W końcu do jego jeszcze zamroczonego
umysłu dotarła informacja, że Josh odprowadził go wczoraj do domu. Nie żądał
seksu, niczego. Po prostu… Po całowaniu się w kinie nie zaszło nic więcej. W
drodze do jego domu Josh trzymał go za rękę i uśmiechał się jak szczeniak, co
dla nastolatka było doprawdy dziwne. Faktem było, że nie zaprosił go do domu,
ale rozmawiali przed nim o najbliższym tygodniu. Młody nie wiedział, czy jego
siostry ich podglądały, czy też zajmowały się sobą, jednak zdawał sobie sprawę
z tego, że jeżeli coś widziały nie uniknie pytań. O wszystko. A to było mu
cholernie nie na rękę.
Popatrzył na zegarek, który wskazywał
ósmą rano. Chcąc, nie chcąc postanowił wstać w końcu z łóżka i chociaż raz
zjeść porządne śniadanie. Powinien iść z bliźniaczkami na grób rodziców, ale
jego umysł buntował się. Jego siostry bywały tam w każdej wolnej chwili, a on
nie mógł się do tego przekonać. Jego serce pękło by z żalu widząc zdjęcia
rodziców na płytach nagrobnych. Na razie musiał być silny, nie mógł sobie
pozwolić na załamanie. Nie kiedy musi adoptować siostry. Powinien zadzwonić do
Araliela, kiedy będzie mógł odebrać dokumenty, a wtedy skonsultować się z
prawnikiem. Poza tym za około dwa tygodnie powinien wiedzieć, czy otrzymają
odszkodowanie. Hipoteka ciążyła na jego barkach, a oszczędności rodziców były
na wyczerpaniu. Przynajmniej tyle dobrze, że dostał już wypłatę, ponieważ w innej sytuacji mogłoby im zabraknąć na życie.
Po ogoleniu się, ubraniu, umyciu zębów
i ogólnej porannej toalecie nastolatek zabrał się za szykowanie porządnego
śniadania. Zrobił siostrom oraz sobie tosty z serem, szynką i ogórkiem
zielonym, do tego przygotował mleko na kakao oraz zwykłe tosty do posmarowania
dżemem. Zaraz po zrobieniu jednego posiłku poobierał warzywa na rosół,
wyciągnął makaron i mięso, aby rozmroziło się do obiadu. Może było to
niepotrzebne i za szybkie, jednak wolał mieć później spokój z szykowaniem
wszystkiego. Teraz mógł po prostu odpocząć, a później tylko powrzucać wszystkie
składniki. Gdy już nie miał co robić, a sam zjadł śniadanie przeszedł się do
swojego pokoju, przy okazji podsłuchując pod drzwiami sióstr, czy jeszcze śpią.
Zabrał komórkę z pod poduszki i przeniósł swoje tymczasowe lokum na kanapę w
salonie. Obracając się po raz ostatni do drzwi wybrał numer Araliela.
-
Faridzie, czy ty cierpisz na bezsenność? – Głos starszego mężczyzny był
przytłumiony. Nastolatek spojrzał na zegarek i zobaczył godzinę dziesiątą.
-
Wybacz, że cię obudziłem. Nie wiedziałem, że miałeś nockę. – Skrucha była
szczera, jednak za bardzo potrzebował pewnych informacji, by zrezygnować z
krótkiej rozmowy.
-
Powiedzmy, że wybaczam. – W słuchawce rozległ się dźwięk dość trudny do
zidentyfikowania. Coś pomiędzy ziewaniem, mruczeniem pod nosem i przeciągłym
jękiem. Farid wolał tego nie interpretować. – Co chciałeś? – W tej właśnie
chwili głos mężczyzny stał się bardziej rozbudzony.
-
Kiedy mógłbym odebrać dokumenty dotyczące moich zarobków? Muszę je złożyć do
prawnika, a chcę to zrobić jak najszybciej. Moje siostry są najważniejsze. –
Młody odchylił się ponownie do drzwi, jednak nie zauważył za nimi sióstr.
Araliel milczał chwilę, po czym powiedział to, co wydawało mu się najbardziej
odpowiednie.
-
Jutro masz szkołę? – Po otrzymaniu krótkiego potwierdzenia, mógł kontynuować
swoją wypowiedź. – Wejdź do nas jak będziesz z niej wracał. Jeżeli nie będzie
ani mnie, ani Diego, dokumenty zostawię w gabinecie ochrony. Może tak być?
Nastolatek
podziękował krótko mężczyźnie. Cholernie dużo im zawdzięczał i nie wiedział,
jak mógłby się odwdzięczyć. Ta myśl cały czas chodziła mu po głowie i nadal nic
nie wymyślił.
-
Widziałeś się z Joshem, po podpisaniu umowy? – Farida zaskoczyło to pytanie.
