zjeść porządne śniadanie. Powinien iść z bliźniaczkami na grób rodziców, ale jego umysł buntował się. Jego siostry bywały tam w każdej wolnej chwili, a on nie mógł się do tego przekonać. Jego serce pękło by z żalu widząc zdjęcia rodziców na płytach nagrobnych. Na razie musiał być silny, nie mógł sobie pozwolić na załamanie. Nie kiedy musi adoptować siostry. Powinien zadzwonić do Araliela, kiedy będzie mógł odebrać dokumenty, a wtedy skonsultować się z prawnikiem. Poza tym za około dwa tygodnie powinien wiedzieć, czy otrzymają odszkodowanie. Hipoteka ciążyła na jego barkach, a oszczędności rodziców były na wyczerpaniu. Przynajmniej tyle dobrze, że dostał już wypłatę, ponieważ w innej sytuacji mogłoby im zabraknąć na życie.
         Po ogoleniu się, ubraniu, umyciu zębów i ogólnej porannej toalecie nastolatek zabrał się za szykowanie porządnego śniadania. Zrobił siostrom oraz sobie tosty z serem, szynką i ogórkiem zielonym, do tego przygotował mleko na kakao oraz zwykłe tosty do posmarowania dżemem. Zaraz po zrobieniu jednego posiłku poobierał warzywa na rosół, wyciągnął makaron i mięso, aby rozmroziło się do obiadu. Może było to niepotrzebne i za szybkie, jednak wolał mieć później spokój z szykowaniem wszystkiego. Teraz mógł po prostu odpocząć, a później tylko powrzucać wszystkie składniki. Gdy już nie miał co robić, a sam zjadł śniadanie przeszedł się do swojego pokoju, przy okazji podsłuchując pod drzwiami sióstr, czy jeszcze śpią. Zabrał komórkę z pod poduszki i przeniósł swoje tymczasowe lokum na kanapę w salonie. Obracając się po raz ostatni do drzwi wybrał numer Araliela.
            - Faridzie, czy ty cierpisz na bezsenność? – Głos starszego mężczyzny był przytłumiony. Nastolatek spojrzał na zegarek i zobaczył godzinę dziesiątą.
            - Wybacz, że cię obudziłem. Nie wiedziałem, że miałeś nockę. – Skrucha była szczera, jednak za bardzo potrzebował pewnych informacji, by zrezygnować z krótkiej rozmowy.
            - Powiedzmy, że wybaczam. – W słuchawce rozległ się dźwięk dość trudny do zidentyfikowania. Coś pomiędzy ziewaniem, mruczeniem pod nosem i przeciągłym jękiem. Farid wolał tego nie interpretować. – Co chciałeś? – W tej właśnie chwili głos mężczyzny stał się bardziej rozbudzony.
            - Kiedy mógłbym odebrać dokumenty dotyczące moich zarobków? Muszę je złożyć do prawnika, a chcę to zrobić jak najszybciej. Moje siostry są najważniejsze. – Młody odchylił się ponownie do drzwi, jednak nie zauważył za nimi sióstr. Araliel milczał chwilę, po czym powiedział to, co wydawało mu się najbardziej odpowiednie.
            - Jutro masz szkołę? – Po otrzymaniu krótkiego potwierdzenia, mógł kontynuować swoją wypowiedź. – Wejdź do nas jak będziesz z niej wracał. Jeżeli nie będzie ani mnie, ani Diego, dokumenty zostawię w gabinecie ochrony. Może tak być?
            Nastolatek podziękował krótko mężczyźnie. Cholernie dużo im zawdzięczał i nie wiedział, jak mógłby się odwdzięczyć. Ta myśl cały czas chodziła mu po głowie i nadal nic nie wymyślił.
            - Widziałeś się z Joshem, po podpisaniu umowy? – Farida zaskoczyło to pytanie. Fakt, miał ich informować, ale miał to także robić dwudziestosiedmiolatek. Najwyraźniej właśnie się wkopali. On sam nie miał pojęcia, że mężczyzna nic nie powiedział swoim przyjaciołom. A nie konsultował z nim, czy wykonał ich obowiązek.