Fakt, miał ich informować, ale miał to także robić dwudziestosiedmiolatek.
Najwyraźniej właśnie się wkopali. On sam nie miał pojęcia, że mężczyzna nic nie
powiedział swoim przyjaciołom. A nie konsultował z nim, czy wykonał ich obowiązek.
-
Tak. Wczoraj. Myślałem, że was poinformował, gdybym wiedział, że tego nie
zrobił to dałbym znać, a tak to… nie pomyślałem. – Radosny śmiech Araliela
rozluźnił jego spięte nerwy.
-
Nie martw się, rozumiem to jak najbardziej. My nie musimy być informowani, to
Josh zażyczył sobie tego punktu, ale chyba sam o nim zapomniał. Czasem jest…
sklerotykiem. Jeżeli masz ochotę możesz nas informować o spotkaniach, jeżeli
nie chcesz, nie obrazimy się, że tego nie zrobisz. Jesteście dorośli. No może
ty jeszcze niekoniecznie, ale w ujęciu prawa masz dość duże możliwości.
Tym
razem to nastolatek nie mógł się nie roześmiać. Czuł się dobrze. Jednak nie
wiedział, co powiedzieć mężczyźnie o randce.
-
Dziękuję. Ponownie. Co do randki, było dobrze. Miło. – Farid nie wiedział, co
więcej mógłby powiedzieć, a określenia, których użył nie pasowały mu za bardzo
do opisu randki.
-
Źle ci wyszła ta relacja. Jednak nie naciskam. Cieszę się, że Josh wymyślił coś,
co wprawiło cię w dobry humor. A teraz muszę kończyć. Idę jeszcze spać, bo
spałem tylko cztery godziny. Miłego dnia Faridzie.
-
Tobie również Aralielu. – Młody rozłączył się i zamyślił. Nie wiedział, jak
powinien zachowywać się przy Joshu. Po części bał się, że widząc mężczyznę
nocny koszmar będzie starał się przejąć jego myśli. W tym tygodniu powinien
widzieć się z nim trzy razy, tak było w umowie. Jednak przez to, że wracał do
szkoły, obaj ustalili, iż spotkają się w następną sobotę i jeżeli obaj znajdą
na to czas i chęci to także w środę. Nagle usłyszał jak w kuchni spada widelec.
-
Ciszej Anne. Farid rozmawia przez telefon, a ty się tłuczesz. – Serce chłopaka
nagle przyspieszyło. Ile słyszały z tego, co mówił? Niby nie było to nic
ważnego, ale i tak poczuł się zdenerwowany. Cholera! Co on mówił do Araliela?
Przypomniał sobie zdanie o informowaniu i zbladł nagle. Kurwa! Po tym mogły się
domyślić wszystkiego. Były tak cholernie wścibskie, że na pewno odnalazłyby w
Internecie informacje na temat swoich domysłów, a te by się potwierdziły.
Zajebiście! Musiał iść do kuchni.
-
Cześć. Zaraz zrobię wam kakao. – Nastolatek nawet nie spojrzał na bliźniaczki,
a te zmarszczyły brwi.
-
Co jest? Źle się czujesz? Coś cię gnębi, że masz takie koszmary? – Tym razem to
nie Bianka pytała o jego samopoczucie. Czyli nawet Anne się o niego martwiła.
-
Nie. Wieczorem czytałem jeszcze kawałek książki i to chyba dlatego coś takiego
mi się przyśniło. – Nie kłamał w sprawie lektury, ale o reszcie nie musiały
wiedzieć. – Co słyszałyście z mojej rozmowy? – Jego głos był napięty i lekko
stłumiony.
-
Jak się żegnałeś. Ale sądziłyśmy, że mimo wszystko będziesz jeszcze rozmawiał,
my zawsze tak robimy. – Siedemnastolatek się roześmiał. W ten sposób rozładował
całe napięcie kumulujące się w jego
ciele.
-
To wy. Ja tego nie potrzebuję.
-
Kim jest Araliel? – Młodsza z bliźniaczek jednak nie zawodziła. Farid
zastanawiał się, jak odpowiedzieć na to pytanie.
-
Jest moim szefem, ale z pracownikami jest na ty. – Siostry tylko pokiwały
głowami i zabrały się za jedzenie. Po chwili przed ich nosami wylądowały kubki
z kakao. Tylko ich brat potrafił je tak idealnie zrobić. Nie za słodkie, nie za
gorzkie. Cudo.
Po
rozmowie z nastolatkiem Araliel spojrzał na kochanka śpiącego obok niego. Diega
nawet bomba by nie obudziła, dlatego po ich rozstaniu dziwił się, jak mężczyzna
wstaje do pracy. Do czasu ich rozejścia to on go zawsze budził, jednak nie był
niezastąpiony w tym, co robił. Nadal go ciekawiło, jak tego śpiocha dało się
wypędzić z łóżka. Spojrzał na zegarek i ponownie się przeciągnął. Jak nigdy
czuł się zrelaksowany i wypoczęty, uśmiech rozjaśnił jego twarz, gdy znów
spojrzał na rudzielca. Cholera, kochał go. Powinien go nienawidzić za to, co mu
robił, ale nie potrafił się od niego oderwać. Nie był z nim, a jednak nadal
pracował w ich firmie. Przecież zdawał sobie sprawę, że mężczyzna może wykupić
jego udziały. Żaden z nich tego nie zaproponował. To był toksyczny związek.
Wypalał go, a jednak nadal w nim tkwił, tylko… Teraz wszystko się zmieniło. I
nie były to jego czcze marzenia. Przynajmniej taką miał nadzieję. Diego
zmądrzał. Od kiedy dał mu szansę, nie zdradził go. Nie było ważne, że mężczyzna
nie wie o kamerach w jego gabinecie. Kiedyś mu o tym powie, ale potrzebował na to trochę czasu. Rozpatrując
to w kategoriach moralnych, nie powinien właśnie leżeć w łóżku tego mężczyzny. Ich łóżku. Roztrzepał
swoje włosy i poszedł do dużej kuchni. Włączył ekspres i przygotował ziarna do
zmielenia. Potrzebował tego nektaru bogów, by zacząć dzień. U siebie także miał
to cudowne urządzenie. Wyprowadzając się z ich mieszkania wziął tylko
najpotrzebniejsze rzeczy, tyle ile mogło zmieścić jego auto na dwa przejazdy.
Na spakowanie i wyprowadzkę miał wtedy trzy godziny. Czterdzieści minut stracił
na jeździe w dwie strony. W ciągu dwóch godzin płakał, pakował ubrania i
książki ze łzami w oczach. Było mu cholernie ciężko, ale musiał to zrobić,
inaczej Diego by go zniszczył. Wtedy też rzucił studia, codziennie był w barze.
Wiele zawdzięczał Joshowi. To on wyciągnął go z tych ruchomych piasków, jakimi
wtedy stało się jego życie. Dlatego też cieszył się, że mężczyzna zaczął sobie
układać życie. Jego zdaniem umowa nie przetrwa za długo. Jego przyjaciel
zakochał się w nastolatku, chciał go zdobyć. Miał do niego pełen dostęp, a
Farid i tak mu się wymykał. On to widział, nastolatek nie zauważał tego, co
robi, przychodziło mu to zupełnie naturalnie, a młody prezes firmy starał się
zdobyć klucz do serca Młodego. Zabawa jak w kotka i myszkę. Tylko mysz nie wie,
że ucieka.
-
Czemu nie śpisz? – Krótki pocałunek zagościł na jego policzku. – Chciałem się
do ciebie przytulić, ale ciebie już nie było. Od kiedy jesteś rannym ptaszkiem?
-
Nie jestem. – Araliel przerwał swe rozmyślania i poświęcił całą swoją uwagę
mężczyźnie stojącemu za nim. – Farid mnie obudził, myślał, że miałem nockę więc
działa to na moją korzyść – roześmiał się cicho na prychnięcie ze strony
kochanka. – Prosił o dokumenty w sprawie zarobków. Będzie jutro po szkole.
Diego
zgodził się z decyzją swojego partnera. Nie był cierpliwym człowiekiem. Starał
się, ale nie był, dlatego najchętniej sam przeniósłby wszystkie rzeczy Ariego
do ICH mieszkania. Chciał być ciągle obok swojego partnera, w końcu go w
całości docenił i był mu wdzięczny za tę szansę, ale chciał budzić się przy nim
codziennie, wracać do niego, a nie do pustego domu. Wiedział, że jeszcze
niedawno był zapatrzonym w siebie skurwysynem, ale pragnął teraz tylko tego. No,
może jeszcze świętego spokoju. Chociaż to było trudne do wykonania.
-
Kiedy się tu przeprowadzisz? – Krótkie spięcie mięśni Araliela powiedziało mu
aż za dużo. – Przepraszam – wyszeptał w jego szyję, jego usta wylądowały na
karku kochanka, po czym delikatnie musnął nosem jego włosy.
-
Wiem, że tego chcesz, ale ja nie jestem tego pewny. – Cichy szept dla Diego
brzmiał jak grzmot. – Sądzę…
-
Rozumiem. Nie będę naciskał. Postaram się nie naciskać, ale za bardzo cię
kocham, pragnę. Chcę cię mieć obok siebie. – Młodszy z mężczyzn nie mógł
powstrzymać uśmiechu, może źle robił, ale podjął już decyzję.