            - Tak. Wczoraj. Myślałem, że was poinformował, gdybym wiedział, że tego nie zrobił to dałbym znać, a tak to… nie pomyślałem. – Radosny śmiech Araliela rozluźnił jego spięte nerwy.
            - Nie martw się, rozumiem to jak najbardziej. My nie musimy być informowani, to Josh zażyczył sobie tego punktu, ale chyba sam o nim zapomniał. Czasem jest… sklerotykiem. Jeżeli masz ochotę możesz nas informować o spotkaniach, jeżeli nie chcesz, nie obrazimy się, że tego nie zrobisz. Jesteście dorośli. No może ty jeszcze niekoniecznie, ale w ujęciu prawa masz dość duże możliwości.
            Tym razem to nastolatek nie mógł się nie roześmiać. Czuł się dobrze. Jednak nie wiedział, co powiedzieć mężczyźnie o randce.
            - Dziękuję. Ponownie. Co do randki, było dobrze. Miło. – Farid nie wiedział, co więcej mógłby powiedzieć, a określenia, których użył nie pasowały mu za bardzo do opisu randki.
            - Źle ci wyszła ta relacja. Jednak nie naciskam. Cieszę się, że Josh wymyślił coś, co wprawiło cię w dobry humor. A teraz muszę kończyć. Idę jeszcze spać, bo spałem tylko cztery godziny. Miłego dnia Faridzie.
            - Tobie również Aralielu. – Młody rozłączył się i zamyślił. Nie wiedział, jak powinien zachowywać się przy Joshu. Po części bał się, że widząc mężczyznę nocny koszmar będzie starał się przejąć jego myśli. W tym tygodniu powinien widzieć się z nim trzy razy, tak było w umowie. Jednak przez to, że wracał do szkoły, obaj ustalili, iż spotkają się w następną sobotę i jeżeli obaj znajdą na to czas i chęci to także w środę. Nagle usłyszał jak w kuchni spada widelec.
            - Ciszej Anne. Farid rozmawia przez telefon, a ty się tłuczesz. – Serce chłopaka nagle przyspieszyło. Ile słyszały z tego, co mówił? Niby nie było to nic ważnego, ale i tak poczuł się zdenerwowany. Cholera! Co on mówił do Araliela? Przypomniał sobie zdanie o informowaniu i zbladł nagle. Kurwa! Po tym mogły się domyślić wszystkiego. Były tak cholernie wścibskie, że na pewno odnalazłyby w Internecie informacje na temat swoich domysłów, a te by się potwierdziły. Zajebiście! Musiał iść do kuchni.
            - Cześć. Zaraz zrobię wam kakao. – Nastolatek nawet nie spojrzał na bliźniaczki, a te zmarszczyły brwi.
            - Co jest? Źle się czujesz? Coś cię gnębi, że masz takie koszmary? – Tym razem to nie Bianka pytała o jego samopoczucie. Czyli nawet Anne się o niego martwiła.
            - Nie. Wieczorem czytałem jeszcze kawałek książki i to chyba dlatego coś takiego mi się przyśniło. – Nie kłamał w sprawie lektury, ale o reszcie nie musiały wiedzieć. – Co słyszałyście z mojej rozmowy? – Jego głos był napięty i lekko stłumiony.
            - Jak się żegnałeś. Ale sądziłyśmy, że mimo wszystko będziesz jeszcze rozmawiał, my zawsze tak robimy. – Siedemnastolatek się roześmiał. W ten sposób rozładował całe napięcie  kumulujące się w jego ciele.
            - To wy. Ja tego nie potrzebuję.
            - Kim jest Araliel? – Młodsza z bliźniaczek jednak nie zawodziła. Farid zastanawiał się, jak odpowiedzieć na to pytanie.
            - Jest moim szefem, ale z pracownikami jest na ty. – Siostry tylko pokiwały głowami i zabrały się za jedzenie. Po chwili przed ich nosami wylądowały kubki z kakao. Tylko ich brat potrafił je tak idealnie zrobić. Nie za słodkie, nie za gorzkie. Cudo.