-
W nasz pierwszy wspólny dzień wolny. Nie wymuszony na pracownikach – dodał
szybko. – Tak jak wypada to w grafiku. Nie wcześniej. Skoro tyle wytrzymaliśmy
bez siebie, to ten tydzień, czy dwa nie zrobią większej różnicy. Ale mieszkanie
zatrzymuję.
-
Nawet bym cię nie prosił, żebyś je sprzedał. – Diego obrócił do siebie kochanka
i pocałował go mocno. – Dziękuję – wyszeptał po chwili w jego usta. Objął
Araliela w pasie i przyciągnął do siebie przytulając go i całując jednocześnie.
Czuł się szczęśliwy. Cholernie szczęśliwy.
-
Bianka, a jak tam twoja randka? – Farid puścił oczko do Anne. Musiał się jakoś
podroczyć z siostrami. A skoro jedna miała już chłopaka, to mógł trochę podokuczać starszej z sióstr.
-
Jeżeli tak bardzo cię to interesuje, to w sumie dobrze. Rozmawiałam z nim,
śmiałam. Wypominałam mu, jak mnie przywitał, przez co było mu głupio. Chociaż
na początku trochę się denerwowałam. – Nastolatek uśmiechnął się na widok
rozpromienionej twarzy siostry. – Chyba nigdy nie przypuszczałam, że randka tak
wygląda. Jak dla mnie było to zwykłe spotkanie – wzruszyła ramionami ze
śmiechem.
-
Ale to jest najmniej ważne. Jak tam TWOJA randka? – Anne nie obraziła siostry,
już wcześniej uzgodniły, że muszą się go o to zapytać. Nie ważne było, w jaki
sposób, chciały zdobyć jakikolwiek informacje.
-
Jak on ma na imię? – dopowiedziała Bianka. Młody spojrzał na nie, marszcząc
brwi.
-
Randka dobrze. Dziękuję. Ma na imię Josh i jak wszystko dobrze pójdzie poznacie
go za jakiś czas. Najpierw ja chcę go trochę bardziej poznać. Ale zanim to
nastąpi, chcę poznać Michaela, muszę wybadać, czy jest dobry dla mojej młodszej
siostry – puścił oko Biance, przez co oberwał kuksańca w bok, a nastolatka
zarumieniła się ze wstydu. Była tą cichszą, spokojniejszą i bardziej krępującą
się w relacjach z chłopakami, dlatego też zawstydziła się faktem, że mogłaby
się z kimś na stałe spotykać. A tym bardziej, że tego kogoś ma poznać jej brat. Nie pasowało jej to za bardzo, ale skoro
znał Eliota, one poznają tego Josha, więc chyba nie ma za dużego wyboru. Tylko
jak to powiedzieć swojemu… koledze. Nie byli parą. Może w przyszłości, za
miesiąc albo i trzy. Najpierw chciała go poznać, zdecydować, czy zasługuje na jej zaufanie.
Farid
wolał nie wspominać siostrom, że chcąc nie chcąc i tak poznają Josha. Podpisał
z nim kontrakt, a trudno byłoby utrzymywać go z dala od nich przez dwa lata.
Sam też nie chciał ich ciągle okłamywać i wymykać się, kiedy one nie patrzą.
Potrzebował pewnego rodzaju swobody. Kurwa! Został utrzymankiem, a usilnie
stara się ignorować ten fakt. Zawsze krytykował taki sposób życia, nie podobało
mu się to, a teraz sam to robi. Przynajmniej tyle dobrze, że nie będzie z
jakimś starym dziadem. Był hipokrytą. Wiedział o tym, jednak los był
przewrotny. I gdyby miał wybierać między sześćdziesięcioletnim mężczyzną, a
Joshem… Wybrałby młodego prezesa, nawet go nie znając. Zrobiłby to, ponieważ
mężczyzna mu się podobał, a nie mógłby uprawiać seksu z mężczyzną, który mógłby
być jego dziadkiem. Na samą myśl zadrżał z obrzydzenia. Pomiędzy nim a jego…
kochaniem? Partnerem? Właścicielem? Było jakieś przyciąganie. Zdawał sobie
sprawę, że jest to czysto fizyczne, nie kochał tego mężczyzny i chyba to w tym
wszystkim było dla niego najgorsze. Byłoby mu wtedy łatwiej. Nigdy nie wierzył
w związki bez miłości. Teraz jednak jego pogląd na rzeczywistość diametralnie
się zmienił i mógł zrozumieć wiele rzeczy, różne wybory. Nie krytykował tak,
jak kiedyś. Czasami czuł się jakby miał rozdwojenie jaźni! Chciałby być z tym
mężczyzną, a zarazem w głowie ciągle miał informację, że się sprzedał. Nie
wiedział, jak to pogodzić, nie umiał tego zrobić, przynajmniej na razie.
Sytuacja była dla niego niezwykła. Sądził, że jeżeli się do tego wszystkiego
przyzwyczai, będzie pomijał ten drobny szczegół ich relacji. Będzie musiał
chcąc normalnie funkcjonować. Starał się unikać myśli o sprzedaży swojego
życia, ale ona ciągle uparcie wracała, stawała się coraz głośniejsza, chaotyczna,
aż przestawał ją ignorować, a rzeczywistość uderzała w niego jak japoński
pociąg. Od czasu do czasu zastanawiał się, czy przyzna się siostrom do tego, co
zrobił. Czy będzie w stanie? Sądził, że tak. Ale dopiero wtedy, gdy będą
dorosłe, będą miały ukończone studia i stabilność finansową. Nie byłby w stanie
zrobić tego wcześniej, by nie zniszczyć im życia, a świadomość, że sprzedaje
swoje ciało po to, by one miały na jedzenie i przyjemności, na pewno byłaby dla
nich przytłaczająca.
-
Co dzisiaj robimy? – Anne nawet chodząc o kulach miała więcej energii, niż
dwójka jej rodzeństwa razem wziętych.
-
Leżymy bykiem i zbijamy bąki. – Odpowiedź Bianki była dość elokwentna, chociaż jej
przytłumiony przez ramię głos nie był zbyt wyraźny. Była zmęczona i śpiąca. Pół
nocy nie przespała przez jedno małe spotkanie. Była nastolatką, ekscytowała się
tym, chociaż sama wiedziała, jakie to durne. Nie mogła się jednak powstrzymać.
-
Chciałabym iść na grób rodziców. – Głos młodszej z sióstr lekko zadrżał. - Nie
byłam już tydzień i dzisiaj potrzebuję to zrobić. Poza tym ty – wskazała na
brata – nie byłeś tam od pogrzebu. Czas najwyższy, żebyś się z nami wybrał.
Myślałeś, że tego nie widzimy? Potrzebujemy cię tam.
Młody
zaniemówił z wrażenia, w ustach mu zaschło, a w gardle stworzyła się gula nie
do połknięcia.
-
Dobrze. Pójdę z wami. – Jego głos był przytłumiony. Siostry tylko na siebie
spojrzały. Nie musiały nic więcej mówić, wiedziały co czuje.
Popołudnie
dla trójki rodzeństwa było dość ciężkie. Nie łatwo jest widzieć zdjęcie osób,
które was wychowały na nagrobku. W sumie nie było to nic wielkiego. Mała płyta
nagrobna z dwoma zdjęcia imionami i datami. Ich rodzice zostali skremowani, tak
jak oboje tego chcieli. Farid kiedyś słyszał ich rozmowę na ten temat, przy
okazji oglądania jakiegoś filmu. Szanował ich decyzję i popierał, tym bardziej,
że jego rodzice uwielbiali horrory, także o zombie. Po krótkiej modlitwie,
stali chwilę w ciszy. Anne usiadła przy grobie i zaczęła mówić rodzicom, co tam
u niej. Nastolatek nie mógł na to patrzeć, serce pękało mu na ten widok. Czemu
oni? Miel trójkę dzieci, byli dobrymi rodzicami, pomagali innym. A teraz ich
córki przemawiają do głupiej płyty, zrobionej z jakiegoś materiału skalnego.
Kurwa! Tak nie powinno być. Młode powinny mieć matkę, do której mogłyby pójść
się wyżalić, gdy będą tego potrzebować. Powinny mieć możliwość usłyszenia rady,
otrzymania uścisku, przytulenia od kobiety, która je urodziła, nosiła pod
sercem i kochała. Czemu to wszystko było tak popierdolone? Nie mógł tego pojąć!
Musiał stamtąd odejść, nie mógł siedzieć i słuchać. Ruszył szybkim marszem do
wyjścia z cmentarza, nie obracał się. Musiał uwolnić się od tych wszystkich
uczuć, od tego pieprzonego ciężaru na klatce piersiowej, jak gdyby ciążył na
niej stukilogramowy kamień. Każdy mięsień miał napięty do granic możliwości.
Gdyby ktoś inny zobaczył go w tamtej chwili, mógłby pomyśleć, że jest wkurzony,
wściekły do granic możliwości i lepiej omijać go szerokim łukiem. Jednak
postawa nastolatka była taka, a nie inna tylko ze względu na próby panowania
nad tym, co się dookoła dzieje. Nie mógł po prostu stanąć na środku ulicy i
płakać przez kolejną godzinę, ledwo trzymając się na nogach. Może byłoby
inaczej, gdyby chodził do rodziców co tydzień, codziennie… Ale nie mógł, nie był
w stanie zrobić czegoś, co powinno być zupełnie naturalne. Nie było, cholera ta
cała chora sytuacja była na wskroś popierdolona, a on tego nie ogarniał!