            Po rozmowie z nastolatkiem Araliel spojrzał na kochanka śpiącego obok niego. Diega nawet bomba by nie obudziła, dlatego po ich rozstaniu dziwił się, jak mężczyzna wstaje do pracy. Do czasu ich rozejścia to on go zawsze budził, jednak nie był niezastąpiony w tym, co robił. Nadal go ciekawiło, jak tego śpiocha dało się wypędzić z łóżka. Spojrzał na zegarek i ponownie się przeciągnął. Jak nigdy czuł się zrelaksowany i wypoczęty, uśmiech rozjaśnił jego twarz, gdy znów spojrzał na rudzielca. Cholera, kochał go. Powinien go nienawidzić za to, co mu robił, ale nie potrafił się od niego oderwać. Nie był z nim, a jednak nadal pracował w ich firmie. Przecież zdawał sobie sprawę, że mężczyzna może wykupić jego udziały. Żaden z nich tego nie zaproponował. To był toksyczny związek. Wypalał go, a jednak nadal w nim tkwił, tylko… Teraz wszystko się zmieniło. I nie były to jego czcze marzenia. Przynajmniej taką miał nadzieję. Diego zmądrzał. Od kiedy dał mu szansę, nie zdradził go. Nie było ważne, że mężczyzna nie wie o kamerach w jego gabinecie. Kiedyś mu o tym powie, ale  potrzebował na to trochę czasu. Rozpatrując to w kategoriach moralnych, nie powinien właśnie leżeć w łóżku tego mężczyzny. Ich łóżku. Roztrzepał swoje włosy i poszedł do dużej kuchni. Włączył ekspres i przygotował ziarna do zmielenia. Potrzebował tego nektaru bogów, by zacząć dzień. U siebie także miał to cudowne urządzenie. Wyprowadzając się z ich mieszkania wziął tylko najpotrzebniejsze rzeczy, tyle ile mogło zmieścić jego auto na dwa przejazdy. Na spakowanie i wyprowadzkę miał wtedy trzy godziny. Czterdzieści minut stracił na jeździe w dwie strony. W ciągu dwóch godzin płakał, pakował ubrania i książki ze łzami w oczach. Było mu cholernie ciężko, ale musiał to zrobić, inaczej Diego by go zniszczył. Wtedy też rzucił studia, codziennie był w barze. Wiele zawdzięczał Joshowi. To on wyciągnął go z tych ruchomych piasków, jakimi wtedy stało się jego życie. Dlatego też cieszył się, że mężczyzna zaczął sobie układać życie. Jego zdaniem umowa nie przetrwa za długo. Jego przyjaciel zakochał się w nastolatku, chciał go zdobyć. Miał do niego pełen dostęp, a Farid i tak mu się wymykał. On to widział, nastolatek nie zauważał tego, co robi, przychodziło mu to zupełnie naturalnie, a młody prezes firmy starał się zdobyć klucz do serca Młodego. Zabawa jak w kotka i myszkę. Tylko mysz nie wie, że ucieka.
            - Czemu nie śpisz? – Krótki pocałunek zagościł na jego policzku. – Chciałem się do ciebie przytulić, ale ciebie już nie było. Od kiedy jesteś rannym ptaszkiem?
            - Nie jestem. – Araliel przerwał swe rozmyślania i poświęcił całą swoją uwagę mężczyźnie stojącemu za nim. – Farid mnie obudził, myślał, że miałem nockę więc działa to na moją korzyść – roześmiał się cicho na prychnięcie ze strony kochanka. – Prosił o dokumenty w sprawie zarobków. Będzie jutro po szkole.
            Diego zgodził się z decyzją swojego partnera. Nie był cierpliwym człowiekiem. Starał się, ale nie był, dlatego najchętniej sam przeniósłby wszystkie rzeczy Ariego do ICH mieszkania. Chciał być ciągle obok swojego partnera, w końcu go w całości docenił i był mu wdzięczny za tę szansę, ale chciał budzić się przy nim codziennie, wracać do niego, a nie do pustego domu. Wiedział, że jeszcze niedawno był zapatrzonym w siebie skurwysynem, ale pragnął teraz tylko tego. No, może jeszcze świętego spokoju. Chociaż to było trudne do wykonania.
            - Kiedy się tu przeprowadzisz? – Krótkie spięcie mięśni Araliela powiedziało mu aż za dużo. – Przepraszam – wyszeptał w jego szyję, jego usta wylądowały na karku kochanka, po czym delikatnie musnął nosem jego włosy.
            - Wiem, że tego chcesz, ale ja nie jestem tego pewny. – Cichy szept dla Diego brzmiał jak grzmot. – Sądzę…
            - Rozumiem. Nie będę naciskał. Postaram się nie naciskać, ale za bardzo cię kocham, pragnę. Chcę cię mieć obok siebie. – Młodszy z mężczyzn nie mógł powstrzymać uśmiechu, może źle robił, ale podjął już decyzję.
            - W nasz pierwszy wspólny dzień wolny. Nie wymuszony na pracownikach – dodał szybko. – Tak jak wypada to w grafiku. Nie wcześniej. Skoro tyle wytrzymaliśmy bez siebie, to ten tydzień, czy dwa nie zrobią większej różnicy. Ale mieszkanie zatrzymuję.
            - Nawet bym cię nie prosił, żebyś je sprzedał. – Diego obrócił do siebie kochanka i pocałował go mocno. – Dziękuję – wyszeptał po chwili w jego usta. Objął Araliela w pasie i przyciągnął do siebie przytulając go i całując jednocześnie. Czuł się szczęśliwy. Cholernie szczęśliwy.