Gdy
jego emocje opadły, zatrzymał się nagle w połowie drogi do domu. Wyciągnął
komórkę z kieszeni i zauważył trzy telefony od Bianki i dwa od Anne. Na końcu
odczytał sms-a, że wrócą do domu autobusem, bo młodszą z sióstr boli noga.
Zostawił je tam same, nie pomyślał, że mogą się martwić. Z drugiej strony
potrzebował tej chwil spokoju, wściekania się i wyzywania pod nosem, właśnie po
to, by odreagować całe napięcie kumulujące się w jego ciele. Dobrze znał zasady
wpojone mu przez rodziców. Żadnego przeklinania przy siostrach czy rodzinie.
Rozumieli jeżeli działo się to w środowisku szkolnym, bo nie dało się czasem
tego uniknąć, ale wszystko z umiarem. Nadal nie pozwolił sobie, żeby przekląć
przy siostrach, a jeżeli to robił, to nawet o tym nie wiedział.
Po
kolejnych dziesięciu minutach intensywnego spaceru był już w domu. Zdążył
rozebrać buty, bluzę oraz umyć ręce, gdy ktoś zadzwonił do niego na telefon
komórkowy. Zerknął nawet nie patrząc na to, kto się do niego dobija. Nastawił
wodę na herbatę, ale wolał nie wywalić całego dzbanka tylko przez to, że się
zagapił, jedną ręką odebrał komórkę i przyłożył od razu do ramienia.
-
Tak słucham? – Jego głos był poważny. Robił tak zawsze, gdy nie wiedział kto do
niego dzwoni lub, gdy nie zerkał na wyświetlacz.
-
Cześć. Miałbyś może ochotę na spotkanie w środę? – Głos Josha wywołał uśmiech
na jego twarzy.
-
Część. Jeszcze nie wiem. Musze zacząć znowu chodzić do szkoły i dopiero jutro
będę wiedział. – Wydawało mu się, że umawiali się już w tej sprawie. Coś mu nie
pasowało. – Czy wszystko porządku?
- Tak. Po prostu źle spałem.
Chciałem z tobą porozmawiać. A u ciebie wszystko w porządku? Masz dziwny głos.
-
Byłem pierwszy raz na grobie rodziców od... – Głos mu uwiązł w gardle. Nie był
w stanie wydobyć z siebie dźwięku.
-
Rozumiem. Musiał to być dość duży wstrząs po takim czasie. – Głos mężczyzny był
łagodny i kojący. Nie powinien mu tego mówić, ale skoro miał być z nim przez
najbliższe dwa lata, chciał mu zaufać. Tym bardziej jego słowa potwierdziły mu
to, że powinien to zrobić. – Czy chcesz, żebym do ciebie przyjechał? – głos
Josha był niepewny podczas wypowiadania tych słów. Wiedział, że zostanie
odrzucony, ale wolał zaproponować Młodemu spotkanie. Dał mu sygnał, że gdy ten
będzie go potrzebował, on przy nim będzie.
-
Nie, ale dziękuję. Ja… nie jestem na to jeszcze gotowy i chciałabym przygotować
na to siostry. Wiesz dlaczego?
-
Wiem i rozumiem. Muszę kończyć, ktoś się do mnie dobija na komórkę. Zadzwonię
jutro wieczorem, moja propozycja jest nadal aktualna i powodzenia jutro.
-
Dziękuję. Do usłyszenia. – Farid w trakcie rozmowy zdążył zrobić trzy herbaty i
jakieś kanapki. Może jednak powinien całkowicie zmienić wyobrażenie o Joshu.
Chciał dla niego dobrze, jednak nie ma na tym świecie nic za darmo. Nie był
bogatym panem, który żąda, nie dając nic w zamian, a przecież mógłby to robić.
Był całkowicie normalny, spokojny, wspierający i nie wywyższający się.
Pieniądze go nie zmieniły. Nie znał go wcześniej, ale z tego co zdążył mu
powiedzieć Araliel był cholernie bogaty, a mimo to zachowywał się jak każdy
inny. Może i miał markowe ubrania, drogi samochód, ale przy tym, w pewien
sposób nie wyróżniał się z tłumu. I to było chyba w mężczyźnie najlepsze.
Spokój, pogoda ducha i brak zmanierowania.
Gdy
jego siostry wróciły do domu, przeprosił je, że bez słowa odszedł i nie
odbierał telefonów. Co go zaskoczyło, bliźniaczki nie obraziły się na niego z
tego powodu, co go bardzo cieszyło. Przynajmniej pod tym względem miał spokój.