            - Bianka, a jak tam twoja randka? – Farid puścił oczko do Anne. Musiał się jakoś podroczyć z siostrami. A skoro jedna miała już chłopaka, to mógł trochę podokuczać starszej z sióstr.
            - Jeżeli tak bardzo cię to interesuje, to w sumie dobrze. Rozmawiałam z nim, śmiałam. Wypominałam mu, jak mnie przywitał, przez co było mu głupio. Chociaż na początku trochę się denerwowałam. – Nastolatek uśmiechnął się na widok rozpromienionej twarzy siostry. – Chyba nigdy nie przypuszczałam, że randka tak wygląda. Jak dla mnie było to zwykłe spotkanie – wzruszyła ramionami ze śmiechem.
            - Ale to jest najmniej ważne. Jak tam TWOJA randka? – Anne nie obraziła siostry, już wcześniej uzgodniły, że muszą się go o to zapytać. Nie ważne było, w jaki sposób, chciały zdobyć jakikolwiek informacje.
            - Jak on ma na imię? – dopowiedziała Bianka. Młody spojrzał na nie, marszcząc brwi.
            - Randka dobrze. Dziękuję. Ma na imię Josh i jak wszystko dobrze pójdzie poznacie go za jakiś czas. Najpierw ja chcę go trochę bardziej poznać. Ale zanim to nastąpi, chcę poznać Michaela, muszę wybadać, czy jest dobry dla mojej młodszej siostry – puścił oko Biance, przez co oberwał kuksańca w bok, a nastolatka zarumieniła się ze wstydu. Była tą cichszą, spokojniejszą i bardziej krępującą się w relacjach z chłopakami, dlatego też zawstydziła się faktem, że mogłaby się z kimś na stałe spotykać. A tym bardziej, że tego kogoś ma poznać jej brat. Nie pasowało jej to za bardzo, ale skoro znał Eliota, one poznają tego Josha, więc chyba nie ma za dużego wyboru. Tylko jak to powiedzieć swojemu… koledze. Nie byli parą. Może w przyszłości, za miesiąc albo i trzy. Najpierw chciała go poznać,  zdecydować, czy zasługuje na jej zaufanie.
            Farid wolał nie wspominać siostrom, że chcąc nie chcąc i tak poznają Josha. Podpisał z nim kontrakt, a trudno byłoby utrzymywać go z dala od nich przez dwa lata. Sam też nie chciał ich ciągle okłamywać i wymykać się, kiedy one nie patrzą. Potrzebował pewnego rodzaju swobody. Kurwa! Został utrzymankiem, a usilnie stara się ignorować ten fakt. Zawsze krytykował taki sposób życia, nie podobało mu się to, a teraz sam to robi. Przynajmniej tyle dobrze, że nie będzie z jakimś starym dziadem. Był hipokrytą. Wiedział o tym, jednak los był przewrotny. I gdyby miał wybierać między sześćdziesięcioletnim mężczyzną, a Joshem… Wybrałby młodego prezesa, nawet go nie znając. Zrobiłby to, ponieważ mężczyzna mu się podobał, a nie mógłby uprawiać seksu z mężczyzną, który mógłby być jego dziadkiem. Na samą myśl zadrżał z obrzydzenia. Pomiędzy nim a jego… kochaniem? Partnerem? Właścicielem? Było jakieś przyciąganie. Zdawał sobie sprawę, że jest to czysto fizyczne, nie kochał tego mężczyzny i chyba to w tym wszystkim było dla niego najgorsze. Byłoby mu wtedy łatwiej. Nigdy nie wierzył w związki bez miłości. Teraz jednak jego pogląd na rzeczywistość diametralnie się zmienił i mógł zrozumieć wiele rzeczy, różne wybory. Nie krytykował tak, jak kiedyś. Czasami czuł się jakby miał rozdwojenie jaźni! Chciałby być z tym mężczyzną, a zarazem w głowie ciągle miał informację, że się sprzedał. Nie wiedział, jak to pogodzić, nie umiał tego zrobić, przynajmniej na razie. Sytuacja była dla niego niezwykła. Sądził, że jeżeli się do tego wszystkiego przyzwyczai, będzie pomijał ten drobny szczegół ich relacji. Będzie musiał chcąc normalnie funkcjonować. Starał się unikać myśli o sprzedaży swojego życia, ale ona ciągle uparcie wracała, stawała się coraz głośniejsza, chaotyczna, aż przestawał ją ignorować, a rzeczywistość uderzała w niego jak japoński pociąg. Od czasu do czasu zastanawiał się, czy przyzna się siostrom do tego, co zrobił. Czy będzie w stanie? Sądził, że tak. Ale dopiero wtedy, gdy będą dorosłe, będą miały ukończone studia i stabilność finansową. Nie byłby w stanie zrobić tego wcześniej, by nie zniszczyć im życia, a świadomość, że sprzedaje swoje ciało po to, by one miały na jedzenie i przyjemności, na pewno byłaby dla nich przytłaczająca.
            - Co dzisiaj robimy? – Anne nawet chodząc o kulach miała więcej energii, niż dwójka jej rodzeństwa razem wziętych.
            - Leżymy bykiem i zbijamy bąki. – Odpowiedź Bianki była dość elokwentna, chociaż jej przytłumiony przez ramię głos nie był zbyt wyraźny. Była zmęczona i śpiąca. Pół nocy nie przespała przez jedno małe spotkanie. Była nastolatką, ekscytowała się tym, chociaż sama wiedziała, jakie to durne. Nie mogła się jednak powstrzymać.
            - Chciałabym iść na grób rodziców. – Głos młodszej z sióstr lekko zadrżał. - Nie byłam już tydzień i dzisiaj potrzebuję to zrobić. Poza tym ty – wskazała na brata – nie byłeś tam od pogrzebu. Czas najwyższy, żebyś się z nami wybrał. Myślałeś, że tego nie widzimy? Potrzebujemy cię tam.
            Młody zaniemówił z wrażenia, w ustach mu zaschło, a w gardle stworzyła się gula nie do połknięcia.
            - Dobrze. Pójdę z wami. – Jego głos był przytłumiony. Siostry tylko na siebie spojrzały. Nie musiały nic więcej mówić, wiedziały co czuje.

            Popołudnie dla trójki rodzeństwa było dość ciężkie. Nie łatwo jest widzieć zdjęcie osób, które was wychowały na nagrobku. W sumie nie było to nic wielkiego. Mała płyta nagrobna z dwoma zdjęcia imionami i datami. Ich rodzice zostali skremowani, tak jak oboje tego chcieli. Farid kiedyś słyszał ich rozmowę na ten temat, przy okazji oglądania jakiegoś filmu. Szanował ich decyzję i popierał, tym bardziej, że jego rodzice uwielbiali horrory, także o zombie. Po krótkiej modlitwie, stali chwilę w ciszy. Anne usiadła przy grobie i zaczęła mówić rodzicom, co tam u niej. Nastolatek nie mógł na to patrzeć, serce pękało mu na ten widok. Czemu oni? Miel trójkę dzieci, byli dobrymi rodzicami, pomagali innym. A teraz ich córki przemawiają do głupiej płyty, zrobionej z jakiegoś materiału skalnego. Kurwa! Tak nie powinno być. Młode powinny mieć matkę, do której mogłyby pójść się wyżalić, gdy będą tego potrzebować. Powinny mieć możliwość usłyszenia rady, otrzymania uścisku, przytulenia od kobiety, która je urodziła, nosiła pod sercem i kochała. Czemu to wszystko było tak popierdolone? Nie mógł tego pojąć! Musiał stamtąd odejść, nie mógł siedzieć i słuchać. Ruszył szybkim marszem do wyjścia z cmentarza, nie obracał się. Musiał uwolnić się od tych wszystkich uczuć, od tego pieprzonego ciężaru na klatce piersiowej, jak gdyby ciążył na niej stukilogramowy kamień. Każdy mięsień miał napięty do granic możliwości. Gdyby ktoś inny zobaczył go w tamtej chwili, mógłby pomyśleć, że jest wkurzony, wściekły do granic możliwości i lepiej omijać go szerokim łukiem. Jednak postawa nastolatka była taka, a nie inna tylko ze względu na próby panowania nad tym, co się dookoła dzieje. Nie mógł po prostu stanąć na środku ulicy i płakać przez kolejną godzinę, ledwo trzymając się na nogach. Może byłoby inaczej, gdyby chodził do rodziców co tydzień, codziennie… Ale nie mógł, nie był w stanie zrobić czegoś, co powinno być zupełnie naturalne. Nie było, cholera ta cała chora sytuacja była na wskroś popierdolona, a on tego nie ogarniał!
            Gdy jego emocje opadły, zatrzymał się nagle w połowie drogi do domu. Wyciągnął komórkę z kieszeni i zauważył trzy telefony od Bianki i dwa od Anne. Na końcu odczytał sms-a, że wrócą do domu autobusem, bo młodszą z sióstr boli noga. Zostawił je tam same, nie pomyślał, że mogą się martwić. Z drugiej strony potrzebował tej chwil spokoju, wściekania się i wyzywania pod nosem, właśnie po to, by odreagować całe napięcie kumulujące się w jego ciele. Dobrze znał zasady wpojone mu przez rodziców. Żadnego przeklinania przy siostrach czy rodzinie. Rozumieli jeżeli działo się to w środowisku szkolnym, bo nie dało się czasem tego uniknąć, ale wszystko z umiarem. Nadal nie pozwolił sobie, żeby przekląć przy siostrach, a jeżeli to robił, to nawet o tym nie wiedział.
            Po kolejnych dziesięciu minutach intensywnego spaceru był już w domu. Zdążył rozebrać buty, bluzę oraz umyć ręce, gdy ktoś zadzwonił do niego na telefon komórkowy. Zerknął nawet nie patrząc na to, kto się do niego dobija. Nastawił wodę na herbatę, ale wolał nie wywalić całego dzbanka tylko przez to, że się zagapił, jedną ręką odebrał komórkę i przyłożył od razu do ramienia.