Jego siostry nie sprawiały żadnych problemów, chociaż mogłyby to robić bez
przerwy. One także, mimo tak młodego wieku, doskonale zdawały sobie sprawę, jak
ciężko było ich bratu pogodzić na raz tyle nowych obowiązków. Jednak radził
sobie i dlatego były z niego dumne i potajemnie zawarły porozumienie o nie uprzykrzaniu
mu życia. Nie za mocno, w każdym razie.
świetny rozdział.Bardzo podoba mi się postawa Johna, do tego Farid jest uroczy.Aralier dobrze robi, że tak jeszcze broni się przed kochankiem. W końcu ludzie tak szybko się nie zmieniają a on mocno został skrzywdzony, przez osobę którą kocha.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ci się podobał. Wybacz, że nie odpisałam na komentarz pod 12 notką. Tak. Niestety sny mają to do siebie, że często oddają to czego się boimy. Dlatego też taki sen przyśnił się Faridowi. Tak. Josh zakochał się w Faridzie, a przynajmniej jest już blisko tego. Diego miał czas na zmianę od trzech lat, więc sama zmiana nie była taka szybka.
UsuńChcę więcej Josha i Farida ;_; Chcę, żeby między nimi więcej się działo *v* Co prawda nie przepadam za taką tematyką, ale to opowiadanie jakoś mnie... wciąga D: Nie mogę się już doczekać następnego rozdziału :P A na 15 w ogóle nie czekam, bo nie lubię Diego i Araliela :< tzn. lubię, ale nie chcę o nich czytać XD
OdpowiedzUsuńLena~!
Cieszę się, że chcesz więcej Josha i Farida :) Za jakiś czas będzie się działo między nimi :) Ale do tego jeszcze trochę. Co do rozdziału piętnastego. Tak to już jest jeżeli pisze się o kilku postaciach w jednym czasie :) Po za tym bardzo się cieszę, że opowiadanie ci się podoba, tym bardziej, że nie gustujesz w tej tematyce:)
UsuńHej. Przeczytałam wczoraj, ale nie skomentowałam od razu, bo miałam niezły zasuw w związku z komunią w rodzinie (u nas w domu była). Tak trochę mało się w rozdziale działo, no ale według mnie to normalne - czasem spokojniejsze momenty są potrzebne, zwłaszcza że potem... Już nie mogę się doczekać :)
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, teraz poznaliśmy jak tak naprawdę wyglądała ta randka... Postawa Josh'a mi się bardzo podoba, nie naciska na Farida... pewnie po tym śnie to Fraid może źle się czuć w towarzystwie Josh'a być skrępowany i obawiać się właśnie tego najgorszego... Dobrze, że Araliel się tak broni przed ponownym zamieszkaniem razem z Diego, w końcu został bardzo skrzywdzony, a o tym tak łatwo się nie zapomina, i rany nie goją się tak szybko... Chociaż też bardzo bym chciała zobaczyć punkt widzenia Josh'a, jak on widział tą randkę... no na przykład gdyby rozmawiał z Araliel'em...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie i gorąco Basia
Taki mały element zaskoczenia z tą randką :) Ari się broni, ale zaczyna mięknąć. A co do Josha i Farida... Niie zdradzę :) Co do spojrzenia Josha na randkę. Dziękuję za pomysł, chociaż teraz go nie wykorzystam, to COŚ mi zakiełkowało w głowie :)
UsuńProsimy o piosenki których słuchasz podczas pisania. Pozwoli to nam bardziej sie wczuć w treść :) pięknie piszesz. Dziękuje za to że sie dzielisz tym co piszesz :)
OdpowiedzUsuńJasne. Będę dodawać :) Jejku, miło mi się zrobiło, że ci się podoba :) twój komentarz pomógł mi, ponieważ w końcu skończyłam dzięki temu 15 rozdział :)
UsuńWiem, jak to wygląda. Ale ja rozdział przeczytałam w niedzielę o 00:01. Jednak byłam zbyt zmęczona by skomentować, później czasu nie miałam, a następnie zapomniałam. Przepraszam. xD
OdpowiedzUsuńDobrze, że randka Josha i Farida w ten sposób się zakończyła ^^ To bardzo ważne aby zaufali sobie oraz poznali się. Czyżby Joshowi również śnił się koszmar? Dlatego dzwonił do Młodego?
Lubię rozmowy Farida i bliźniaczek, widać, że rodzeństwo się wspiera i daje radę. Odwiedzenie grobu rodziców było pewnie smutne. Współczuję im i nie dziwię się, iż Farid w ten sposób zareagował.
Uwielbiam Aranela i Diega ♥ Ren króciutki fragmencik bardzo mnie zadowolił <3 Mężczyźni są słodcy i kochani.. Ale mam dziwne wrażenie, że znowu się pokłócą. Może o ten monitoring w gabinecie Diega? Czuję, że nie będzie sielanki..