            - Tak słucham? – Jego głos był poważny. Robił tak zawsze, gdy nie wiedział kto do niego dzwoni lub, gdy nie zerkał na wyświetlacz.
            - Cześć. Miałbyś może ochotę na spotkanie w środę? – Głos Josha wywołał uśmiech na jego twarzy.
            - Część. Jeszcze nie wiem. Musze zacząć znowu chodzić do szkoły i dopiero jutro będę wiedział. – Wydawało mu się, że umawiali się już w tej sprawie. Coś mu nie pasowało. – Czy wszystko porządku?
            - Tak. Po prostu źle spałem. Chciałem z tobą porozmawiać. A u ciebie wszystko w porządku? Masz dziwny głos.
            - Byłem pierwszy raz na grobie rodziców od... – Głos mu uwiązł w gardle. Nie był w stanie wydobyć z siebie dźwięku.
            - Rozumiem. Musiał to być dość duży wstrząs po takim czasie. – Głos mężczyzny był łagodny i kojący. Nie powinien mu tego mówić, ale skoro miał być z nim przez najbliższe dwa lata, chciał mu zaufać. Tym bardziej jego słowa potwierdziły mu to, że powinien to zrobić. – Czy chcesz, żebym do ciebie przyjechał? – głos Josha był niepewny podczas wypowiadania tych słów. Wiedział, że zostanie odrzucony, ale wolał zaproponować Młodemu spotkanie. Dał mu sygnał, że gdy ten będzie go potrzebował, on przy nim będzie.
            - Nie, ale dziękuję. Ja… nie jestem na to jeszcze gotowy i chciałabym przygotować na to siostry. Wiesz dlaczego?
            - Wiem i rozumiem. Muszę kończyć, ktoś się do mnie dobija na komórkę. Zadzwonię jutro wieczorem, moja propozycja jest nadal aktualna i powodzenia jutro.
            - Dziękuję. Do usłyszenia. – Farid w trakcie rozmowy zdążył zrobić trzy herbaty i jakieś kanapki. Może jednak powinien całkowicie zmienić wyobrażenie o Joshu. Chciał dla niego dobrze, jednak nie ma na tym świecie nic za darmo. Nie był bogatym panem, który żąda, nie dając nic w zamian, a przecież mógłby to robić. Był całkowicie normalny, spokojny, wspierający i nie wywyższający się. Pieniądze go nie zmieniły. Nie znał go wcześniej, ale z tego co zdążył mu powiedzieć Araliel był cholernie bogaty, a mimo to zachowywał się jak każdy inny. Może i miał markowe ubrania, drogi samochód, ale przy tym, w pewien sposób nie wyróżniał się z tłumu. I to było chyba w mężczyźnie najlepsze. Spokój, pogoda ducha i brak zmanierowania.
            Gdy jego siostry wróciły do domu, przeprosił je, że bez słowa odszedł i nie odbierał telefonów. Co go zaskoczyło, bliźniaczki nie obraziły się na niego z tego powodu, co go bardzo cieszyło. Przynajmniej pod tym względem miał spokój. Jego siostry nie sprawiały żadnych problemów, chociaż mogłyby to robić bez przerwy. One także, mimo tak młodego wieku, doskonale zdawały sobie sprawę, jak ciężko było ich bratu pogodzić na raz tyle nowych obowiązków. Jednak radził sobie i dlatego były z niego dumne i potajemnie zawarły porozumienie o nie uprzykrzaniu mu życia. Nie za mocno, w każdym razie.

16 komentarzy:

  1. świetny rozdział.Bardzo podoba mi się postawa Johna, do tego Farid jest uroczy.Aralier dobrze robi, że tak jeszcze broni się przed kochankiem. W końcu ludzie tak szybko się nie zmieniają a on mocno został skrzywdzony, przez osobę którą kocha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ci się podobał. Wybacz, że nie odpisałam na komentarz pod 12 notką. Tak. Niestety sny mają to do siebie, że często oddają to czego się boimy. Dlatego też taki sen przyśnił się Faridowi. Tak. Josh zakochał się w Faridzie, a przynajmniej jest już blisko tego. Diego miał czas na zmianę od trzech lat, więc sama zmiana nie była taka szybka.

      Usuń
  2. Chcę więcej Josha i Farida ;_; Chcę, żeby między nimi więcej się działo *v* Co prawda nie przepadam za taką tematyką, ale to opowiadanie jakoś mnie... wciąga D: Nie mogę się już doczekać następnego rozdziału :P A na 15 w ogóle nie czekam, bo nie lubię Diego i Araliela :< tzn. lubię, ale nie chcę o nich czytać XD

    Lena~!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że chcesz więcej Josha i Farida :) Za jakiś czas będzie się działo między nimi :) Ale do tego jeszcze trochę. Co do rozdziału piętnastego. Tak to już jest jeżeli pisze się o kilku postaciach w jednym czasie :) Po za tym bardzo się cieszę, że opowiadanie ci się podoba, tym bardziej, że nie gustujesz w tej tematyce:)

      Usuń
  3. Hej. Przeczytałam wczoraj, ale nie skomentowałam od razu, bo miałam niezły zasuw w związku z komunią w rodzinie (u nas w domu była). Tak trochę mało się w rozdziale działo, no ale według mnie to normalne - czasem spokojniejsze momenty są potrzebne, zwłaszcza że potem... Już nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    świetny rozdział, teraz poznaliśmy jak tak naprawdę wyglądała ta randka... Postawa Josh'a mi się bardzo podoba, nie naciska na Farida... pewnie po tym śnie to Fraid może źle się czuć w towarzystwie Josh'a być skrępowany i obawiać się właśnie tego najgorszego... Dobrze, że Araliel się tak broni przed ponownym zamieszkaniem razem z Diego, w końcu został bardzo skrzywdzony, a o tym tak łatwo się nie zapomina, i rany nie goją się tak szybko... Chociaż też bardzo bym chciała zobaczyć punkt widzenia Josh'a, jak on widział tą randkę... no na przykład gdyby rozmawiał z Araliel'em...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie i gorąco Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki mały element zaskoczenia z tą randką :) Ari się broni, ale zaczyna mięknąć. A co do Josha i Farida... Niie zdradzę :) Co do spojrzenia Josha na randkę. Dziękuję za pomysł, chociaż teraz go nie wykorzystam, to COŚ mi zakiełkowało w głowie :)

      Usuń
  5. Prosimy o piosenki których słuchasz podczas pisania. Pozwoli to nam bardziej sie wczuć w treść :) pięknie piszesz. Dziękuje za to że sie dzielisz tym co piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne. Będę dodawać :) Jejku, miło mi się zrobiło, że ci się podoba :) twój komentarz pomógł mi, ponieważ w końcu skończyłam dzięki temu 15 rozdział :)

      Usuń
  6. Wiem, jak to wygląda. Ale ja rozdział przeczytałam w niedzielę o 00:01. Jednak byłam zbyt zmęczona by skomentować, później czasu nie miałam, a następnie zapomniałam. Przepraszam. xD

    Dobrze, że randka Josha i Farida w ten sposób się zakończyła ^^ To bardzo ważne aby zaufali sobie oraz poznali się. Czyżby Joshowi również śnił się koszmar? Dlatego dzwonił do Młodego?
    Lubię rozmowy Farida i bliźniaczek, widać, że rodzeństwo się wspiera i daje radę. Odwiedzenie grobu rodziców było pewnie smutne. Współczuję im i nie dziwię się, iż Farid w ten sposób zareagował.

    Uwielbiam Aranela i Diega ♥ Ren króciutki fragmencik bardzo mnie zadowolił <3 Mężczyźni są słodcy i kochani.. Ale mam dziwne wrażenie, że znowu się pokłócą. Może o ten monitoring w gabinecie Diega? Czuję, że nie będzie sielanki..