Na zakończenie jeszcze raz przepraszam, że tak późno piszę komentarz i od razu ostrzegam, że nie wiem kiedy kolejne się pojawią. Jednak będę je czytała na bieżąco, aczkolwiek będę to robiła najprawdopodobniej na komórce, która ze mną nie współpracuje i nie chce dodawać komentarzy >.<
Pozdrawiam i życzę dużo weny! ♥
Rozdział 11
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział... Cieszę się, że było w nim tak dużo Farida I Josha, choć brakowało mi Diega I Araliego. Super, że Młody pozwolił siostrze pójść na randkę. Widać, że trochę się bała, że nie się nie zgodzi.
Josh jest boski, bardzo go lubię. Farid ma duże szczęście, że to właśnie na niego trafił. Podobała mi się scena w kinie, była taka cudna. Ich pocałunki są boskie:)
Rozdział 12
Normalnie ten rozdział mnie zaszokował, już myślałam, że to naprawdę się stało, ale na szczęście to tylko sen. Ale coś czuje, że przez to Młody będzie chciał unikać Josha. Może się obawia, że on go skrzywdzi. Mam nadzieje, że szybko odgoni te myśli.
Rozdział świetny.:)
Rozdział 13
Miałam już dawno dodać komentarz, ale znowu wyleciało mi z głowy, już tak mam jak coś odkładam na później. Za co przepraszam. Postaram się regularnie komentować.
Cieszę się, że randka Josha i Farida tak się zakończyła. Zaciekawił mnie jeden moment, ten w którym Josh zadzwonił do Młodego. Czyżby miał taki sam sen i dlatego zadzwonił?
Fajnie, że Josh ma takie wspaniałe siostry, widać, że się wspierają.
Dobrze, że Aralier nie chce jeszcze zamieszkać z Diegiem, w końcu on go bardzo skrzywdził, a o czymś takim nie łatwo da się zapomnieć.
Dziękuję za rozdział:) Piszesz po prostu cudownie.:) Życzę dużo weny:)
O. Zaskoczyłaś mnie komentarzem z trzech notek. Siostra bała się nie tyle braku pozwolenia co reakcji Farida. Co do rozdziału 12 efekt zamierzony :) Na początku sen miał być bardziej cukierkowy, ale po chwili doszłam do wniosku, że sny mają to do siebie, że przedstawiają nasze lęki. Dlatego jest to w takiej a nie inne formie. Co do komentarzy. Ja tak mam z odpisywaniem. Sprawdzam e-mail 3 minuty przed wyjściem i nagle O.o zapomniałam! Co do Josha wyjaśnię w rozdziale 16 :) Wiem, dużo rozbieżność, ale zawsze coś :) Co do sióstr, też je za to kocham.
UsuńDoskonale wiem, jak to jest z tym czasem. Już dawno miałam skończyć czytać Twoje opowiadanie, a widzisz jak wyszło ;p
OdpowiedzUsuńOdnoszę wrażenie, że bliźniaczki są dużo dojrzalsze od Farida ;) W końcu kobiety szybciej dojrzewają ^^
Co do Josh, dalej go kocham <3
Achh mam nadzieję, że Josh będzie go dalej wspierał.
OdpowiedzUsuńKurczę naprawdę smutna historia, strasznie życiowa.
A piszesz ją w tak wspaniały sposób, że czasami mam ochotę płakać i rozpaczać z bohaterami.
Dziękuj ci za to opowiadanie.
Jest genialne, akcja rozwija się powolutku i to jest najlepsze :3
Witam,
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, och poznaliśmy jak tak naprawdę wyglądała ta randka... Josh i jego postawa bardzo mi się podoba, to, że nie naciska na Farida... cóż pewnie po tym śnie Farid może źle się czuć w towarzystwie Josh'a, być skrępowany i obawiać się tego najgorszego... moim zdaniem dobrze, że Araliel się tak broni przed ponownym zamieszkaniem z Diego, w końcu został bardzo skrzywdzony, a o tym jednak tak łatwo się nie zapomina, a rany nie goją się szybko... musi być pewny, że nie zostanie skrzywdzony ponownie... bardzo bym chciała zobaczyć jak Josh widział tą randkę...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, ta randka świetnie wyszła... postawa Josha bardzo mi się podobała, to, że właśnie nie naciska na Farida... po tym dziwacznym śnie Farid może źle się czuć w towarzystwie Josh'a, być skrępowany i obawiać się tego najgorszego... uważam, że Araliel dobrze robi nie chcąc jak na razie ponownie zamieszkaniem z Diego, w końcu został bardzo skrzywdzony, a o tym jednak tak łatwo się nie zapomina, i rany nie goją się szybko... musi być pewny na dwieście procent, że nie zostanie ponownie skrzywdzony... ciekawi mnie jak Josh widział tą randkę...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Iza