    Na zakończenie jeszcze raz przepraszam, że tak późno piszę komentarz i od razu ostrzegam, że nie wiem kiedy kolejne się pojawią. Jednak będę je czytała na bieżąco, aczkolwiek będę to robiła najprawdopodobniej na komórce, która ze mną nie współpracuje i nie chce dodawać komentarzy >.<


    Pozdrawiam i życzę dużo weny! ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział 11
    Wspaniały rozdział... Cieszę się, że było w nim tak dużo Farida I Josha, choć brakowało mi Diega I Araliego. Super, że Młody pozwolił siostrze pójść na randkę. Widać, że trochę się bała, że nie się nie zgodzi.
    Josh jest boski, bardzo go lubię. Farid ma duże szczęście, że to właśnie na niego trafił. Podobała mi się scena w kinie, była taka cudna. Ich pocałunki są boskie:)

    Rozdział 12
    Normalnie ten rozdział mnie zaszokował, już myślałam, że to naprawdę się stało, ale na szczęście to tylko sen. Ale coś czuje, że przez to Młody będzie chciał unikać Josha. Może się obawia, że on go skrzywdzi. Mam nadzieje, że szybko odgoni te myśli.
    Rozdział świetny.:)

    Rozdział 13

    Miałam już dawno dodać komentarz, ale znowu wyleciało mi z głowy, już tak mam jak coś odkładam na później. Za co przepraszam. Postaram się regularnie komentować.
    Cieszę się, że randka Josha i Farida tak się zakończyła. Zaciekawił mnie jeden moment, ten w którym Josh zadzwonił do Młodego. Czyżby miał taki sam sen i dlatego zadzwonił?
    Fajnie, że Josh ma takie wspaniałe siostry, widać, że się wspierają.

    Dobrze, że Aralier nie chce jeszcze zamieszkać z Diegiem, w końcu on go bardzo skrzywdził, a o czymś takim nie łatwo da się zapomnieć.
    Dziękuję za rozdział:) Piszesz po prostu cudownie.:) Życzę dużo weny:)


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O. Zaskoczyłaś mnie komentarzem z trzech notek. Siostra bała się nie tyle braku pozwolenia co reakcji Farida. Co do rozdziału 12 efekt zamierzony :) Na początku sen miał być bardziej cukierkowy, ale po chwili doszłam do wniosku, że sny mają to do siebie, że przedstawiają nasze lęki. Dlatego jest to w takiej a nie inne formie. Co do komentarzy. Ja tak mam z odpisywaniem. Sprawdzam e-mail 3 minuty przed wyjściem i nagle O.o zapomniałam! Co do Josha wyjaśnię w rozdziale 16 :) Wiem, dużo rozbieżność, ale zawsze coś :) Co do sióstr, też je za to kocham.

      Usuń
  8. Doskonale wiem, jak to jest z tym czasem. Już dawno miałam skończyć czytać Twoje opowiadanie, a widzisz jak wyszło ;p
    Odnoszę wrażenie, że bliźniaczki są dużo dojrzalsze od Farida ;) W końcu kobiety szybciej dojrzewają ^^
    Co do Josh, dalej go kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Achh mam nadzieję, że Josh będzie go dalej wspierał.
    Kurczę naprawdę smutna historia, strasznie życiowa.
    A piszesz ją w tak wspaniały sposób, że czasami mam ochotę płakać i rozpaczać z bohaterami.
    Dziękuj ci za to opowiadanie.
    Jest genialne, akcja rozwija się powolutku i to jest najlepsze :3

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam,
    świetny rozdział, och poznaliśmy jak tak naprawdę wyglądała ta randka... Josh i jego postawa bardzo mi się podoba, to, że nie naciska na Farida... cóż pewnie po tym śnie Farid może źle się czuć w towarzystwie Josh'a, być skrępowany i obawiać się tego najgorszego... moim zdaniem dobrze, że Araliel się tak broni przed ponownym zamieszkaniem z Diego, w końcu został bardzo skrzywdzony, a o tym jednak tak łatwo się nie zapomina, a rany nie goją się szybko... musi być pewny, że nie zostanie skrzywdzony ponownie... bardzo bym chciała zobaczyć jak Josh widział tą randkę...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam,
    wspaniały rozdział, ta randka świetnie wyszła... postawa Josha bardzo mi się podobała, to, że właśnie nie naciska na Farida... po tym dziwacznym śnie Farid może źle się czuć w towarzystwie Josh'a, być skrępowany i obawiać się tego najgorszego... uważam, że Araliel dobrze robi nie chcąc jak na razie ponownie zamieszkaniem z Diego, w końcu został bardzo skrzywdzony, a o tym jednak tak łatwo się nie zapomina, i rany nie goją się szybko... musi być pewny na dwieście procent, że nie zostanie ponownie skrzywdzony... ciekawi mnie jak Josh widział tą randkę...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń